22 stycznia 2006

Nowy nauczyciel i impreza

Rzadko dedykuję notki, ale zrobię wyjątek. :) Notka dla Dorotki bo to ona poprosiła mnie o tak długą notę i z myślą o niej ją pisałam. :*


*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*


   Dzisiaj wstałam o normalnej porze, pobudziłam dziewczyny, uszykowałam się i wraz z przyjaciółkami poszłam do Wielkiej Sali na śniadanie. Huncwoci, oczywiście bez Jamesa, który mógł wyjść ze Skrzydła Szpitalnego dopiero po południu, już na nas czekali.

- Eee… Dziewczyny… Tak sobie myśleliśmy… Może by tą imprezą zrobić w Pokoju Wspólnym? Potem przenieślibyśmy się do naszego dormitorium… - powiedział Syriusz.

- Dlaczego? – spytała Ann.

- No… Tak chyba będzie lepiej…

- No dobra – zgodziłyśmy się.

   Po śniadaniu wszyscy udaliśmy się na lekcje. Zaklęcia, dwie godziny transmutacji, opieka nad magicznymi stworzeniami… Strasznie się na nich nudziłam. Moje myśli krążyły wokół Jamesa i dzisiejszej imprezy. Dopiero na eliksirach było trochę ciekawiej. Kiedy staliśmy pod klasą i czekaliśmy na profesor Kolmy przyszedł jakiś mężczyzna w wieku około pięćdziesięciu lat. Wpuścił nas do klasy. Usiadłam tak jak zwykle z Dorcas.

- Nazywam się Horacy Slughorn i zastępuje na razie profesor Kolmy, która zachorowała. Być może zostanę tu na dłużej. Przejdźmy teraz o sprawdzenia obecności – powiedział nauczyciel.

- Syriusz Black – wyczytał Slughorn.

- Obecny.

- Z tych Blacków? – spytał nauczyciel.

- Tak – odparł chłodno Syriusz.

Profesor Slughorn uśmiechnął się dziwnie po czym dalej sprawdzał obecność. Każdemu zadawał jakieś pytanie.

- Lily Evans.

- Jestem – odpowiedziałam.

- Evans… Nigdy nie słyszałem tego nazwiska… Twoi rodzice to czarodzieje? – zapytał Slughorn.

- Nie. Pochodzę z mugolskiej rodziny – rzekłam.

Nauczyciel obdarzył mnie miłym uśmiechem i kontynuował czytanie listy osób. Następnie oznajmił:

- Na dzisiejszej lekcji zrobimy małą powtórkę z lat wcześniejszych. Chciałbym zobaczyć jaką posiadacie wiedzę z eliksirów.

No i zaczęło się odpytywanie. Ale James ma szczęście, że go tu nie ma… Profesor Slughorn zadawał każdemu po trzy pytania. Syriusz nieźle się wyłożył. Nie znał odpowiedzi na żadne z pytań… Dorcas odpowiedziała na pytanie „Przez jaki czas powinno się ważyć Eliksir Słodkiego Snu”. Ann odpowiedziała na dwa pytania, Katie na jedno, Peter na żadne. Potem przyszła kolej na mnie.

- Panno Evans, proszę mi wymienić składniki Eliksiru Wzrostu – polecił nauczyciel.

Robiliśmy ten eliksir jakiś miesiąc temu. Przypomniałam sobie wszystkie jego składniki i wymieniłam. Następnie Slughorn kazał mi powiedzieć jak się go przygotowuje. Z tym było trochę gorzej, ale jakoś mi się udało. Potem musiałam powiedzieć, co powoduje Eliksir Głośnego Śmiechu. Ale proste…

- Jak sama nazwa wskazuje eliksir ten powoduje bardzo głośny śmiech u osoby, która go wypije. Czas działania eliksiru to jedna godzina. Nie ma skutków ubocznych – wyrecytowałam definicję, której uczyłam się niedawno.

