21 stycznia 2007

"On zawsze wszystko psuje!"

     Następnego dnia z samego rana dostałam list od Dorcas.

 Lily,

wiesz, co o tym myślę? Że głupio postąpiłaś. Wykorzystałaś Toma, żeby dopiec Potterowi. Odkręć to, dopóki jeszcze bardziej się w to nie wplątasz. Zresztą i tak zrobisz, co będziesz chciała. Syriusz się wreszcie do mnie odezwał! Pisał z Hogsmeade! Wymknął się tam, wiesz, jego rodzina... A poza tym, nie uwierzysz, co zrobiłam! Przefarbowałam sobie włosy! Tak, dobrze widzisz, nie rób takiej miny. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, tak jakoś wyszło. Dobra, kończę na tym.

Całusy,

Dorcas.

Nie no, jej to już totalnie odwaliło. Ciekawe jak wygląda... Już nie mogę się doczekać, kiedy się z nią zobaczę!

Może Dorcas ma rację z tym, ze nie powinnam tak robić? No ale Tom się zgodził... Nic nie będę odkręcać. Co ma być to będzie.

   Po paru godzinach poszliśmy wszyscy na plażę. Z Tomem od razu odłączyliśmy od reszty i ruszyliśmy brzegiem morza, bo musieliśmy pogadać. W zasadzie to on chciał.

- No więc o co chodzi? – zapytałam.

- Powiedz mi tylko jedno. Dlaczego chcesz udawać, że jesteśmy razem?

- Przecież już ci mówiłam.

- Tak, ale cię nie rozumiem. Ty po prostu chcesz wkurzyć tego chłopaka, prawda?

Milczałam przez chwilę.

- Nie. Chcę mu pokazać, że nie on jeden jest na świecie. Że z kimś innym też mogę być szczęśliwa. Ale jeśli nie chcesz mi pomóc, to powiedz.

Wtedy usłyszałam, jak ktoś woła mnie po nazwisku. Odwróciłam się i ujrzałam Pottera.

- Trzymaj mnie, bo go chyba ukatrupię – mruknęłam do Toma.

James podszedł do nas. Był w samych kąpielówkach. Ale on ma boskie ciało... Jego fanki pewnie dałyby się pokroić za taki widok.

- Lily, możesz na chwilkę? – spytał, patrząc na mnie łakomie.

No zabije go chyba! Niech się tak na mnie nie gapi, bo mu przywalę. Czy on nigdy nie widział dziewczyny w stroju kąpielowym?!

Spojrzałam na Toma a on kiwnął głową. W końcu przed Rogaczem byliśmy parą.

Odeszłam z Potterem na bok. Nie byłam tym za bardzo zachwycona.

- Czego chcesz? – warknęłam.

- Pogadać.

- Zauważyłam. O co chodzi? Tylko się streszczaj.

- Co tak wrogo? Nie możesz być milsza?

- Nie, nie mogę. Mów o co chodzi, a jak nie, to spadaj.

- Spotkamy się później? Sami?

- Co? Jasne, że nie.

- Ale dlaczego od razu odmawiasz?

- Bo, jakbyś nie wiedział, mam chłopaka. I nie mam zamiaru się więcej z tobą widzieć. Żegnam – zostawiłam go samego.

Właściwie nie wiem czemu byłam dla niego taka oschła.

Wróciłam do Toma.

- Czego chciał? – spytał.

- Umówić się ze mną.

- Zgodziłaś się?

- Nie. No co ty?

- Tak tylko pytam – powiedział i objął mnie lekko.

- Dobra Lily. Szczerze mówiąc, nie chcę tak udawać, bo wolałbym, żeby to się działo naprawdę. Może kiedyś tak będzie. Ale na razie mam nadzieję, że się do mnie przekonasz – powiedziawszy to, złożył na moich ustach gorący pocałunek.

Przyznam, że było fajnie. Uśmiechnęłam się do niego i poszliśmy dalej.

     Po południu wyszłam sama na małe zakupy. Rodzice kazali iść jeszcze Petunii, ale ta się wymigała. I dobrze. Kupiłam wszystkie potrzebne rzeczy i już miałam wracać, kiedy usłyszałam, że ktoś mnie woła.

- Nie, błagam, żeby to nie był on... – szepnęłam do siebie i przyspieszyłam kroku.

Niestety, Potter dogonił mnie.

- Czego ty znowu chcesz? – spytałam wrogo.

- Pogadać chwilę.

Westchnęłam głęboko. Miałam go już dosyć. Ale jeśli z nim nie pogadam, nie da mi spokoju.

- O co chodzi? Tylko szybko – odparłam.

- Jesteś z nim szczęśliwa?

- Z Tomem? Tak. A co?

- Lily, to nie jest odpowiedni chłopak dla ciebie. Uwierz mi.

- A ty skąd to możesz wiedzieć? Podaj mi choć jeden powód dlaczego nie. Ah, no tak, zapomniałam. Przecież nikt, kto nie jest tobą, nie może być moim chłopakiem. To wszystko? Bo się trochę śpieszę...

- Lily, dlaczego ty nie dasz sobie nic powiedzieć? Po prostu uważam, że nie będzie ci z nim dobrze...

- Weź, daj mi spokój! Nie wtrącaj się w moje życie! – i zostawiłam go.

- Lily, czekaj! – Potter dogonił mnie i złapał za rękę.

Już miałam zacząć na niego wrzeszczeć, ale się powstrzymałam. Otóż przeżyłam lekki szok. Przede mną szła profesor McGonagall w wielkim kapeluszu i profesor Dumbledore. Oboje byli ubrani w zwykłe ciuchy i trzymali w ręku lody. Długa biała broda dyrektora Hogwartu trochę śmiesznie wyglądała.

- O... Pan Potter i panna Evans... Witamy. Prawda, ze to urocza miejscowość? – rzekł Dumbledore.

- Tak… - wyjąkałam zdumiona.

Właśnie zobaczyłam jedną z najbardziej srogich nauczycielek i dyrektora swojej szkoły wyglądających całkiem inaczej niż zwykle i... tak bardziej na luzie. Swoją drogą to ciekawe, że są tu razem...

- Widzę, że panna Evans wreszcie panu uległa, panie Potter. Gratuluję – rzekła McGonagall do Jamesa, a ja nie miałam pojęcia o co jej chodzi.

- Tak, wreszcie wam się udało - dodał Dumbledore.

Dopiero zrozumiałam, o co im chodzi. Potter wciąż trzymał mnie za rękę, i oni chyba myśleli, że...

- Ale my nie... – zaczęłam, lecz nie dane mi było skończyć.

- Tak, jesteśmy razem. A teraz już pójdziemy, jeśli można – rzekł Rogacz.

Odciągnęłam Pottera stamtąd jak najszybciej i wtedy zaczęłam się na niego wydzierać.

- Czyś ty zwariował? Co ci odbiło, żeby to powiedzieć?!

- Spokojnie... Nie drzyj się tak...

- Nawet mnie nie uciszaj! Jesteś skończonym idiotą! Nie chcę cię widzieć! Zostaw mnie w spokoju! – zostawiłam go samego i wściekła wróciłam do hotelu.

Petunia na szczęście gdzie polazła. Byłam naprawdę zła na Jamesa. Dlaczego on to zrobił? Nie dość, że wtrąca się w moje życie, to jeszcze rozpowiada, że jesteśmy razem. Zawsze musi wszystko popsuć... Myślałam, że te wakacje będą udane, ale nie... Koniec. Nie chcę o nim, ani o tym co się stało, myśleć. Mam nadzieję, że długo go nie zobaczę…

 

***

 

Mam nadzieję, że notka się podoba. :) A co do szablonu... Mam już pewien pomysł, ale pewnie trochę to potrwa, zanim go wprowadzę w życie. ;) I mam jedno pytanie. Ile osób czyta tego bloga? Chciałabym, żeby każdy, kto przeczytał notkę, skomentował ją. To dla mnie ważne, bo tak na prawdę nie wiem ile osób to czyta. Napisanie komentarza zajmuje parę minut a notki kilka godzin, więc to chyba nie jest duży wysiłek. ;) Dziękuję wszystkim, którzy czytają i komentują, bo dodajecie mi chęci do pisania. Czasem jest tak, że mam ochotę rzucić to wszystko, ale przypominam sobie wasze komentarze i dochodzę do wniosku, że po prostu nie mogę. Ten blog to część mojego życia. Ech, kończę już, bo pewnie pousypialiście ;) Kocham was! Pozdro! :)

10 stycznia 2007

Wyjazd

   Kolejny tydzień zleciał bardzo szybko. Z Petunią rzadko się widziałam i nie chciałam tego zmieniać. Z rodzicami dogadywałam się świetnie. A Z Tomem... Bywało różnie. Widywaliśmy się codziennie i super spędzaliśmy czas. Oprowadzałam go po okolicy i gadaliśmy na różne tematy. Tom to wspaniały materiał na chłopaka, ale... Ja nie chciałam. On bardzo się starał. Jednak ja po prostu nie mogłam się zakochać. Miałam na razie dość wszelkich związków z chłopakami. Owszem, Tom był super, ale jako przyjaciel. Rozmawialiśmy raz o tym, był chyba trochę zawiedziony, ale nie dał tego po sobie poznać.

