17 września 2005

PRZEPRASZAM :(

Bardzo Was przepraszam! Sorry, sorry i jeszcze raz sorry. Nie pisałam całe 2 tygodnie. :( Powodów jest wiele ale jeden jest najważniejszy: BRAK WENY.  Nie mam żadnych pomysłów. Próbowałam coś wymyślić ale się nie udało.  Napiszcie, czy chcecie żeby coś się pojawiło, ale krótkie i nudne, czy żeby było trochę później, lecz dłuższe i ciekawsze. Mam nadzieję, że dostanę choć 3 komentarze... Jeszcze raz bardzo Was przepraszam. 


 

3 września 2005

- Zgoda? - Zgoda.

- Panno Evans, już trzeci raz do pani mówię! – krzyknęła zdenerwowana profesor Patil.

Gwałtownie poderwałam się z krzesła. Na lekcji lekko przysypiałam. Niby poszłam wczoraj wcześniej spać, ale jakoś się nie wyspałam. Lekcja wróżbiarstwa była więc doskonała na odrobienie tych zaległości.

- Przepraszam, pani profesor. Co pani mówiła? 

- Pytałam, co pani widzi w swojej kryształowej kuli?

- Ja… eee… tu jest… chmura!

W kuli naprawdę widziałam chmurę. Chmurę niczego. No, ale coś musiałam powiedzieć więc wymyśliłam coś na poczekaniu.

- Chmura! – wykrzyknęła nauczycielka.

- Sprawdź co ona oznacza – poleciła.

Szybko znalazłam właściwą stronę i sprawdziłam, co oznacza chmura.

- Chmura oznacza szybkie pogodzenie się z osobą, na której ci bardzo zależy – przeczytałam z podręcznika.

- Bardzo dobrze! Dziesięć punktów dla Gryffindoru! – zawołała profesor Patil.

Fajnie… Zdobyłam 10 punktów za zmyślanie. No, nie wiem czy to było na pewno zmyślanie.

Wkrótce się o tym przekonałam…


***


  Zbliżała się lekcja opieki nad magicznymi stworzeniami. Dorcas była lekko podłamana. Syriusz spędzał z nią teraz o wiele mniej czasu. Prawie w ogóle nie rozmawiali. Według niej już mu się znudziła. Nie wiem, co o tym myśleć. Syriusz i Dorcas to taka udana para... Muszę chyba  porozmawiać później z Syriuszem.

Powoli doszłyśmy do chatki Hagrida, przy której mieliśmy lekcje opieki. To, co zobaczyłam, bardzo mnie zdziwiło. Podeszłam bliżej i po prostu nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Tego bym nigdy nie zapomniała. Profesor Grong trzymał Aurę. Na sznurkach. Wpatrywałam się w nich i myślałam, że to przewidzenia. Profesor Grong wziął Aurę z jej domu. A co z młodymi? Tak po prostu odebrał im matkę?

- Lily, coś się stało? – zapytała Ann zdziwiona moim zachowaniem.

- To Aura… - powiedziałam powoli.

Z drugiej strony nadchodzili Huncwoci. James też zauważył jednorożca. Szybko podszedł do nauczyciela i zaczął coś mu tam mówić. Podbiegłam do nich.

- …ona ma młode! – krzyknął James do Gronga.

- O, Lily… - popatrzyliśmy na siebie.

„Dobra, musimy teraz działać razem” pomyślałam.

- On mówi prawdę! Widzieliśmy jej młode! W ogóle jakim prawem pan ją wziął skoro koło niej były małe jednorożce?! – krzyknęłam.

- W ogóle nie było młodych – krzyknął profesor.

- I chciałem wam zrobić lekcje o jednorożcach. Załóżmy, że mówicie prawdę…

- Mówimy prawdę – burknął James.

- Nie przerywaj mi, Potter!!! Powiedziałem „załóżmy”. No więc załóżmy, że mówicie prawdę. Skąd wiecie, że ma młode? Była w Zakazanym Lesie a uczniom tam nie wolno wchodzić.

No i wpadliśmy...

- My tam… eee… poszliśmy – powiedział James.

- O, randka w Zakazanym Lesie… Dobrze Potter – zakpił profesor.

- To nie była randka! – wykrzyknęłam.

Nauczyciel udał, że tego nie usłyszał.

- Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów. I nie warzcie mi się chodzić tam więcej!

- A co z młodymi? - krzyknął James.

- Jak byłem w Zakazanym Lesie to ich nie widziałem. Gdyby były to bym je wziął. A teraz idźcie do reszty klasy bo inaczej Gryyffindor straci kolejne punkty.

James spojrzał na nauczyciela z wielką nienawiścią.

- Chodź Lily – powiedział i pociągnął mnie za rękę w stronę Zakazanego Lasu.

Reszta uczniów była bardzo zdziwiona tym, co widziała.

