27 kwietnia 2005

Zmiana zachowania Jamesa

   Dzisiaj obudziłam się pierwsza. Była szósta trzydzieści. Skorzystałam  z okazji i szybko zajęłam łazienkę. Wykonałam wszystkie poranne czynności i zaczęłam budzić dziewczyny. Nie było to wcale łatwe. Spały jak zabite. Dorcas coś mruczała. No trudno, skoro nie chcą wstać dobrowolnie trzeba je wręcz do tego zmusić.  Machnęłam różdżką i wyczarowałam dwa wiadra pełne zimnej wody. Machnęłam drugi raz i woda wylała się na moje przyjaciółki.
- Lily, ja cię chyba uduszę!
- Lily, jak mogłaś?!
Narobiły tyle hałasu, że obudziły też Katie (i chyba cały Gryffindor).
- Budziłam was normalnie, ale się nie dało więc spróbowałam tak. I jak widzę przyniosło to skutek - wyjaśniłam spokojnie.
- Tak, tylko popatrz jak my teraz wyglądamy - odpowiedziała rozzłoszczona Dorcas.
- Oj, przestań gderać i lepiej uszykuj się do lekcji.
Dorcas nadal była zła, ale odwróciła się w stronę łazienki, lecz niestety nie mogła tam wejść. Przeszkodą była Ann, która ją ubiegła. Dor rzuciła się ze złości na mokre łóżko i natychmiast z niego wstała krzycząc:
- To jest mokre!!!
Zaśmiałam się i usiadłam na swoim (suchym) łóżku. Byłam już gotowa więc tylko czekałam na dziewczyny. Dorcas westchnęła i skierowała się w stronę mojego łóżka po czym usiała na nim i czekała aż Ann wyjdzie z łazienki. Zaczęłyśmy trochę plotkować i się trochę zagadałyśmy. Ann wyszła z łazienki (Dorcas tego nie zauważyła), którą natychmiast zajęła Katie. Dorcas spojrzała na Ann i była strasznie wściekła. Z trudem powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem.
- Teraz to się spóźnimy - powiedziała ze złością.
- O przepraszam, MY się spóźnimy? Ja i Ann zaraz wychodzimy. Jeśli nie będziesz gotowa za piętnaście minut to idziemy we dwie - rzekłam.
- Och, wielkie dzięki. Jesteście prawdziwymi przyjaciółkami - warknęła i poszła do łazienki, która wreszcie była wolna.
- Wiemy - odpowiedziałam za nią.
Po piętnastu minutach Dor była jeszcze w łazience, więc, zgodnie z naszą obietnicą, poszłyśmy do Wielkiej Sali. Huncwoci siedzieli już przy stole. Usiadłyśmy koło nich.
- A gdzie jest Dorcas? -  zapytał Syriusz.
- W łazience - odpowiedziała Ann szczerząc zęby.
Nałożyłam sobie czegoś do jedzenia i zaczęłam jeść. Nagle drzwi Wielkiej Sali otworzyły się i ukazała się w nich Dorcas. Podeszła do stołu i usiadła.
- Zły humorek, co? - zapytał Syriusz.
- Żebyś wiedział - odpowiedziała "grzecznie" Dorcas.
- A można wiedzieć co się stało? - zapytał James.
- Tak. Otóż twoja ukochana wpadła na wspaniały sposób obudzenia nas. Oblała nas lodowatą wodą i przez nią się spóźniłam.
- Jak to przeze mnie? - spytałam "oburzona"
- A tak to. Zagadałaś mnie i nie zauważyłam jak Ann wychodzi z łazienki
- Mogłaś uważniej patrzeć.
- A ty mogłaś mi powiedzieć, że Ann wyszła!
- Przecież sama potem to zobaczyłaś!
- Ale mogłaś...
- DOSYĆ! - przerwał naszą kłótnię James - przecież chyba nie pokłócicie się o to, że Lily nie powiedziała Dorcas, że Ann wyszła z łazienki.
- Masz rację - przyznałam.
- No tak - dodała Dorcas.
Spojrzałyśmy na siebie i uśmiechnęłyśmy się. Potem w spokoju dokończyliśmy śniadanie i poszliśmy na pierwszą lekcję jaką była obrona przed czarną magią.
Siedziałam w ławce z Ann. Profesor Kroney czytała listę obecności. Gdy skończyła oznajmiła:
- Dzisiaj przerobimy zaklęcia niewybaczalne. Czy ktoś może wie jakie to są zaklęcia?
Zgłosili się Remus, James i Syriusz. Profesor Kroney zapytała Syriusza.
- Imperius, Cruciatus i Avada Kedavra.
- Doskonale, panie Black. Dziesięć punktów dla Gryffindoru. Tak, te trzy zaklęcia są zakazane. Użycie któregokolwiek z nich jest karane dożywotnim pobytem w Azkabanie.
