24 czerwca 2006

Spróbujemy...

   Wróciłam z Hogsmeade i natychmiast położyłam się do łóżka. Dziewczyny jeszcze nie wróciły, więc miałam spokój i mogłam sobie wszystko przemyśleć. Alex oczekuje ode mnie czegoś więcej niż przyjaźń. Świadczyło o tym jego dzisiejsze zachowanie. Wziął mnie za rękę, czyli sądzi, że jestem jego dziewczyną… Nie wiem, czy tego chcę… W zasadzie mogłabym z nim być, ale będę udawać, bo nie ma między nami tego, co powinno być między parą. Ech… Sama już nic nie wiem…

   Po pewnym czasie wróciła Dorcas.

- No i jak było? – zapytałam.

- Normalnie.

- A mogę prosić o jakieś szczegóły?

- No… Porozmawialiśmy trochę… Wyjaśniliśmy sobie parę spraw do końca…

- I…?

- Wybaczyłam mu. Za bardzo go kocham…

- Czyli jesteście znów razem?

- Na to wygląda.

- To super! Nareszcie.

Dorcas uśmiechnęła się.

 - A jak tam twoje spotkanie z Alexem? – spytała.

Westchnęłam i opowiedziałam jej wszystko.

- Wiesz, chyba powinnaś z nim być… - powiedziała.

Wtedy do dormitorium weszły Ann i Katie.

- Kto i z kim? – spytała od razu Katie.

Powtórzyłam im wszystko, co usłyszała ode mnie Dorcas.

- Nie wiem co mam o tym myśleć… - odparła Ann.

- A według mnie nie powinnaś mu dawać nadziei – rzekła Katie.

- Nie kochasz jego, tylko Jamesa, prawda?

- No i co z tego? Przecież może spróbować go pokochać – odparła Dorcas.

- Nie da się pokochać nikogo na zawołanie.

Dorcas i Katie zaczęły się lekko sprzeczać, więc szybko to przerwałam.

- Przestańcie, dobrze?! Wcale mi nie pomagacie kłócąc się.

Zamilkły.

- I co zrobisz? – zapytała Ann po chwili.

- Nie wiem… Spotkam się z nim i pogadam. Tak będzie najlepiej - odpowiedziałam.


*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*


   Nazajutrz przed Wielką Salą zobaczyłam Jamesa i resztę Huncwotów. Akurat była też tam Alex, który natychmiast podszedł do mnie i pocałował na powitanie w policzek.

- Cześć Lily – powiedział.

 James, kiedy to zobaczył widocznie poczuł się bardzo urażony i zazdrosny, bo jak najszybciej wszedł do Wielkiej Sali posyłając mi wściekłe spojrzenie.

- Hej Alex. Fajnie, że cię widzę. Moglibyśmy porozmawiać po lekcjach?

- Okej. To na błoniach o pierwszej?

- Tak. To do zobaczenia.

Poszłam na śniadanie, podczas którego James wciąż posyłał mi niemiłe spojrzenia. Lekcje minęły dość szybko. Po nich udałam się na błonia. Poczekałam chwilę na Alexa, który trochę się spóźnił.

- Przepraszam, ale McGonagall kazała mi na chwilę zostać.

- Dobra, nic się nie stało.

- O czym chciałaś rozmawiać?

- No… O nas…

 - A… No to w czym rzecz?

 Widać Alex nie próbował mi niczego ułatwiać.

- Bo… Ja nie jestem pewna czy powinniśmy być razem… - powiedziałam niepewnie.

- Ale dlaczego?

Wiedziałam, że muszę być z nim szczera.

- Bo… Ja chyba nie czuję do ciebie tego, co ty do mnie…

Alex wyglądał na smutnego. Zrobiło mi się go żal. Naprawdę nie chciałam go ranić.

- Lily… Ja mogę poczekać… Naprawdę…

- Ja nie wiem czy kiedykolwiek poczuję do ciebie to, co ty czujesz do mnie.

- Ale chociaż spróbujmy… Proszę…

Nie miałam pojęcia, dlaczego tak mu na tym zależy…

- No dobrze… Możemy spróbować… Muszę już iść. Pa…

Alex na pożegnanie pocałował mnie w policzek. No w końcu miał prawo pocałować swoją dziewczynę. Wróciłam do zamku. W Wielkiej Sali trwał już obiad, więc poszłam tam i odszukałam dziewczyny. Opowiedziałam im o tym, co przed chwilą się wydarzyło.

