22 lipca 2011

Krok do przodu

            Błyskawica nagle przecięła ciemnoszare niebo, a chwilę później rozległ się głośny grzmot. Wiatr poruszał gwałtownie koronami drzew, co sprawiało, że cały Zakazany Las zdawał się tańczyć w złowieszczym rytmie. Krople deszczu uderzały w szybę, wydając przy tym dźwięk przyprawiający mnie o gęsią skórkę. Był to odgłos, który zwiastował coś złego i nieprzyjemnego.
            Nic dziwnego, że wszystko kojarzyło mi się z ponurymi sprawami, nawet zwykła burza. W ciągu ostatniego tygodnia pogoda dokładnie odzwierciedlała mój nastrój. Październik, który już się zbliżał ku końcowi, nie przyniósł żadnych zmian, tak samo jak wrzesień. Dni upływały monotonnie, zwyczajnie. Lekcje, nauka, sen. Stały schemat dnia. Ostatniego dnia miesiąca miał się odbyć mecz quidditcha pomiędzy Gryffindorem i Ravenclawem. Perspektywa ta zajęła myśli wielu uczniów.
            Zbliżający się mecz miał jedną dużą zaletę – członkowie drużyny, a szczególnie ich kapitanowie, byli bardzo zajęci. Jamesa Pottera widywałam praktycznie tylko na lekcjach i czasami wieczorem w Pokoju Wspólnym. Nic się nie zmieniło, dalej pozostawał obojętny wobec mnie. Nic dziwnego, ja w końcu wcale nie zachowywałam się inaczej. Traktowaliśmy się jak powietrze. Były momenty, kiedy łapałam go na wpatrywaniu się we mnie, co burzyło mój pogląd, że chłopak nie zwraca już na mnie żadnej uwagi. I niby wiedziałam, co powinnam zrobić, jednak nie miałam na to odwagi. Wszystko sprowadzało się do użalania nad sobą, co było wręcz żałosne.
- No nie mów, że znowu o nim myślisz! – usłyszałam Dorcas, która właśnie głośno zamknęła drzwi do dormitorium.
Dziewczyna była cała przemoczona, a w miejscu, w którym stała, powoli robiła się mała kałuża.
- Gdzie byłaś? – zapytałam, próbując zmienić temat.
- Na trybunach. Myślałam, że Syriusz będzie miał chwilę po treningu, ale nie, ustalają jeszcze jakieś szczegóły. Cholerny quidditch – mruknęła, znikając w łazience.
Ponownie zapatrzyłam się w krajobraz za oknem. Błyskawice raz po raz rozświetlały niebo. Jeśli ta pogoda się utrzyma, mecz będzie należał do tych najtrudniejszych. Dobrze więc, że drużyna ćwiczy nawet w takich warunkach.
- Lily? Znowu James, prawda? – zapytała moja przyjaciółka.