Resztą lekcji spędziliśmy na robieniu notatek z każdego zaklęcia. Potem poszliśmy na opiekę nad magicznymi stworzeniami. Profesor Grong zaczął od przypomnienia nam o SUM-ach. Później oznajmił, że dzisiaj zajmiemy się niuchaczami. Powiedział nam o nich trochę. Gdy tak gadał usłyszałam strzępek rozmowy Syriusza i Jamesa.
- Ekstra, moglibyśmy zwędzić parę i podrzucić do Wielkiej Sali. Ale by była jazda! - mówił podekscytowany Syriusz.
- No nie wiem stary. McGonagall pewnie by się domyśliła że to my a ja nie chcę mieć szlabanu.
- Wcześniej byś się tym nie przejmował!
- Teraz się wiele zmieniło...
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Widać James wziął sobie do serca moje słowa. Następnie były eliksiry. Profesor Kolmy przypomniała o SUM-ach i oznajmiła, że dziś będziemy przyrządzać eliksir szczęścia.
- Składniki są w kredensie a instrukcja na tablicy, do roboty!
Niechętnie zabrałam się do robienia eliksiru. Gdy go sporządzałam coś sobie przypomniałam. Zawsze na pierwszej lekcji eliksirów w roku, Huncwoci urządzali "małą" eksplozję. Teraz pracowali w skupieniu. Przynajmniej Remus i James. Mam nadzieję, że tak pozostanie do końca. Gdy skończyły się eliksiry poszliśmy na zielarstwo. Tam nauczycielka całą lekcję przegadała na temat SUM-ów. Mieliśmy już tego dosyć. Potem poszliśmy na obiad. Po obiedzie do Pokoju Wspólnego. Pogadaliśmy trochę i my, dziewczyny poszłyśmy do dormitorium. Tam wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Dziewczyny, mam pomysł.
- Czyżby znowu oblanie nas wodą? - zapytała z ironią Dorcas.
- Nie. Myślę, że powinnyśmy przemeblować nasze dormitorium.
Dziewczyny patrzyły na mnie ze zdziwieniem.
- W końcu jest już takie pięć lat. Nie znudziło się wam ?
- To w sumie nie jest taki zły pomysł - powiedziała Ann.
- Tak, tylko powinnyśmy chyba spytać Katie co o tym sądzi. W końcu ona też tu mieszka, no nie? - dodała Dorcas.
- Dobra, więc poszukajmy jej! - rzekłam.
Wyszłyśmy z dormitorium, przeszłyśmy przez Pokój Wspólny i wyszłyśmy poszukać Katie. Gdy szłyśmy przez korytarz na trzecim piętrze, usłyszałyśmy czyjeś głosy. Podeszłyśmy bliżej i zobaczyłyśmy Syriusza, Jamesa i Snape'a w powietrzu. Syriusz trzymał różdżkę i wymachiwał nią we wszystkie strony i Snape szybował raz w jedna raz w druga stronę. James mówił do Syriusza:
- Syriusz, daj mu spokój. To drugi dzień szkoły. Później to nadrobimy.
Syriusz przestał machać różdżką i spojrzał na Jamesa ze zdziwieniem.
- Czy ty się dobrze czujesz?
- Tak. A co?
- Bo nigdy wcześniej nie broniłeś Snape'a. Powiedz co ci się stało.
- Nic. Po prostu mam teraz szansę zdobyć Lily więc nie chcę jej stracić i muszę się dobrze zachowywać.
- Przecież ona i tak tego nie widzi.
Zastanawiałam się czy teraz nie wyjść z ukrycia, ale postanowiłam że jeszcze trochę poczekam.
- Nie widzi, to fakt, ale ja wolę nie ryzykować. Proszę, opuść go już na ziemię.
- Jak chcesz. Robię to tylko dlatego, żebyś zdobył Lily.
Gdy odchodzili Syriusz szepnął jeszcze do siebie:
- Prawdziwy z niego Huncwot, nie ma co...
Teraz mogłyśmy dalej szukać Katie. Byłam szczęśliwa, że teraz James nie maltretuje już Snape'a. Czuję jednak że jak mnie już zdobędzie (nie mówię, że mu się uda i że będzie łatwo!) to mu to minie.
Wreszcie znalazłyśmy Katie. Była zachwycona tym pomysłem. Postanowiła nam w tym pomóc. Wróciłyśmy we czwórkę do dormitorium, Zastanowiłyśmy się jak ma wyglądać nasz pokój po "remoncie" i wzięłyśmy się do roboty, Nie obyło się oczywiście bez magii. Podczas pracy pogadałyśmy sobie z Katie. Dowiedziałyśmy się o niej sporo rzeczy. Czuję, że może się zaprzyjaźnimy. Nie poszłyśmy na kolację bo musiałyśmy skończyć "remont" przed pójściem spać. Około wpół do dwunastej skończyłyśmy. Dormitorium wyglądało wspaniale. Wyczarowałyśmy jeszcze parę rzeczy. Było po prostu bajecznie. Zmęczone rzuciłyśmy się na swoje łóżka i w ubraniach zasnęłyśmy.