- Bardzo dobrze! Piętnaście punktów dla Gryffindoru!

Wow! Na razie jako jedyna odpowiedziałam na wszystkie trzy pytania. Później profesor Slughorn zapytał Remusa. On również odpowiedział na każde pytanie i zarobił piętnaście punktów dla Gryfonów. Pod koniec lekcji Slughorn powiedział:

- Panie Black, panno Evans, zostańcie proszę po lekcji.

O co mu może chodzić? Wkrótce się dowiem… Po dzwonku wraz z Syriuszem stanęłam przed biurkiem nauczyciela i czekałam na to, co powie.

- Pewnie zastanawiacie się po co was tu zawołałem. Otóż prawdopodobnie, o ile zostanę tu na dłużej, zorganizuję spotkania pewnego klubu. Chciałbym żebyście tam należeli.

- A jaki to klub? – zapytał Syriusz.

- Dowiecie się w swoim czasie. Na razie się nad tym zastanówcie.

Pokiwałam głową i poszłam do dziewczyn.

- Co on od was chciał? – spytała Dorcas.

- Powiedział o jakimś klubie i chce żebyśmy do niego należeli – odparłam.
- Jaki to klub?

- Nie chciał nam powiedzieć. Mamy się nad tym zastanowić.

   Udałyśmy się na obiad a potem do Pokoju Wspólnego. Trzeba było go przygotować na imprezę. Przy wejściu powiesiłyśmy wielki transparent z napisem „WITAMY WSPANIAŁEGO SZUKAJĄCEGO”. Chłopaki przynieśli mnóstwo jedzenia (ciekawe skąd…). Byłoby pewnie jeszcze więcej, ale Peter po drodze musiał oczywiście trochę zjeść.

   O szesnastej czterdzieści pięć poszłam z Syriuszem i Dorcas do Skrzydła Szpitalnego po Jamesa. Wszystko było już zaplanowane. Z Jamesem wróciliśmy do Wieży Gryfonów. Światło było oczywiście zgaszone. Kiedy weszliśmy do Pokoju Wspólnego, James głupio zapytał:

- A co tu tak ciemno?

Wtedy zapaliło się światło a Gryfoni coś krzyknęli. Nie wiem co, bo fanki Jamesa gdy go zobaczyły zaczęły strasznie głośno piszczeć. Muzyka popłynęła „z nikąd”. Po chwili wiele osób już tańczyło. Ja na razie usiadłam na kanapie. Dor tańczyła już z Syriuszem a Ann z Remusem. Katie przysiadła się do mnie. Siedziałyśmy w milczeniu. Przyznam, że strasznie chciałam zatańczyć z Jamesem. Tylko, że on mnie jeszcze nie poprosił…

   Nagle podeszło do nas dwóch chłopaków, Jeden blondyn, drugi brunet. Byli z siódmego roku. Ten brunet zapytał:

- Lily, zatańczysz?

Zdziwiło mnie, że zna moje imię. Blondyn o to samo spytał Katie. Spojrzałyśmy po sobie, wymieniłyśmy spojrzenia i wstałyśmy do chłopaków. Leciała akurat wolna piosenka. Kątem oka zobaczyłam Jamesa. Patrzył na mnie ze zdziwieniem i… zazdrością. HA!!! „Trzeba było mnie poprosić wcześniej” pomyślałam.

- Skąd znasz moje imię? – zapytałam chłopaka, który ze mną tańczył.

- Trudno cię nie znać. Wielka miłość Jamesa Pottera, Lily Evans – odpowiedział uśmiechając się.

- No dobrze, ty znasz moje imię a ja twojego nie.

- No tak, zapomniałem się przedstawić. George McCartney.

Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Kiedy piosenka się skończyła usiadłam z powrotem na kanapie. Nie na długo, bo przyszedł James i zapytał:

- Zatańczysz?