- No i dobrze zrobiłaś! – wykrzyknęła Dorcas.

- Nie jestem tego taka pewna… - odparła Katie.

- Proszę was, tylko znowu się nie kłóćcie – powiedziałam.

- Lily, to twoja decyzja… Ale potem tego nie żałuj… Coś czuję, że on cię zrani – rzekła Katie.

- Nie, nie sądzę, żeby Alex taki był…

- Tego nie wiesz.

Dalej jadłyśmy w milczeniu. Miałam nadzieję, że Katie nie ma racji. Nie chciałabym znów cierpieć przez chłopaka…


***


Notka pojawiła się dzień wcześniej, z tego powodu, ze już dziś wyjeżdżam. Wrócę za niecałe 3 tygodnie. Ale nie martwcie się, w ciągu tego czasu na pewno dodam jakąś notkę. :) Dzisiejsza notka trochę krótsza niż zwykle, a to dlatego, że bardzo się spieszę. Jak zdążyliście zauważyć, zmieniłam szablon. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Trzeba jeszcze poprawić kilka rzeczy, ale tym zajmę się później. Chciałabym jeszcze pozdrowić moja całą byłą klasę 6c. Mimo wszystko będę za nimi tęsknić… Życzę wszystkim moim czytelnikom udanych wakacji. :D Pozdrawiam!

20 czerwca 2006

"Choć sama nie wiedziałam czy naprawdę tego chcę"

   W piątek przed siedemnastą wyszłam z pokoju Wspólnego i skierowałam się w stronę lochu, w którym miało się odbyć spotkanie klubu Slughorna. Po drodze napotkałam Syriusza zmierzającego chyba w tym samy kierunku, co ja.

- Idziesz do Sluhgorna? – spytał, gdy mnie zobaczył.

- No, a ty?

- Idę, ale jeśli będzie nudno to się zmywam.

Dalej szliśmy razem. Przed lochem stało już kilka osób, między innymi Alex, który uśmiechnął się do mnie. Były jeszcze Bella i Narcyza Black, kuzynki Syriusza. Resztę osób znałam tylko z widzenia. Po chwili nadszedł Slughorn zapraszając nas do pomieszczenia. Na środku stał duży stół z przeróżnymi przekąskami a obok niego kilka krzeseł. Do tego leciała jakaś badziewna muzyka. Nie zapowiadało się zbyt ciekawie.

Profesor Slughorn zaczął przedstawiać wszystkich.

- To Syriusz Black – wskazał na niego. – Tak, z tych Blacków. A jego rudowłosa koleżanka to Lily Evans, bardzo pilna i uczynna uczennica. A tutaj mamy Bellę i Narcyzę Black, kuzynki obecnego tu Syriusza – Slughorn zrobił przerwę na oddech i kontynuował – Alex Marloy, bardzo miły i sprytny wychowanek domu, którego jestem opiekunem. Jego pra pra dziadek był Ministrem Magii.

Tego nie wiedziałam. To pewnie nie jedyna rzecz na temat Alexa, o której nie mam pojęcia.

- A tu Damokles Belby. Damoklesie, powiedz, czy…

Slughorn zaczął z nim rozmawiać i zapomniał o reszcie obecnych tu uczniów. Miałam ochotę już stąd iść. Syriusz wziął kawałek ciasta do ręku i ugryzł kawałek, po czym wszystko, co miał w ustach, wypluł na podłogę. Spojrzałam na niego z obrzydzeniem.

- Ohyda – mruknął Syriusz i usunął wszystko różdżką.

Obecni tutaj uczniowie również byli zniechęceni as Slughorn dalej męczył Belby’ego. Usiadłam na jednym z krzeseł a po chwili przysiadł się do mnie Alex.

- Nudno tu, no nie? – zaczął.

- No trochę…

- Pamiętasz o jutrzejszym wyjściu do Hogsmeade?

- Tak… Przepraszam, muszę iść – powiedziałam, kiedy zobaczyłam Syriusza pokazującego mi, żebym do niego podeszła.

- Co chcesz? – spytałam podchodząc do niego.