***

No i jest wreszcie notka. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Chcę tylko zaznaczyć, że pomysł na przemeblowanie dormitorium dziewczyn nie jest mój. Wymyśliła go moja przyjaciółka, Magda. Pozdrawiam wszystkich czytających i komentujących mój blog. :)

25 kwietnia 2005

Ogłoszenie 1

Wiecie co? Jesteście wspaniali. :) Gdy zakładałam bloga to myślałam, że będą same krytyki, że głupio piszę itp. Myślałam, że te notki będą nudne. Widzę, że jednak Wam się podobają. Widać była potrzebna Wasz ocena, żebym w to uwierzyła. Następna notka będzie albo jutro albo w środę. Dziś raczej nie będę miała czasu, żeby zacząć notkę. Pozdrawiam wszystkich!

23 kwietnia 2005

Rada dana Jamesowi

- Lily, wstawaj!
- …
- Lily, wstawaj! – błagała mnie Dorcas.
- …
- Lilka, wstawaj natychmiast. Jest siódma trzydzieści i mamy godzinę na …
- Co?! I wy dopiero teraz mnie budzicie??? – zapytałam ze złością i szybko wstałam.
- Budzę cię już około piętnastu minut. Ann jest w łazience.
- Ann, pośpiesz się! – zawołałam waląc w drzwi łazienki.
- Już, już! Jeszcze chwilka! – usłyszałam odpowiedź Ann.
Ann wreszcie wyszła i ja zajęłam łazienkę. Umyłam się, ubrałam, uczesałam i nałożyłam lekki makijaż. Zajęło mi to trzydzieści minut.
- Lily, co tak długo??? – spytała Dorcas.
- Spoko, na pewno zdążymy.
- Lily, ja się nie umalowałam!- krzyknęła Dorcas.
- No to chyba jednak się spóźnimy.
Dorcas szybko poleciała do łazienki.
- Dor, szybciej. – Ja i Ann ponaglałyśmy przyjaciółkę
Dorcas wreszcie wyszła. Szybko zeszłyśmy do Pokoju Wspólnego i poszłyśmy do Wielkiej Sali. Usiadłyśmy, nałożyłyśmy sobie czegoś na talerze i zaczęłyśmy jeść i trochę rozmawiać.
- Ciekawe gdzie są Huncwoci? – zapytała Dorcas rozglądając się po Sali.
Gdy tylko to powiedziała weszli wyżej wymienieni osobnicy. Zobaczyli nas i natychmiast skierowali się w naszą stronę.
- Żeby tylko nie usiedli koło nas. – szepnęłam do przyjaciółek a one tylko się uśmiechnęły
Moja prośba niestety się nie spełniła i Huncwoci usiedli koło nas. Potter oczywiście przy mnie.
- Cześć dziewczyny – powitał nas Syriusz.
- Cześć.
- Jak się spało, Liluś? – wiadomo kto tak zapytał.
- Dobrze i nie mów do mnie Liluś – warknęłam.
- Jak sobie życzysz, kotku.
- NIE-MÓW-DO-MNIE-KOTKU!!! – warknęłam.
- Dobrze, nie złość się Lily – Potter już wiedział, że nadchodzi mój napad złości, więc przystopował.
Profesor McGonagall chodziła i rozdawała plany zajęć. Po zajrzeniu na swój dowiedziałam się, że mam dzisiaj takie lekcje jak:
1. Zaklęcia
2. Zaklęcia
3. Historia Magii
4. Historia Magii
5. Wróżbiarstwo
- No i pięknie, dwie godziny Historii Magii w pierwszym dniu – narzekał Syriusz.