- Co ty robisz? – spytałam zaskoczona.

- Chyba nie chcesz zostawić małych w lesie? Musimy je znaleźć.

- Dobrze, ale możesz mnie puścić – warknęłam.

- Sorry – powiedział i puścił moją dłoń.

Droga do polanki, na której zawsze były jednorożce, zajęła nam około piętnastu minut.

- To tu. Rozdzielmy się teraz – rzekł Potter.

Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam. Ja poszłam w lewo, a on w prawo. W dzień nie bałam się tak bardzo jak w nocy. Po paru minutach szukania znalazłam pod małym krzakiem dwa jednorożce. A gdzie pozostałe? Wzięłam je na ręce i wróciłam na polankę.

- James! – krzyknęłam.

Po chwili Potter przyszedł z jednym młodym na rekach.

- A gdzie czwarte? – spytałam od razu.

- Nie wiem. Znalazłem tylko te.

- Chodźmy teraz tam – wskazałam tą część lasu, której jeszcze nie przeszukaliśmy.

Bez słowa skierowaliśmy się tam.Po kilku minutach James podbiegł szybko do jakiegoś krzaczka. Poszłam zaraz za nim. Chłopak kucnął i po chwili na jego palcach znalazła się srebrzysta substancja. Moim oczom ukazał się straszny widok. Zabity młody jednorożec.

- Nie żyje. Jakieś stworzenie musiało je zabić. To dlatego pozostałe się tak rozbiegły – powiedział James smutnym głosem.

Z oczu poleciały mi łzy. To był ten nieśmiały jednorożec. Mały, bezbronny. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. James przytulił mnie. W ogóle się nie opierałam.

- Kotku, nie płacz. I tak połowa młodych jednorożców ginie. No, nie płacz...

Uspokajał mnie jeszcze chwilę. Jego głos działał na mnie jak dobry lek na chorobę. Głos i dotyk. W jego ramionach było mi wspaniale. James chyba przestał być na mnie zły.

- Już dobrze? – spytał po chwili.

Pokiwałam głową i oderwałam się od niego.

- Lily… Zgoda? – zapytał chłopak z nadzieją.

- Zgoda –odparłam uśmiechając się lekko.

Przytulił mnie jeszcze raz i wreszcie odkleiliśmy się od siebie. Jeszcze jeden uśmiech i odwróciłam się w stronę zabitego jednorożca.

- Co z nim zrobimy? – zapytałam Jamesa.

- Wiesz, zostawimy go na razie tak jak jest. Później przyjdę z Syriuszem to coś z nim zrobimy - odpowiedział.

- Ok...

- A te weźmiemy ze sobą – wskazał ręką te trzy jednorożce, które przeżyły.

- Hagrid się nimi zajmie. A teraz już chodźmy. To niezbyt miły widok.

Wzięłam z powrotem te dwa młode jednorożce, które położyłam obok na trawie i razem z Jamesem, który też trzymał swojego malucha, wróciłam na lekcję. Profesor Grong czekał na nas zdenerwowany. 

- Potter! Evans! Macie tygodniowy szlaban! Jutro, o dziewiętnastej,  w moim gabinecie! – wrzasnął.

Podeszliśmy do niego trochę bliżej.

- W ogóle skąd macie te jednorożce...?

- To o nich mówiliśmy. Był jeszcze jeden, ale jakieś inne stworzenie musiało je zabić. To dlatego, że zabrał im pan matkę. Profesor Dumbledore się o tym dowie, może być pan tego pewien – rzekł James chłodnym tonem.

Profesor najpierw otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale potem chyba stwierdził, że lepiej będzie jak zamilknie.

Przyznam, że byłam dumna z Jamesa. Potter wydoroślał. Stał się bardziej czuły. Jest w nim jeszcze jednak trochę z dziecka, ale dużo mniej niż wcześniej. Cieszę się że pogodziliśmy się.

I możliwe, że mam malutki dar przepowiadania przyszłości...


***


 Na początku bardzo chciałabym Was przeprosić, że tak długo nic nie pisałam. Notka miała być 3 dni temu ale miałam pewne problemy z komputerem. W ogóle Internet nie chciał mi chodzić. Na szczęście wszystko jest już ok. A wcześniej… lenistwo. Teraz zaczęła się szkoła. Niestety. :( Teraz będę miała trochę mniej czasu wolnego. No cóż, szósta klasa… Testy… Notki powinny się ukazywać 2-3 razy w tygodniu. Od jutra zacznę nadrabiać zaległości na Waszych blogach. Zrobię porządek w linkach. Niedługo też zmienię szablon. Wszystko to zrobię kiedy będę miała więcej czasu. A no i dzięki za wszystkie komcie. Jest ich aż 21!!! To nowy rekord! :) To tyle z mojego gadania. Pozdrowienia dla wszystkich którzy cierpliwie czekali na nową notkę :)