29 października 2006

"Czy ty go jeszcze kochasz?"

   Kolejnego dnia, tak jak poradziła mi Dorcas, chciałam porozmawiać z Jamesem. Na śniadaniu spytałam go, czy możemy pogadać. Odparł, że nie mamy o czym, skoro nie podoba mi się nic, co on robi. Zrobiło mi się trochę przykro, bo myślałam, że sobie tę całą sprawę wyjaśnimy. Byłam na niego jeszcze trochę zła, ale przecież przyjaźniliśmy się. Chyba… No trudno, on nie chce, więc nie będę się mu narzucać.

   Przez następny tydzień skupiłam się bardzo na nauce. Strasznie się bałam, że zawalę SUMy. Razem z dziewczynami dużo się uczyłam. James mnie olewał i ja jego też.

   Pewnego popołudnia na tablicy ogłoszeń zobaczyłam informację o sobotni wyjściu do Hogsmeade. Ucieszyłam się. Wreszcie będę mogła oderwać się od książek. Poszłam szybko do dormitorium, by poinformować o tym dziewczyny.

- W sobotę jest wyjście do Hogsmeade! – oznajmiłam z uśmiechem.

- Świetnie! Nareszcie trochę rozrywki! – odparła Katie.

- Idziemy we cztery, nie? – zapytałam.

- Eee… Ja nie mogę… Umówiłam się już z Syriuszem… - powiedziała Dorcas.

- Ja też… Idę z Remusem… - rzekła Ann.

- Wiedziałyście o wyjściu już wcześniej? – spytała zaskoczona Katie.

- Mi powiedział o tym Syriusz… Ale chyba nie jesteście złe, że pójdę z nim? – zapytała Dorcas.

- Nie, pewnie że nie. Idź z nim i baw się dobrze. Ty też Ann – powiedziałam.

- Dzięki.

- No to idziemy we dwie, Lily – rzekła Katie.

 

*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*

 

   W sobotę razem z Katie udałam się do wioski czarodziejów. Pogoda była piękna, wprost idealna na takie wyjście. Słońce świeciło, było ciepło, wiał lekki, przyjemny wiatr.

   Na początku poszłyśmy do sklepu z ubraniami. Kupiłam jedną parę spodni a Katie dwie bluzki, które bardzo do niej pasowały. Później chwilę posiedziałyśmy na ławce podziwiając nasze zakupy a następnie skierowałyśmy się w stronę Miodowego Królestwa. Wyniosłyśmy stamtąd trzy torby pełne słodkości dla umilenia sobie czasu, który spędzimy przy książkach. Zadowolone udałyśmy się do Trzech Mioteł, by zrelaksować się przy kremowym piwie.

   Po wejściu do pubu, w którym siedziało dużo uczniów z Hogwartu, Katie zajęła nam stolik a ja poszła zamówić kremowe piwo. Chwilę poczekałam na napoje i wróciłam z nimi do Katie. Kiedy wygodnie się rozsiadłam Katie wskazała mi pewna parę w rogu sali i powiedziała:

- Zobacz, kto tam siedzi.

Odwróciłam się i zobaczyłam Pottera z jakąś dziewczyną. Karmili się nawzajem, przytulali, całowali…

- Eee… Słodko… - powiedziałam z ironią.

- Ja nie mogę! Jakie te wszystkie jego fanki są głupie! Przecież one są na każde jego zawołanie a potem on je rzuca… - rzekła zdegustowana Katie.

- Wiem… Ale taki jest już urok Pottera…Ech… Nie psujmy sobie nim dnia! Porozmawiajmy o czymś innym! – rzekłam.

Starałam się nie zwracać uwagi na Jamesa i jego dziewczynę. Do czasu kiedy para podeszła do nas…

- Witam – powiedział Potter.

Spojrzałam na niego spode łba.

- Cześć – odparła Katie.

- Chciałem wam przedstawić moją dziewczynę Kelly. Kelly, to Lily i Katie.

Podałyśmy sobie ręce. Kelly była niebieskooką, niezbyt wysoką brunetką.

