16 lipca 2006

Walentynki

   Walentynki zbliżały się wielkimi krokami. Wszyscy mieli dobry humor. Na dworze robiło się cieplej, śnieg zaczynał powoli topnieć. Czułam, ze w tym roku wiosna nadejdzie dość szybko. Przez ten czas wciąż byłam z Alexem. Wbrew myśli Dorcas nie pokochałam go. Było mi z nim po prostu dobrze. Mogłam z nim o wszystkim porozmawiać, wyżalić się mu. Wydawał się być idealnym chłopakiem. Czemu więc nie mogłam się w nim zakochać i być w pełni szczęśliwa?

   14 lutego obudziłam się około ósmej. Była akurat sobota, więc nie musiałam się martwić, że spóźnię się na lekcje. Przewróciłam się na drugi bok z zamiarem podrzemania jeszcze trochę, kiedy coś przykuło moją uwagę. Tym czymś była piękna, długa, czerwona róża. Obok niej leżało małe pudełeczko oraz koperta. Zaciekawiona sięgnęłam po nią i wypadły z niej dwie karteczki. Przeczytałam pierwszą.

 Kochana Lily

Być może zdziwi Cię to wszystko, lecz musiałem to napisać. Od Bożego Narodzenia myślę o Tobie znacznie częściej. Bardzo żałuję tego, co się wtedy wydarzyło. Najchętniej cofnąłbym czas, ale nie mogę. Nie wiem, Lily, czy czujesz do mnie to samo, co wtedy, ale pamiętaj, że ja nigdy nie przestanę Cię kochać.

 Na zawsze Twój J. P.

Zachciało mi się płakać. Dlaczego kiedy próbuję o nim zapomnieć on pisze takie rzeczy? Dlaczego James taki jest? To jego zachowanie, dziewczyny, które zmienia jak rękawiczki… Nie pokazywał tego, że mnie kocha. Sięgnęłam po ostatnią karteczkę. Było tam tylko napisanie:

Mam nadzieję, że prezent Ci się spodoba.

Wzięłam do ręki pudełeczko i otworzyłam je. Wewnątrz znajdował się piękny, srebrny naszyjnik z jelonkiem. Miał swój urok, był niezwykły. Bardzo mi się podobał. Uśmiechnęłam się i odłożyłam wszystko na moją szafkę przy łóżku.

   Dochodziła dziewiąta, więc pomyślałam, że mogę już pobudzić dziewczyny. Wstały bardzo szybko, bo wiedziały, że muszą się uszykować do wyjścia do Hogsmeade. Dorcas zauważyła prezenty leżące na mojej szafce. Powiedziałam, że opowiem jej później.

   Kiedy weszłam do Wielkiej Sali miałam wrażenie, że pomyliłam pomieszczenia. Wszystko było różowe. Z zaczarowanego sufitu spadało konfetti tego koloru. W powietrzu latały małe aniołki roznoszące walentynki do ich adresatów. Mnóstwo dziewczyn ubrało się jak barbie. Niektórzy chłopaki mieli przed sobą stos kopert. Najwięcej chyba James i Syriusz. Usiadłyśmy z dala od nich, Dorcas tylko na chwilę poszła przywitać się z Syriuszem.

- No to Lily opowiadaj – poleciła, kiedy wróciła.

Wszystko im opowiedziałam. Dorcas miała minę jakby chciała zabić Jamesa, Katie się uśmiechała a Ann patrzyła na mnie uważnie.

- Kretyn! Debil! Idiota! – warknęła Dorcas.

- Co? – spytałam zdezorientowana.

- Kiedy ty o nim zapominasz, on wysyła ci jakieś miłosne listy! Czy on niczego nie rozumie? Idę do niego – już miała zamiar wstać, ale przytrzymałam ją.

- No co? – spytała oburzona.

- Nie przesadzaj. Niepotrzebnie się tak przejmujesz – odparłam.

- A ciebie to nie wkurza?

Nie odpowiedziałam.

- Dorcas, tobie przeszkadza, że Jamesowi nadal zależy na Lily, czy jak? – zapytała Katie.

- Po prostu wkurza mnie jego zachowanie.

- Przecież to walentynki. Ma prawo dać coś Lily.

Dorcas prychnęła.

- Przestańcie się kłócić, proszę. Lepiej powiedzcie z kim idziecie dziś do Hogsmeade – powiedziałam.

- Z Remusem – odparła Ann.

- Ja z Syriuszem – rzekła Dorcas.

- A ja… Z Mikem… - powiedziała niepewnie Katie.

- Super! To coś poważnego? – spytałam.

- Nie, chyba nie… Nie wiem… A ty idziesz z Alexem, prawda?

- Tak...

O dziwno, podczas śniadania dostałam anonimowy liścik ze zdaniem „Jesteś piękna” Zdziwiłam się. Pokazałam to dziewczynom i wszystkie zachichotałyśmy. Po śniadaniu poszłyśmy do dormitorium, by uszykować się na nasze randki. Miałyśmy mało czasu, więc należało się śpieszyć. Ubrałam długą spódnicę w kolorze khaki i do tego kremową bluzkę z krótkim rękawem a na to katana. Włosy rozpuściłam i lekko się pomalowałam. Buty te co zwykle i byłam gotowa. Wzięłam jeszcze portfel z mojej nocnej szafki i włożyłam go do torby. Wyszłam z dziewczynami na błonia, gdzie czekał na mnie Alex.

- Cześć kochanie – powiedział i pocałował mnie na powitanie.

- Cześć. Gdzie idziemy?

- Może… Do Trzech Mioteł?

- No… Dobrze…

Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że zabierze mnie do bardziej romantycznego miejsca niż Trzy Miotły. Po dojściu do pubu okazało się, że nie ma tam ani jednego wolnego stolika. Musieliśmy iść gdzie indziej. 

- Więc… - zaczął Alex, ale szybko mu przerwałam.

- Może pójdziemy teraz do pani Pooddifoot?

- Jeśli chcesz…

 W kawiarni panował walentynkowy nastrój. Krążące aniołki, różowe konfetti i tym podobne rzeczy. Było tam wiele par trzymających się za ręce. W tłumie dostrzegłam też Pottera ze swoją dziewczyną. Szczerze mówiąc to nie wiem, która to już jest. Alex poszedł złożyć zamówienie, a ja zajęłam stolik w drugim końcu Sali. Po chwili mój chłopak wrócił z dwoma filiżankami kawy i ciastkami.

- Chcesz żebym była gruba? – zapytałam „oburzona”.

Alex pochylił się w moją stronę, krótko pocałował i szepnął:

- Nie będziesz…

Czas mijał nam na rozmowie. Potem Alex wziął mnie za ręce i długo wpatrywaliśmy się w siebie. Alex przybliżył swoją twarz do mojej i zaczęliśmy się całować.

   Po godzinie siedzenia w kawiarni stwierdziliśmy, że pójdziemy gdzie indziej. Kiedy sięgnęłam do torebki wyleciała z niej karteczka. Dopiero po chwili zrozumiałam co to jest, lecz Alex już to czytał. Nie mam pojęcia skąd to się tam wzięło!

- Oddaj to – rozkazałam, ale on nadal czytał.

Gdy skończył, spojrzał na mnie oczami pełnymi złości.

- Co to ma znaczyć?

- Nic, naprawdę…

- Dlaczego on to do ciebie napisał?

- Nie wiem!

- Ale ja wiem. Myśli, że ma u ciebie szanse. Pewnie dawałaś mu jakieś znaki. Koniec z nami. Nie chcę się zadawać z dwulicową dziewczyną – rzekł po czym natychmiast wyszedł kawiarenki.

Poczułam się okropnie. Na dodatek wszyscy się na mnie patrzyli. Szybko wyszłam stamtąd i pobiegłam w stronę zamku. Łzy zbierały mi się w oczach. Chciałam już znaleźć się w moim ciepłym łóżku…

- Lily, zaczekaj!

Nie wiem kto to wołał. W każdym razie nie zwolniłam. Ten ktoś jednak dogonił mnie i zatrzymał.

 - Lily, czy coś się stało? – spytał James.

- Nie twoja sprawa! Puść mnie! – krzyknęłam i wyrwałam się mu.

Pobiegłam jak najszybciej do zamku a następnie do mojego dormitorium. Tam położyłam się do łóżka i wreszcie przestałam hamować łzy.


***


Przepraszam, ze tak długo notki nie było, ale kompletnie nie miałam weny na pisanie i ta z trudem mi wyszła. Moim zdaniem nie jest najlepsza. Następna pojawi się 5 sierpnia. Już dziś wyjeżdżam na kolonie i wracam czwartego. Mam nadzieję, że nie zapomnicie o moim blogu. Chcę Wam jeszcze podziękować za te 52 komentarze pod ostatnią notką. :) Pozdrawiam wszystkich!