- Ja stąd spadam. Nie chcę tracić czasu. Idziesz ze mną?

- No… - zgodziłam się, bo też nie chciało mi się tu siedzieć.

- To chodź.

Starając się, by nikt nas nie nakrył, doszliśmy do drzwi i cicho przez nie przeszliśmy.

- Uff… Nareszcie… Dzięki – powiedziałam.

- Spoko.

Wróciliśmy do Pokoju Wspólnego, po czym poszłam do dormitorium, w którym była tylko Dorcas.

- Cześć. Szybko wróciłaś. Ann i Katie poszły do biblioteki.

- Aha… Wyrwałam się wcześniej z tego przyjęcia… Syriusz mnie zabrał. Nudno było, Slughorn pewnie nawet nie zauważył, że nas nie ma. A czemu jesteś taka smutna?

Widać było, że Dorcas nie ma dziś dobrego humoru.

- No bo nie wiem, co mam zrobić!

- Ale z czym?

- Z tą sprawą z Syriuszem!

To o tym Dorcas tak rozmyśla…

- Jemu na tobie zależy – powiedziałam.

- Tak myślisz?

- No pewnie.

- Dzięki Lily. A wiesz, że zaprosił mnie do Hogsmeade?

- Zgodziłaś się?

- No…

- To dobrze – uśmiechnęłam się.

- Idę do biblioteki. Muszę wziąć jedną książkę.

No i zostałam sama. Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć nad moim strojem na jutrzejsze spotkanie z Alexem. Dalej dzień zleciał mi jak każdy piątek.


*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*


   W sobotę wstałam przed siódmą i pobudziłam dziewczyny. Natychmiast wstały i zaczęłyśmy się szykować do Hogsmeade. Ann wychodziła do wioski z Remusem a Katie też zaprosił jakiś chłopak z Huffelpuffu. Po trzydziestu minutach wiedziałyśmy, co ubierze każda z nas i jak się uczesze.

Ann – czarno-biała bluzka z długim, rozszerzanym ku dołowi rękawem, czarne spodnie i białe buty na obcasie. Włosy związane z tyłu, a po bokach wypuszczone dwa kosmyki włosów. Do tego lekki makijaż.

Dorcas – czarna bluzka i czarna spódnica oraz buty na obcasie tego samego koloru. Usta pociągnięte czerwonym błyszczykiem i czarna maskara do rzęs. Włosy rozpuszczone.

Katie – seledynowy top, jeansową spódnica za kolana, katana, czarne buty na obcasie. Włosy rozpuszczone i lekki makijaż.

Ja – zgniłozielona spódnica i jasno pomarańczowa bluzka z długim rękawem, zielone buty na obcasie, włosy rozpuszczone i podpięte kilkoma spinkami i do tego lekki makijaż.

Uszykowałyśmy się w dwie i pół godziny. Akurat na czas, bo o dziesiątej byłam umówiona z Alexem. Ubrałyśmy płaszcze i poszłyśmy przed bramę Hogwartu. Padał lekko śnieg. Zobaczyłam Ślizgona, z którym byłam umówiona i podeszłam do niego.

- Cześć – uśmiechnęłam się.

- Witaj Lily. Ładnie wyglądasz.

- Dzięki. Idziemy?

Wyszliśmy z terenu zamku. Na początku oboje milczeliśmy, lecz potem rozmowa się rozkręciła. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Jeszcze bardziej go polubiłam. To naprawdę miły chłopak.

- Pójdziemy do Trzech Mioteł? – spytał Alex, kiedy byliśmy już w wiosce.

- No, możemy – odparłam.

Weszliśmy do pubu i Alex poszedł zamówić kremowe piwo i coś do jedzenia a ja zajęłam stolik przy oknie. Po drugiej stronie pomieszczenia siedział Potter z tą swoją dziewczyną, która znów była przebrana za barbie. Po chwili nadszedł Alex i całkowicie zapomniałam o Jamesie. Pół godziny siedziałam z Ślizgonem i w ogóle się nie nudziłam. Podczas rozmowy lepiej się poznaliśmy. Alex na pewno nie jest taki jak inni chłopaki. Jest o wiele lepszy.

   Wyszliśmy z Trzech Mioteł i pospacerowaliśmy trochę po wiosce. Po pewnym czasie usiedliśmy na ławce.