Wypowiedział to jakimś dziwnym tonem. Chyba jest zazdrosny…

- Dlaczego z nim tańczyłaś? – spytał James podczas tańca.

- Bo mnie poprosił. Oj, nie bądź zazdrosny! – zaśmiałam się i wtuliłam w chłopaka.

James objął mnie mocno. Byłam wtedy chyba najszczęśliwszą osobą na świecie…

   Z Jamesem tańczyłam jeszcze bardzo dłuuugo. Po jakiś dwóch godzinach Huncwoci, ja, Dorcas, Ann i Katie poszliśmy do dormitorium chłopaków. Usiadłam na łóżku Jamesa, razem z jego właścicielem i Katie, Dorcas u Syriusza a Ann, Remus i Peter siedzieli na łóżku Blacka.

- Eee… To co robimy? - spytała Dorcas.

- Butelka? – zaproponował James.

- Taa i znowu ją zaczarujecie. Coś innego – odpowiedziałam.

Milczeliśmy przez dłuższą chwilę.

- Już wiem! – zawołała Katie.

- Ma ktoś piłeczkę? – spytała.

Wszyscy spojrzeliśmy po sobie ze zdziwieniem.

- Ja mam, a po co? – odrzekł Remus.

- Daj m. – rozkazała Katie.

Remus rzucił jej piłeczkę.

- Dobra, zadaj mi jakieś pytanie. Ja muszę ci szczerze odpowiedzieć. Kapujecie o co chodzi?

- Nie bardzo…

- Remus rzuca mi piłeczkę i zadaje pytanie, na które muszę szczerze odpowiedzieć. Potem ja rzucam ją do kogoś innego, zadaję tej osobie ona mi szczerze odpowiada i tak dalej. Przydałby się fałszoskop... – rzekła dziewczyna.

Remus wyciągnął fałszoskop i powiedział:

- No dobra… Więc… Katie… Twój pierwszy pocałunek.

- Yyy… Nie pamiętam… W drugiej klasie? – odpowiedziała pytaniem Katie Potem ona rzuciła w Syriusza.

- A twój pierwszy pocałunek? – zapytała Syriusz roześmiał się.

- Miałem wtedy trzynaście lat a ona dziesięć - odparł i wyszczerzył zęby.

Potem Syriusz rzucił do Dorcas, ona do niego, on do niej i tak przez kilkanaście minut. Pytali się o ulubiony kolor, napój, jedzenie i tym podobne.

- Nie no, przestańcie. O takie rzeczy możecie się pytać kiedy indziej. Dorcas, rzucaj do kogoś innego – powiedział James.

- Dobra – odparła Dor i rzuciła właśnie do niego.

Później James rzucił do mnie. Mogłam się tego spodziewać…

- Wyjaw swoje trzy sekrety – polecił z dziwnym uśmieszkiem.

- W życiu!

- Lily, musisz…

- Katie, co jeśli nie chcę powiedzieć? – zapytałam przyjaciółkę.

- Wtedy masz jakąś karę… Którą wymyśla ten kto zadał pytanie… - odpowiedziała.

- No więc co by ci tu wymyślić… Na randkę się już zgodziłaś… - mówił Rogacz.

James chwilę się zastanowił i powiedział:

- Już wiem! Będziesz dzisiaj ze mną spała!

- CO?! 

- Spokojnie, tylko spała – rzekł James.

- Wrr, no dobra – odparłam.

Dalej nic nie mówiłam. Zamyśliłam się trochę. Jakie są moje trzy sekrety? Chyba o wszystkim mówię przyjaciółkom… Ale Jamesowi nie… Pierwszy moja tajemnica to chyba to, że go kocham… On na razie nie powinien się o tym dowiedzieć…

   Po godzinie gry każda z dziewczyna miała karę. I każda taką samą. Dor musiała spać z Syriuszem, Ann z Remusem a Katie… Z Peterem. Ta to ma pecha. Czyżby podobała się Peterowi? Powiedziałam Jamesowi, że pójdę do siebie przebrać się w piżamę i zaraz wrócę.