- Niedawno się poznaliśmy i od razu się w sobie zakochaliśmy, prawda, kochanie? – rzekła Potter.

Kelly pokiwała lekko głowa. Widać było, że jest nieśmiała. Ale chwila… Czy James powiedział „zakochaliśmy”? Jak to? Przecież… Przyznam, że byłam w lekkim szoku. Rogacz jeszcze coś gadał, lecz ja go nie słuchałam.

- To my już pójdziemy. Cześć – rzekł James.

 Nadal milczałam. Nawet kiedy odeszli.

- Lily, co ci jest? – spytała Katie.

- Nic, nic… Nie chce mi się tu już siedzieć. Idziemy? – zapytałam.

Katie chyba była lekko zawiedziona. Dopiłyśmy do końca kremowe piwo i wyszłyśmy z pubu.

- Wracamy do zamku? – spytałam.

- No możemy. Już chyba wszystko kupiłyśmy – odparła.

W drodze do zamku nic nie mówiłam. Wciąż myślałam o Jamesie i tej całej Kelly. Czy on mówił wtedy prawdę? Czy naprawdę się w niej zakochał? Dlaczego w ogóle ja się tak tym przejmuję? Przecież już dawno moje uczucie do niego zniknęło. Przynajmniej tak mi się wydaje…

- Lily, na pewno nic ci nie jest? Zachowujesz się tak odkąd James i ta Kelly do nas podeszli – rzekła Katie.

Przez chwilę milczałam i dopiero potem powiedziałam:

- Naprawdę nic mi nie jest. Po prostu trochę się zdziwiłam tym, że Potter ma nową dziewczynę.

Nie była to cała prawda, ale co innego miałam powiedzieć?

Nic nie mówiąc doszłyśmy do naszego dormitorium. Dorcas i Ann jeszcze nie wróciły, zresztą nic w tym dziwnego. Było dopiero wpół do trzeciej. By zająć swoje myśli zajęłam się nauką. Katie poszła za moim przykładem i razem się uczyłyśmy.

   Po paru godzinach wróciły Ann i Dorcas. Były w świetnych nastrojach. Najwyraźniej ich randki się udały.

- A co wy tak siedzicie nad tymi książkami? – zawołała Dorcas.

- Lily chciała szybciej wrócić – odparła Katie.

- Tak? A co się stało? – spytała Ann.

Katie opowiedziała im o Potterze i jego dziewczynie.

- I co o tym myślisz, Lily? – zapytała Dorcas siadając koło mnie.

- Ja? Jestem po prostu trochę zaskoczona…

- Ale czym? Przecież to normalne, że kiedy się pokłócicie James znajduje sobie dziewczynę.

- No tak, wiem, ale… - nie potrafiłam znaleźć właściwego słowa.

- Ale co? – dopytywała się Dorcas.

Milczałam. Na szczęście Katie domyśliła się o co mi chodzi i wyręczyła mnie.

- James… Jakby to określić… Powiedział, że się zakochał…

Dziewczyny nic nie powiedziały. Przerwałam tę ciszę.

- No dobra, wiecie co się stało i koniec. A jak tam wasze randki?

- Było ekstra! Z Syriuszem zawsze jest fajnie! Byliśmy u pani Puddifoot. Naprawdę było super… - powiedziała Dorcas.

- A ja i Remus spacerowaliśmy po wiosce i wpadliśmy do paru sklepów – rzekła Ann.

- No, to wiesz, co my robiłyśmy. Ale dokończmy temat Jamesa – powiedziała Dorcas.

- A co jeszcze chcecie wiedzieć? – spytałam.

- Jesteś smutna, bo James powiedział, że się zakochał. Powinnaś się raczej cieszyć, że wreszcie sobie kogoś znalazł. No i da ci spokój.

- Ale on już dawno przestał się mną interesować. Kiedy ostatnio spytał czy się z nim umówię?

Dorcas spojrzała na mnie uważnie i zapytała:

- Lily, czy ty go jeszcze kochasz?