- I jak dziewczyny, zakładacie klub taneczny? – zapytał nas Potter.
- Tak – odpowiedziała mu Ann.
- Fajnie.
- No, chodźmy już. Za piętnaście minut są zaklęcia – powiedziałam.
Poszłyśmy do klasy profesora Flitwicka. Zaczął od przypomnienia, że w tym roku będziemy zaliczać SUMY. Potem zaczęliśmy ćwiczyć zaklęcie uciszające.
- Silencio! – powiedziałam i mój kruk natychmiast zamilkł i spojrzał na mnie krzywo.
Zaklęcia zawsze szybko opanowywałam.
Dorcas i Ann również się udało. U Huncwotów szło słabo, jedynie Remusowi się udało. James ciągle krzyczał Silencio!, a jego kruk kłapał dziobem coraz głośniej, aż w końcu profesor Flitwick krzyknął:
- Potter, ucisz w końcu tego kruka!
- Bardzo bym chciał panie profesorze, ale ten kruk sam się drze!
Profesor Flitwick tego nie skomentował. Nauczyciel na zadanie domowe zadał ćwiczenie tego zaklęcia tym, którzy jeszcze go nie opanowali. Potem Historia Magii. Binns na szczęście nie mówił nic o SUMACH tylko od razu zaczął swój nudny wykład na temat wojen olbrzymów. Po kilku minutach cała klasa zapadła w stan otępienia, oprócz oczywiście Ann i Remusa. Ja i Dorcas zdawałyśmy Historię Magii tylko dzięki Ann. To od niej spisywałyśmy notatki. Huncwoci też wszystko spisywali od Remusa. Rozejrzałam się po klasie. Potter i Black grali w Eksplodującego Durnia, a Peter zasnął. Ja po krótkiej chwil zaczęłam gadać z Dorcas. Tak minęły nam dwie lekcje.
- Jeszcze tylko wróżbiarstwo i mamy czas wolny – rzekła Dorcas.
W klasie profesor Patil, która znajdowała się w Wieży Północnej, zajęłyśmy swoje zwykłe miejsca. Profesor Patil zaczęła:
- Witajcie moi drodzy. Chcę wam przypomnieć, że w tym roku czekają was Standardowe Umiejętności Magiczne i pragnę żeby każdy zdał Suma z wróżbiarstwa przynajmniej na P. Dzisiaj zajmiemy się taseografią, czyli sztuką wróżenia z herbacianych fusów. Weźcie filiżankę osoby siedzącej naprzeciwko i odczytajcie przyszłość!
Ja, Dorcas i Ann z trudem powstrzymałyśmy chichot. Wzięłam filiżankę Ann i próbowałam coś wyczytać z układu fusów ale nic tam nie widziałam. Nauczycielka na szczęście nie mnie ale Pottera.
- Jak według pana czeka przyszłość pana Blacka, panie Potter?
- Eee… No więc… Eee… tu jest coś co przypomina stopę i coś co przypomina księżyc.
Zaglądnął do słownika.
- Stopa znaczy że z w najbliższej przyszłości podejmiesz bardzo ważne decyzje, a księżyc oznacza zbliżającą się miłość. Wygląda na to, że będziesz musiał podjąć ważne decyzje w miłości – oznajmił z lekkim uśmieszkiem.
- Aha – odrzekł Syriusz.
- Wspaniała interpretacja, panie Potter! Dziesięć punktów dla Gryffindoru! – oznajmiła zachwycona profesor Patil.