- O nie, pójdziesz i już nie wrócisz. Idę z tobą – odpowiedział.

Westchnęłam poszłam z Jamesem do mojego dormitorium. Tam wzięłam piżamę i skierowałam się do łazienki, żeby się tam przebrać.

- A nie możesz tutaj? – spytał James z zawodem.

- Chciałbyś… - odparłam i zniknęłam w łazience.

Później wróciliśmy do dormitorium Huncwotów. Byłam zmuszona spać z Jamesem… Nie no, nie jest aż tak źle. Lepiej z Jamesem niż z Peterem. Położyliśmy się razem i powiedziałam:

- James, chcę żebyś wiedział, że śpię z tobą tylko dlatego, bo dostałam taką karę.

Chłopak uśmiechnął się szeroko. Zupełnie go nie rozumiałam. Pokręciłam głową z powątpieniem, odwróciłam się do niego plecami i postanowiłam, że go trochę powkurzam. 

James próbował objąć mnie w pasie. Nie przeszkadzało mi to, ale zgodnie z moim postanowieniem rozkazałam:

- Weź tą rękę.

- Dlaczego?

- Bo tak.

- Nie.

- Tak.

- Nie.

- Tak.

- Nie.

- Mówię, że masz wziąć tę rękę!

James prychnął z oburzeniem, ale zabrał rękę.

 

~~Po dziesięciu minutach~~

 

- Lily? – zaczął James

- Co?

- Mogę cię przytulić?

- Nie.

- Proszę…

- Nie.

 

~~Kolejne dziesięć minut~~

 

 - Lily, no proszę…

„Nie wiedziałam, że on aż tak się liczy z tym czy się zgadzam, czy nie…” pomyślałam

Nie odpowiedziałam.

- Liluś…

- Nie mów do mnie „Liluś” – warknęłam.

Jak wkurzać to na całego. 

- Ej, co ci jest? – zapytał James ze zdziwieniem.

- Nic – burknęłam.

- Taa jasne, nic… Jeśli coś źle zrobiłem to przepraszam…

„Ale on się wszystkim przejmuje… Przecież to na żarty…”

- Co mam zrobić, żebyś nie była zła? – spytał.

Odwróciłam się do niego z uśmiechem na twarzy i powiedziałam:

- Wiesz co masz zrobić? Pocałuj mnie…

James spojrzał na mnie z wielkim zdziwieniem, ale spełnił moją prośbę. Pocałunek trwał dość długo i był taaaki wspaniały i przyjemny…

- To teraz mi powiedz, dlaczego się tak zachowywałaś.. – powiedział Rogacz.

„Może się wkurzyć…" pomyślałam.

- No bo… Chciałam cię trochę zdenerwować…

- Osz ty! – James zaczął mnie łaskotać.

- Hahaha! Zostaw! Haha! James, przestań! – próbowałam się bronić.

- Ej, ciszej tam! – zawołał Syriusz z drugiego końca pokoju.

Rogacz przestał mnie łaskotać.

- Idziemy spać? – zapytałam błagalnie.

- Yhy...

Odwróciłam się znów do niego plecami. Chłopak objął mnie w pasie, lecz tym razem nie protestowałam. Po kilkunastu minutach leżenia w milczeniu Rogacz zapytał:

- Lily, a co z naszą randką?

- No, nadal aktualna...

- Może jutro? O dziewiętnastej?

- Ok.

- Czekaj na mnie w Pokoju Wspólnym.

- Dobra.

Nic już nie mówiliśmy.

   Nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Jutro mam randkę z Jamesem Potterem… To niewiarygodne. Przecież kilka miesięcy temu nienawidziłam go z całego serca… A teraz.. Kocham go… Dobrze, że wtedy dałam mu szansę.

   Po kilku minutach już spałam.


