31 grudnia 2006

Ogłoszenie 10

Aż mi wstyd! Znowu tyle czasu nie ma notki... Powód: moje lenistwo. Nic nie chce mi się robić... Strasznie się rozleniwiłam przez te wolne dni... Aż się boję myśleć co będzie, jak trzeba będzie wrócić do szkoły. :( Poza tym jakoś nie mam dobrego humoru... i weny. Planowałam, że dodam notkę dziś, żeby jeszcze zdążyć w tym roku, ale nic z tego. Jak usiadłam, żeby coś napisać, to powstało zaledwie pół strony zeszytu... I tyle. Większego lenia ode mnie chyba nie ma na tym świecie. :P No nic, pozostaje mi tylko życzyć wam udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku, żeby był on o wiele lepszy od mijającego. ;) Pozdrawiam!!


23 grudnia 2006

Nowi sąsiedzi i listy

   Następnego ranka zeszłam na śniadanie w dość dobrym humorze. Leżąc wcześniej w łóżku, zastanawiałam się nad tymi wakacjami i doszłam do wniosku, że mogą być one całkiem udane. Tak pozytywnie nastawiona pokazałam się rodzicom, którzy siedzieli już przy stole, oraz Petunii, niezbyt zachwyconej moim widokiem.

- Siadaj córeczko. Jak ci się spało? – zapytała mama uśmiechając się.

- Dobrze, mamo.

Zjadłam z nimi śniadanie, po czym podeszłam do okna. Na przeciwko nas, przy domu naszej sąsiadki, pani Fenty, zaparkował właśnie jakiś duży wóz i jacyś panowie zaczęli wynosić z niego meble.

- Nowi sąsiedzi? – zapytałam rodziców.

- Właśnie, zapomnieliśmy ci powiedzieć. Pani Fenty się niedawno wyprowadziła. Widocznie szybko znalazła nowych właścicieli domu... – odparła mama.

Rodzice pytali mnie jeszcze o Sumy i inne rzeczy a ja wypytałam ich o babcię, która mieszkała już u siebie. O wiele lepiej się czuła i wszystko wyglądało na to, że nie będzie już żadnych komplikacji.

 

*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*

 

   Kolejnego dnia po południu usłyszałam dzwonek do drzwi. Chyba mama otworzyła, ja zostałam u siebie w pokoju.

- Lily, zejdź tu na chwilę! – zawołała mama po pewnym czasie.

Pewnie muszę poznać tych, co przyszli... Zeszłam na dół.

- O, to jest właśnie nasza druga córka, Lily – powiedział tata, kiedy mnie zobaczył.

W naszym salonie stała jakaś rodzina. Ojciec, matka i ich syn – na oko w moim wieku. Całkiem przystojny, wysoki, wysportowany, ciemne włosy i piwne oczy. Uśmiechnął się do mnie.

- Dzień dobry, państwu – przywitałam się.

- To nasi nowi sąsiedzi, Lily. Państwo Moore i ich syn Thomas.

Rodzice rozgadali się z nowymi znajomymi a Petunia wróciła do swojego pokoju. Mi pozostało zająć się synem naszych sąsiadów...

- Gdzie wcześniej mieszkaliście? – spytałam, podchodząc do niego.

- Na południu Szkocji. Mój ojciec zmienił pracę i przeprowadziliśmy się tutaj.

- Nie było ci przykro, że musiałeś opuścić przyjaciół?

- Trochę tak... Ale trzeba być otwartym na nowe znajomości...

Spodobało mi się jego podejście do życia. Ja na jego miejscu byłabym wściekła na rodziców, że się przeprowadzamy, a on traktował to całkiem normalnie. Widocznie lubił wyzwania.

- Thomas... – zaczęłam.

- Tom – przerwał. – Wolę jak się mówi do mnie Tom. Nie lubię swojego pełnego imienia – dodał.

- Dobrze, Tom.

Rozmawialiśmy jeszcze na różne tematy. Był naprawdę fajny. Miły, przebojowy, inteligentny... Od razu go polubiłam. Tom był ode mnie starszy o rok.

- Masz chłopaka? – spytał po chwili.

Trochę zaskoczyło mnie to pytanie.

- Nie, nie mam – odparłam, po czym lekko się uśmiechnęłam.