Zdziwiłam się lekko. James zwykle tracił punkty, a nie zyskiwał. James, po usłyszeniu że zdobył dziesięć punktów, spojrzał na mnie z nadzieją. Uśmiechnęłam się do niego. Na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Ja szybko odwróciłam się w stronę przyjaciółek. Po co ja się do niego uśmiechnęłam? Teraz pomyśli, że go lubię. A niech sobie tak myśli. Czeka go wielki zawód! Profesor Patil podała nam znaczenie innych kształtów, których nie było w słowniku. Potem skończyła się lekcja. Poszłyśmy na obiad a po obiadku do Pokoju Wspólnego. Tam miałyśmy kilkanaście minut spokoju gdy dołączyli do nas Huncwoci.
- Lily, umówisz się ze mną? – Potter znowu swoje.
- Jasne, że nie – powiedziałam.
- A może jednak? – James nie dawał za wygraną.
- Nie i jeszcze raz nie! – powiedziałam ze złością.
- Na pewno? – James teraz już przesadził.
- NIE! – wrzasnęłam.
- No to czemu się do mnie uśmiechnęłaś na wróżbiarstwie?
Wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem
- Bo chociaż raz zarobiłeś punkty, a nie straciłeś.
James zrobił się smutny. Zrobiło mi się go żal. Już się nie odzywał, ale czasami zerkał smutnym wzrokiem w moim kierunku. Tak było mi go żal… Niepotrzebnie tak zareagowałam. Postanowiłam, że zaraz z nim pogadam i go przeproszę. W końcu tak się stara, że należą mu się jakieś przeprosiny. Zapisał się nawet na mugoloznawstwo żeby „bliżej poznać świat, z którego pochodzi jego ukochana” – tak twierdził. Gdy rozchodziliśmy się, poprosiłam Jamesa na bok. Zdziwił się trochę, ale się zgodził.
- Ja… no… eee… - strasznie się jąkałam.
- No mów – powiedział James.
- Ja… chciałam cię przeprosić – bąknęłam w podłogę.
- Za co? – zapytał zdezorientowany James.
- No… Za moje zachowanie.
- Lily, co się stało, że teraz nagle mnie przepraszasz? Nigdy wcześniej mnie nie przeprosiłaś.
No właśnie. Co się ze mną stało? I co ja mam mu odpowiedzieć? Najlepiej prawdę.
- No bo mi zrobiło się ciebie żal, jak tak na ciebie wrzasnęłam – wypaliłam.
James chwycił mnie za podbródek i spojrzał mi prosto w oczy.
- Lily, czy ja mam u ciebie jakieś szanse?
- Każdy ma, ty też. Zależy czy dobrze ją wykorzystasz… - powiedziałam tajemniczym tonem i poszłam do dormitorium.
Zastałam tam dziewczyny i one od razu chciały wiedzieć dlaczego chciałam pogadać z Potterem. Opowiedziałam in wszystko. Były bardzo zadowolone. Potem poszłyśmy na spacer na błonia i nad jezioro. Wróciłyśmy na kolację. Po kolacji poszłyśmy do Pokoju Wspólnego. Ann i Dorcas zostały a ja udałam się do dormitorium. Szybko umyłam się i przebrałam w piżamę. Poczytałam jeszcze z godzinę jakąś książkę i potem położyłam się o łóżka.
"Ciekawe jak jutro będzie się zachowywał James" pomyślałam "Poczekamy i zobaczymy".
Zamknęłam oczy i zasnęłam.

