10 sierpnia 2009

Nad jeziorem - cz. 2

          James wciąż trzymał mnie za rękę, kiedy zbliżaliśmy się do wody. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero po chwili. Nagle bardzo dobrze poczułam ciepło bijące od jego dłoni. Serce zaczęło mi bić szybciej, jakbym biegła na dystans, a przecież szłam bardzo wolno. Reakcje mojego ciała na jego dotyk z pewnością nie były takie, jak zwykle.
            Przypomniał mi się jego pocałunek. Cóż, nie spodziewałam się tego, ale nie mogłam powiedzieć, że byłam rozczarowana. Było całkiem przyjemnie. I wokół panowała taka romantyczna atmosfera, że miałam ochotę to powtórzyć. Gdy tylko o tym pomyślałam, poczułam, jak moją twarz oblewa rumieniec. Już dawno zdałam sobie sprawę, że nie traktuję Jamesa jako przyjaciela. Był kimś o wiele ważniejszym. Pozostawało tylko pytanie, czy miałam w sobie dość odwagi, aby posunąć się dalej.
- James, ta woda jest zimna – mruknęłam, odsuwając się od niego na nieznaczną odległość.
- Tak myślisz? – zapytał z tajemniczym uśmiechem. Pokiwałam głową, na co on tylko zaśmiał się i ponownie chwycił mnie za rękę, by pociągnąć mnie stanowczo w stronę jeziora.
Cała ta sytuacja wydała mi się nagle być wyrwana z jakiejś książki o nastolatce, która napotyka na swojej drodze chłopaka ze snów, a ten oprowadza ją po tym wyimaginowanym świecie. Szybko jednak pozbyłam się tych skojarzeń, kiedy zauważyłam zniecierpliwioną minę Jamesa. Chwilę potem na jego twarzy pojawił się uśmiech, co całkowicie mnie zdekoncentrowało, przez co nie domyśliłam się,  co zamierza zrobić.
Nie zdążyłam nawet zaprotestować, a James już trzymał mnie na rękach.
- Co ty robisz? Puść!
- Jasne, ale poczekaj, aż wejdziemy trochę głębiej, bo chyba nie chcesz spaść na piach, nie? – zapytał poważnym tonem, po czym żwawo ruszył przed siebie.
- Nie, James, nie rób tego! Ta woda jest na pewno zimna! Nie odważysz się.
- Chcesz się założyć? – spytał z diabelskim uśmieszkiem.
- Niekoniecznie! To nie był zbyt dobry pomysł, żeby się kąpać w tym jeziorze. James, wychodź stąd… - chłopak sobie jednak nic z moich słów nie robił.
Wzmocnił uścisk, przez co przez chwilę poczułam się nieco skrępowana, ale szybko mi to przeszło. On natomiast schylił się tak, że odległość między mną a taflą wody wynosiła kilkanaście centymetrów. Odruchowo podciągnęłam się wyżej, trzymając się jego szyi. Ta sytuacja z boku zapewne wyglądała przekomicznie, ale mi wcale do śmiechu nie było. Nagłe zanurzenie w lodowatej wodzie nie należało do przyjemnych doświadczeń.
- Zawsze wiedziałem, że chcesz być jak najbliżej mnie – mruknął z zadowoleniem w głosie.
- Chciałbyś! – miałam nadzieję, że nie zauważył, jak zadrżał mi głos.
Chłopak zaśmiał się cicho, po czym powoli wyprostował się. Moje nogi znalazły się w wodzie, przed którą tak się wzbraniałam.
Okazało się, że moje obawy były całkowicie niepotrzebne. Temperatura jeziora dorównywała tym z najcieplejszych mórz świata.
- Jakim cudem ta woda jest taka ciepła? – zapytałam zdziwiona.
Wprawdzie dzisiejsza pogoda była idealna. Gorąco, lekki wietrzyk, dzięki któremu powstawały niewielkie fale. Jednak to na pewno nie wystarczyłoby, żeby woda tak się ogrzała.
James udał, że się zastanawia, a jego dłonie w tym czasie powędrowały na moją talię. Ja natomiast wciąż obejmowałam go za szyję. Nie zmieniłam jednak pozycji; wolałam, żeby to on się odsunął. Nie zrobił tego jednak.