   Po kilku dniach rodzice zakomunikowali mi, że wyjeżdżamy na wakacje. Razem z naszymi nowymi sąsiadami. To był ich pomysł. Jedziemy do małej miejscowości nad Morzem Północnym. Dobrze się składa, bo ostatnio jest strasznie gorąco i będzie można się ochłodzić w wodzie. I do tego fajne towarzystwo... Z Tomem na pewno będę się świetnie bawić. Natychmiast napisałam o tym przyjaciółkom. Wyjeżdżamy już pojutrze i zostaniemy tam dwa tygodnie. Muszę się zaraz wziąć za przygotowywania.

   W międzyczasie wpadł do mnie Tom. Rozmawialiśmy o wyjeździe. Tak samo jak ja, był z tego zadowolony.

   W końcu nadszedł upragniony dzień wyjazdu. Okazało się, że kufer, który biorę do Hogwartu na dziesięć miesięcy, jest za mały, żeby pomieścić to, co chcę wziąć na dwa tygodnie. Jednak jakoś udało mi się spakować. Jechaliśmy samochodem państwa Moore, ponieważ nasz był zbyt mały. Cieszyłam się z tego wyjazdu, a jedyną rzeczą, znaczy osobą, która będzie mi przeszkadzać, jest Petunia.

   Po dotarciu nad Morze Północne dość szybko znaleźliśmy hotel, w którym były jeszcze wolne pokoje. Niestety, swój musiałam dzielić z Petunią. Trudno, jakoś przeżyję. Ważne, że jest piękna pogoda i większość czasu będę spędzała na plaży.

   Następnego dnia wstałam przed piątą, żeby zdążyć na wschód słońca. Plaża była całkiem pusta. I dobrze. Spędziłam tam cały poranek.

   Wróciłam dopiero na śniadanie. Rodzice oczywiście panikowali, że mnie nie ma, ale wszystko im wytłumaczyłam. Po paru godzinach już wylegiwałam się na plaży. Był straszny upał, znad morza wiał ciepły wiatr. Fale były malutkie, toteż wiele osób chłodziło się w wodzie. Ja wolałam na razie zostać na leżaku. Nie dane mi było jednak w spokoju się opalać. Tom oczywiście musiał to przerwać.

- Idziesz do wody czy nie? - spytał.

- Nie... Może później... Teraz wolę się opalać – odparłam patrząc na niego spod ciemnych okularów.

- Na opalanie się będziesz jeszcze miała mnóstwo czasu. A woda może się ochłodzić. No chodź...

- Nie. Nigdzie się stąd nie ruszam – powiedziawszy to, wróciłam do błogiego leżenia na słońcu.

Przez parę minut miałam spokój. Potem poczułam jak jestem podnoszona przez jakieś mokre ręce. To Tom. Zdjął mi okulary i zaczął nieść w stronę wody.

- Puść mnie wariacie!!! – krzyczałam.

Kiedy wszedł razem ze mną do wody, spełnił moją prośbę.

- Wedle życzenia! – zawołał i mnie puścił.

Wrzucił mnie do wody! Tak po prostu!

Wynurzyłam się. Była wściekła, ale... chciało mi się śmiać.

- Ty... Pożałujesz tego! - krzyknęłam i zaczęłam go chlapać.

 Po chwili znów leżałam cała w wodzie. Nadeszła większa fala, której nie zauważyłam i się wywaliłam. Tom zaraz pojawił się obok mnie. I nagle znalazł się trochę za blisko... Do niczego jednak nie dopuściłam i wstałam.

- Zrobiło mi się zimno. Wychodzę – powiedziałam i skierowałam się w stronę brzegu.

Kiedy byłam już na kocu Tom spytał:

- Jesteś na mnie zła?

- Nie, a niby dlaczego?

- Bo tak szybko wyszłaś...

- Nie, nie jestem zła. Po prostu zrobiło mi się zimno.

Siedzieliśmy na plaży jeszcze z dwie godziny a później poszliśmy do hotelu na obiad. Około szesnastej wyszłam z Tomem i Petunią na miasto, a nasi rodzice wrócili prażyć się na słońcu. Miasteczko było naprawdę ładne. Sklepy z ciuchami, stragany z paniątkami i różne inne.

- Chodźmy tam – wskazałam na dość duży sklep z ubraniami.

Po pół godzinie wyszłam stamtąd z dwiema torbami, a Petunia była na mnie wściekła, że musiała tam tak długo siedzieć. Doszliśmy do „centrum” miasteczka. Po drodze kupiliśmy sobie pyszne lody włoskie, które już zdążyłam zjeść. Znajdowaliśmy się na dość dużym placu, w którego środku stała duża fontanna. Nagle coś mignęło mi między ludźmi. Coś, jakby czarna czupryna. Nie, to niemożliwe. Jego nie może tu być. Nie, na pewno nie ma. Nie mam się czym przejmować.