***

No i jest wreszcie notka. Przepraszam że tak długo musieliście na nią czekać, ale po prostu nie chciało mi się pisać. Napiszcie czy wam się podoba bo mi nie za bardzo. Jeśli ktoś chce byś dodany do linków to niech napisze w komentarzu. Pozdrowienia. =)


16 kwietnia 2005

Klub taneczno-piosenkowy?

     W Wielkiej Sali, jak co roku, odbyła się Ceremonia Przydziału. Pierwszoroczni byli strasznie przerażeni.Przypomniałam sobie, jak to ja szłam między stołami i nie wiedziałam, do jakiego domu trafię. Na szczęście trafiłam do Gryffindoru, z czego bardzo się cieszę, chociaż tu też jest Potter. Po tradycyjnej piosence Tiary Przydziału, dyrektor wstał i zaczął swą przemowę:
- Witam w kolejnym roku nauki w Hogwarcie. Zanim rozpoczniemy ucztę, chciałbym ogłosić wam pewną rzecz. Myślę, że to bardzo ucieszy dziewczęta. No więc, Grono Pedagogiczne postanowiło, że w tym roku szkolnym, będą trzy Tygodnie Mugola. W czasie każdego tygodnia będziecie mieć lekcje takie jak w mugolskich szkołach, np. matematyka, przyroda, historia, itp. Na zakończenie tygodnia dziewczęta z V, VI i VII roku będą dawały mały koncert. Koncert ten będzie polegał na tym, że dziewczęta będą musiały zatańczyć lub zaśpiewać, albo jedno i drugie, jakąś mugolską piosenkę. Każdy dom ma trzy reprezentacje: z V roku, z VI roku i VII roku. Wygrywa oczywiście najlepsza, według jurorów, czyli nas, reprezentacja. Dziewczęta będą miały miesiąc na przygotowanie występu. Więcej o tym dowiecie się z tablicy ogłoszeń i z informacji nauczycieli. Rozgrywki o Puchar Quidditcha będą oczywiście nadal rozgrywane.
- No, całe szczęście – szepnął James do Huncwotów.
Dumbledore kontynuował:
- Pierwszy mecz odbędzie się dwudziestego szóstego listopada. Regulamin Hogwartu się nie zmienił. No, a teraz czas rozpocząć ucztę!!! – powiedział i klasnął dłońmi i oczywiście wszystkie stoły aż ugięły się od różnych potraw.
Nałożyłam sobie prawie wszystkiego po trochu i zaczęłam jeść.Wszystko było bardzo smaczne.Podczas jedzenia słuchałyśmy jak Megan z czwartego roku spędziła wakacje. Po uczcie, my i Huncwoci, poszliśmy do Pokoju Wspólnego, usiedliśmy przed kominkiem ( Potter oczywiście postarał się usiąść koło mnie ) i Dorcas zaczęła:
- Dziewczyny, chyba będziemy musiały założyć klub taneczny.
- No, raczej tak – przytaknęłam.
- Na pewno będziecie genialne – powiedział z uśmiechem James.
- Dzięki.
- No to my chyba pójdziemy - powiedziała Ann wstając.
- Tak, to cześć – rzekła Dorcas i również wstała. 
Poszłyśmy do swojego dormitorium, usiadłyśmy na łóżku Dorcas i wreszcie, jak byłyśmy same ( była z nami jeszcze Katie, ona w końcu też musiała ) zaczęłyśmy o tym gadać.
- Co o tym myślicie? – zapytałam
- Dla mnie bomba. Zgadzam się – powiedziała od razu Katie.
- Ja też jestem za – zgodziła się Dorcas.
Ja i Ann wymieniłyśmy spojrzenia.
- No nie wiem, to może nam przysporzyć popularności u płci przeciwnej – powiedziała powoli Ann.
- No to chyba dobrze, nie? – zapytała Dorcas.
- A, niech będzie, wchodzę w to! – powiedziałam.
- No, super, Ann proszę… - jęczała Dorcas.
- Ech, no dobra, W końcu czego nie robi się dla przyjaciółek?
- Yes!!! Super!!! – wszystkie zaczęłyśmy krzyczeć.
Nagle Dorcas rzuciła we mnie poduszką.
- Ej, a to za co?
- Za nic – odpowiedziała moja kochana przyjaciółka, śmiejąc się, więc ja jej oddałam i tak rozpętała się wojna na poduszki. Trwała około dwóch godzin. Po bitwie wyczerpane umyłyśmy się i poszłyśmy spać. Nie minęło nawet pięć minut, a już byłam w kranie snów.

***

No i jak notka? Co do tła szablonu mi się na razie taki podoba. Może go zmienię, ale dopiero za tydzień. Nie wiem kiedy będzie następna notka. Pozdrawiam.


