24 września 2006

Przyjaciele :)

   Na drugi dzień wyszłam ze Skrzydła Szpitalnego. Wszystko było już za mną dobrze, pani Pomfrey mnie wyleczyła. Dała mi tylko zwolnienie z lekcji na jutro, z czego bardzo się ucieszyłam.

   Zaraz po powrocie do dormitorium poszłam poszukać Jamesa. Chciałam z nim porozmawiać i go przeprosić. W Pokoju Wspólnym go nie było, więc udałam się do jego dormitorium. Zapukałam, usłyszałam „Proszę” i niepewnie weszłam. Na podłodze siedział Peter i obżerał się jakimiś ciastkami a James leżał na łóżku i coś czytał.

- Eee… Cześć. James? Możemy porozmawiać? – spytałam.

Podniósł się i spojrzał na mnie.

- Peter, zostaw nas – polecił.

Po chwili Glizdogona już nie było. Wziął ze sobą ciasteczka i zapewne poszedł do Pokoju Wspólnego, by je tam zjeść.

- O co chodzi? – zapytał James wstając.

- Ja… Chciałam z tobą porozmawiać…

- To już wiem. Ale o czym?

- O tym co się niedawno wydarzyło. Ja… Przepraszam… naprawdę, James. Przemyślałam to i wiem, że okropnie się zachowałam – rzekłam.

Chłopak przez chwilę milczał, ale potem powiedział:

- Lily, fajnie, że zrozumiałaś. Ale następnym razem będzie to samo…

- Nie, James, naprawdę… Przepraszam… - podeszłam do niego i się przytuliłam.

Chyba zaskoczyłam chłopaka tym zachowaniem.

- Chyba powinnaś już iść – rzekł i lekko odsunął mnie od siebie.

Spojrzałam na niego niedowierzająco a w jego oczach było widać taką… obojętność.

Nic już nie powiedziałam tylko po prostu wyszłam.

Było mi strasznie przykro. Ale rozumiem też Jamesa… Ma prawo być na mnie zły…

   Szłam gdzie mnie nogi poniosą. Po chwili znalazłam się w sowiarni. Usiadłam na parapecie jednego z okien i wpatrzyłam się w dal. Doszło do mi to, że prawdopodobnie straciłam przyjaciela. Byłam strasznie głupia, że go wtedy nie posłuchałam i teraz on ma mi to za złe. W oczach zaszkliły mi się łzy. „Nie będę płakać, przecież to głupie!” skarciłam się w myślach.

   Siedziałam tak dość długo póki nie usłyszałam dźwięku otwieranych drzwi. Odwróciłam się szybko i moim oczom ukazał się Alex.

- Lily, dobrze, że jesteś. Musimy porozmawiać – powiedział.

Przestraszyłam się. W ogóle mu już nie ufałam, nie po tym co mi zrobił.

- Nie! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Zostaw mnie w spokoju! – krzyknęłam i jak najszybciej chciałam stamtąd wyjść, ale Alex złapał mnie za ramiona i powiedział:

- Lily, proszę… Chcę ci wszystko wyjaśnić…

- Zostaw mnie! – zawołałam i wyrwałam się mu.

Pobiegłam do Pokoju Życzeń. Nie wiem co mnie tam skierowało , być może nadzieja, że nikt mnie tam nie znajdzie. Chodząc wzdłuż ściany myślałam właśnie o takim miejscu.

   Kiedy weszłam do pokoju moim oczom ukazała się czerwona kanapa, obok stolik, na którym leżała szklanka wody. W drzwiach znajdował się klucz, który natychmiast przekręciłam. Było jeszcze trochę kwiatów i półek z książkami.

   Usiadłam na kanapie i zaczęłam rozmyślać. Jedno wiedziałam: zachowałam się strasznie głupio. Ja po prostu muszę się pogodzić z Jamesem… Po jakimś czasie zrobiłam się senna. Położyłam się i po chwili zasnęłam.