- Uff… Zmęczyłam się trochę – powiedziałam.

- Naprawdę? Tak dużo przecież nie przeszliśmy - odparł.

- No tak…

Chwila ciszy.

- Lily… - zaczął poważnie Alex.

Zwróciłam się w jego stronę.

- Naprawdę bardzo mi się podobasz… - powiedział i przybliżył swoją twarz do mojej, po czym pocałował mnie. Zdziwiłam się trochę, ale odwzajemniłam pocałunek. Jednak James robił to lepiej. Dlaczego ja w takiej chwili muszę o nim myśleć? Oderwaliśmy się od siebie. Na mojej twarzy widniał lekki uśmiech, sama nie wiem czemu.

- Wracamy już? – spytałam. Alex pokiwał głową i wstał. Wracając do zamku Alex chwycił mnie za rękę. Nie protestowałam, choć sama nie wiedziałam czy naprawdę tego chcę...


***


Ta notka z pewnością nie należy do najlepszych. Coś mi to pisanie ostatnio nie idzie… Planuję zmianę szablonu. Co o tym sądzicie? Kolejną notkę postaram się dodać w niedzielę. Pozdrawiam!

13 czerwca 2006

Slughorn, Alex, Ashley i śnieg

   Od mojego spotkania z Alexem minął już tydzień, w ciągu którego w ogóle się nie widzieliśmy. Nawet w Wielkiej Sali go nie spotkałam. Nie wiem czy mnie unikał, czy co… W każdym razie to dziwne. Znajdowałam się właśnie w Wielkiej Sali i Alexa znowu nie było. Niby nie powinnam się tym przejmować, ale trochę się o niego martwię. A James się chyba na mnie obraził. Nie odzywa się do mnie i traktuje jak powietrze. Tak szczerze, to mi to w ogóle nie przeszkadza. Też go olewam i jest mi z tym dobrze.

Moje rozmyślania przerwał dyrektor zaczynając przemowę.

- Moi kochani. Chciałem wam ogłosić pewną rzecz. Otóż profesor Kolmy zrezygnowała całkowicie z nauczania w Hogwarcie eliksirów. Tłumaczyła się życiem osobistym – Tu przerwał i uśmiechnął się lekko.

– Ale na szczęście profesor Slughorn zgodził się zostać na jej stanowisku i dalej będzie nauczać eliksirów. A teraz, wsuwajcie!

Wymieniłam z dziewczynami zaskoczone spojrzenia. Miałam nadzieję, że profesor Kolmy wróci, chociaż nie lubiłam jej za bardzo. Slughorn był miły i w ogóle, ale faworyzował niektórych uczniów w tym mnie. I wcale nie było to miłe. A teraz on zostanie tu na stałe…

   Po Wielkiej Sali rozchodziły się szepty i szmery. Wszyscy komentowali między sobą to, co przed chwilą usłyszeli. A profesor Slughorn tylko uśmiechał się szeroko. „Ale może nie będzie tak źle.” pomyślałam i zajęłam się jedzeniem tostów z dżemem.

   Pierwszą lekcją były dziś eliksiry. Nauczyciel oczywiście przypomniał nam to tym, że zostaje na stałe. Na lekcji kontynuowaliśmy warzenie Eliksiru Na Zły Humor. Swoją drogą to może się on kiedyś przydać. Po dzwonku nauczyciel kazał mi i Syriuszowi zostać na chwilę.

- Jak wam wcześniej mówiłem, z uwagi na to, ze zostaję w Hogwarcie, będą się odbywać spotkania mojego klubu, do którego wy należycie. Reszty dowiecie się na zebraniu. Przyjdźcie o siedemnastej do lochu obok mojego gabinetu. A teraz, idźcie już – oświadczył Slughorn.

- Dobrze, do widzenia. Wyszliśmy z klasy i skierowaliśmy się w stronę sali do obrony przed czarną magią.

- Pójdziesz tam? – zapytał mnie Syriusz.

- No chyba… A ty?

- Nie wiem, zobaczę… A rozmawiałaś z Dorcas? Bo ona jeszcze nic mi nie powiedziała.

Dziwnie się poczułam. Tak jakbym spiskowała przed najlepszą przyjaciółką. Nie, tak dalej nie może być.