- Kałamarnica wydziela specyficzną substancję. Nie do końca wiem, co to jest, ale myślę, że to jakaś magiczna ochrona. I ona ogrzewa tę wodę. Zimą, co prawda, ona zamarza, co mnie trochę nadal dziwi, ale to musi mieć jakiś związek z czarami. Dużo osób się kąpie w jeziorze, a mało kto zastanawia się nad tym, dlaczego nie jest mu zimno – uśmiechnął się delikatnie.
- Dlaczego o tym nie wiedziałam?
- Hmm… Może dlatego, że tym nie piszą w „Historii Hogwartu” – mruknął.
Otworzyłam na chwilę usta, nie widząc, co odpowiedzieć, ale wkrótce potem stwierdziłam, że nie ma sensu wdawać się z nim w przekomarzanki. Zdjęłam dłonie z jego szyi, po czym odsunęłam się od niego.
Skoro woda była taka ciepła i przyjemna, to dlaczego by z niej nie skorzystać?
Ruszyłam przed siebie, powoli się zanurzając.
- A dokąd to? – zawołał za mną James.
- Popływać!
Chwilę potem chłopak znalazł się przy mnie, niby przypadkiem ochlapując mnie wodą. Nie pozostałam mu dłużna i już po kilku minutach byłam cała mokra. Na tym się jednak nie skończyło. Rogacz przyciągnął mnie do siebie, po czym bezceremonialnie skierował wodę na moją twarz.
- James! – krzyknęłam głośno z oburzeniem.
- Tak? – zapytał niewinnym głosem.
- To miłe nie było – udałam, że się obrażam, krzyżując ręce na piersiach.
Potter położył dłonie na moich ramionach i przybliżył się do mnie.
- Lubię jak się denerwujesz – szepnął.
- Zauważyłam to, wiesz? – odwróciłam się do niego i szybko, żeby nie skojarzył, co zamierzam zrobić, uderzyłam o wodę, która poleciała wprost na jego twarz.
Spędziliśmy w jeziorze jeszcze dużo czasu. Wygłupialiśmy się jak dzieci, co było bardzo zabawne. Kiedy przypadkiem James ocierał się o mnie, czułam przyjemne ciepło i przechodziły mnie małe dreszcze. Nic więc dziwnego w tym , że kiedy nagle jego dłonie owinęły się wokół mojego brzucha, serce zaczęło mi bić o wiele mocniej niż zwykle.
- Mam jeszcze jedną małą niespodziankę na dziś – mruknął tajemniczym tonem.
- Jaką? – on mnie co chwilę zaskakiwał. Ciekawe, co wymyślił tym razem.
- Chodź, to ci pokażę – puścił mnie, jednak zaraz potem złapał mnie za rękę i delikatnie pociągnął, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
Nie protestowałam, kiedy prowadził mnie w stronę największej skały wystającej ponad powierzchnię wody. Ufałam mu i wiedziałam, że za chwilę pokaże mi coś naprawdę wspaniałego.
Wciąż się dziwiłam, jak to się stało, że zabrnęliśmy tak daleko. Nie chodziło mi oczywiście o odległość, jaką pokonaliśmy przez tę kilka minut. Miałam na myśli nas, nasze wzajemne relacje. Tyle razy mu mówiłam, że nigdy nie zgodzę się na randkę, a tu proszę – znajdowałam się z nim poza terenem Hogwartu, co dozwolone nie było, a w dodatku sprawiało mi to niemałą przyjemność.
            Szliśmy wzdłuż tej skały, nic nie mówiąc. James trzymał mnie mocno za rękę. Wyglądał na głęboko zamyślonego. Raz spojrzał na mnie i obdarzył mnie ślicznym uśmiechem. Coraz bardziej ciekawiła mnie jego niespodzianka. Gdzie on ją ukrył? Jak na razie widziałam tylko wodę i kamienie.
- Jesteśmy prawie na miejscu – oznajmił, zatrzymując się niespodziewanie.
- Eee… James, ale tu nic nie ma – mruknęłam.
- Wiem, dlatego powiedziałem „prawie” – uśmiechnął się. – Teraz… Trochę sobie ponurkujemy – powiedział.