   Obudziłam się po dwóch godzinach. Przetarłam oczy i szybko wstałam. Chyba już za długo tu siedziałam… Napiłam się wody i skierowałam się do wyjścia. Przekręciłam klucz i wyszłam.

   Udałam się do Pokoju Wspólnego. Nie było nikogo z moich znajomych, więc myślałam, że w dormitorium znajdę dziewczyny. Kiedy wchodziłam po schodach, ktoś mnie zawołał. Był to James.

- Lily, możesz na chwilkę?

Pokiwałam głową i zeszłam do niego.

- Chcę cię przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie. Nie wiem, co mi odbiło. Przecież widzę, że zrozumiałaś swój błąd.

- Nie musisz mnie za nic przepraszać. To ja się głupio zachowałam.…

- Nie mówmy już o tym, Lily. Przyjaciele? – spytał i uśmiechnął się.

- Przyjaciele – odparłam z uśmiechem i przytuliłam się do niego.

On również mnie objął. Cieszyłam się, że tak to się skończyło. Teraz już wszystko będzie dobrze…

 

***

 

Ta notka też nie jest najlepsza. Wciąż nie mam weny na pisanie. Ech… Pozdro ;)

17 września 2006

W Skrzydle Szpitalnym

    Po lekcjach odwiedzili mnie przyjaciele. Znów nie było z nimi Jamesa.

- A gdzie jest James? – spytałam.

- Nie mógł przyjść. Powiedział, że odwiedzi cię później – odparł Syriusz.

Pokiwałam głową.

- Lily, przyniosłam ci notatki z transmutacji, zaklęć i eliksirów, żebyś nie miała zaległości. A w ogóle, do kiedy tu będziesz? – spytała Ann.

- Nie wiem. Nie pytałam jeszcze pielęgniarki.

 - To ja ją pójdę zapytać – rzekła Katie i udała się do gabinetu pani Pomfrey.

Po chwili wróciła i oznajmiła:

- Jeszcze dwa dni tu poleżysz i będziesz mogła wyjść.

- Aż dwa dni? Dlaczego tak długo?

- A ja wiem…

Chłopaki siedzieli z nami jeszcze pół godziny, ale potem poszli, twierdząc, że mają coś do zrobienia. Zostałam z dziewczynami, lecz nie na długo, bo po pewnym czasie wygoniła je pielęgniarka a mi kazała wypić jakiś eliksir i iść spać. Tak też zrobiłam, bo nic innego nie miałam do roboty, a uczyć mi się nie chciało. Po chwili już spałam.

 

 *~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*

 

   Obudziła mnie pani Pomfrey. Za oknami było już ciemno.

- Która jest godzina? – zapytałam.

- Wpół do ósmej. Musisz wziąć eliksiry.

- Dobrze.

Wypiłam podane mi napoje.

- A, Lily, masz gościa. Tylko żeby nie siedział zbyt długo – powiedziała.

Pokiwałam głową.

Pielęgniarka wyszła. Chwilę po niej pojawił się James.

- Cześć – powiedział i podszedł do mnie.

- Cześć. Fajnie, że przyszedłeś. Chciałam z tobą porozmawiać.

- Ja z tobą też. Ale mów pierwsza – odparł.

- Chciałam cię przeprosić i podziękować. Podziękować za to, że mnie uratowałeś. Gdyby nie ty i Syriusz… Dziękuję…

- Nie ma za co.

- Jest. Ale… Przepraszam cię. Za to, że cię nie posłuchałam. Ostrzegałeś mnie przed Alexem a ja nie uwierzyłam…

- Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać. Dlaczego ty mi nie wierzyłaś? Mówiłem, żebyś się z nim nie zadawała…

- Wiem, James… Przepraszam… Ja myślałam, że on jest inny… A on tylko udawał…

Rogacz milczał.

- Nic nie powiesz? – spytałam niepewnie.