- Tak – odparłam.

- I co?

- Nic.

- Jak nic?

- No normalnie.

- Co powiedziała?

- Nie ważne.

- No Lily!

- Co?

- Powiedz!

- Nie! Sam się niedługo przekonasz.

   Przyśpieszyłam kroku. Nie będę już rozmawiać z Syriuszem o Dorcas. Kolejne lekcje minęły dość szybko. Wchodząc po obiedzie do Pokoju Wspólnego zauważyłam, że pod tablicą z ogłoszeniami uzbierał się spory tłum. Wszyscy czytali informację o wyjściu do Hogsmeade w przyszłą sobotę. Chyba pójdę. Udałam się do mojego dormitorium, by napisać wypracowanie na transmutację. Okazało się, że nie mam potrzebnej książki, więc musiałam iść do biblioteki.

 Kiedy byłam na szóstym piętrze usłyszałam głos:

- Hej Lily!

Odwróciłam się i ujrzałam Alexa.

- O cześć! Dawno się nie widzieliśmy…

- No tak… Musiałem na trochę wyjechać.

- Aha…

- Czytałaś tablicę ogłoszeń? W sobotę jest wyjście do Hogsmeade. Może poszłabyś tam ze mną?

Właśnie przechodził koło nas James, obrzucając mnie obojętnym spojrzeniem. Miałam wielką ochotę go wkurzyć.

- Tak, oczywiście – odpowiedziałam głośno, tak żeby Rogacz usłyszał.

- To super. Spotkajmy się przed bramą Hogwartu o dziesiątej.

- Dobra. Pa…

Ruszyłam do biblioteki. Zauważyłam, że Potter również się tam kierował. Zignorowałam go i przyśpieszyłam kroku. Kiedy wychodziłam już z książką z biblioteki, James akurat tam wchodził i nasze spojrzenia spotkały się na krótką chwilę. Pogarda, smutek, obojętność i zazdrość – to było widać w jego oczach. Wróciłam do dormitorium i zaczęłam pisać wypracowanie. Skończyłam przed kolacją, na którą poszłam z dziewczynami. Po chwili pojawili się Huncwoci i dosiedli się do nas. W połowie posiłku do Pottera podbiegła jakaś dziewczyna. Przeraziłam się, gdy ją zobaczyłam. Była to ludzka wersja mugolskiej lalki barbie.  Różowe paznokcie, różowa miniówka, różowy top. Wszystko różowe! Do tego włosy farbowane na blond, widziałam czarne odrosty. Ja nie wiem jak tak można chodzić! Przecież to okropne!

- To moja dziewczyna, Ashley – powiedział Rogacz.

Wymieniłam z dziewczynami rozbawione spojrzenia. To zabawne, naprawdę. James po raz kolejny próbuje wzbudzić we mnie zazdrość. Przedstawiłyśmy się i powróciłyśmy do kolacji. Wstając od stołu zauważyłam, że James uważnie mi się przygląda. Zignorowałam go i szybko ruszyłam do dormitorium. Tam zrobiłam resztę zadań na jutro, po czym poszłam spać.


 *~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*


    Następnego ranka obudziłam się bardzo wcześnie. Wstałam i podeszłam do okna, To, co zobaczyłam, bardzo mnie ucieszyło. Padał śnieg! Pierwszy śnieg w ciągu tej zimy! Nareszcie! Trzeba będzie zrobić bitwę na śnieżki. Ale dopiero po lekcjach. Szkoda. Lecz śnieg powinien się jeszcze utrzymać. Błonia otulone białym puchem wyglądały pięknie. Drzewa leciutko uginały się pod wpływem wiatru. Zobaczyłam jakąś przechadzającą się osobą. Nie wiedziałam jednak, kto to był.

Pobudziłam dziewczyny, uszykowałyśmy się i poszłyśmy do Wielkiej Sali na śniadanie a następnie na lekcje. A potem wprost pobiegłyśmy na błonia. Od razu zaczęłyśmy się rzucać śnieżkami. Po piętnastu minutach każda z nas była cała mokra. Nie popsuło nam to jednak humoru i dalej się bawiłyśmy. Po dwóch godzinach wróciłyśmy przemoczone do zamku w wyśmienitych nastrojach.