13 kwietnia 2005

W expresie Londyn-Hogwart

     Obudziłam się dzisiaj bardzo wcześnie, a mianowicie o piątej. Dzisiaj wyjeżdżam do Hogwartu i mam tę podróż spędzić z Huncwotami. Jak ja z nimi wytrzymam, sama nie wiem. Och, trzeba się wziąć w garść. W końcu to tylko kilka godzin. Zeszłam z łóżka i poszłam do łazienki. Tam załatwiłam wszystkie poranne czynności i poszłam do swojego pokoju, bo nie chciałam budzić tak wcześnie rodziców. Postanowiłam trochę poczytać. W końcu była szósta czterdzieści.
"No, chyba najwyższy czas zejść na dół." -  pomyślałam
Mama była smutna, tata też, a Petunia bardzo szczęśliwa. Wiedziałam dlaczego: cieszyła się, bo wyjeżdżam. Powiedziałam „Dzień dobry” i zajęłam swoje zwykłe miejsce. Mama od razu zaczęła mi dawać dobre rady typu: „ Uważaj na siebie, kochanie” i „Słuchaj nauczycieli, Lily”
- Dobrze, mamo – powiedziałam znudzonym tonem.
Do końca śniadania dowiedziałam się, że tak jak zwykle wyjeżdżamy o dziewiątej trzydzieści. Tak więc pojechaliśmy.  Nareszcie jadę do domu .
Gdy dojechaliśmy na dworzec King’s Cross, była dziesiąta trzydzieści. Doszliśmy do barierki między peronami dziewiątym i dziesiątym. Pożegnałam się z rodzicami  i przeszłam do świata magii. Wsiadłam do pociągu i od razu zobaczyłam Ann targającą swój kufer. Pobiegłam do niej tak szybko, jak mi na to pozwalał mój bagaż.
- Ann! – krzyknęłam.
- Lily, jak się cieszę, że cię widzę! - powiedziała Ann.
- Ja też – odparłam z uśmiechem.
- No, muszę iść do przedziału dla prefektów. Zobaczymy się później - dodałam.  
Przed przedziałem spotkałam Remusa, więc razem weszliśmy do środka. Po niecałej godzinie mogliśmy wreszcie wyjść. Po kilku minutach znaleźliśmy resztę. Weszliśmy i na powitanie usłyszałam:
- Lily, tak się cieszę że cię widzę.
- Ale ja się nie cieszę, że cię widzę, Potter – warknęłam.
Przywitałam się i usiadłam, a Syriusz od razu powiedział:
- Gramy w butelkę?
- A na co?
- Hmmm… Pytania lub wyzwania? – zapytał Syriusz.
- Dobra – powiedziałam.
Byłam szczęśliwa, że nie gramy na całusy. Reszta też się zgodziła.
- Ale mówmy prawdę. Przydałby się fałszoskop, ma go ktoś? – zapytał Potter.
- Ja mam  – odrzekł Remus.
Tak więc zaczęliśmy grać. Pierwszy kręcił Syriusz. Wypadło na Petera.
- Peter, pytanie czy wyzwanie?
- Eee, pytanie.
- Czy miałeś już jakąś dziewczynę i jeśli tak to ile z nią byłeś?
- Eee… No… Tak.  Jedną godzinę. – wymamrotał.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Teraz ja kręcę – powiedział zawstydzony Peter, chcąc przerwać nasz śmiech.
Wylosował Dorcas.
- Dorcas, co wybierasz?
- Pytanie.
- Ilu miałaś już chłopaków?
- Dwóch.
- Aha - inteligentna odpowiedź Glizdogona.
Dorcas zakręciła i wypadło na Jamesa.
- Pytanie czy wyzwanie?
- No dobra, hmmm… Ile miałeś już dziewczyn?
- Poczekaj chwilę – powiedział James i zaczął liczyć.
- Dziewięć – oznajmił po chwili.
Nie wiem dlaczego, ale poczułam lekkie ukłucie zazdrości, gdy to powiedział. Teraz kręcił James. Wypadło na mnie. 
- Och, nie! – jęknęłam.
- Co wybierasz, Liluś? – zapytał mnie Potter z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Po pierwsze to nie mów do mnie „Liluś”, a po drugie to daj mi się zastanowić.
 Pomyślałam że jak wybiorę wyzwanie to Potter będzie kazał mi umówić się z nim itp. Z drugiej strony, jak wybiorę pytanie to zapyta, czy on mi się podoba albo coś w tym stylu.
