27 marca 2006

Święta w Hogwarcie i przygotowania do balu

   Dzisiaj dwudziesty czwarty grudzień. Nareszcie święta! Obudziłam się około ósmej. Obok mojego łóżka leżało dużo prezentów. 

- Dziewczyny, wstawać! Prezenty! – krzyknęłam.

 Wszystkie zaczęłyśmy odpakowywać swoje prezenty. Od Dorcas dostałam kosmetyki i słodycze, od Ann jedną parę jeansów, a od Katie książkę o jednorożcach. Syriusz, Remus i Peter dali mi łączony prezent w postaci akcesorii do włosów i mnóstwa słodyczy z Miodowego Królestwa. Hagrid wysłał mi krajankę domowej roboty, której lepiej nie próbować z uwagi na bezpieczeństwo moich zębów. Teraz przyszedł czas na prezent od Jamesa. Dostałam od niego dużego pluszowego jelonka z napisem „I love you”. Kochany jest… (James, nie jelonek). Postawiłam go na stoliczku obok mojego łóżka (jelonka, nie Jamesa). W paczce były jeszcze słodycze (on chce żebym była gruba?).

   Uszykowałyśmy się i zeszłyśmy do Pokoju Wspólnego. Stały tam trzy ozdobione choinki. Huncwoci siedzieli przy kominku i o czymś rozmawiali.

- Hej dziewczyny! Dzięki za prezenty! – powiedział Syriusz.

- Cześć Lily – James osobno przywitał się ze mną.

- Cześć, dzięki za prezent. Jest naprawdę fajny – odpowiedziałam.

Wszyscy złożyliśmy sobie świąteczne życzenia, podziękowaliśmy za prezenty i poszliśmy do Wielkiej Sali. W Hogwarcie zostało bardzo dużo osób na święta więc sala była prawie pełna. Dyrektor życzył wszystkim wesołych świąt. Na stole leżało mnóstwo świątecznych potraw. W Wielkiej Sali było kilkanaście ozdobionych choinek, w ogóle cały zamek był pięknie ozdobiony na święta. Szkoda tylko, że śnieg jeszcze nie spadł.

Cały dzień spędziłam z przyjaciółmi na rozmowach i zabawie. Była naprawdę miła i świąteczna atmosfera.


*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*


   Dzisiaj jest Bal Bożonarodzeniowy. Szykowałam się właśnie z dziewczynami na bal. Rozpoczyna się on o dwudziestej czyli mamy jeszcze cztery godziny. Powinnyśmy zdążyć. No chyba, że coś się zdarzy, ale to raczej mało prawdopodobne.

- Eee… Dziewczyny… Ja chyba nie pójdę… - zaczęła Dorcas.

- Co? Niby dlaczego? – spytała Ann.

- Ja nie wiem… Syriusz chyba nie chce ze mną iść… Więc po co mam mu się napraszać?

Przerwałam malowanie paznokci w stylu francuskim i powiedziałam:

- Dorcas, ile razy mam ci to powtarzać? Gdyby Syriusz nie chciał iść z tobą na bal to powiedziałby „nie”, ale powiedział „tak” więc raczej chce iść z tobą.

- No nie wiem… On to mówił jakoś tak niechętnie…

- O czym gadacie? – spytała Katie, która dopiero wyszła z łazienki.

Miała na sobie swoją beżową sukienkę.

- Wow! Wyglądasz super! – zawołałam.

- No w miarę, ale jeszcze te włosy… - odparła.

Jej włosy były w wielkim nieładzie. Ale ułoży je i będzie ok.

- O czym gadałyście? – Katie ponowiła swoje pytanie.

- Próbowałyśmy przekonać Dorcas, żeby szła na bal – odpowiedziała Ann.

- A co się stało? – zapytała Katie.

- Dorcas myśli, że Syriusz wcale nie chce z nią iść i że będzie się mu napraszała – wyjaśniłam.

Katie przewróciła oczami. Dorcas się tym oburzyła i zawołała:

- No ale co jeśli tak będzie? Wyjdę na idiotkę!

Katie westchnęła i powiedziała:

- Wiesz, może opowiedz jak to było.