***


Na początku przepraszam, że notka dopiero dzisiaj. Skończyłam ją już przedwczoraj, ale dostałam karę i niestety nie mogłam jej przepisać :( Ale chyba wynagrodziłam Wam to długością notki. Zajęła mi ona trochę ponad 4 strony Worda czcionką 10  :D To najdłuższa nota w historii bloga. :D Mam nadzieję, że będzie pod nią dużo komentów. :) Pozdrawiam! :) :*

14 stycznia 2006

Rozmowy

   Z samego rana, kiedy tylko wstałam i uszykowałam się, pobiegłam do Skrzydła Szpitalnego. James jeszcze spał. Wglądał tak słodko… Usiadłam obok chłopaka i złapałam go za rękę. Cieszyłam się, że nic poważnego mu się nie stało. Jednak jednocześnie czułam, że z mojej winy on tu leży. Ta jedna rzecz mnie dołowała…

   Po kilkunastu minutach James się obudził.

- Cześć Liluś – powiedział.

Nie zwróciłam uwagi na słowo „Liluś”. Uśmiechnęłam się do niego. Rogacz spojrzał na miejsce, w którym złączony były nasze dłonie.

- Przepraszam – odparłam szybko i puściłam jego rękę.

- Za co? – zapytał.

- Za wszystko. To przeze mnie tu leżysz…

- Lily, co ty mówisz?! Jak to przez ciebie?!

- No bo… To od ciebie zależała wygrana… Może gdybym co nie powiedziała, że umówię się z tobą jeśli Gryfoni wygrają to nie starałbyś się tak bardzo i nie spadłbyś z miotły…

- Liluś, kochanie… („Jak on do mnie mówi?”) Ja muszę ZAWSZE złapać znicza… Inaczej byśmy przegrali… No i nie umówiłabyś się ze mną… Ale to NIE JEST twoja wina.

- James… Umówiłabym się z tobą nawet jeśli Gryfoni by przegrali. Nie wiem dlaczego tak powiedziałam… Przepraszam… Za wszystko…

Jakby ktoś teraz patrzył na to z boku chyba pomyślałby, że znajduje się w jakiejś mugolskiej telenoweli brazylijskiej…

- Liluś, naprawdę nie masz za co przepraszać. A teraz uśmiechnij się – powiedział James.

Prośbę wykonałam.

- Kiedy wychodzisz ze Skrzydła? – spytałam.

- Nie wiem jeszcze. Pani Pomfrey nic nie mówiła – odpowiedział chłopak.

- Pójdę ja o to zapytać – powiedziałam i poszłam do pielęgniarki.

- Proszę pani, kiedy James będzie mógł wyjść? – spytałam.

- Prawdopodobnie jutro, panno Evans.

- Dziękuję. Do widzenia.

Wróciłam do Jamesa i oznajmiłam:

- Jutro możesz wyjść.

- No, nareszcie. Mam już dosyć tego leżenia. A poza tym w Hogwarcie już trochę nudno było… I fanki za mną płakały…

Wrócił dawny James! Rozmawialiśmy jeszcze z pół godziny. Naprawdę fajnie się z nim gada… Później poszłam do dormitorium.

- Gdzieś ty była? – zapytała Ann na wstępie

- W Skrzydle Szpitalnym. James jutro wchodzi! – poinformowałam dziewczyny.

- Super! Może zrobimy jakąś imprezę… - odparła Dorcas.

Potem udałyśmy się do Wielkiej Sali na śniadanie. Powiedziałam Syriuszowi o tym, że James jutro wychodzi.

- Dobra, mamy jeden dzień na uszykowanie imprezy. Zrobimy ją u nas w dormitorium. My załatwimy napoje i tak dalej… - rzekł Black.

- Ok.