- Jak to możliwe, że taka piękna dziewczyna jak ty jest sama? – spytał posyłając mi piękny uśmiech.

- Widocznie nie spotkałam jeszcze tego właściwego... – powiedziałam.

- Na pewno nie? – spytał i spojrzał mi w oczy.

To spojrzenie jakby coś sugerowało. Długo patrzyliśmy na siebie. I wcale nie chciałam tego przerywać. Oczy miał śliczne... Mogłam się w nie patrzeć godzinami...

- Tom, zbieraj się! Będziemy już szli – zawołał pan Moore.

- Szkoda... Spotkamy się jeszcze, nie? – powiedział Tom.

- Na pewno. W końcu jesteśmy sąsiadami – uśmiechnęłam się.

Po chwili już ich nie było.

Wróciwszy do swojego pokoju, zobaczyłam sowę pukającą do okna. Otworzyłam je i ptak upuścił list na łóżko, po czym rozgościł się w moim pokoju. List był od Dorcas.

Kochana Lily,

nawet nie wiesz jak się za Tobą stęskniłam! To dopiero kilka dni, a jednak. Co tam u Ciebie? Ja na razie siedzę w domu. Za tydzień jedziemy do Grecji. Fajnie, będę miała okazje się poopalać. Syriusz jeszcze nic do mnie nie napisał. Myślę, że to przez jego rodzinę. Wiesz, co oni o mnie myślą. Możliwe, że go kontrolują… Mam nadzieję, że jednak szybko dostanę od niego list. A co z Jamesem? Pisał do Ciebie? Czekam na odpowiedź.

Buziaki,

Dorcas

Natychmiast chwyciłam za pióro i pergamin i odpisałam przyjaciółce.

Kochana Dorcas,

u mnie wszystko dobrze, a nawet lepiej. Mam nowych sąsiadów! A jednym z nich jest bardzo przystojny chłopak. Dzisiaj był u nas razem z rodzicami. Ma na imię Tom i jest o rok straszy. Super się z nim gada. Jest naprawdę fajny... A Potter nic nie pisał i mam nadzieję, że nie napisze. Nie chcę, żeby mi psuł nastrój. Jeszcze nie mam pojęcia, gdzie jadę na wakacje. Nie wiem nawet czy w ogóle gdzieś jadę. Trzymaj się i nie trać wiary w Syriusza, na pewno napisze.

Buziaki i uściski,

Lily

Przywiązałam list do nóżki sowy i patrzyłam jak odlatuje. Przez następne kilkanaście minut czytałam mugolskie gazety, dopóki w okno znów nie zastukała sowa. Tym razem list był od kogoś, na którego list w ogólne nie miałam ochoty.

Kochana Lily,

przepraszam Cię za moje zachowanie w pociągu. Tak jakoś wyszło… Proszę, nie gniewaj się na mnie.. Nie chcę, żebyśmy byli pokłóceni przez całe wakacje...

...i dalej były różne inne głupoty. Jaki z niego idiota... No i oczywiście humor mi popsuł. Ale on jest natrętny... Mam go dość. Nic mu nie odpiszę.

Myślałam jeszcze o Tomie... Naprawdę go polubiłam. Ciekawe co wyniknie z tej znajomości... Mam nadzieję, że same dobre rzeczy. Tylko że czasami dobre rzeczy zbyt szybko zmierzają do końca...

 

***

 

Notka jest, po bardzo długim czasie. Szczerze mówiąc nie miałam ochoty i czasu na pisanie. Wiadomo, świąteczne porządki, zakupy itp.

Białych myśli

lekkich jak puch,

niech Anioł

przywieje z nieba,

otworzy skrzydłem

nadziei,

i niech kolędę zaśpiewa,

bo dzisiaj jest piękny dzień,

 wszystko się rodzi na nowo,

więc w blasku tajemnych świąt,

żyjcie zdrowo i kolorowo.

 

Życzę wam wszystkim, żeby te Święta były najlepsze ze wszystkich!  

Pozdrawiam!

10 grudnia 2006

Powrót do domu

   Kolejne tygodnie zleciały bardzo szybko. Wkrótce nadszedł koniec roku szkolnego. Cieszyłam się z tego. Wreszcie będę mogła odpocząć od nauki. Poza tym rozstanie się na dwa miesiące z niektórymi osobami dobrze mi zrobi. No i zobaczę się z rodzicami i Petunią. Ze spotkania z siostrą nie jestem tak bardzo zadowolona...