***


Wiem, notka jest okropna. Przepraszam za to. Od dłuższego czasu mam straszny humor i nie jestem w stanie napisać czegoś lepszego. Następną notkę postaram się dać w weekend, ale nic nie obiecuję. Pozdro.

4 czerwca 2006

Spacer

   Siedziałam właśnie z dziewczynami na śniadaniu. Bardzo się cieszyłam na myśl o dzisiejszym spacerze z Alexem. Mimo, że był Ślizgonem, polubiłam go. Nie zachowywał się tak jak inni z jego domu. Może to dlatego, że nie wiedział o moich rodzicach… Albo wiedział i mu to nie przeszkadzało… Mam nadzieję, że to drugie.

   Zastanawiałam się też jak na to zareaguje James. Pewnie kiedy się dowie, odstawi scenę zazdrości. Jak to on… A w ogóle po co ja się nim teraz przejmuję? Będzie, co ma być.

   Jedząc tosty z dżemem nic nie mówiłam. Przysłuchiwałam się tylko rozmowie Ann i Katie o wypracowaniu z zielarstwa. Nagle podeszli do nas Huncwoci. Syriusz usiadł obok Dorcas i cicho ją zapytał:

- Dorcas, możemy porozmawiać?

Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona a następnie przeniosła wzrok na mnie. Pokiwałam lekko głową, dając jej do zrozumienia, żeby się zgodziła. Wiedziałam, co Syriusz chce jej powiedzieć.

- No… Chyba możemy… - odpowiedziała niepewnie.

- Dzięki. Dzisiaj o siedemnastej bądź na błoniach – odparł Syriusz i posłał jej uśmiech.

Wymieniałam spojrzenia z przyjaciółką i powróciłam do jedzenia tosta. Na lekcjach nie zdarzyło się nic szczególnego i szybko one minęły. Cały czas myślałam o dzisiejszym spacerze z Alexem. Nie żeby mi na nim tak bardzo zależało. Po prostu cieszę się, że poznałam kogoś nowego. Po obiedzie szybko poszłam z dziewczynami do dormitorium. Po sprawdzeniu całej zawartości mojej szafy postanowiłam, że na spacer z Alexem ubiorę jeansy i zieloną bluzkę a na to jeansową kurtkę. Do tego niewielki makijaż i mogę iść.

- Lily, czy to jest randka czy zwykły spacer? – spytała Ann.

- Spacer, a co?

- Bo mizdrzysz się przed tym lustrem tak jakbyś szła na najważniejszą randkę w swoim życiu.

- Oj no… Chcę po prostu dobrze wyglądać.

Ann spojrzała na mnie z niedowierzaniem, ale nic nie powiedziała.

- A ty Dorcas, czemu się nie szykujesz? – zapytałam przyjaciółkę, która siedziała na swoim łóżku, patrząc tępo w ścianę.

- Chyba nie pójdę… Ja nie chcę z nim rozmawiać… - odparła.

- Idź, może to coś ważnego?

- Sama nie wiem…

- Pogadaj z nim a się przekonasz. Nie masz nic do stracenia – powiedziałam.

- No dobra Lily, przekonałaś mnie. Pójdę.

   Tak więc przed siedemnastą poszłam z Dorcas na błonia. Alex na mnie już czekał a Syriusza jeszcze nie było. Rozdzieliłam się z Dorcas a podeszłam do Ślizgona.

- Hej – przywitałam się.

- Cześć Lily. Cieszę się, że przyszłaś – odpowiedział Alex.

Dalej rozmowa potoczyła się sama. Obeszliśmy cały zamek dookoła, rozmawiając przy tym. Alex opowiedział mi trochę o sobie. Zdążyłam mu się też lepiej przyjrzeć. Miał śliczne, brązowe oczy (ale nie aż tak piękne jak oczy Rogacza) i blond włosy. Ogólnie był bardzo przystojny.

   Doszliśmy do jeziora. Przy Zakazanym Lesie zobaczyłam Dorcas i Syriusza. Chwilę rozmawiali a potem Black chciał pocałować Dorcas, ale ta go odepchnęła i poszła do zamku.

- Alex, możemy na chwilę do niego podejść? – spytałam, wskazując na Syriusza.

- Jeśli chcesz… - odpowiedział.