- No… Poszłam do jego dormitorium. Był sam. Chwile pogadaliśmy i spytałam czy pójdzie ze mną na bal. Miał jakąś niezbyt szczęśliwą minę po tym jak to usłyszał ale powiedział „Yhy… dobra”. Potem pożegnaliśmy się zwykłym „cześć” i wróciłam tutaj – rzekła Dorcas.

Przez krótką chwilę wszystkie milczałyśmy. Wreszcie odezwała się Katie.

- No i czym ty się przejmujesz? Zgodził się i to jest najważniejsze. A teraz lepiej się szykujmy bo nie zdążymy.

- Dobra, to ja idę do łazienki – powiedziałam.

W łazience nalałam wody do wanny i wykąpałam się. Następnie na mokre włosy rzuciłam Zaklęcie Suszące i ubrałam moją zieloną sukienkę po czym wyszłam z łazienki.

- No to teraz ja idę – powiedziała Dorcas.

- Przekonałyście ją jakoś? – spytałam kiedy Dorcas zniknęła w łazience.

- Tak… Ale Syriusz jakoś dziwnie się zachowuje… - odparła Ann.

- To prawda… Spędzają ze sobą coraz mniej czasu… - dodałam.

- Ale chyba z nią nie zerwie, nie? – spytała Katie.

- Mam nadzieję, że nie… - powiedziała Ann.

- A ty Katie z kim idziesz? – spytała po paru minutach.

Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie. O co jej chodzi?

- Eee… No… Z Mikiem… - odparła.

Zdziwiłam się lekko.

- Z Mikiem? No powiem szczerze, że się nie spodziewałam.

- Lily, nie miałam z kim iść a on mnie zaprosił i…

- Spoko, nie tłumacz się. Przecież mnie i Mike’a nic nie łączy. Nawet ta „przyjaźń” się nie sprawdza…

Była to prawda. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz rozmawialiśmy.

- Już myślałam, że będziesz zła czy coś – rzekła Katie.

- Niby o co? A teraz może mi ktoś pomóc z tymi włosami?

Nie mogłam sobie z nimi poradzić. Zupełnie nie wiedziałam jaką mam zrobić fryzurę.

- Oj chodź. Uczeszę cię. Łazienka i tak jest zajęta – powiedziała Ann i zajęła się moimi włosami.

Przyznam, że Ann jest w tym mistrzynią. Zawsze robi świetne fryzury. Katie w tym czasie znalazła swoje buty. Były to białe sandały na niewysokim obcasie. Świetnie pasowały do jej stroju. Dorcas siedziała w łazience około czterdziestu minut. Ann zdążyła w tym czasie zrobić mi fryzurę. Miałam na głowie ślicznego koka a po bokach zwisało mi kilka pasemek włosów.

- Dziewczyny mamy jeszcze dwie godziny! Nie zdążymy! – zawołała Dorcas.

- O Boże! Idę szybko do łazienki! – powiedziała Ann.

Został mi jeszcze makijaż do zrobienia, ale najpierw znalazłam buty. Sandały na specjalne okazje. Dorcas miała na sobie swoją białą sukienkę. Teraz chyba wyglądała w niej jeszcze lepiej niż w sklepie.

- Uczesze mnie ktoś? Ja mam do fryzur dwie lewe ręce – powiedziała.

- Poczekaj na Ann. Ona zna się na tym najlepiej – odparłam.

- Mnie chyba też będzie musiała uczesać. Nic mi nie wychodzi – rzekła Katie.

- No to poczekamy… O nie! Dziewczyny ja nie mam butów! – zawołała Dorcas.

- Jak to?

- No nie mam żadnych na specjalne okazje a w Hogsmeade zapomniałam kupić.