Huncwotów nie był na wszystkich lekcjach. Wrócili dopiero po obiedzie z potrzebnymi rzeczami na imprezę. Chłopaki poszli odwiedzić Jamesa a ja wraz z dziewczynami zaczęłam odrabiać lekcje. Po godzinie, kiedy znudziło nam się pisanie wypracowania na eliksiry, Ann zapytała:

- Lily, mam jedno pytanie. Co czujesz do Jamesa?

Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że któraś o to zapyta. Spokojnie wszystko opowiedziałam dziewczynom. Dor już wiedziała. Ann i Katie zareagowały podobnie jak ona.

- Będziecie razem? – spytała Katie.

- Eee… Nie wiem… Nie zastanawiałam się jeszcze nad tym…

Rozmawiałyśmy dalej o mnie i o Rogaczu. Nie miałam na to najmniejszej ochoty. Na szczęście wkrótce wrócili Huncwoci. Omówiliśmy szczegóły jutrzejszej imprezki. James powinien się ucieszyć.


***


Notka wreszcie się pojawiła. Dla mnie nie jest zbyt fajna. O imprezie w następnej noci. Na szczęście mam teraz ferie i więcej czasu. :D Przepraszam za tak długie oczekiwanie na newsa. Dzięki też za te 36 komci pod ostatnią notą :) Pozdro for all =)

8 stycznia 2006

Zrozumiałam coś...

   Obudziłam się w poczekalni przed Skrzydłem Szpitalnym. Obok mnie siedziały dziewczyny i rozmawiały cicho. Trzy czwarte Huncwotów stało koło okna i również cicho gadali.

- O Lily! Już się obudziłaś! – zauważyła Ann.

- Co z Jamesem? – spytałam od razu.

Chłopaki do nas podeszli. Dorcas spojrzała prosząco na Syriusza.

- Nic mu nie będzie. Pani Pomfrey mówi, że miał silny upadek.

- Idę do niego! – zawołałam.

James leżał w łóżku nieprzytomny. Usiadłam przy nim i spojrzałam na niego.

- Pani Pomfrey, kiedy on się obudzi? – zapytałam pielęgniarkę.

- Nie wiem, panno Evans. Miejmy nadzieję, że już niedługo – odpowiedziała.

- Chodź Lily. Zaraz kolacja – poinformowała mnie Dorcas.

- Nie… Nie idę… Zostanę z nim tutaj – powiedziałam.

- Nie Lily. Chodź. Musisz coś zjeść. Nie jadłaś obiadu, więc teraz ci nie odpuścimy – rzekła Katie.

Westchnęłam i niechętnie poszłam z nimi do Wielkiej Sali. Na kolacji nic nie tknęłam.

- Lily, zjedz coś… - błagały dziewczyny.

- Nic mi się nie stanie, jeśli raz nie zjem kolacji! – zawołałam już trochę zdenerwowana.

Żadna nic nie odpowiedziała. Wstałam i pobiegłam do Jamesa. Pani Pomfrey nie chciała mnie wpuścić.

- Panno Evans, czas na odwiedziny skończył się piętnaście minut temu. Proszę przyjść jutro – mówiła.

- Nie! Ja muszę go zobaczyć! Proszę panią… Chociaż pół godziny… - prosiłam.

- No dobrze, ale pół godziny i ani sekundy dłużej – zgodziła się zrezygnowana pielęgniarka.

- Dziękuję! – odparłam i wbiegłam do sali.

   Pani Pomfrey poszła do swojego gabinetu a ja usiadłam obok Jamesa. Jego twarz była jakby bez uczuć. Nie było uśmiechu, nie było smutku. Nic. To moja wina, że on tu leży. Przecież obiecałam mu randkę jeśli Gryfoni wygrają. Dlaczego nie mogłam się po prostu zgodzić?