Spojrzałam na niego sceptycznie, nie do końca rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Przepłyniesz ze dwa metry pod wodą? – zapytał.
Pokiwałam głową, zdając sobie sprawę, że on wcale nie żartował.
- To dobrze. Tutaj, musimy przepłynąć pod tą skałą. A potem… Sama zobaczysz. No, chodź – puścił moją dłoń i błyskawicznie zanurkował.
Stałam tak przez kilka sekund i nie wiedziałam, co zrobić. Powinnam pójść w jego ślady, ale zanim to do mnie dotarło, chłopak wynurzył się tuż przy mnie.
- Nie myślałaś chyba, że cię tak zostawię, co? – spytał.
Mokre włosy śmiesznie przylegały mu do głowy. Byłam przyzwyczajona do rozczochranej czupryny.
- Nie, zastanawiałam się tylko, dokąd ty chcesz mnie zaprowadzić – odparłam.
- Do pewnego miejsca, które chyba ci się spodoba. Płyń za mną, okej?
- Dobrze – zgodziłam się.
Chłopak ponownie zanurzył się w wodzie, a ja, niewiele myśląc, bo jeszcze mogłabym zmienić zdanie, zanurkowałam za nim.
Przepłynięcie dwóch metrów pod wodą nie było dla mnie żadną trudnością. Kiedy się wynurzyłam, przeżyłam szok. Wiedziałam, że należy się spodziewać czegoś niezwykłego, ale nie wiedziałam, że może to być aż tak cudowne.
Moim oczom ukazała się mała jaskinia. Właściwie była to wysepka na tej części jeziora, którą skały otaczały z każdej strony. Rozglądnęłam się dookoła – nie było żadnego innego wyjścia.
Jaskinia przypominała dużą oszlifowaną muszlę, bo cała się błyszczała. Mieniła się na wszystkie kolory tęczy, w zależności od tego, pod jakim kątem się na nią spojrzało. Podpłynęłam bliżej i zauważyłam, że składała się z małych przeźroczystych kamieni. W środku ujrzałam mnóstwo róż powplatanych w niewielkie przerwy między kryształkami.
- Niesamowite… - powiedziałam.
James usiadł na brzegu i wyciągnął dłoń, a by pomóc mi wyjść. Już po chwili siedzieliśmy w środku na ogniście czerwonym kocu, a zapach róż unosił się w powietrzu, dodając uroku temu magicznego miejscu.
Rogacz patrzył na mnie z wyczekiwaniem widocznym w oczach, ale na jego twarzy wciąż gościł uśmiech. Czekał, aż coś powiem.
- Tu jest… pięknie. Jak znalazłeś to miejsce?
- A tu już moja mała tajemnica – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Westchnęłam, choć wiedziałam, że i tak się nie dowiem. Spojrzałam w górę. Dokładnie nad nami znajdowało się Słońce, którego promienie przedostające się przez kryształki sprawiały, że ogarniał mnie zachwyt.
James przysunął się bliżej mnie, a jego dłoń objęła mnie w pasie. Przeszedł mnie dreszcz, ale i tym razem nie protestowałam. Znowu zastanowiłam się, jak to się stało, że siedzimy tu teraz razem przytuleni, ale nie wymyśliłam żadnej odpowiedzi.
- Cudowne miejsce, naprawdę. Takie… Pełne magii – powiedziałam.
- Dlatego cię tu zabrałem. Chciałem, żeby dziś wszystko było idealne – rzekł.
- I tak jest – odparłam, a on przytulił mnie mocniej.
Oparłam głowę na jego ramieniu, co zaskoczyło mnie samą. Jamesa najwyraźniej to usatysfakcjonowało, gdyż zamruczał słodko.
- Więc dopiąłem swego – stwierdził z dumą.
- To znaczy?
- Umówiłaś się ze mną. A w dodatku z własnej woli i wydaje mi się, że tobie się tu podoba.
Zaśmiałam się.
- To prawda. Aż sama się dziwię.
Nagle drgnął i obrócił się w moją stronę. Spojrzał mi prosto w oczy i rzekł głębokim głosem:
- Jestem ciekaw, czy miałabyś coś przeciwko, gdybym coś zrobił.
- Hmm… - udałam, że się zastanawiam. – Zależy co.