 Nagle usłyszałyśmy cichy stukot. To moja sowa pukała do naszego okna. Miała przywiązany list i dość dużą paczkę. Szybko wpuściłam ją do środka, odwiązałam list i paczkę, dałam jej krakersa i sowa powrotem wyleciała. Był to list od rodziców. Pisali, że trochę im smutno, że nie przyjadę do domu na święta ( musieli chyba ten list wysłać dwa dni temu bo przecież święta się już zaczęły), ale skoro chcę być na balu to oczywiście rozumieją. Pisali jeszcze, że w paczce jest prezent od nich na święta i że powinien on mi się przydać na balu. Otworzyłam paczkę i ujrzałam… buty. Ale ja przecież już je mam więc…

- Dorcas? A mogą być takie? – pokazałam przyjaciółce mój prezent.

- Pewnie! Skąd je masz?

- Dostałam od rodziców, mogę ci je pożyczyć.

- Jeju, super! Dzięki Lily! Żeby tylko pasowały…

Dorcas przymierzyła je. Na szczęście były dobre.

Akurat z łazienki wyszła Ann w swojej niebieskiej sukience. Była już uczesana. Zwyczajnie rozpuściła włosy i podkręciła końcówki, co w jej przypadku piękne wyglądało.

- Ann.. Uczeszesz nas? – poprosiła Dorcas.

- Ech… Dobra…

Ann zajęła się czesaniem dziewczyn a ja zrobiłam sobie lekki makijaż pasujący do mojej sukienki. Po kilkunastu minutach Katie miała na głowie mnóstwo kręconych włosów. Ann wpięła tam jeszcze kilka spinek i wszystko dało świetny efekt. Włosy Dorcas były rozpuszczone, ale wyglądało to całkiem inaczej niż codziennie. Dziewczyny również zrobiły sobie makijaż pasujący do ich stroju.

   Za pięć ósma zeszłyśmy do Pokoju Wspólnego gdzie czekali już na nas chłopaki.


***


Mam nadzieję, że notka się Wam spodoba. Chciałam podziękować wszystkim, którzy choć raz skomentowali tego bloga. Dzięki Wam ilość komentarzy przekroczyła 1000 :D Tysiącznego komenta dała autorka bloga http://przygody-lily-evans.blog.onet.pl (zapraszam) Wielkie pozdro dla niej! :) Mam nadzieje, że komentarzy będzie jeszcze więcej. ;) Pozdrawiam! :*

19 marca 2006

Tajne przejście i zakupy

   Siedzę teraz z dziewczynami w naszym dormitorium i piszą list do rodziców. Za cztery dni zaczynają się Święta Bożego Narodzenia. Nie mogę się już doczekać. A oto co napisałam do rodziców:

Kochani Rodzice!

Piszę, żeby poinformować Was, że nie przyjadę na święta do domu. W Hogwarcie odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy, na którym chciałabym być. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. W przyszłym roku na pewno przyjadę na święta.

Kocham Was bardzo i pozdrawiam.

Lily

PS: Pozdrówcie ode mnie Petunię.

Chyba nie będą mieli do mnie żalu. Oby.

Poszłam szybko do sowiarni, żeby wysłać list po czym znów byłam w dormitorium. Przerwa świąteczna już się zaczęła. Bardzo dużo osób zostało w tym roku na święta. Szczególnie ze starszych klas. To na pewno z powodu balu.

Odkąd dyrektor powiedział o nim Dorcas chodzi lekko podenerwowana. Syriusz wciąż jej nie zaprosił. Dor boi się, że coś zrobiła źle i przez to popsuło się między nimi. Moim zdaniem to raczej wina Syriusza. To on zaczął spędzać z nią coraz mniej czasu. Ale Dorcas nie daje się przekonać. Zastanawia się też czy sama nie powinna go zaprosić.

- To mam iść czy nie? – spytała któryś raz z rzędu.

- Jak chcesz to idź – odparła Ann znudzonym tonem.

- A jak on mnie wyśmieje czy coś? To co wtedy? – pytała dalej.

Wymieniłam z Ann i Katie wymowne spojrzenia. Dorcas już nas trochę wkurza tym gadaniem o Syriuszu. W końcu nie wytrzymałyśmy i równocześnie krzyknęłyśmy:

- Idź wreszcie do niego!!!

 Dorcas mruknęła tylko „ Nareszcie jakaś normalna odpowiedź...” i wyszła.

- Mam nadzieję, że Dorcas nie zrobi z siebie idiotki… - powiedziała Ann.

Nie odpowiedziała, ponieważ właśnie sobie coś przypomniałam. Nie dawno było wyjście do Hogsmeade a my skupiłyśmy się tylko na kupieniu kreacji na bal. W ogóle nie pomyślałyśmy o prezentach na święta!!!

- Dziewczyny, nie mamy prezentów! – zawołałam.

- Faktycznie… I co my teraz zrobimy? – odparła An.n

- Pojęcia nie mam… - odrzekłam.

- Wyjścia do Hogsmeade już nie będzie… Dlaczego nie pomyślałyśmy o tym wcześniej? – mówiła Ann.

- Lily, pewnie Huncwoci znają jakieś tajemne przejście do Hogsmeade. Mogłabyś poprosić Jamesa. On na pewno ci powie – zaproponowała Katie.

- No nie wiem…

- Idź i zapytaj. To chyba nasze jedyne wyjście z tej sytuacji… - dodała Ann.

Westchnęłam i wyszłam z dormitorium do Pokoju Wspólnego. Przy kominku siedział James wraz z Remusem i Peterem. Podeszłam więc do nich.

- Cześć – przywitałam się.

- Cześć Lily. Co cię do nas sprowadza? Stęskniłaś się? – odpowiedział James.

Posłałam mu wymowne spojrzenie.

- Mam prośbę do ciebie – powiedziałam.

- Dla ciebie wszystko – odrzekł natychmiast James.

- To my was zostawimy samych – rzekł szybko Remus i zmył się razem z Peterem.

Usiadłam obok Rogacza.

- To o co chodzi? – spytał James.

- No więc… Pokazałbyś mi jakieś tajne wyjście do Hogsmeade? – zapytałam prosto z mostu.

Chłopak był zdziwiony moim pytaniem.

- A po co ci to? – spytał.

- Muszę wyjść tam jeszcze raz z dziewczynami. Pokażesz mi? Proszę…

- No nie wiem… A co z to dostanę?

 No tak, w końcu to Huncwot. Nic bezinteresowności.

- A co byś chciał?

- Buziaka – powiedział i uśmiechnął się szeroko.

- Dobra – odparłam i szybko pocałowałam go w policzek.

- To pokażesz mi? – ponowiłam swoje pytanie.

James chyba spodziewał się czegoś innego… Podniósł się jednak i razem wyszliśmy z Pokoju Wspólnego.

- Lily, ale co to za ważny powód, że pani prefekt łamie regulamin? – zapytał Rogacz.

- Nie mogę ci powiedzieć – odparłam.

Ale on ma rację. To co zamierzam zrobić razem z dziewczynami jest niezgodne z regulaminem. No trudno...

Zatrzymaliśmy się przed posągiem jakiejś jednookiej czarownicy.

- To tutaj – rzekł James.

- Nic tu jakoś nie widzę – odparłam.

- Musisz stuknąć różdżką w posąg i powiedzieć Dissendium. Otworzy się wtedy tajne przejście do Miodowego Królestwa. Lily, tylko proszę, nie mówcie o tym nikomu. Tobie powiedziałem, bo ci ufam.

- Nikt więcej się nie dowie, obiecuję – zapewniłam chłopaka.

- A powiesz mi dlaczego musicie iść do Hogsmeade? – zapytał Rogacz, kiedy wracaliśmy do Pokoju Wspólnego.

- Nie – odparłam wymijająco, podałam hasło i przeszłam przez dziurę w portrecie.

- Dzięki Rogacz – powiedziałam i poszłam do dormitorium.

Dorcas już wróciła.

- I co? Jak zareagował? – zapytałam.

- Jakoś… Zgodził się, ale mówił bez żadnego entuzjazmu…

Nie no, Syriusz naprawdę coś kręci…

- A tobie James powiedział? – spytała Katie.

- Tak. Idziemy teraz?

- Chodźmy.

