13 lipca 2010

Wszystko stracone czy też nie?

           Siedząc samotnie w kuchni mogłam zastanowić się nad słowami Syriusza. On i Dorcas byli najwyraźniej zbyt zajęci sobą, by zauważyć moją przedłużającą się nieobecność. Mogli mówić, co chcieli, ale ja i tak wiedziałam, że w końcu znowu się zejdą. Prędzej czy później tak się stanie.
            Od razu przypomniało mi się, jak Dorcas, Ann i nawet Katie, która wciąż przebywała we Francji, powtarzały mi to samo. Były przekonane, że ja i James będziemy razem tak czy inaczej. Pewnie tak by się stało, gdybym we właściwym momencie użyła mózgu i uzmysłowiła sobie prawdę. Ale teraz wszystko się skończyło. Nie sądziłam, że po powrocie ze szkoły cokolwiek się zmieni. Mogłabym do niego napisać, tak. Ale co by to dało? Czekało mnie wtedy ośmieszenie i rozczarowanie. Byłam prawie pewna, że gdyby on zmienił zdanie co do mnie, odezwałby się. Potter nigdy wcześniej nie był na mnie zły przez taki długi czas. A skoro wciąż milczał, oznaczało to, że już dawno skreślił wszystko, co ze mną związane.
            Jednocześnie wciąż analizowałam to, co chwilę wcześniej mówił Syriusz. Wyraźnie coś sugerował. Ale jak to Huncwot, nie mógł być bezpośredni, tylko musiał kręcić. Nieważne zresztą. Mógłby mówić wprost, a nie… Trudno, cokolwiek miał na myśli, nic mnie to nie obchodzi.
            Zza drzwi wychyliła się Dorcas, po czym spytała cicho:
- Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli sobie na chwile wyjdziemy? Na jakieś pół godziny, a potem do ciebie wracamy.