- To – powiedział i przybliżył swoje usta do moich, składając na nich delikatny pocałunek. Zaraz potem odsunął się i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Chyba nie miałabym nic przeciwko – wymamrotałam, lekko zamroczona, bo nadal myślałam o wydarzeniu sprzed kilku sekund.
Zaraz potem znowu poczułam jego miękkie wargi i całkowicie zatraciłam się w pocałunku. Było tak, jak lubiłam najbardziej. Delikatnie, acz stanowczo. Jamesowi jednak wciąż było mało, bo całował coraz namiętniej i zachłanniej. Objął mnie mocno dłońmi, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję.  Poddałam się jego ustom i obojgu nam sprawiało to ogromną przyjemność. Jego ręce przesuwały się po mojej talii i plecach i coraz trudniej było mi wyobrazić sobie, że kiedykolwiek mamy się od siebie oderwać.
Kiedy po dłuższej chwili się od siebie odsunęliśmy, serce waliło mi jak oszalałe. Oparłam głowę na jego ramieniu, a on przytulił mnie z całych sił. 
- Cudownie... - wyszeptał.
Nie wiem, ile dokładnie, ale spędziliśmy w tej magicznej jaskini bardzo dużo czasu. Chłopak wciąż mnie obejmował, a ja czułam przyjemne ciepło bijące od niego. I wtedy miałam już pewność, że moje uczucie do niego wciąż rosło i nawet nie próbowałam zaprzeczać.
            W końcu James oznajmił, że powinniśmy wracać na plażę. Wolałam zostać tutaj, ale przekonał mnie tym, że mamy jeszcze sporo jedzenia, a ja zaczynałam być głodna. Tym razem zanurkowałam pierwsza pod skałą. Chciałam zapamiętać dokładnie miejsce, w którym się wynurzyłam, żeby wiedzieć, jak tu trafić – tak na wszelki wypadek.
Usiadłszy na kocu, James sięgnął po ręcznik i troskliwie mnie nim owinął. Potem podał mi jedną kanapkę, a sam wziął sobie drugą. Po raz kolejny stwierdziłam, że skrzaty przygotowują naprawdę pyszne jedzenie. O pocałunku nie rozmawialiśmy. W mojej podświadomości wciąż pozostawało wspomnienie o nim, przez co byłam lekko rozkojarzona.
Słońce chyliło się już ku zachodowi. Nawet nie przypuszczałam, że tak szybko minie mi czas z Jamesem.
- Która godzina? – spytałam.
Chłopak sięgnął po zegarek i odparł:
- Prawie ósma. Powinniśmy już wracać, jeśli chcesz zdążyć przed zmrokiem – odparł. – Kurcze! Nie wziąłem różdżki! Wiedziałem, że o czymś zapomniałem – mruknął.
- Nie martw się, ja swojej też nie mam – uśmiechnęłam się i zerknęłam na tarczę Dziennej Gwiazdy. Zapragnęłam zostać tutaj dłużej, gdyż przypuszczałam, że zachód Słońca będzie przepiękny i niezwykły, jak wszystko dzisiaj.
- Tak… Ale chciałem ci coś jeszcze pokazać, a do tego potrzebna mi różdżka – westchnął.
- Następnym razem – odpowiedziałam, a dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z moich słów. Czy ja właśnie zgodziłam się na kolejną… randkę?
James chyba też to tak zrozumiał, bo na jego twarz wpłynął charakterystyczny uśmiech, który tak mi się podobał.
- Dobrze, następnym razem.
Poszłam się przebrać w moje ubrania, bo zaczynało robić się chłodno. Tym razem nie bałam się, że James będzie podglądać, jak ostatnio. Chyba byłam w jakimś transie, bo normalnie nie miałam takiego dobrego humoru.
- Możemy zostać tu jeszcze trochę? Zaraz zachód Słońca… - wyjąkałam, siadając przy Jamesie.
On także był już ubrany. Wszystko już spakował, zostawił tylko koc, jakby przeczuwał, że zapytam o coś takiego.
 - Oczywiście, jeśli chcesz. Nawet nie wiesz, jak się cieszę z dzisiejszego dnia – przysunął się bliżej mnie i, tak jak w jaskini, objął mnie.
Nigdy wcześniej nie widziałam piękniejszego zachodu Słońca. Co prawda, na horyzoncie widniały drzewa, lecz barw, które pojawiały się na niebie, nie sposób było zapomnieć. Intensywna czerwień, różne odcienie pomarańczy, gdzieniegdzie żółty. Cudowny widok. A obok mnie chłopak, który dziś zaskoczył mnie wiele razy, a ja czułam się przy nim wspaniale.
Siedzieliśmy jeszcze bardzo długo, aż zmierzch przerodził się w noc, a na niebie pojawiło się mnóstwo gwiazd. Z niechęcią stwierdziłam, że najwyższa pora już wracać. Zanim trafimy do zamku minie i tak jeszcze sporo czasu.
Kiedy wstaliśmy, James przytulił mnie mocno i wyszeptał prosto do ucha:
- Dziękuję. To najlepszy dzień w moim życiu – a jego usta po razu kolejny odnalazły moje i złączyliśmy się w krótkim pocałunku.
- To ja ci dziękuję – powiedziałam, gdy się oderwaliśmy.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie i spojrzał mi w oczy. Jego tęczówki błyszczały wesoło. Przestraszyłam się nagle. Czy on teraz spodziewał się, że… będziemy razem? Nie… Na to to ja jeszcze gotowa nie byłam.
- James… Nie spodziewaj się ode mnie… Zbyt wiele. Dzisiaj było cudownie, muszę to sobie poukładać. Chyba potrzebuję trochę czasu – powiedziałam.
Musiałam go uprzedzić. Nie mogłam mu niczego obiecywać, kiedy sama do końca nie wiedziałam, czego chcę.
- Dobrze – przez chwilę chyba był rozczarowany, ale zaraz potem się uśmiechnął. – Czekam już dość długo, mogę poczekać jeszcze trochę – pochylił się i pocałował mnie w czoło. - Wracajmy już – rzekł i schylił się po rzeczy, które tutaj zabrał.
Droga powrotna nie była już taka ciekawa, jak wtedy, kiedy tu szliśmy. Ciemno, cicho, mrocznie. Na duchu podtrzymywała mnie myśl, że James dobrze zna te tereny. Gdybym była tu sama, z pewnością bym panikowała. On szedł raźnym krokiem i wyglądał na zadowolonego. Poczułam ulgę widząc, że nie zraniłam go moimi słowami. Nie był mi obojętny, ale naprawdę potrzebowałam czasu.
            Nagle niespodziewanie zatrzymał się. Zrobiłam to samo, nie wiedząc, co się stało. Spojrzałam na niego uważnie. On wpatrywał się w ciemną przestrzeń przed nami, jakby czegoś szukając. Wciągnął głośno powietrze.
- Cholera – szepnął cicho, jednak zdołałam to usłyszeć.
W jego głosie czaiła się nutka strachu. Wiedziałam, że to nie koniec naszych przygód na dzisiaj…

***

Ech. Jest notka. Możecie mi wierzyć lub nie, ale ten rozdział pisałam ponad dwa tygodnie. Dopadł mnie wakacyjny leń… Aktualnie pochłaniam „Kroniki Wampirów” pani Anne Rice i nie mogłam się wciąż zebrać, żeby to napisać. Jakoś się udało i ciekawi mnie, co myślicie o tej notce. :)
Komentarze pewnych osób, którym bardzo przeszkadza to, że nie dodaję często notek, strasznie mnie irytują. Nikt nie każe wam tu zaglądać. Coś przeszkadza – czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu. Proste. Ja mam swoje życie, a blog nie jest na pierwszym miejscu moich priorytetów.
Dobra. :) Kolejna notka, mam nadzieję, jeszcze w sierpniu. Wyjeżdżam we wtorek i wrócę pod koniec wakacji, wtedy może, powtarzam: może, coś dodam. Postaram się. To, co będzie w następnej notce, planuję już od półtora roku, więc muszę to tylko dobrze opisać. :)
Mam małą prośbę… Czy jest ktoś chętny, aby pomóc mi przy nowym szablonie? Sama próbowałam, ale nie znam się na programach graficznych i praktycznie nic mi nie wychodzi. Zgłoszenia na maila, GG albo w komentarzach. ;)
To tyle… Przepraszam, że tak długo czekaliście.