Dorcas też nie kupiła prezentów, więc poszła z nami. Ja nie mogę, ale my mamy pamięć… Zaprowadziłam dziewczyny pod posąg jednookiej czarownicy. Rozejrzałam się. Na szczęście nikogo nie było na korytarzu. Rzuciłam Dissendium na posąg. Ukazało się przejście. Każda z nas jakoś się tam przecisnęła. Szłyśmy teraz jakimś korytarzem, który po około godzinie drogi skończył się. Potem były bardzo długie schody. Ja chyba zabiję Jamesa za to, ze pokazał mi taką długą drogę. Przecież na pewno są jakieś krótsze... Wreszcie natrafiłyśmy na klapę w suficie. Katie delikatnie uchyliła ją.

- Nikogo nie ma, możemy iść – szepnęła.

Przeszłyśmy przez klapę, uprzedni wyczarowując drabinę, bo jak inaczej miałyśmy tam wejść?

Po chwili znalazłyśmy się pod ladą Miodowego Królestwa. Nagle napadł nas napad śmiechu. Bo kto normalny ukrywa się pod ladą sklepu? Próbowałyśmy się uspokoić, ale nie udało nam się to. Na dodatek Katie ze śmiechu przewróciła się i przez to zaczęłyśmy się jeszcze głośniej śmiać.

- A co dziewczynki tu robią? – usłyszałyśmy głos.

Spojrzałyśmy w górę. Zobaczyłyśmy jakiegoś faceta, który patrzył na nas niezbyt miłym wzrokiem. Wyglądał przy tym tak śmiesznie, że strasznie trudno nam było powstrzymać śmiech.

- Eee no… - zaczęła Dorcas.

- Tak?

- My… My ukrywamy się przed kolegami, którzy nas gonili.– wymyśliła Ann.

Powiedziała to tak przekonująco, że ten facet nam uwierzył (!!!).

- Dobrze, ale teraz lepiej idźcie – odparł.

Bardzo zdziwione wyszłyśmy z Miodowego Królestwa. Dopiero na zewnątrz na nowo wybuchnęłyśmy śmiechem, co trwało kilka minut. Później, kiedy wreszcie się uspokoiłyśmy, rozdzieliłyśmy się i każda z nas poszła w inną stronę. W końcu nie możemy kupować komuś prezentu, kiedy ta osoba jest koło ciebie.

   Udałam się najpierw do sklepu Zonka. Kupiłam tam mnóstwo rożnych rzeczy dla Syriusza. Potem poszłam do księgarni i dla Remusa kupiłam książkę o eliksirach i dla Dorcas 100 sposobów na naprawdę niezły wygląd, który powali twojego chłopaka. Ann dostanie ode mnie spodnie, które podobały jej się już w czwartej klasie, ale wtedy nie mogła sobie ich kupić. Nie dawno mi mówiła, że wciąż by je chciała. Dla Katie mam śliczne srebrne kolczyki. Dla Petera najlepszę są zawsze słodycze, po które udałam się do Miodowego Królestwa. Na szczęście tego faceta nie było. Teraz pozostał mi tylko prezent dla James. Co mu kupić? Hmmm… Wiem! Kupię mu zestaw do pielęgnacji miotły. Powinien się ucieszyć z tego prezentu, w końcu uwielbia miotły i quidditcha. :) Poszłam więc do sklepu miotlarskiego i wybrałam ten zestaw. A i jeszcze prezenty dla rodziców. I Petunii… Dla mamy kupiłam sukienkę wyjściową a dla taty koszulę. Tak naprawdę nigdy nie wiem co im kupować. A dla Petunii wzięłam różową bluzkę z długim rękawem. Ona lubi kolor różowy a ja nienawidzę. Nie wiem jak takie coś można nosić…

   Zakupy zajęły mi gdzieś z półtorej godziny. Poczekałam na dziewczyny przed Miodowym Królestwem. Razem przeszłyśmy do piwnicy sklepu uważając by nikt nas nie złapał. Droga powrotna minęła nam trochę krócej. Teraz mamy chyba wszystko na święta.