- Lily, zawsze tak jest. Ty coś robisz, ja cię przed tym ostrzegam, ty nie wierzysz i dalej to robisz, po jakimś czasie wychodzi, że miałem rację. Wtedy ty rzucasz mi się w ramiona, przepraszasz i oczekujesz, że będzie tak jak dawniej. No powiedz, czy nie jest tak?

Teraz ja milczałam.

- Mam już tego dosyć – powiedział James.

- Ale…

- Muszę iść. Cześć.

Rogacz wyszedł. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć… Może on ma rację? Ale przecież przeprosiłam go, więc czego on jeszcze oczekuje? Nie chce mi się w ogóle o tym myśleć. James zawsze wynajduje jakiś powód, żeby się ze mną pokłócić. Ja chcę się pogodzić, a on nie. Trudno. Jego strata.

   Wzięłam notatki od Ann i przyswoiłam sobie dzisiejsze lekcje. Czułam się już dobrze, eliksiry od pani Pomfrey pomogły. Nauki nie było dużo. Po dziewiątej skończyłam. Chwilę sobie poleżałam i zrobiłam się śpiąca. Po paru minutach zasnęłam.

 

*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*

 

   Z samego rana przyszli do mnie Dorcas i Syriusz.

- Hej! No i jak tam? – spytał Syriusz.

- Jakoś… Wczoraj był u mnie James…

- I co mówił?

Streściłam im naszą wczorajszą rozmowę. Miałam nadzieję, że Syriusz mi to trochę wyjaśni.

- Oj Ruda… - westchnął.

- No co?

- Nie obraź się, ale on ma rację. Już parę razy tak było, jak on mówi.

- Ekstra… No to co ja mam teraz zrobić?

- Nie wiem, Lily – odparł.

- No dzięki wielkie!

- Proszę – wyszczerzył zęby.

- Pójdę już. Do zobaczenia – powiedział.

Zostałam z Dorcas.

- A ty co o tym sądzisz? – spytałam.

- Ja też uważam, że James ma rację…

- Super. Wszyscy przeciwko mnie…

- Lily, to nie tak. Zrozum Jamesa. Co on czuł, kiedy byłaś z Alexem? On cię przecież kocha. Było mu przykro, że mu nie wierzysz.

Przez chwilę milczałam, ale po chwili zapytałam:

- To co mam teraz zrobić?

- Nie wiem, Lily. Przepraszam, ale muszę już iść. Zaraz zaczną się lekcje. Pa…

No i fajnie… A może oni naprawdę mają rację… Ale co ja mam zrobić? Chyba pójdę do Jamesa i z nim pogadam, wyjaśnię mu wszystko. Tak, tak będzie najlepiej…

   Po południu przyszła pielęgniarka, by podać mi eliksiry i oznajmiła, ze mam gościa. Do sali weszła osoba, której w ogóle nie chciałam widzieć – Alex.

- Co ty tu robisz?! – zawołałam.

- Lily, chcę z tobą porozmawiać. Proszę…

- Nie! Wynoś się stąd!

- Lily, proszę…

- Nie chcę cię widzieć!

- A co to za krzyki? – w sali pojawiła się pani Pomfrey.

- Dlaczego tak krzyczycie? Lily, czy chcesz, żeby Alex tu był?

- Nie.

- Sam pan słyszał, panie Marloy. Proszę wyjść.

- Ale…

- Żadnego ale! Do widzenia.

Ślizgon po chwili wyszedł. Poprosiłam pielęgniarkę, żeby następnym razem go nie wpuszczała.

Jak on w ogóle śmiał tu przyjść? Po tym co zrobił? Nienawidzę go z całego serca. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Ale ja byłam głupia, że mu zaufałam… Bardzo tego żałuję…

 

***

 

   Moim zdaniem notka nie jest zbyt udana. Szczególnie początek. Nie mam ostatnio jakoś weny na pisanie… Pozdrawiam wszystkich! ;)

6 września 2006

Ratunek

   Obudziłam się. Rozejrzałam się dookoła. Nic nie mogłam sobie przypomnieć. W pomieszczeniu tym znajdowało się tylko kilka skrzyń. Strasznie bolała mnie głowa. Powoli wstałam. Dotknęłam dłonią mojego lewego policzka. Leciała z niego krew. Nie wiedziałam ile czasu się tu już znajduję. Nagle zaczęły mi się przypominać zdarzenia, które spowodowały, że tu jestem. Poszłam z Alexem na randkę i on przyprowadził mnie tutaj, do swoich „kolegów”, którzy chcieli, żebym szpiegowała swoich przyjaciół. Nie zgodziłam się i oni zaczęli rzucać we mnie zaklęcia. I… zemdlałam. Tyle tylko pamiętam. Jak ja mogłam być taka głupia? Przecież Katie i James mnie ostrzegali przed Alexem. Dlaczego ich nie posłuchałam? Alex jest Ślizgonem, więc mogłam się domyślić, że chodził ze mną, bo czegoś ode mnie oczekiwał. Cóż… Już nigdy nie zaufam nikomu ze Slytherinu. Ale teraz… Jak się stąd wydostać?!

   Obeszłam cale pomieszczenie i nic nie znalazłam. Sprawdziłam też za skrzyniami – ani śladu wyjścia. Podejrzewałam, że żeby je znaleźć albo trzeba szukać z drugiej strony, albo znać jakiś tajny przycisk otwierający przejście. Nie było więc szans, żebym sama się stąd wydostała. Może Alex poczuje wyrzuty sumienia i tu przyjdzie? Wątpię. A może tamci Ślizgoni wrócą tu, żeby do kończyć to, co zaczęli? Nie wiem. A może umrę tu z głodu i wyczerpania? Możliwe.

   Usiadłam pod ścianą. Może zdarzy się cud i jakoś się stąd wydostanę…

 

*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*

 

..::Tymczasem w Pokoju Wspólnym::..

 

 - No gdzie jest Lily? Już dziesiąta wieczorem a jej jeszcze nie ma! – denerwowała się Dorcas.

- Dor, nie martw się. Niedługo wróci… Jest z Alexem, więc chyba nic jej nie grozi… - powiedziała Ann.

Rozmowie dziewczyn przysłuchiwali się Huncwoci. James zaczął się już martwić.

- O której poszła? – zapytał.

- Przed piątą – odparła Ann.

- Pięć godzin… Trochę długo, nie sądzicie? – rzekł.

- I jest z Alexem? – dodał.

- Tak – odpowiedziała Dorcas.

- Zaraz wrócę – mruknął James i udał się do swojego dormitorium.

Wszyscy spojrzeli po sobie zdziwieni, tylko Syriusz zdawał się wiedzieć o co chodzi Jamesowi. Pochwali Potter wrócił i mruknął tylko:

- Łapa, idziemy.

Black podniósł się i wyszedł za kumplem bez słowa. Reszta spojrzała po sobie z zaskoczeniem, ale nic nikt nie mówił. Mieli nadzieje, że chłopaki poszli szukać Lily, o którą poważnie się już martwili.

James i Syriusz nakryli się peleryną-niewidką i wyszli z Pokoju Wspólnego.

- Wiem, gdzie jest Lily. Widziałem ją na mapie Huncwotów. Jest w niebezpieczeństwie! To wszystko przez tego Alexa! – mówił James.

- Myślisz, że mógł jej coś zrobić? – spytał Łapa.

- Nie wiem. Mam nadzieję, że nie. Musimy ją szybko znaleźć – odparł James.