   W ciągu ostatnich tygodni lekcje były bardzo fajne. Nauczyciele prawie nic nie zadawali, mało było nauki. Zresztą i tak prawie nikt się nie uczył, bo było już po egzaminach. Ogólnie dni mijały w bardzo miłej atmosferze.

   Z Jamesem układało mi się dość dobrze. Nie kłóciliśmy się i chciałam, żeby tak pozostało. Jednak James wrócił do swoich starych zwyczajów. Znów męczył mnie pytaniami, czy się z nim umówię. A ja oczywiście mu odmawiałam. Myślałam, że już z tego wyrósł, ale najwyraźniej się myliłam. Teraz już wszystko było jak dawniej...

   Dziś miała się odbyć uczta pożegnalna. Wielka Sala była bardzo ładnie przyozdobiona. Pod samym sufitem wisiały flagi z godłem Hogwartu. Siedziałam z dziewczynami i Huncwotami przy stole Gryffindoru. Rozmawiałyśmy o nadchodzących wakacjach. Jeszcze nie wiedziałam, jak je spędzę.

Nagle wstał dyrektor i zaczął swoją przemowę.

- I kolejny rok dobiegł końca... Rok na swój sposób niezwykły. Chciałbym serdecznie pożegnać wszystkich uczniów a w szczególności siódmoklasistów, którzy już nas opuszczają.

Wtedy uświadomiłam sobie, że niektóre starsze dziewczyny są zapłakanie i smutne. To na pewno siódmoklasistki oraz młodsze dziewczyny, których chłopaki byli na siódmym roku. Jeszcze dwa lata i to ja będę tak ryczeć...

Dumbledore kontynuował:

- A teraz, pewnie chcielibyście wiedzieć, który dom zdobył Puchar Domów. Oto wyniki: czwarte miejsce – Huffelpuff – 377 punktów.. Trzecie miejsce Ravenclav – 398 punktów. Drugie miejsce – Slytherin – 456 punktów. Pierwsze miejsce Gryffindor – 475 punktów!!! – dyrektor klasnął w dłonie a flagi natychmiast zmieniły kolor na czerwono-złoty z lwem na środku.

Wszyscy Gryfoni zaczęli krzyczeć i piszczeć a po chwili dołączyli do nich również Krukoni i Puchoni. Tylko Ślizgoni mieli nietęgie miny.

Dyrektor znów klasnął w ręce a na stole pojawiły się przeróżne potrawy. Nałożyłam sobie trochę na talerz i zaczęłam jeść. Cały wieczór upłynął w bardzo miłej atmosferze.

   Po powrocie do dormitorium zaczęłyśmy się pakować. Znowu wszystko na ostatnią chwilę... Po całym pomieszczeniu walały się ciuchy, kosmetyki, książki i tym podobne. Normalnie jakby przeszło tamtędy tornado.

   W końcu, gdzieś po trzech godzinach, skończyłyśmy. Przy drzwiach stały cztery spakowane kufry. Trochę rzeczy, które nie były nam potrzebne, zostawiłyśmy, bo po prostu się nie mieściły. Wykończone poszłyśmy spać.

 

*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*

 

   Nazajutrz rano już siedziałam z przyjaciółkami w jednym z przedziałów ekspresu Hogwart – Londyn. Rozmawiałyśmy na przeróżne tematy. Po chwili wpadli do nas Huncwoci i od razu się rozgościli. Syriusz i Dorcas zajęli się sobą, Ann i Remus też, Katie zaczęła coś czytać a Peter jadł czekoladowe żaby. James przysunął się bliżej mnie i szepnął:

- O czym myślisz?

- O powrocie do domu...

- Cieszysz się z tego?

- Raczej tak... Chociaż myśl o spotkaniu z Petunią nie jest zbyt miła.

- Tak bardzo jej nie lubisz?

- Raczej ona mnie... Ale nie mówmy o niej...

- Dobrze.

Rozmawialiśmy jeszcze o wakacjach a później ja zaczęłam czytać książkę a chłopaki grali w Eksplodującego Durnia.