***


Mam nadzieję, że notka się Wam spodoba. :) Dość długo ją pisałam. Pozdrawiam wszystkich moich stałych czytelników! :) :*

12 marca 2006

Wyprawa do Hogsmeade

   Obudziłam się dzisiaj o wiele wcześniej niż zwykle. Była piąta trzydzieści. Nie wiedziałam co mam robić. Na pewno bym już nie zasnęła. Wstałam więc i uszykowałam się. Potem postanowiłam, że wyjdę na krótki, poranny spacer. Tak też zrobiłam. Po kilku minutach szłam już po błoniach. Mimo że jest już grudzień śnieg jeszcze nie spadł. Powietrze jednak było chłodne, wiał zimny wiatr.

   Chodziłam po błoniach gdzieś z pół godziny. Przed siódmą rano musiałam wrócić, by pobudzić dziewczyny. Tak więc udałam się do zamku a następnie do mojego dormitorium. Okazało się, że moje przyjaciółki już wstały.

- Lily, gdzie ty byłaś? Martwiłyśmy się o ciebie… - powiedziała Ann.

- Obudziłam się wcześniej i po prostu wyszłam na spacer – wyjaśniłam.

- Ok, ale na przyszłość nie rób więcej takich numerów.

Dziewczyny dość szybko się uszykowały i we czwórkę poszłyśmy do Wielkiej Sali na śniadanie. Usiadłyśmy koło Huncwotów. Po chwili dyrektor wstał i zaczął:

- Moi kochani. Jak zapewne pamiętacie Tydzień Mugola został odwołany. Ale postanowiliśmy wam to wynagrodzić i dwudziestego piątego grudnia odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy. Proszę więc znaleźć sobie partnerów. Wstęp mają uczniowie od czwartej klasy wzwyż, ale możecie zaprosić też kogoś z młodszej klasy. W sobotę jest wyjście do Hogsmeade, żebyście mogli kupić stroje na bal. A teraz jedzcie! Smacznego!

Dumbledore usiadł uśmiechnięty i nałożył sobie coś na talerz.

James spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Spojrzenie to było jednak bardzo szybkie (jakaś sekunda). Do końca śniadania Rogacz się nie odzywał. Remus zaprosił Ann, która oczywiście się zgodziła. Ona jeszcze nie wie o przypadłości swojego chłopaka. Ciekawe, kiedy on jej powie…

   Kiedy byłam z dziewczynami przy drzwiach Wielkiej Sali ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam, że to James.

- Lily? Yyy… No… Poszłabyś ze mną na bal? – zapytał patrząc na mnie uważnie.

Uśmiechnęłam się do niego.

- Jasne, z chęcią – odpowiedziałam.

- A teraz chodźmy na lekcje – dodałam.

- Ja jeszcze poczekam na chłopaków. Idź sama, ja później dojdę – odparł Rogacz.

- Dobra. Pa.

- Pa. A, Lily! Dzięki.

Odpowiedziałam uśmiechem i poszłam do dziewczyn i razem udałyśmy się na lekcje. W srodze do klasy transmutacji Dorcas spytała:

- Co chciał od ciebie James?

- Spytał czy pójdę z nim na bal.

- Zgodziłaś się? – zapytała zaciekawiona Katie.

- Tak...

- Super! – zawołała Ann.

- A was ktoś zaprosił? – spytałam Dorcas i Katie.

- Nie, jeszcze nie – odpowiedziała Katie.

- A ciebie Dorcas?

- Nie… Ale może Syriusz mnie zaprosi…

Gadałyśmy jeszcze o różnych sprawach. Cieszę się, że na bal idę z Jamesem. On chyba też się cieszy.

Lekcje minęły dość szybko i raczej normalnie. Za dwa dni jest wyjście do Hogsmeade. Już nie mogę się doczekać!


*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*


   Dwa dni minęły i dzisiaj jest wyjście do Hogsmeade. Wstałam szybko i pobudziłam dziewczyny. Uszykowałyśmy się, poszłyśmy do Wielkiej Sali na śniadanie a potem udałyśmy się na błonia gdzie woźny Filch sprawdzał listę osób, które mają pozwolenie na odwiedzanie wioski czarodziejów. Rodzice podpisali mi je przed trzecią klasą, więc nie miałam żadnych problemów, by dostać się do Hogsmeade. Moje przyjaciółki również. Kiedy byłyśmy już w wiosce spytałam:

- No to gdzie najpierw idziemy?