Zauważyłam, że nie był z tego zadowolony.

- Cześć Syriuszu! – zawołałam, kiedy podeszliśmy do Blacka.

- O, cześć Lily…

- Alex, zaraz przyjdę – powiedziałam do blondyna i pociągnęłam Syriusza na bok.

- I co powiedziała? Jesteście razem? – zapytałam.

- Nie… Mówiła, że nie teraz, że musi się jeszcze zastanowić i w spokoju to przemyśleć – odparł.

- Nie martw się. Pogadam z nią jeszcze i spróbuję ją przekonać. Ale dobrze, że jej to wszystko powiedziałeś.

- No, tez tak myślę… A, Lily… Ty wiesz z kim się zadajesz?

- Chodzi ci o Alexa? Tak, wiem.

- To Ślizgon!

- No i co z tego?

- To, że oni traktują WSZYSTKICH Gryfonów jak śmieci!

- Alex taki nie jest! Nie znasz go!

- Mylisz się. Zdążyliśmy się już poznać… Lily, on na pewno chce cię jakoś wykorzystać. Nie ufaj mu…

Prychnęłam i powiedziałam:

- Dobra, idę. Pa…

Mam nadzieję, że Alex nie słyszał tej wymiany zdań między nami.

- O co chodziło? – zapytał, kiedy wróciłam.

- A takie tam sprawy…

   Usiedliśmy nad brzegiem jeziora. Postanowiłam zadać mu to pytanie, które od dawna mnie dręczyło.

- Alex… Moi rodzice to mugole… Nie przeszkadza ci to?

Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- No co ty? A niby czemu miałoby przeszkadzać? A no tak, jestem ze Slytherinu… Lily, ja nie jestem taki jak inni… Czuję, że tam nie pasuję… Tiara chyba się pomyliła – powiedział a w jego oczach zobaczyłam smutek.

- Przepraszam…

- Nie przepraszaj… Miałaś prawo tak myśleć…

Przez chwilę milczeliśmy. Wydawało mi się, że go uraziłam. Spojrzałam na zegarek. Było już po szóstej. Chyba czas wracać.

- Muszę już iść – powiedziałam.

Alex odprowadził mnie do Sali Wejściowej.

- Było naprawdę miło… - rzekł i pocałował mnie w policzek.

Uśmiechnęłam się.

- Pa…

Poszłam do Pokoju Wspólnego w nadziei, że będą tam moje przyjaciółki. Niestety, natknęłam się na Jamesa.

- Wiesz, nie myślałem, że taka jesteś – zaczął.

- Taka, czyli jaka?

- Że umawiasz się ze Ślizgonami! Lily, on cię zrani!

Spojrzałam mu w oczu i powiedziałam:

- Ty też to zrobiłeś. A teraz daj mi spokój.

Wściekła ruszyłam do dormitorium. Trzasnęłam drzwiami, oparłam się o nie i szepnęłam do siebie „Kretyn”, myśląc oczywiście o Potterze. Jest zazdrosny, to oczywiste. Powlokłam się do swojego łóżka, kiedy z łazienki wyszła Dorcas.

- O kim mówiłaś, że jest kretynem? – zapytała.

- O Potterze.

- Mogłam się domyślić…

- Co chciał Syriusz? – spytałam, chociaż dobrze wiedziałam o co chodziło.

Dorcas opowiedziała mi to wszystko, o czym ja już dawno wiedziałam.

- No i co ja mam teraz zrobić?

- Może poczekaj jakiś czas… A potem z nim jeszcze pogadaj. A w ogóle chcesz z nim być?

- No właśnie nie wiem!

- Oj Dorcas… Poczekaj trochę… Przemyślisz sobie wszystko i będziesz wiedziała.

- No… A jak tobie minął spacer z Alexem?

Opowiedziałam jej wszystko, pomijając oczywiście moją rozmowę z Syriuszem.

- Będzie coś z tego? – spytała Dorcas.

- Co? Nie wiem. Nie myślałam o tym…

- To może pomyśl…

Dorcas uśmiechnęła się, po czym wyszła zostawiając mnie z mętlikiem z głowie.


***


Mam nadzieję, że notka się Wam spodoba. :) Miała być wczoraj, ale nie zdążyłam jej napisać. Kolejna już niedługo. Pozdrawiam!