   Po paru godzinach, kiedy do Londynu została kilkadziesiąt minut drogi, wyszłam do toalety. Gdy wracałam, ktoś mocno mnie złapał i przycisnął do ściany. To James. Znajdował się bardzo blisko mnie. Zbyt blisko...

- Będę bardzo za tobą tęsknił... – szepnął.

Nasze twarze dzieliło dosłownie kilka centymetrów.

- James, nie... – zaczęłam, ale nie dane mi było skończyć.

Chłopak zamknął mi usta pocałunkiem. Nie powiem, było wspaniale, ale przecież nie mogłam pozwolić, żeby trwało to dłużej. Odepchnęłam go od siebie i powiedziałam:

- Nigdy więcej tego nie rób. Nie chciałam się z tobą kłócić przed wakacjami, ale ty oczywiście musiałeś wszystko popsuć.

Szybko wróciłam do przedziału. James też po chwili tam był. Nawet na niego nie spojrzałam.

   W końcu dojechaliśmy. Rodzice już na mnie czekali. Petunii nie było. Przywitałam się z nimi i poszłam do przyjaciółek, by się z nimi pożegnać.

- Obiecajcie, że będziecie pisać – powiedziała Dorcas.

- Jasne, na pewno – odparłam.

Rodzice już wołali, żebym się pośpieszyła. Spojrzałam na Jamesa, on też na mnie patrzył. Odwróciłam wzrok i poszłam do rodziców. Z samochodu pomachałam jeszcze dziewczynom.

   Po niecałej godzinie byłam już w domu. Wraz z rodzicami i Petunią zjadłam kolację i poszłam do swojego pokoju. Szczerze mówiąc, nie czułam się jak u siebie. Teraz moim domem był Hogwart... Usiadłam na swoim łóżku. Już tęskniłam za przyjaciółmi...Dobra, jakoś przeżyję te dwa miesiące, które, mam nadzieję, będą udane.

 

***

 

Notka nie zachwyca długością, wiem, ale mi się podoba :P Chyba nie spodziewaliście się, że kiedyś to napiszę. :P Ale doszłam do wniosku, że jestem dla siebie zbyt krytyczna. ;) Założyłam funtest dotyczący bloga. Znajdziecie go TUTAJ. :) Powstały też sondy, w których, mam nadzieję, będziecie głosować. :) Wszystko w linkach w ramce „O Blogu” Pozdro!! ;) 

3 grudnia 2006

Rozmowa z Jamesem

   Niechętnie poszłam za dziewczynami do dormitorium i nie miałam najmniejszej ochoty stamtąd wychodzić. Moje przyjaciółki od razu zaczęły wybierać ubrania, a ja rozsiadłam się wygodnie na łóżku i wszystkiemu się przypatrywałam.

- A ty co, Lily? Nie szykujesz się? – zapytała mnie Dorcas.

- Nie. Nigdzie nie idę – odparłam.

- Jak to nie? Dlaczego?

- Bo nie chce. Nie mam ochoty na żadne imprezy.

- Oj Lily... Chodź, będzie fajnie. Trochę się rozerwiesz. Huncwoci zawsze robią świetne imprezy – rzekła Katie.

- No właśnie... Huncwoci – mruknęłam.

- A... Rozumiem... Nie chcesz się widzieć z Jamesem...

- No właśnie...

- Przecież nie musisz z nim w ogóle rozmawiać – powiedziała Dorcas.

- Wiem. Ale i tak nie chcę iść.

- Chcesz. I pójdziesz. No już, szykuj się – rozkazała Dorcas.

Na nic zdały się moje protesty. Dziewczyny uszykowały mi ciuchy i kazały się przebrać, pomalować itp. Zrobiłam to niechętnie i zostałam wyciągnięta z dormitorium. Od razu skierowałam się w stronę kanapy przy kominku, by tam usiąść i przeczekać całą imprezę. Moje przyjaciółki pokręciły tylko głową i poszły się bawić. Stwierdziłam, że takie siedzenie na kanapie jest bez sensu i postanowiłam posiedzieć tam jeszcze parę minut a potem spróbuję wymknąć się do dormitorium. Muzyka już leciała, impreza się rozkręcała, a ja po prostu nie miałam ochoty na zabawę.