- Może do Trzech Mioteł? Potem możemy kupić sukienki na bal a później pójdziemy do Miodowego Królestwa po jakieś słodycze – powiedziała Ann.

- OK, chodźmy.

W Trzech Miotłach, w rogu pubu siedzieli Huncwoci. Nie podeszłyśmy jednak do nich. Dorcas poszła zamówić piwo kremowe a ja, Ann i Katie zajęłyśmy stolik w drugim końcu sali. Rozmawiałyśmy o zbliżających się Świętach Bożego Narodzenia i o balu. Oczywiście wszystkie zostajemy na święta w Hogwarcie. Muszę jeszcze napisać list do rodziców. Nie będą zachwyceni tym, że nie wrócę do domu. Zawsze święta spędzałam z nimi. No trudno. Potem udałyśmy się do jakiegoś sklepu z ubraniami. Podeszła do nas pani w średnim wieku.

- Co podać? – spytała.

- Szukamy sukni na bal – wyjaśniła Ann.

- Dobrze, chodźcie za mną.

Poszłyśmy więc na tą panią. Zaprowadziła nas na drugi koniec sklepu gdzie wisiały przeróżne suknie. Sprzedawczyni najpierw zajęła się Dorcas. Pokazała się mnóstwo sukienek, ale na razie nic nie przypadło Dorcas do gustu. Po kilkunastu minutach ekspedientka wyciągnęła śliczną białą suknię za kolana. Dorcas wyglądała w niej przepięknie. W tym czasie Ann i Katie wybrały już sobie sukienki, tylko ja wciąż nie mogłam się na nic zdecydować. Ann miała niebieską sukienkę przed kolana a Katie beżową za kolana.

- A ty, kochana, już się zdecydowałaś? – sprzedawczyni zwróciła się do mnie.

- Nie, jeszcze nie – odpowiedziałam.

- Chodź, pokażę ci coś, co na pewno ci się spodoba.

Poszłam za nią i zobaczyłam przepiękną zieloną sukienkę.

- Będzie ci pasowała do koloru oczu – zauważyła Dorcas.

Przymierzyłam ją. Pasowała idealne. Byłam pewna, że to jest to, czego szukałam. Zapłaciłam więc na nią piętnaście galeonów i osiem sykli i wraz z dziewczynami wyszłam ze sklepu.

- Dobra, mamy sukienki. Teraz przydałyby się jakieś dodatki – powiedziała Dorcas.

- To idziemy – odparła Ann.

Weszłyśmy do sklepu z biżuterią. Wybrałam kolczyki i łańcuszek z zielonym oczkiem. Moje przyjaciółki również, tyle że ich oczka od biżuterii pasowały do swoich sukienek. Zadowolone z zakupów poszłyśmy jeszcze do Miodowego Królestwa, żeby wydać ostatnie pieniądze. Kupiłyśmy mnóstwo słodyczy. Część z nich przyda się na kolejny babski wieczór.

Obładowane torbami z zakupami wróciłyśmy do zamku.


***


Nocia jest, mam nadzieję, że się spodoba. :) Następna chyba z tydzień. Za niecały miesiąc mam test szóstoklasisty, więc wypadałoby trochę powtórzyć i się do niego przygotować. Mam nadzieję, że starczy mi czasu na pisanie notek. :) A i jeszcze coś: wkurzają mnie komenty typu „Hej! Fajny blog! Wpadnij do mnie na (adres bloga)” Nie mam nic przeciwko, żebyście dawali mi adresy swoich blogów, ale najpierw napiszcie coś, żebym wiedziała że przeczytaliście notkę! Chyba nie tylko mnie wkurzają takie reklamy. To tyle. Pozdro for all.

6 marca 2006

Kochana Rada Nadzorcza :)

   Udałam się od razu do mojego dormitorium. Ann i Katie odrabiały zadania domowe a Dorcas jeszcze nie było.

- I co? Dowiedziałaś się? – spytała natychmiast Ann.