   Złapałam go za rękę. Była zimna. Patrząc na Jamesa wreszcie zdałam sobie z czegoś sprawę. Kocham go. Kocham Jamesa Pottera. Już dawno się zastanawiałam co do niego czuje. Teraz jestem pewna, że go kocham. To niewiarygodne. Jeśli kilka miesięcy temu ktoś powiedziałby mi, że zakocham się w Potterze wysłałabym go do psychiatry. A teraz… Ech…

   Jak ja mogłam być taka głupia? Dopiero na początku piątej klasy dałam szansę Jamesowi. Mogłam to zrobić dużo wcześniej… Rozpłakałam się. Tyle razy go raniłam, a on się nigdy nie poddawał… Położyłam się koło niego i przytuliłam. Zasnęłam płacząc lekko.


*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*


- Liluś… Kochanie… Obudź się… - słyszałam jakiś głos i jednocześnie poczułam jak ktoś mnie szturcha.

Otworzyłam moje zielone patrzałki i ujrzałam śliczne, orzechowe oczy Jamesa.

- James! Obudziłeś się! – zawołałam.

- No a co, myślałaś że cię zostawię? – zapytał z szerokim uśmiechem.

- Tak się o ciebie bałam… - wyszeptałam.

- Niepotrzebnie Liluś. To co z naszą randką? – zapytał.

- Zgadzam się – odpowiedziałam.

W jego oczach było widać bezgraniczne szczęście. Przytuliłam się do niego.

- Panno Evans, proszę stąd wyjść! On potrzebuje odpoczynku! – krzyknęła pani Pomfrey kiedy nas zobaczyła.

Szybko zerwałam się z łóżka.

- Przyjdę później – powiedziałam do James i posłałam mu uśmiech.

Poszłam do Pokoju Wspólnego. Nikogo z moich przyjaciół nie było. Spojrzałam na zegar. 13:40. Jest teraz obiad. Czyli w Skrzydle spędziłam całą noc i jeszcze trochę! Udałam się do mojego dormitorium i poczekałam na dziewczyny. Przyszły po piętnastu minutach.

- O Lily! Gdzie ty byłaś całą noc?! – spytała na powitanie Katie.

- W Skrzydle Szpitalnym. James się obudził! – powiedziałam.

- Tak? To świetnie! – powiedziała Ann.

- Lily, czy ty całą noc byłaś w Skrzydle Szpitalnym Z JAMESEM? – spytała Dorcas podejrzliwie.

- Tak, a co?

- Nie, nic…

- Idę powiedzieć chłopakom, że James się obudził – rzekła Ann.

- Pójdę z tobą - dodała Katie.

Zostałam sama z Dorcas.

- I kolejną noc spędziłaś z Jamesem… - powiedziała Dor.

- O coś ci chodzi? – zapytałam.

- Nie… Tylko…

- Tylko co?

- Po prostu to trochę dziwne… Nie bądź zła…

Uśmiechnęłam się do przyjaciółki.

- Nie jestem.

- Lily, co ty do niego czujesz? – zapytała Dorcas.

- Wiesz chyba… - powiedziałam.

- Kochasz go?

Pokiwałam głową.

- Wiedziałam Liluś… To było widać… - rzekła po czym podeszła do mnie i przytuliła mnie.

- Nareszcie to zrozumiałaś… - dodała.


***


Mam nadzieję, że nocia się Wam spodoba. Odrobinkę inaczej ją sobie wyobrażałam, ale tak też jest OK. :) Następną postaram się napisać jak najszybciej. Pozdrawiam. :D

4 stycznia 2006

Ogłoszenie 8

   Przepraszam, że zamiast nowej notki musicie czytać ogłoszenie. Nowa notka pojawi się na pewno w weekend. Byłaby wcześniej, ale pani od polskiego kazała mi napisać pracę konkursową ("Oda do radości"). Mam czas do tego piątku. :/ Jeszcze na dodatek jutro mam kolejny próbny test. =( Poza tym chcę, żeby następna nocia była naprawdę udana. Już od dawna ją planowałam i muszę to tylko dobrze opisać. Tak więc nocia w weekend. Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam...