27 lutego 2006

Tajemnica Huncwotów

- POBUDKA!!!!!!!!!!

Usłyszałam ten głośny wrzask i natychmiast się obudziłam. To byli Huncwoci. Wszyscy oprócz Syriusza.

- Odbiło wam?! – krzyknęłam zrywając się z łóżka.

Swoim krzykiem obudzili pozostałe dziewczyny.

- Spokojnie Lily. Nie, nie odbiło nam tylko przyszliśmy was obudzić bo za dwadzieścia minut zaczynają się lekcje a nie było was na śniadaniu więc… - powiedział James.

- Za dwadzieścia minut?! – zawołała Ann.

Ja, Ann i Katie natychmiast rzuciłyśmy się w stronę łazienki. Tylko Dorcas stała w miejscu.

- A gdzie jest Syriusz? – spytała.

- Jeszcze się szykuje. – odparł Remus.

Katie pierwsza weszła do łazienki. Tak więc ja, Dorcas i Ann zaczęłyśmy wyganiać chłopaków z naszego dormitorium. Opierali się, ale jakoś nam się udało. O dziwo, po trzydziestu minutach wszystkie byłyśmy gotowe. Ale i tak spóźniłyśmy się na lekcje. Na szczęście pierwszą mieliśmy historię magii. Binns nic nie zauważył i dalej odczytywał notatki dotyczące buntu gobelinów z 1754 roku.

W czasie obiadu siedziałam z dziewczynami z dala od Huncwotów. Musiałyśmy przedyskutować parę spraw.

- To po obiedzie ty Dorcas idziesz pogadać z Syriuszem. Ja wypytam Jamesa o Remusa. A wy – tu zwróciłam się do Ann i Katie – wy się czymś zajmiecie.

Takie było podsumowanie naszej rozmowy.

Wróciłyśmy do Pokoju Wspólnego. Ann i Katie poszły do dormitorium a ja i Dorcas czekałyśmy na chłopaków. Zjawili się po dziesięciu minutach jednak nie podeszli do nas. Musiałyśmy więc my to zrobić.

- Syriusz? Możemy pogadać? – spytała nieśmiało Dorcas.

- Tak… Chodź… - odparł Syriusz i razem poszli do jego dormitorium.

- My też musimy pogadać – powiedziałam do Jamesa.

Zdziwił się trochę, ale zgodził się. Wyszłam z nim na błonia.

- O czym chciałaś rozmawiać? – zapytał.

- O Remusie – odpowiedziałam.

James się trochę rozczarował. Pewnie myślał, że chcę rozmawiać o „nas”. Chłopak milczał. Przerwałam więc tą ciszę.

- James, Ann zauważyła, że on znika raz w miesiącu pod różnymi pretekstami. Was też wtedy nie ma. Możesz mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?

Rogacz nadal milczał.

- James!

- Lily, przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć. Obiecałem Remusowi.

Przeszliśmy parę metrów nic nie mówiąc. Było mi trochę smutno. Czyli wychodzi na to, że James do końca mi nie ufa.

- Jesteś zła? – spytał chłopak.

Pokręciłam przecząco głową. Kolejne metry i cisza. Dlaczego on mi nie chce powiedzieć? Co oni takiego ukrywają?

Nagle James zatrzymał się i oświadczył:

- Dobrze, powiem ci. Nie wiem jak na to zareagujesz, ale jesteśmy przyjaciółmi i chyba powinnaś znać prawdę niezależnie od tego jaka ona jest.

Usiedliśmy nad jeziorem.

- Od czego by tu zacząć… Jak Remus miał siedem lat wybrał się nocą sam do lasu. Nie wiem co mu odbiło… Była wtedy pełnia księżyca. Spotkał wilkołaka, który… Ugryzł go.

- Co? Czyli Remus jest… - przerwałam.

- Tak. Jego rodzice próbowali mu jakoś pomóc. Ale się nie udało. Potem nadszedł czas Hogwartu. Dumbledore zgodził się przyjąć wilkołaka do szkoły. Ale nikt oprócz niego, Remusa i pani Pomfrey miał o tym nie wiedzieć. Na czas pełni księżyca Remus przebywał we Wrzeszczącej Chacie, do której prowadził tunel zaczynający się pod Bijącą Wierzbą. Co miesiąc prowadziła go tam pani Pomfrey, by mógł się przemienić w wilkołaka i nikomu nie zrobił krzywdy. Ale my, Huncwoci, nie wierzyliśmy, że on co miesiąc musi jeździć do chorej matki czy gdzieś tam. W końcu odkryliśmy jego przypadłość. Kiedy Remus się dowiedział, że my wiemy, bardzo się zmartwił. Myślał, że się od niego odwrócimy czy coś. Jednak my postanowiliśmy mu pomóc. Nie żadnym eliksirem, czy czymś. Wiedzieliśmy, że wilkołak nie zrobi krzywdy innym zwierzętom. Chcieliśmy więc zostać animagami. To było pod koniec pierwszej klasy. Dopiero teraz, na początku piątego roku ja i Syriusz potrafimy się zamieniać w zwierzęta. Jesteśmy oczywiście nie zarejestrowani…

- Jesteś animagiem?! – przerwałam mu.

- Tak.

- Przecież to niezgodne z prawem!!! Co będzie jak ktoś się dowie?!

- Nikt się nie dowie. No chyba, że ty komuś powiesz…

- Nie, no co ty… Ale jak wam się to udało? Przecież dorośli czarodzieje mają z tym problemy a co dopiero wy…

- Dużo ćwiczyliśmy… A Peter ma jeszcze z tym małe problemy…

- W jakie zwierzęta się zamieniacie?

- Ja w jelenia… Od tego moja ksywa – Rogacz. Syriusz w psa, czyli Łapa, Peter w szczura. Od tego Glizdogon.

Przez chwilę nic nie mówiliśmy. Remus jest wilkołakiem… A James, Syriusz i Peter to animadzy… Wow, dużo wrażeń jak na jeden dzień.

- Lily?

- Tak?

- I co teraz?

- Jak „co teraz”?

- No… Będziesz się jeszcze przyjaźnić z Remusem?

- No pewnie, że tak! Przecież to nie jego wina. Jest wspaniałym przyjacielem. I kogo obchodzi, że jest wilkołakiem? Nawet mi do głowy nie przyszło, że mogłabym zerwać kontakty z nim z tego jednego powodu.

Na twarzy chłopaka było widać wyraźną ulgę.

- Dziękuje Lily. Ale mam prośbę. Nie mów nikomu o tym, co ci powiedziałem. Dorcas dowie się później, a Ann lepiej niech Remus powie.

- Dobrze, nikomu nie powiem. Ale teraz ja mam prośbę. Pokaż mi jak się przemieniasz.

Zdziwił się, ale powiedział:

- Dobrze, chodź – i uśmiechnął się.

Skierowaliśmy się w stronę Zakazanego Lasu. James na pewno nie chce, żeby ktoś zobaczył jak się przemienia. Po pięciu minutach zagłębiliśmy się w las tak, że już nikt nie był w stanie nas dostrzec.

James zatrzymał się i zaczął się przemieniać. Kilka sekund i na miejscu James stał piękny jeleń. Miał oczy Rogacza. Był śliczny… Patrzyłam na niego z uśmiechem na twarzy. Po chwili przede mną znowu stał James.

- James… Jestem pod wrażeniem…

Chłopak odpowiedział pięknym uśmiechem.

 Po piętnastu minutach wróciliśmy do zamku.


***


Przepraszam, że notka dopiero teraz. Ja po prostu nie wyrabiam… Ale teraz powinno być już lepiej. :) Pozdrawiam!

19 lutego 2006

Babskie pogaduszki

   Kiedy tylko wróciłam do dormitorium od razu zaczęły się pytania dziewczyn.

- Jak było?

- Dokąd poszliście?

- Opowiem wam wszystko później, teraz jestem wykończona – powiedziałam.

- Czyżby James cię tak wykończył? – zażartowała Dorcas.

Popatrzyłam na nią ze złością i bez słowa weszłam do łazienki. Po jakiś trzydziestu minutach wyszłam z niej gotowa do snu. Dziewczyny siedziały na łóżku Katie.

- Lily, prosimy… Opowiedz nam wszystko teraz… - poprosiła Ann.

- Nie… Jestem trochę zmęczona… Jutro, dobra? – odparłam.

- Obiecujesz? – spytała Dorcas.

- Tak a teraz idę spać. Dobranoc – po czym zasłoniłam kotary przy swoim łóżku i weszłam pod kołdrę.

Przed zaśnięciem myślałam o mojej randce z Jamesem. Nie wiedziałam, że Rogacz to taki romantyk. Było wspaniale. W takich rozmyślaniach zasnęłam.


*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*


   Rano zostałam obudzona przez Dorcas. Ann czesała się a Katie była w łazience sądząc po zapalonym świetle. Spojrzałam na zegarek i wykrzyknęłam:

- Przecież jest szósta! Mogę spać jeszcze pół godziny!

- Nie ma mowy. Opowiesz nam w tym czasie swoją randkę – powiedziała Dorcas

- I to ze wszystkimi szczegółami – dodała Ann.

- Nie chce mi się teraz… Dajcie mi trochę poleżeć... – mruknęłam i ponownie zakopałam się w kołdrze.

- O nie Lily! Masz nam wszystko opowiedzieć! TERAZ – rzekła Katie, która waśnie wyszła z łazienki.

„Łazienka jest teraz wolna.” Pomyślałam. Znalazłam w tym szansę dla mnie. Szybko wstałam z łóżka. Dorcas chyba pomyślała, że się poddałam i opowiem im randkę, bo mruknęła „No nareszcie…” Ale ja nie miałam takiego zamiaru. Udałam się do łazienki i zamknęłam tam drzwi na klucz. Słyszałam jeszcze krzyki moich przyjaciółek, że jestem okropna, bo nie chcę im opowiedzieć randki. Przecież mogę to zrobić później. Uszykowałam się w niecałą godzinę, po czym wyszłam z łazienki. Jeszcze piętnaście minut do śniadania…    

   Dziewczyny siedziały koło siebie i patrzyły na mnie ze złością, ale zarazem też z ciekawością.

- Dobra, skoro tak bardzo chcecie wiedzieć to mam pewien pomysł. Urządzimy sobie dzisiaj babski wieczór. Trochę sobie pogadamy i w ogóle. – powiedziałam.

- No ok, ale czemu nie opowiesz nam tego teraz? – spytała Ann.

- Bo mi się nie chce, a poza tym zaraz śniadanie, więc się pośpieszcie – odparłam.

Po pięciu minutach wszystkie byłyśmy gotowe i ruszyłyśmy na śniadanie. Huncwoci siedzieli już w Wielkiej Sali i o czymś zawzięcie rozmawiali. Podeszłyśmy do nich. James zobaczył nas pierwszy i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech.

Podczas śniadania nic nie mówiłam. Rogacz również. Lekcje minęły dość szybko. Po obiedzie wraz z dziewczynami odrobiłam zadania domowe na jutro. Skończyłyśmy przed kolacją. Z posiłku wyniosłyśmy trochę smakołyków. Chłopaki pytali po co nam to itp. Więc im powiedziałyśmy i zakazałyśmy wstępu do nas.

Następnie udałyśmy się do dormitorium.

- No to Lily mów! – zawołała Dorcas siadając na swoim łóżku.

Westchnęłam i zaczęłam im opowiadać moją randkę z Jamesem. Skończyłam po kilku minutach a dziewczyny wpatrywały się we mnie z wielkim rozczarowaniem.

- Lily, czy tobie ODBIŁO? – spytała Dorcas.

- O co ci chodzi?

- Byłaś na randce z Jamesem, tak?

- Tak.

- Kochasz go, tak?

- No tak...

- James chciał cię pocałować na pożegnanie, tak?

- Tak.

- A ty odwróciłaś głowę i powiedziałaś, że nie całujesz się na pierwszej randce!!! – zawołała Dorcas.

- Lily, odbiło ci? – dodała Ann.

- No ale to prawda…

- Lily, głupio postąpiłaś… - powiedziała powoli Katie.

- No i dobrze – burknęłam.

- Nie mówmy już o tym.

- OK. Ale tak ogólnie to James się postarał… - stwierdziła Ann.

- Jesteście razem? – zapytała mnie Katie.

Pokręciłam przecząco głową.

- Dlaczego nie?

- Nie zapytał mnie. A poza tym to nie wiem czy by coś z tego wyszło… - odparłam.

- Jak to? Przecież go kochasz…

Wzruszyłam ramionami.

- Nie rozmawiajmy już o tym. Lepiej powiedzcie co u was – powiedziałam.

Zaczęła Dorcas.

- Kiepsko… Niby jestem z Syriuszem, ale… Widujemy się tylko na lekcjach, na posiłkach ni i czasem w Pokoju Wspólnym… Nie pamiętam już kiedy ostatnio wyszliśmy gdzieś razem… - powiedziała smutnym głosem.

- Może nie ma czasu? – zasugerowała Katie.

- Ma, na pewno! Widziałam parę razy jak wieczorami gdzieś się wymykał…

- Dorcas, na pewno jest jakieś wyjaśnienie. Nie martw się – rzekłam.

- Porozmawiaj z nim to się wszystkiego dowiesz – poradziła Katie.

Dorcas pokiwała głową.

- A ty Ann?

- Jest w miarę ok tylko… Remus znika raz w miesiącu na parę dni. Mówi, że jeździ do chorej matki czy coś. Myślę jednak, że on nie mówi mi prawdy.

- Ty też się nie przejmuj. Jak chcesz to zapytam Jamesa co jest z Remusem – powiedziałam.

- Dzięki Lily – uśmiechnęła się Ann.

- No a ty Katie? Poznałaś kogoś?

Dziewczyna pokręciła przecząco głową.

- Nie ma tu nikogo fajnego… - stwierdziła.

- Jeszcze kogoś znajdziesz. Na pewno – powiedziała Dorcas.

   Gadałyśmy jeszcze ze dwie godziny na przeróżne tematy. Potem każda poszła się umyć i poszłyśmy spać. Zasnęłam bardzo szybko.


***


No nareszcie jest notka. Nie miałam weny i nie chciało mi się pisać. Jeszcze na dodatek szkoła. Nauczyciele wciąż informują nas o sprawdzianach i w ogóle. Teraz notki będą się pojawiać w weekendy. No chyba że znajdę czas i napiszę notę w ciągu tygodnia ale nic nie obiecuję. To tyle. Pozdrawiam!

6 lutego 2006

Randka z Jamesem Potterem

   Wyszłam do Pokoju Wspólnego. James stał przy portrecie Grubej Damy. Gdy mnie zobaczył na jego twarz wstąpił uśmiech. Odwzajemniłam go i podeszłam do chłopaka.

- Lily… Wyglądasz pięknie… - powiedział James.

- Dzięki. Ty też nie najgorzej.

Rogacz miał na sobie jeansy i białą koszulę.

„Dobrze, że nie wziął krawata...” pomyślałam.

- Idziemy? – spytałam.

- Tak…

Wyszliśmy z Pokoju Wspólnego. Skręciliśmy w boczy korytarz kiedy zapytałam:

- James, dokąd idziemy?

- Zobaczysz… - odrzekł tajemniczo.

„Strasznie dużo się dowiedziałam…”

 Po chwili Rogacz powiedział:

- Zaczekaj tu.

Sam zaczął chodzić obok ściany. Za trzecim razem pokazały się jakiś drzwi.

- Pani przodem – powiedział wskazując mi otwarte przez niego drzwi.

Moim oczom ukazał się piękny pokój. Na środku stał stół i dwa krzesła. Była też kanapa dla dwojga i różne półki. Muzyka leciała jakby „z nikąd”. Wszystko wyglądało wspaniałe, ale byłam lekko zdziwiona.

- To Pokój Życzeń – wyjaśnił James.

- Wystarczy, że pomyślisz o jakimś miejscu a ten pokój się w nie zamieni.

Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi. James odsunął jedno krzesła dla mnie. Kiedy usiadłam przysunął je. No nieźle… On sam usiadł na drugim. Trochę dziwnie się czułam. W końcu jestem po raz pierwszy na randce z Jamesem. Kto wie co on wymyśli?

- Na co masz ochotę? – zapytał Rogacz.

- Yyy… Może… Rosół…

Kiedy to powiedziałam tuż przede mną pojawił się talerz z rosołem. Spojrzałam na Jamesa pytającym wzrokiem.

- Przecież to Pokój Życzeń! – rzekł chłopak.

- No tak…

Rogacz „zamówił” sobie to samo co ja. Jedliśmy w ciszy. Nie wiedziałam co mam mówić, Rogacz chyba też. Trudno uwierzyć, że taki chłopak jak James Potter nie wie, co ma powiedzieć! Czyżbym ja go tak onieśmielała?  Wreszcie po kilku minutach zapytał:

- Podoba ci się?

- Tak… -  odparłam.

Podobało mi się tylko było trochę nudno. Ale nie narzekam. Rogacz po jakimś czasie wstał i podszedł do mnie. 

- Zatańczysz? – spytał.

Zgodziłam się.

Muzyka była akurat wolna. Chyba James właśnie tego sobie zażyczył. Podczas tańca przytuliłam się do niego, ale nie aż tak bardzo.

Nie no, nie lubię takiego milczenia!

- Dlaczego nic nie mówisz? – zapytałam chłopaka.

- Szczerze? – odpowiedział pytaniem.

Przytaknęłam głową.

- Onieśmielasz mnie. Wiele razy wyobrażałem sobie przebieg naszej randki a kiedy wreszcie się doczekałem, nie wiem co mam mówić.

Roześmiałam się lekko.

- Bardzo śmiesznie, naprawdę… - mruknął James.

Uśmiechnęłam się.

- Lily? – zaczął Rogacz kiedy siedzieliśmy na tej kanapie przy ścianie

- Tak?

- Dlaczego wcześniej nie mogliśmy zacząć żyć z zgodzie? – zapytał szybko.

- Wiesz… Mogliśmy… Chyba… Tylko to twoje zachowanie… Strasznie mnie wkurzało…

- Mogłaś mi to przecież wcześniej powiedzieć.

Westchnęłam po czym rzekłam:

- James, mówiłam ci to chyba z tysiąc razy… A raczej krzyczałam…

Teraz James się roześmiał.

- Pamiętasz ja zmieniliśmy kolor włosów McGonagall? – spytał chłopak.

Na samą myśl o tym wybryku Huncwotów zaczęłam się śmiać. Rogacz tak samo.

- Chodziła tak chyba pół dnia… Póki jej Dumbledore nie powiedział… - dodał James ze śmiechem.

- Czekaj, na jaki kolor jej zmieniliście włosy? Czerwony? – spytałam.

- Bordowy. Wszyscy się z niej śmiali a ta nic! Nie wiedziała o co chodzi!

Pośmialiśmy się z tego jeszcze chwilę.

- James, a jak ty zaczarowałeś te wszystkie krzesła Gryfonów w Wielkiej Sali na drugim roku, na których ciągle wypisywało się zdanie, że mnie kochasz?

- Zaczarowałem jedno krzesło a potem rzuciłem Zaklęcie Powtarzania na resztę krzeseł. Ale się na mnie wydarłaś…

- Fakt… Straciliśmy chyba trzydzieści punktów… - dodałam.

Rozmawialiśmy jeszcze bardzo długo wspominając nasze przeróżne kłótnie i kawały Huncwotów. Wcześniej wydawały mi się one tylko dziecinne. Teraz również tak jest, ale te wygłupy są też śmieszne. Kiedyś tego nie dostrzegałam. Kiedyś przecież nie umówiłabym się z Jamesem! A właśnie teraz jestem z nim na randce. Widać jak ludzie się zmieniają…

- Lily, mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. No chyba, że masz mnie już dość… - rzekł Rogacz.

- Nie, no co ty. Co to za niespodzianka? – odparłam.

- Chodź – polecił i wstał.

Zrobiłam to samo. James przywołał swoją miotłę.

- Po co ta miotła? – spytałam zdziwiona.

- Żebyśmy mogli dostać się tam gdzie chce ci coś pokazać – odrzekł.

- Zwariowałeś? Ja nie wsiądę na tę miotłę! – zawołałam.

Przyznam, że trochę bałam się latać.

- Spokojnie Lily. Nie masz się czego bać. Ze mną nic ci się nie stanie – powiedział uspokajająco.

- Ale… Nie możemy tam po prostu dojść? – spytałam.

- Możemy. To w końcu tylko kilka kilometrów – odparł z ironią.

Prychnęłam, lecz odpowiedziałam:

- Dobrze, ale jeśli coś mi się stanie, to będzie tylko twoja wina.

- Nic ci się nie stanie, obiecuję.

Chyba mogę mu zaufać…

   Wyszłam z Jamesem z Pokoju Życzeń a potem z zamku. Na błoniach Rogacz wyjął pelerynę-niewidkę. Nakrył nas nią i usiadł na miotle. Powiedział, żebym usiadła przed nim. Objął mnie w pasie i szepnął:

- Nie bój się...

Zabrzmiało to tak przekonująco, że już prawie wcale się nie bałam. Polecieliśmy. Wiatr rozwiał mi włosy. Dziwię się, że ta peleryna z nas nie spadła. Zamknęłam oczy i bardziej wtuliłam się z chłopaka. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Znajdowaliśmy się chyba na jakiejś łące, która wyglądała pięknie. Otaczał ją duży las. Rosło wiele ślicznych kwiatów i krzewów. Był wspaniały widok na niebo.

- Tu jest… Pięknie… - wyjąkałam.

- Opłacało się lecieć?

-Tak… Na pewno…

James uśmiechnął się szeroko. Wpatrywałam się w całe to miejsce, żeby zapamiętać wszystkie szczegóły.

- James? Skąd znasz to miejsce? – zapytałam.

- Pokazał mi je kiedyś mój ojciec i powiedział, że właśnie tu zabrał swoją pierwszą i jedyną miłość, znaczy moją matkę, na pierwszą randkę. Postanowiłem, że zrobię to samo.

Teraz naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć. Że go też kocham? Nie, na pewno nie… Nie wiem… Wpatrzyłam się w trawę, po której właśnie szła biedronka. Biedronka? Późną jesienią? Bardzo dziwne…

- Dobra, chodź – powiedział James, który chyba zauważył moje zmieszanie, złapał mnie za rękę i poprowadził na środek łąki.

Pociągnął mnie tak, że leżałam na trawie. On położył się koło mnie. Przed oczami mieliśmy niebo usłane gwiazdami.

- Śliczny widok, prawda? – zapytał chłopak.

- Tak…

Leżeliśmy tak niecałą godzinę. Było bardo romantycznie... Rozmawialiśmy o przeróżnych gwiazdozbiorach i o tym pięknym niebie nocą. Około dwudziestej trzeciej uświadomiłam sobie, że na pewno dziewczyny strasznie się o mnie martwią.

- James, chyba powinniśmy wracać… Już późno…

- Ech… No dobrze…

Wstaliśmy z ziemi i wróciliśmy na miotle do Hogwartu.

   W Pokoju Wspólnym James na pożegnanie spróbował nie niespodziewanie pocałować. Odwróciłam głowę.

- Co jest? – spytał.

- Nie całuję się na pierwszej randce – odparłam.

Wiem, wiem, jestem okropna… 

James zrobił strasznie zrozpaczoną minę. Uśmiechnęłam się i dałam mu całusa w policzek. Na tyle na pierwszej randce mogę się zgodzić. 

- Pa – szepnęłam i pobiegłam do dormitorium.

Na schodach obejrzałam się jeszcze za siebie. James stał tam gdzie go zostawiłam dotykając policzka lewą dłonią. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.


***


Notka wreszcie jest. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Miała być wczoraj, ale strasznie się czułam i nie mogłam nic napisać. Dzisiaj jest lepiej i macie notkę. :D A teraz odpowiedź do komentarza Mądrej. Podobno nie rozumiesz dlaczego podaję się za Lily Evans. Otóż ja się wcale za nią nie podaję! Po prostu piszę opowiadanie o niej, ale w pierwszej osobie! Tak mi się o wiele lepiej pisze i mogę pokazać co czuje bohaterka. Nie jestem Lily! Mam nadzieję, że trochę Ci to wyjaśniłam. :) To tyle. Pozdrawiam!

1 lutego 2006

Poranek w męskim dormitorium i przygotowania do randki

   Obudził mnie dzisiaj głos Dorcas. Obok mnie leżał James.

- Lily, wstawaj natychmiast! – wydzierała się.

Ja jednak udawałam, że śpię.

- Cicho, daj jej jeszcze trochę pospać – powiedział czule James.

Odruchowo uśmiechnęłam się.

- Ona wcale nie śpi! Nie widzisz tego uśmiechu?! – zawołała Dorcas.

Uśmiech natychmiast znikł mi z twarzy.

- Lily, wiem, że James ślicznie pachnie, ale… - zaczęła Dorcas

- SKĄD WIESZ???!!! – natychmiast jej przerwałam i otworzyłam oczy.

Na twarzy mojej przyjaciółki pojawił się diabelski uśmieszek.

- Wiedziałam, że nie śpisz. A wiem bo sama mi to mówiłaś i to wiele razy.

Mocno się zaczerwieniłam i posłałam Dorcas spojrzenie pod tytułem „Nie żyjesz!”. James roześmiał się.

- Wstajesz? – spytała Dorcas.

- Nie mogę.

- Bo?

- Bo James mnie trzyma.

Była to prawda, gdyż Rogacz wciąż mnie obejmował.

- James, puść Lily! – wrzasnęła Dorcas na Pottera.

- Spokojnie, kochani. – sytuację załagodził Syriusz, który dopiero wyszedł z łazienki.

Black przytulił swoją dziewczynę i szepnął jej coś.

- Lily, masz zaraz być w dormitorium – rozkazała mi przyjaciółka i wyszła z Blackiem.

Ann i Katie nie było już u Huncwotów. Remus i Peter też gdzieś wybyli. Czyli zostałam sama z Jamesem.

- Która godzina? – spytałam.

- Ósma piętnaście – odpowiedział.

- Co?! – zawołałam przerażona.

- Przecież za piętnaście minut śniadanie!!! - dodałam.

- Spokojnie, zdążysz…

- Zdążę?! W piętnaście minut?! – krzyknęłam i szybko podniosłam się z łóżka.

Chciałam wstać, ale James mnie przytrzymał.

- Zostań… - poprosił.

Spojrzałam na niego ponaglającym wzrokiem.

- James, ja naprawdę się nie wyrobię w piętnaście minut.

- Oj Liluś… Zdążysz… - powiedział James i pociągnął tak, że leżałam przodem do niego.

Próbowałam się jakoś uwolnić, lecz niestety nie udało mi się.

- James, proszę, puść mnie.

Rogacz nie odpowiedział, ale przewrócił mnie na plecy i próbował pocałować. Odruchowo zamknęłam oczy czekając na pocałunek, który jednak nie nadchodził. Po kilku sekundach otworzyłam oczy i zobaczyłam Jamesa, uśmiechającego się szeroko. Po raz drugie tego ranka zaczerwieniłam się.

- Chciałaś, żebym cię pocałował, prawda? – zapytał chłopak.

- Wcale nie! – zaprzeczyłam.

- A teraz mnie puść…

Nie dokończyłam bo Rogacz mnie pocałował. Po pocałunku jakby nigdy nic puścił mnie. Natychmiast wstałam, wciąż czerwona, i skierowałam się w stronę drzwi.

- Lily, o dziewiętnastej w Pokoju Wspólnym. Pamiętaj! – dodał James kiedy wychodziłam.

No tak, dzisiaj mam z nim randkę. Ciekawe, co Rogacz przygotował… Wróciłam do mojego dormitorium i to co zobaczyłam trochę mnie zdziwiło a zarazem wkurzyło. Mianowicie Dorcas stała na środku na środku pokoju i całowała się z Blackiem! Oparłam się o zamknięte drzwi i odchrząknęłam głośno. Odskoczyli od siebie natychmiast.

- O Lily! Jesteś! – zauważyła Dorcas.

Posłałam jej niedowierzające spojrzenie.

- To ja już pójdę – mruknął Syriusz i jak najszybciej wyszedł z naszego dormitorium.

- Nieźle Dorcas, mnie wyganiasz od Jamesa a sama migdalisz się z Blackiem – powiedziałam.

- Oj… No bo… Lepiej szykuj się, bo nie zdążysz!

Zaśmiałam się tylko po czym wzięłam swój szkolny strój i poszłam do łazienki by się przebrać i uszykować. Miałam tylko pięć minut więc robiłam to w największym pośpiechu. Czesząc włosy krzyknęłam do Dorcas:

- Poczekaj na mnie!

- OK!

   Spojrzałam w lustro. Nie wyglądałam zbyt dobrze. Nie mogłam niestety poprawić swojego wyglądu, bo nie miałam w ogóle czasu. Westchnęłam tylko i wybiegłam z łazienki. Porwałam torbę i wraz z Dorcas szybko wyleciałam jak piorun z dormitorium. Drogę do Wielkiej Sali pokonałyśmy w mega szybkim biegu. Spóźniłyśmy się tylko dziesięć minut. Chłopaki tam już byli, Ann i Katie również. Wszyscy zjedliśmy śniadanie i poszliśmy ba lekcje. Podczas zaklęć myślałam o mojej randce z Jamesem. To już dziś! Bardzo chcę, żeby się udała. Rogacz ciągle posyłał mi uśmiechy. Na pewno cieszy się, że ja się z nim umówiłam. Wreszcie mu się to udało.

   Po obiedzie ja, Dor, Ann i Katie pobiegłyśmy szybko do naszego dormitorium. Trzeba było na jutro napisać wypracowanie na obronę przed czarną magią a potem może nie być na to czasu. Półtorej godziny później dziewczyny wybierały mi już ciuchy na randkę. Była piętnasta trzydzieści więc miałyśmy jeszcze trzy i pół godziny.

- Lily, może to? – spytała Dorcas wskazując na miniówkę i bluzeczkę na ramiączkach.

- No co ty, zwariowałaś?! – odparłam.

- Czemu nie?

- Dorcas, James pomyśli, że jestem jakaś puszczalska! – zawołałam.

- O, a jednak obchodzi cię co on o tobie pomyśli… - powiedziała złośliwie Dorcas.

- Ha ha ha, bardzo śmieszne. 

- Dobra Lily, a może to? – zaproponowała Ann i pokazała mi śliczną, ciemnozieloną bluzkę z długim rękawem i z trzema chińskimi znakami po boku

- Tak… Jest śliczna… - powiedziałam.

- A do tego to - rzekła Katie i podała mi brązową spódniczkę ze sztruksu, która sięgała za kolana.

- To jest super! – wykrzyknęłam zadowolona.

- To teraz idź się wykąpać a potem przebierz w to – poleciła Ann.

- OK – odpowiedziałam.

Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Kąpiel zajęła mi jakieś pół godziny. Potem wyszłam z wanny, wytarłam się i ubrałam w to, co mi wyszukały dziewczyny. Na włosy rzuciłam Zaklęcie Suszące. W takim stanie wyszłam do dziewczyn.

- Jeszcze fryzura i makijaż i będziesz wyglądała prześlicznie! – oznajmiła Dorcas.

Tak więc teraz dziewczyny zaczęły mnie czesać a raczej szarpać za włosy.

- Auu!! To boli! – krzyknęłam po raz któryś z rzędu.

Po kilku minutach Ann zdołała rozczesać moje kłaki. Katie rzuciła zaklęcie, które podkręciło mi końcówki i zrobiła na środku równy przedziałek. Ann pomalowała mi paznokcie w stylu francuskim a Dorcas zrobiła makijaż. Oczy na zielono a usta przeciągnięte błyszczykiem.

- Lepiej weź go ze sobą, bo jak James cię pocałuje to może się zetrzeć – poradziła Dor.

Zrobiłam wściekłą minę.

- Nie wezmę błyszczyku bo James mnie NIE pocałuje – warknęłam.

- Zobaczymy… - mruknęła.

- Wyglądasz pięknie - powiedziała Ann.

Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.

Zostało jeszcze pięć minut do dziewiętnastej. Wzięłam swoją jeansową kurtkę a Ann szepnęła:

- Powodzenia…

Wyszłam do Pokoju Wspólnego na randkę z Jamesem…


***


Na początku przepraszam, że notka dopiero teraz. Jest mi strasznie wstyd bo podczas ferii miałam pisać częściej a tymczasem pojawiły się tylko dwie notki… :( Pierwszy powód to czyste lenistwo. Potem zaczęła się szkoła i oczywiście musiałam zarywać noce. Połowę tej notki napisałam w szkole. Była jeszcze premiera szóstego tomu Harry'ego Pottera "Harry Potter i Książę Półkrwi", po której przeżyłam lekki szok (mimo, że pół roku temu wiedziałam co się wydarzy) i również nie mogłam pisać. 

   Poza tym w ostatnią sobotę wydarzyła się straszna tragedia i nie byłam w stanie nic napisać. Tylu ludzi zginęło… :( To naprawdę straszne… Dzisiaj kończy się żałoba narodowa…

„Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą…” - ksiądz Twardowski.

 

[*][*][*][*][*][*][*][*][*][*]

 

Następna notka na pewno w niedzielę.