   Następny dzień spędziłam podobnie jak poprzedni, tyle że na miasto poszłam tylko z Tomem, bo po wczorajszym wyjściu moja siostra miała nas dość. I szczerze mówiąc, ja jej też. Obeszliśmy wszystkie stragany z pamiątkami. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam osobę, której w ogóle nie chciałam widzieć. Jamesa Pottera.

- Co ty tu robisz? – zawołałam zszokowana.

- Stoję, a ty? – odparł śmiejąc się lekko.

- Ja też, ale skąd ty się tu wziąłeś?

- Przyjechałem, a ty? – wyraźnie sobie ze mnie żartował.

- No ja też! Ale dlaczego?!

- Bo są wakacje, Lily... Czy to takie dziwne, że chciałem gdzieś wyjechać? – coraz bardziej się śmiał.

- Ale dlaczego akurat tam, gdzie ja?

- Przeznaczenie, Lily!

Westchnęłam głęboko.

- Żadne przeznaczenie! Phi! Mam cię dosyć!

- Ale co ja takiego zrobiłem?

- Żyjesz, oddychasz, chodzisz...

- Aha. To już wiem. Dzięki!

Co z niego za idiota!

- Ależ proszę!

- Lily, coś się stało? – do akcji wkroczył Tom.

Dostrzegłam w nim szanse na wkurzenie Pottera. Mam tylko nadzieję, że załapie o co mi chodzi.

- Nie, nic...

- Kto to jest? – spytał wskazując na Jamesa.

Wtedy chwyciłam go za rękę.

- To James, mój kolego ze szkoły. James, to jest Tom, mój chłopak – powiedziawszy to ścisnęłam mocniej dłoń Toma, żeby nawet nie próbował się sprzeciwić.

Chłopaki podali sobie ręce, ale widać było, że James robi to bardzo niechętnie. Po chwili już go nie było, powiedział, że musi już iść.

- Możesz mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? – spytał Tom.

- Zaraz ci wyjaśnię...

Usiedliśmy na ławce obok fontanny.

- No to co chcesz wiedzieć? – spytałam.

- Dlaczego mu tak powiedziałaś? Że jestem twoim chłopakiem?

- Bo... Już ci wszystko mówię... No więc on od początku szkoły się za mną ugania. A ja zawsze go spławiam. Wkurza mnie, to idiota. Ostatnio, na koniec roku szkolnego pokłóciliśmy się. Pisał do mnie listy, ale ja nie dopisywałam. No i teraz mu tak powiedziałam, żeby go wkurzyć... i tak w ogóle... Chcę mu pokazać, że nie jestem taka jak on myśli, że sama też potrafię kogoś znaleźć i nie potrzebuję do tego jego pomocy. Proszę, nie wydaj mnie…

Tom przez chwilę był zamyślony, lecz potem powiedział:

- No dobrze, ale jeszcze o tym porozmawiamy.

- Dzięki! – powiedziałam i przytuliłam się do niego.

Chyba był trochę zdziwiony.

- No co? Przecież mamy udawać, ze jesteśmy razem! – zaśmiałam się lekko.

Zaraz potem wróciliśmy do hotelu i poszliśmy do swoich pokoi, gdzie zaczęłam pisać list do Dorcas.

Kochana Dorcas,

nie zgadniesz, co się dziś wydarzyło! Poszłam z Tomem na miasto i tam był Potter! Wkurzyłam się i to bardzo. Powiedziałam mu, że Tom jest moim chłopakiem. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam... W każdym razie Tom zgodził się udawać, ale chyba nie jest tym zachwycony.. Co o tym myślisz? I co z Syriuszem? Odezwał się do Ciebie? Czekam na odpowiedź.

Buziaki

Lily

Odłożyłam pióro i spojrzałam przez okno. Mój wzrok padł na las znajdujący się chyba bardzo daleko stąd. Ale nie to jest w tej chwili ważne. Ciekawe jakie będą te wakacje... Z Potterem i z Tomem... Wiem tylko tyle, że na pewno nie będzie łatwo...

 

***

 

I znowu wielka przerwa w pisaniu... Mam nadzieję, że wynagrodziłam Wam to długością notki. ;) Jak dla mnie to jest ona dosyć udana, ale to już wy ocenicie. :) Zastanawiam się nad zmianą szablonu... Ten już mi się trochę znudził. Jaki kolor polecacie? Czekam na propozycje. ;) Pozdrawiam! :)