Pytanie to kompletnie zwaliło mnie z nóg.

 

***

 

Wreszcie, po długim czasie, jest notka. Mi się ona nie podoba zbyt bardzo, ale wy ją oceńcie. ;) Wiem, że moje notki ostatnio nie są zbyt dobre, brakuje w nich akcji itp. Chyba straciłam wenę... Jednak postaram się poprawić. :) Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

15 października 2006

"Myślałam, że się zmieniłeś"

   Następnego dnia miało wydarzyć się coś, na co od dawna czekałam. Otóż Ślizgoni, przez których trafiłam do Skrzydła Szpitalnego, mieli raz na zawsze opuścić Hogwart. Cieszyłam się z tego, ale równocześnie byłam smutna. Chodziło o Alexa. Jeśli naprawdę wtedy powiedział mi prawdę to nie powinien dziś wyjeżdżać. To przecież nie jego wina, został do tego zmuszony. Pozostaje tylko pytanie czy mu wierzyć. Ech… Miałam o nim nie myśleć…

   Po południu siedziałam sama w dormitorium. Dziewczyny gdzieś poszły, ale ja wolałam zostać. Usiadłam przy oknie, z którego widok padał na kawałek jeziora, las i chatkę Hagrida. Obok domu mojego olbrzymiego przyjaciela stał dziwny pojazd, do którego powoli wsiadali Ślizgoni. Chyba teraz mieli być przetransportowani do Dumstrangu. Dostrzegłam Alexa. Obok niego stał duży kufer a on sam był strasznie smutny. Poczułam ukłucie w sercu. Zrobiło mi się go żal. W końcu jeszcze niedawno coś mnie z nim łączyło… 

   Ostatni wchodził Alex. Spojrzał jeszcze w stronę mojego okna i zobaczył mnie w nim. Pomachał mi lekko się uśmiechając. Zrobiłam to samo. Po chwili zniknął w pojeździe, który uniósł się do góry i odleciał daleko stąd.

   Nie wiem czy wybaczyłam Alexowi. To dopiero będę mogła powiedzieć po jakimś czasie. Być może kiedyś się spotkamy i porozmawiamy jak starzy znajomi. Ale na razie nie powinnam o nim myśleć, chcę zapomnieć…

 

*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*

 

   Kiedy kolejnego dnia spojrzałam w kalendarz, naprawdę się przeraziłam. Za niecałe dwa miesiąca były SUMy. DWA MIESIĄCE!!! Przecież ja nie zdążę się wszystkiego nauczyć! Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej? Byłam zbyt zajęta Alexem… Widać jak jeden chłopak potrafi skomplikować życie…

   Poinformowałam moje przyjaciółki i Huncwotów o tym odkryciu. Dziewczyny, tak samo jak ja, przeraziły się, że zostało tak mało czasu. Od razu opracowałyśmy plan nauki, którego miałyśmy bezwzględnie przestrzegać. Będzie to ciężkie i męczące, ale uda się.

   Huncwoci natomiast stwierdzili, że panikujemy i że dwa miesiące to bardzo dużo czasu. Znając ich to zaczną się uczyć tydzień przed egzaminami albo jeszcze później.

   Przez kolejne dwa tygodnie bardzo dużo się uczyłyśmy. Normalnie miałam już dość, ale wiedziałam, że muszę to robić. Oczywiście nie siedziałyśmy tylko przy książkach. Trzeba było się trochę rozerwać, inaczej byśmy zwariowały. Huncwoci zawsze poprawiali nam humor. Mi szczególnie James. Był zawsze, kiedy go potrzebowałam.

   Pewnego dnia, kiedy wracałam z dziewczynami z obiadu, podbiegła do mnie jakaś dziewczyna, na oko z drugiego roku, i powiedziała do mnie:

- Lily, chodź szybko. Na korytarzu na trzecim piętrze… Huncwoci… Oni… - już dalej nie słuchałam tylko pobiegłam w to miejsce, a za mną dziewczyny.

Na korytarzu na trzecim piętrze zebrał się spory tłumek gapiów. Na środku stali James i Syriusz z podniesionymi różdżkami a nad nimi wisiał do góry nogami Severus Snape. Zamarłam. Przecież James mi obiecał… Jak on mógł?

Przepchałam się przez tłum widzów tego widowiska o krzyknęłam:

- Natychmiast przestańcie! Opuścicie go na ziemię! Już!

James, gdy mnie zobaczył, trochę się przestraszył. Pewnie nie spodziewał się, że go nakryję.

- Lily, to nie tak jak myślisz…

- Nie? A jak? Opuść go!

- Nie mogę.

- Bo?

- Bo Syriusz go trzyma.

- Black, natychmiast go opuść!

- A po co? Niech sobie trochę powisi. A zobacz, wszystkim się to podoba oprócz ciebie, więc wybacz, ale nie spełnię twojej prośby.

- Właśnie Lily, tylko ty masz jakieś problemy – poparł go James.

Dorcas stanęła przy mnie i rzekła:

- Syriusz, natychmiast masz go opuścić.

Spojrzałam na nią z wdzięcznością. Przynajmniej ona jedna po mojej stronie.

Black popatrzył na nią ze zdziwieniem.

- Odbiło ci? – spytał swoją dziewczynę ze złością.

- Chyba tobie odbiło. Opuść go. Już.

Byłam zaskoczona. Dorcas nigdy nie była taka stanowcza zwłaszcza dla Syriusza. Black patrzył na nią jakby jej nie poznawał.

- Powiedziałam coś chyba, nie? – zawołała zdenerwowana Dorcas.

Syriusz szarpnął różdżkę i Snape upadł na podłogę. Po chwili pojawiła się profesor McGonagall.

- Co tu się dzieje? Black! Potter! Co to ma znaczyć?! – krzyczała. – Wszyscy do swoich pokoi wspólnych! Zostają tylko Black, Potter, Snape, Evans i Meadowes - rozkazała.

Po chwili została tylko nasza piątka i nauczycielka. Snape powoli podniósł się z ziemi.

- Nie chcę słuchać żadnych wyjaśnień! Nie obchodzi mnie, kto zaczął. Gryffindor i Slytherinu tracą po czterdzieści punktów. Black, Potter, Snape, macie szlaban. Coś mi się zdaje, a rzadko się mylę, że to wasza sprawka. Jutro o siedemnastej w moim gabinecie. Evans, Meadowes, odprowadźcie swoich kolegów do Pokoju Wspólnego, żeby znowu czegoś nie nabroili – powiedziała i zajęła się Ślizgonem a my odeszliśmy.

Chłopaki wyprzedzali nas o parę kroków. Byłam na nich wkurzona. Szczególnie na Jamesa. Obiecał, że już nigdy nie będzie atakował Snape’a, a zrobił to.

   W Pokoju Wspólnym od razu skierowałyśmy się do naszego dormitorium.

- Dziewczyny, czekajcie – powiedział James.

- Po co? – odwróciłam się do niego.

Dorcas też się zatrzymała.

- Lily, nie bądź na mnie zła. On mnie sprowokował… A Syriusz się przyłączył.

- Jasne… A co on takiego powiedział?

- Obraził ciebie. Więc nie dziw się, że tak zareagowałem.

- Powtarzasz to za każdym razem! Obiecałeś mi, ze nie będziesz już tego robił. Myślałam, że się zmieniłeś – powiedziałam i poszłam do dormitorium.

Dorcas przyszła parę minut po mnie.

- I co? – zapytałam.

- Nic. Pogadałam z Syriuszem. Lily, ja jestem do takich rzeczy już przyzwyczajona. Wtedy poparłam cię, bo bardzo się tym wkurzyłam. Mój chłopak wyrabiał takie rzeczy… Nie podejrzewałam go to. Wiem, że kiedyś on i James uwielbiali dręczyć Snape’a, ale ostatnio przestali. A teraz… Syriusz mi wszystko wyjaśnił…

- A… No jak chcesz… Ale James mi obiecał… A teraz złamał słowo. Myślałam, że się zmienił…

- Bo zmienił się, Lily. Wiesz przecież, że on nie pozwoli złego słowa o tobie powiedzieć. Zwłaszcza Snape’owi.

- To nie powód, żeby od razy wieszać go pod sufitem!

- Oj Lily… Wiesz, jaki jest James. Porozmawiaj z nim jutro.

- Już ja mu pokażę, co sądzę o tym zachowaniu! Zapamięta, że nie należy mnie wkurzać! – powiedziałam i razem z Dorcas zaczęłam się śmiać.

 

***

 

I co sądzicie o notce? Jak dla mnie, to może być, koniec tylko trochę taki nieskładny... :P Jak pewnie, już zauważyliście, mój blog znowu znalazł się w Polecanych :) Dziękuję! Pozdrawiam wszystkich serdecznie. :)

7 października 2006

Rozmowy i pożegnanie

   W ciągu kolejnych dni wszystko się wyjaśniło. Profesor Dumbledore wezwał mnie do swojego gabinetu i chciał usłyszeć o tym niezbyt przyjemnym wydarzeniu. Opowiedziałam mu wszystko, co zapamiętałam. Poprosił też Jamesa i Syriusza o to samo. Na koniec chciał porozmawiać z winnymi Ślizgonami. Nie wiedziałam, co działo się podczas tej rozmowy. Mogę się tylko domyślać, że Ślizgoni się przyznali, bo dyrektor był bardzo zły.     

   Po dwóch dniach na śniadaniu Dumbledore wstał i oznajmił, że siedmioro Ślizgonów zostanie przeniesionych do Dumstrangu – szkoły magii w Bułgarii. Ucieszyłam się z tego. Wreszcie Alex zniknie z mojego życia raz na zawsze. Ślizgoni mieli być przetransportowani do Dumstrangu za trzy dni. Nie mogłam się już doczekać, kiedy zobaczę, jak opuszczają to miejsce.

   Dzisiejszego dnia siedziałam sama w dormitorium i uczyłam się transmutacji. Ciszę przerwało stukanie do okna. Podeszłam i otworzyłam je. Do pomieszczenia wleciała sowa z listem. Odwiązałam go od niej i ptak wyleciał. List był od Alexa.

Kochana Lily!

Wiem, że nie chcesz mnie znać i mnie nienawidzisz. Nie mam Ci tego za złe, wręcz przeciwnie, rozumiem Cię. Jednak musiałem napisać ten list. Niedługo wyjeżdżam do Dumstarngu, więc możliwe, że nigdy więcej się nie zobaczymy. Chciałbym się z Tobą spotkać i pożegnać. Wiele zrozumiałem po tym, co się ostatnio wydarzyło. Nie potrafię Ci tego opisać w liście, dlatego powinniśmy się spotkać. Przyjdź jutro na błonia o 18:00. Proszę…

Kocham Cię

Alex

Kocham cię?! Co to ma znaczyć?! Najpierw zaprowadza mnie do swoich kumpli, przez których trafiłam do Skrzydła Szpitalnego a potem wyznaje miłość! Niech on się lepiej nad wszystkim zastanowi…

Przemyślałam sobie całą sprawę. A może on mówi prawdę? Może naprawdę coś zrozumiał? A jeśli tylko udaje? Co wtedy? Nigdy nie poznam prawdy, jeżeli się z nim nie spotkam. Tylko musiałabym z kimś iść… Pogadam z Jamesem. W końcu powinien wiedzieć o tym liście.

   Natychmiast udałam się do dormitorium chłopaków. Wzięłam ze sobą list. Drzwi otworzył mi James. Na szczęście był sam.

- Cześć. Możemy pogadać? – powiedziałam.

- Jasne. Wchodź. O co chodzi? – odparł.

- Sam zobacz – rzekłam i podałam mu list.

James wziął go i przeczytał. Kiedy skończył, spytał:

- Chyba nie zamierzasz tam iść?!

- Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać…

- Nie pamiętasz już co on ci zrobił? Nie powinnaś się z nim spotykać.

- Wiem, James, ale…

- Ale co? Jesteś strasznie dziwna! Przez niego trafiłaś do Skrzydła Szpitalnego a teraz, kiedy prosi cię o spotkanie, ty natychmiast się zgadzasz!

- Nie dajesz mi dojść do słowa! Nawet nie wiesz, co chciałam powiedzieć!

- Dobra, więc słucham.

- No… Masz rację, że chciałabym się z nim spotkać. Może on naprawdę coś zrozumiał. Nie powinnam go tak od razu przekreślać. Chcę z nim tylko porozmawiać.

- Lily, uwierz mi, to nie jest dobry pomysł.

- Niby czemu nie?

- Takie osoby jak on się nie zmieniają… Nie ufaj mu…

- Super! A może ja chce się z nim spotkać? Niepotrzebnie tu przychodziłam. I tak tam pójdę!

- No oczywiście! Znowu to samo! Ja cię ostrzegam a ty robisz swoje! I potem pewnie przybiegniesz do mnie z przeprosinami, ze mogłaś mnie posłuchać. A z resztą, rób co chcesz. Nic mnie to nie obchodzi!

- Świetnie!

Wyszłam trzaskając drzwiami. Udałam się do swojego dormitorium i położyłam się do łóżka. Przemyślałam sobie całą sprawę. Przykro mi, że James tak powiedział. Ale miał rację… Znowu robię to samo… Nie, nie mogę po raz kolejny zawieść Rogacza… Nie spotkam się z Alexem. Nie chcę ryzykować. Z drugiej strony nie powinnam tak od razu ufać Alexowi… Postanowiłam, że pójdę do Pottera i wyjaśnię mu całą sytuację. Tak też zrobiłam. Doprowadziłam się do porządku i udałam do dormitorium chłopaków. Zapukałam i weszłam do środka. Chłopak wciąż był sam.

- Chciałam ci tylko powiedzieć, że nie pójdę na to spotkanie z Alexem – rzekłam.

- Dlaczego? Przecież chciałaś tam iść – odparł.

- Wiem, ale przemyślałam sobie wszystko i zrozumiałam, że masz rację. Nie bądź na mnie zły…

- Nie jestem, Lily. Trochę mnie poniosło. Przepraszam – podszedł i przytulił mnie.

- Nie mówmy już o tym. Sprawa skończona.

- Na pewno skończona? Nie jesteś ciekawa, czego on od ciebie chce? – spytał.

- Trochę tak… Ale nie pójdę tam. Nie będę ryzykować.

 - Wiem, że wyda ci się to głupie. Najpierw krzyczę, że nie powinnaś tam iść a teraz cię do tego zachęcam, ale chciałbym, żebyś poszła. Chociażby dowiedzieć się o co mu chodzi. Jeśli chcesz, pójdę z tobą.

Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. Co on znowu wymyślił?

- Nie patrz tak na mnie! Ja chcę się dowiedzieć co on ma ci do powiedzenia – rzekł.

- A więc to tak… Zastanowię się…

- Lily, ja naprawdę chce wiedzieć…

- Ale co cię tak w tym intryguje?

- No… Nic... Po prostu zwykła ciekawość...

- I coś jeszcze?

- Nic.

Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem, ale nie drążyłam dalej tego tematu.

- No okej… Ale idziesz ze mną.

- Dobra!

Pożegnaliśmy się i wróciłam do siebie. Byłam pewna, że James nie chce tam iść tylko ze zwykłej ciekawości. A więc po co? Mam nadzieję, że niedługo się dowiem…

Około dwudziestej trzeciej poszłam spać. Myślałam jeszcze nad wydarzeniami kończącego się dnia. Ciekawe co przyniesie jutro… Niedługo potem już spałam.

 

*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*

 

   Wieczorem następnego dnia James przyszedł do mojego dormitorium. Wziął pelerynę-niewidkę i Mapę Huncwotów.

- Jesteś gotowa? – zapytał.

- Chyba tak – odparłam.

- Dobra, to idziemy. Tylko pamiętaj, mnie tam nie ma.

Postanowiliśmy, że będę się zachowywała jakbym była tam sama a James ukryje się pod peleryną. Wzięliśmy różdżki i wyszliśmy na błonia a po chwili James zniknął zgodnie z naszym planem. Alex już tam czekał. Przyznam, że trochę zaczęłam się bać.

- Spokojnie, jestem z tobą – usłyszałam szept Jamesa.

Poczułam się lepiej. Podeszłam do znienawidzonego przeze mnie chłopaka.

- Mów szybko po co chciałeś się ze mną spotkać – powiedziałam.

- Lily! Już myślałem, że nie przyjdziesz…

- Gadaj co chcesz, bo inaczej stąd idę – warknęłam.

- Dobrze. Więc… Chciałem cię bardzo przeprosić… Zachowałem się strasznie. Zrozumiem, jeśli mi nie wybaczysz. Powinienem ci to wszystko wyjaśnić. Zaczęło się od tego, że oni… szukali kogoś. Kto spełniałby ich rozkazy. Nic mi nie wyjaśnili, powiedzieli tylko, żebym związał się z tobą. Nie wiedziałam po co i dlaczego, ale zgodziłem się. Spodobałaś mi się. No i zacząłem się z tobą spotykać. Z czasem poczułem coś, czego nie powinienem. Nie mogłem ci o tym powiedzieć. Potem oni kazali mi cię tam przyprowadzić i… resztę już znasz. Uwierz mi, nigdy bym tego nie zrobił z własnej woli. Oni po prostu mnie zmusili. Bardzo chciałem ci wtedy pomóc, ale… nie mogłem. Przepraszam cię… Proszę, wybacz mi…

Milczałam. Musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie. Po chwili powiedziałam:

- Gdyby co naprawdę na mnie zależało to o wszystkim byś mi powiedział i sprzeciwiłbyś im się. Jednak nie zrobiłeś tego.

 - Lily, oni mnie zmuszali do tego wszystkiego. Bardzo tego żałuję. Ja… Kocham cię…

Spojrzałam mu w oczy Nic nie mogłam z nich wyczytać.

- Muszę już iść – rzekłam.

- Dobrze. Rozumiem cię. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

- Może… Cześć… - odparłam.

- Do zobaczenia. Będę za tobą tęsknił…

Odwróciłam się i poszłam w stronę zamku. Dowiedziałam się co się wydarzyło. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Wierzyć mu czy nie?

W zamku James zdjął wreszcie pelerynę.

- I co? Wierzysz mu?

- No właśnie nie wiem…

 - Ja bym mu nie wierzył. Zmyślił sobie pewnie to wszystko, bo mu głupio.

- Nie… Chyba mówił prawdę…Ech… Sama nie wiem! James, ja nie mam pojęcia, co o tym myśleć! Możliwe, że już nigdy się z nim nie zobaczę!

- Lily, sama powiedziałaś, że gdyby mu naprawdę na tobie zależało, to by tego wszystkiego nie robił.

- Wiem, ale… Najlepiej by było gdybym go w ogóle nie spotkała!

- Oj Lily… - Rogacz objął mnie w pasie. – Zapomnij o nim… Zapomnij, że w ogóle ktoś taki istnieje.

- Postaram się… dziękuję, że ze mną poszedłeś.

- Proszę… I nie myśl już o tym.

W Pokoju Wspólnym rozstaliśmy się i każde z nas poszło w swoją stronę. Wróciłam do dormitorium z mętlikiem w głowie…

 

***

 

Mam nadzieję, że notka się Wam spodoba. Według mnie jest lepsza niż poprzednie. :) No i dłuższa. ;) Przepraszam, że tak długo się nie pojawiała, ale w zeszły weekend w ogóle nie miałam czasu na pisanie, w tygodniu też nie za bardzo… Ale chyba Wam to wynagrodziłam. :) Pozdrawiam!