Co ja mam odpowiedzieć? Przecież obiecałam Jamesowi…

- Nie… Nie za bardzo… Ale chyba wkrótce się dowiesz… - odparłam wymijająco i jak najszybciej weszłam do łazienki.

James ma rację, lepiej będzie, jak Ann dowie się tego od Remusa.

Spędziłam w łazience kilkanaście minut. Potem wyszłam i bez słowa usiadłam na swoim łóżku. Ann popatrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem. Na szczęście do dormitorium wpadła Dorcas z wielkim uśmiechem na twarzy i tym samym uchroniła mnie od wszelkich pytań ze strony Ann.

- Życie jest piękne!!! – wykrzyknęła radośnie Dorcas.

- Jak dla kogo… - mruknęła cicho Ann.

- Co się stało? – zapytałam.

- Rozmawiałam z Syriuszem!

- No… Po to raczej szłaś…

- Syriusz mi wszystko wyjaśnił!

- Więc?

- Miał długi szlaban u McGonagall. Nic mi nie mówił, bo nie chciał mnie martwić. I poza tym McGonagall zadała mu jeszcze za karę kilka wypracowań.

Trochę to dziwne. Dla Huncwotów szlaban był zawsze czymś, czym się chętnie chwalili. A teraz Syriusz nic nie powiedział, bo „nie chciał jej martwić”. Chyba trochę ściemnia. Nie powiedziałam tego jednak Dorcas. Tak będzie chyba lepiej.

Pogadałyśmy jeszcze i skończyłyśmy wypracowanie z zaklęć na jutro. Potem udałyśmy się na kolację. Po kilku minutach do Wielkiej Sali wleciała śliczna sowa.

- To sowa z Ministerstwa Magii – szepnęła Dorcas.

Ptak podleciał do Dumbledora, który zabrał list, po czym sowa odleciała. Dyrektor po przeczytaniu listu wyszedł z Wielkiej Sali a za nim McGonagall. Oboje mieli jakieś smutne miny. Ciekawe co takiego było w tym liście… Wróciliśmy do dormitorium i napisałyśmy jeszcze wypracowanie na obronę przed czarną magią. Około dwudziestej trzeciej skończyłyśmy i poszłyśmy spać.


*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*


   Nazajutrz obudziła mnie Katie. Szybko wstałam i poczekałam aż Dorcas wyjdzie z łazienki. Następnie uszykowałam się i po kilkunastu minutach siedziałam już z dziewczynami w Wielkiej Sali. Huncwoci też już byli. Po chwili Dumbledore wstał i zaczął mówić:

- Moi drodzy. Zapewne widzieliście wczoraj jak dostałem list. Był to list z Ministerstwa Magii, a dokładniej od Rady Nadzorczej Hogwartu. Pisali, że w Hogwarcie musimy odwołać Tydzień Mugola. Rada uważa, że w szkole magii i czarodziejstwa nie powinno się uczyć mugolskich przedmiotów. Cóż, niestety musiałem dostosować się do woli rady i w Hogwarcie Tydzień Mugola już się nie odbędzie.

Skończywszy przemowę dyrektor usiadł i zajął się śniadaniem.

Jeju, ale super!!! Kochana rada nadzorcza. 

- Wspaniale, prawda? – spytała uśmiechnięta Dorcas.

- I to jak! – odparła Ann.

- Nie będziemy musiały tracić czasu na te próby! – dodałam.

Rozejrzałam się po Wielkiej Sali. Inne dziewczyny z piątego, szóstego i siódmego roku również się cieszyły. Chłopaki chyba też. A nauczyciele byli zdziwieni naszą reakcją. Po śniadaniu były lekcje, potem obiad, pisanie wypracowań, nauka itd. Tak zleciał mi następny tydzień w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.


***


Notka trochę krótka i niezbyt udana. Ostatnio nie mam jakoś weny na pisanie. :( Mam małą prośbę do Was. Zostawcie mi pod tą notką adresy swoich blogów, które chcecie żebym odwiedziła a na pewno w najbliższym czasie to zrobię. :) To tyle. Pozdrawiam! :)