 

 *~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*

 

   Siedziałam pod ścianą i strasznie się denerwowałam. Nie wiedziałam, co ze mną będzie. Przecież mogłam tu zostać na wieki! Nagle zaczęło kręcić mi się w głowie. Poczułam się o wiele gorzej. Wszystko znów zaczęło mnie boleć. Nie mogąc już wytrzymać osunęłam się na ziemię i po raz kolejny zemdlałam.

 

..::Po godzinie::..

 

 - Lily, obudź się! Lily! – usłyszałam jakieś głosy.

Niepewnie i powoli otworzyłam oczy.

- Gdzie ja jestem? – spytałam.

- Nie wiem, Lily. Jak dobrze, że cię znaleźliśmy!

Jakieś ręce podniosły mnie do pozycji siedzącej.

- James! Syriusz! Jak mnie tu znaleźliście? – chyba odzyskałam już przytomność.

- Na Mapie Huncwotów. Dobrze, że nic ci nie jest… - odparł James i przytulił mnie.

Wtuliłam się w niego i przez chwilę trwaliśmy w tej pozycji. Poczułam się lepiej, choć wciąż bardzo bolała mnie głowa.

- O, jak miło… Potter, Black i Evans… Lepiej być nie mogło… - usłyszeliśmy jakiś głos.

Wrócili Ślizgoni. Jak oni tu weszli? Gryfoni wstali i wyciągnęli różdżki. Ślizgoni zrobili to samo. Dwoje na sześciu… To trochę nie fair… Boję się o James i Syriusza…

 - Lily, ukryj się jakoś… - szepnął do mnie James.

Ukradkiem starałam się przejść za jedną ze skrzyń. Już prawie tam się znalazłam i trafiło we mnie zaklęcie o takiej sile, że znów osunęłam się na podłogę.

- Pożałujesz tego! – krzyknął James.

Starałam się zachować przytomność, lecz miałam bardzo mało sił. Widziałam przelatujące obok zaklęcia. Byłam zaskoczona patrząc na Jamesa i Syriusza. Dawali sobie całkiem nieźle ze Ślizgonami, nawet wygrywali. Po kilkunastu minutach już trzech nieprzytomnych Ślizgonów leżało na ziemi. Ale mimo wszystko coraz gorzej się czułam. Wytrzymałam jeszcze parę minut i zemdlałam.

 

*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*

 

   Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu. Leżałam w łóżku, była noc. Kiedy wzrok przyzwyczaił mi się do ciemności poznałam to miejsce. Skrzydło Szpitalne. Głowa mnie już nie bolała. Pewnie pielęgniarka podała mi jakiś eliksir. James i Syriusz musieli mnie tu przynieść. Kochani są. Dzięki im wszystko dobrze się skończyło. Muszę im podziękować. Zrobiłam się śpiąca. Po chwili zasnęłam.

   Z samego rana odwiedzili mnie przyjaciele. Nie mogli zostać zbyt długo, bo niedługo zaczynały się lekcje. Nie było z nimi Jamesa. Zrobiło mi się trochę przykro, ale miałam nadzieję, że przyjdzie później. Syriusz opowiedział mi co się wydarzyło. Chłopaki unieszkodliwili wszystkich Ślizgonów, James wziął mnie na ręce i zaniósł do Skrzydła Szpitalnego. Tam już zajęła się mną pielęgniarka. Cieszyłam się, że wszystko dobrze się skończyło. Całe szczęście, że mam takich przyjaciół…

 

***

 

 Hej. Mam nadzieje, że notka się Wam spodoba. Teraz niestety zaczęła się szkoła i w tygodniu nie będę miała czasu na pisanie, notki więc będą się pojawiać w weekendy. Ostatnio mój blog znalazł się w Polecanych. To dzięki Wam! Dziękuję! Sama bym tego nigdy nie osiągnęła. Bardzo się cieszę, że spotkało to mnie. Po prostu nigdy nie sądziłam, że Onet poleci mój blog. ;) Dzięki też za wszystkie komentarze! Jesteście wspaniali!! Pozdrawiam wszystkich!! :D :*