Mój plan jednak ktoś pokrzyżował. Przede mną zjawił się James i powiedział od razu:

- Możemy pogadać?

- Nie. Właśnie wychodzę – odparłam i wstałam.

- Poczekaj – powiedział James i złapał mnie za rękę.

Wyrwałam się mu i spytałam wrogo:

- Czego chcesz?

- Pogadać... I przeprosić cię... Wiem, że zachowałem się strasznie głupio... Nie bądź na mnie zła – rzekł.

- Taa... Myślisz, że jedno „przepraszam” załatwi sprawę?

- Lily, no... Nie bądź zła... Przecież nic takiego się nie stało...

- Nic? A to, ze zrobiłeś pośmiewisko ze Snape’a na całą szkołę to nic?

Potter na chwilę zamilkł, ale potem powiedział:

- Nikt się tym tak nie przejmuje jak ty.

- No i dobrze – warknęłam i skierowałam się w stronę mojego dormitorium.

- Zaczekaj... Zatańczysz? Proszę... – rzekł Rogacz.

Bardzo zdziwiło mnie jego pytanie. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć... Akurat poleciała znana mi melodia... Piosenka, która leciała na balu bożonarodzeniowym... James parzył mi w oczy uważnie, a ja poddałam się chwili i powiedziałam:

- Dobrze…

Dopiero po paru sekundach doszło do mnie to, co zrobiłam. Ale było już za późno... James, z uśmiechem, wziął mnie w ramiona. Po chwili mocno się w niego wtuliłam. Poczułam się bardzo dobrze. Wspomnienia wróciły... Jednak to nie było to samo, co wtedy... Kiedy piosenka dobiegła końca, oderwałam się od Jamesa i szybko uciekłam do dormitorium, wyklinając się myślach. Dlaczego poddałam się wspomnieniom? Teraz jeszcze James sobie coś pomyśli… Głupia jestem i tyle.

   W dormitorium usiadłam przy oknie i znów sobie wszystko przypomniałam. Jak tańczyliśmy wtedy razem na balu i jak wyznałam mu miłość... Teraz już jego w ogóle nie czuję. Na drugi dzień James mnie zdradził... Ale jak się później dowiedziałam, nie był to jego wina. Potem jeszcze tyle się wydarzyło... Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Chciałam być sama, więc nie odpowiadałam. Jednak ten ktoś po prostu sobie wszedł do środka. To był James. Mogłam się tego spodziewać...

- Lily, wiem, że jesteś na mnie wkurzona za to, co zrobiłem Snape’owi, ale proszę, nie gniewaj się. Oboje przecież tego nie chcemy – powiedział.

Milczałam.

- Lily... Naprawdę cię przepraszam...

Spojrzałam na niego. Ja już też miałam tego dosyć.

- No dobrze... Tylko proszę cię, nie rób tego więcej – powiedziałam.

- Oczywiście Lily! – zawołał rozpromieniony James.

I tak w to nie wierzyłam. Nie chciałam już słuchać tych przeprosin Jamesa, dlatego mu wybaczyłam. A poza tym… kłócić się wciąż tez nie miałam ochoty. Odwróciłam się w stronę okna i wpatrzyłam w dal.

- Wracasz na imprezę? – spytał Rogacz.

- Chyba nie… Nie mam ochoty... – odparłam.

- Dlaczego? Chodź, będzie fajna zabawa.

Stwierdziłam, że teraz, skoro się z nim pogodziłam, mogę iść się trochę zabawić. Ale nie zamierzałam tam zostać długo. Poszłam z Jamesem do Pokoju Wspólnego. Dziewczyny, kiedy mnie zobaczyły, zaraz do mnie podeszły.

- Gdzie ty byłaś? – zapytała Dorcas.

- W dormitorium. Pogodziłam się z Jamesem...

I opowiedziałam im w skrócie, co się wydarzyło.

- No i widzisz! Opłacało się iść! – powiedziała Katie.

Później James poprosił mnie do tańca. Tańczyłam z nim do paru piosenek, potem jeszcze z Syriuszem. Na niego też się już nie gniewałam. I tak wiem, że to nie był ostatni taki wybryk Huncwotów.

 

***

 

Szczerze mówiąc, notka mi się nie podoba. Taka krótka i w ogóle... Ale to już wy ocenicie. ;) Pozdro!!