- Dobra, niech będzie pytanie.
- No więc, czy według ciebie jestem przystojny?
- Tak - odpowiedziałam, lecz widząc uśmiech na jego twarzy dodałam:
- Jesteś przystojny, ale rozumu to nie masz za grosz, więc nie ciesz się za bardzo.
James jednak nie przestał się uśmiechać. Zlekceważyłam to i zakręciłam butelką. Wypadło na Remusa.
- Co wybierasz?
- No, niech będzie pytanie.
Doskonale wiedziałam, o co mam go zapytać. Remus podobał się Ann. Ann nie wiedziała, czy ona mu też, więc poprosiła mnie kiedyś, żebym jak będziemy grać w butelkę, zapytała się o następującą rzecz:
- Która dziewczyna podoba ci się najbardziej?
- Eee… No więc… Eee… - Remus zrobił się cały czerwony i zaczął się jąkać.
- No dalej stary, mów – zachęcił go James.
- Ann – mruknął i zrobił się jeszcze bardziej czerwony, o ile to możliwe. Spojrzałam na Ann i zobaczyłam na jej ustach lekki uśmiech a w oczach wielkie szczęście.
- Wow, nic nie mówiłeś – powiedział Syriusz.
Graliśmy w butelkę jeszcze ze dwie godziny. Potem pojawiła się pani z wózkiem i kupiliśmy sobie mnóstwo słodyczy. Później postanowiliśmy, że znowu zagramy w butelkę tyle, że na pocałunki. Nie byłam za bardzo zadowolona z tego faktu.
- Okej, to ja pierwszy – odezwał się Remus.
- Peter i Dorcas.
Dorcas nie wyglądała na zadowoloną. Powoli zbliżyli się do siebie i pocałowali. Trwało to bardzo krótko. Gdy się odkleili, Dorcas miała wyraz obrzydzenia na twarzy. Wcale się jaj nie dziwię...
- Remus i Ann.
Ann była bardzo szczęśliwa, gdy zbliżali się do siebie. Gdy przestali się całować, widać było w oczach Ann wielkie szczęście.
- James i… Lily – powiedziała Syriusz z uśmiechem.
- Co? Nie błagam…  - jęczałam.
- Musisz – powiedział bardzo zadowolony James.
Na nic zdały się moje jęki. Musiałam się z nim pocałować i kropka. Przynajmniej tak uważali inni. Powoli zbliżyliśmy się do siebie. Czułam jego ciepły oddech. Widziałam w jego oczach wielkie szczęście, a on w moich wściekłość. Nasze usta zetknęły się. Wielka fala gorąca mnie ogarnęła. James całował wspaniale. Czułam jakieś dziwne motylki w brzuchu. Po kilku sekundach musiałam przerwać tan pocałunek. Odepchnęłam go.
- Dość – powiedziałam i zakręciłam butelką.
Graliśmy jeszcze w to jakiś czas, ale na szczęście nie musiałam się więcej całować z Rogaczem. Po tej grze pogadałam z dziewczynami na różne tematy, podczas gdy Huncwoci pogrążyli się w rozmowie o quidditchu. Po jakimś czasie trzeba było wysiadać. Wyszliśmy z pociągu. Tam usłyszeliśmy znajomy głos:
- Pirszoroczni, pirszoroczni!!! Tutaj!
Uśmiechnęłam się do Hagrida i poszłam z przyjaciółkami do powozu. Tam spotkałyśmy Katie, dziewczynę, która była z nami w dormitorium. Katie zaczęła nam opowiadać jak spędziła wakacje, ale ja jej nie słuchałam. Coś dziwnego we mnie drgnęło. Jak całowałam się z Jamesem czułam się taka… bezpieczna… Było mi tak dobrze… STOP, Lily!!! Nie myśl tak o Potterze! Te rozmyślania przezwał mi pisk Dorcas:
- Lily, patrz to już Hogwart!
Miała rację. Jak przekraczaliśmy bramę Hogwartu, poczułam, że wreszcie wróciłam do mojego prawdziwego domu.

***

No i jak się podobała notka? Mam nadzieję, że może być. Mam do zakomunikowania dwie rzeczy:
* szablon zmienię, ale dopiero w piątek.
* nowa nota będzie albo w piątek, albo w sobotę.
To tyle. Pozdrawiam wszystkich. :)