Na
dzisiejszy wieczór planowana była powitalna impreza w Pokoju Wspólnym. Otóż James
Potter wychodzi ze Skrzydła Szpitalnego. Super. Jak ktoś inny opuszcza szpital
nikt nie robi mu żadnego powitania. Ale nie, to przecież wspaniały szukający...
Nie chcę nawet o nim myśleć. Wszystko przez dzisiejszy poranek...
Jak zawsze poszliśmy całą grupą do Rogacza w odwiedziny. Jednak tym razem nie
wszyscy byli pogodzeni... Dorcas nie odzywała się do mnie i do Syriusza. Nie
wiem, co się działo w jej głowie, ale za nic nie dało się jej przekonać, że
mnie i Blacka nic nie łączy. Między naszą trójką było widać napięcie. Rogacz to
zauważył i spytał, co się stało. Dorcas od razu mu wszystko opowiedziała i
dodała swoje uwagi. Chłopak patrzył na mnie i na Syriusza z wściekłością.
Poprosił żeby zostawili mnie i jego samych. Świetnie…
- Lily, to prawda? Że ty i
Syriusz... – zaczął.
- Nie. Do Dorcas nic nie
dociera, on mnie tylko przytulił. A poza tym nie wiem, dlaczego tak się o to
wściekasz.
- Słuchaj... Syriusz to mój
najlepszy kumpel i wie, co do ciebie czuję, a mimo to rob takie rzeczy...
- Jakie rzeczy?
- No przytula cię!
- Straszne, naprawdę!
- Lily... Przecież my...
- My? Jacy my? Nie ma nas!
- Ale... Ty chyba... No bo po
tym wypadku...
- Myślisz, że jak spadłeś z
miotły to od razu rzucę ci się na szyję i zacznę całować? Chciałam wiedzieć, co
z tobą się działo, ale to nie znaczy, że cię kocham! Moje uczucia do ciebie się
nie zmieniły.
Chłopak patrzył na mnie ze
zdziwieniem.
- Ale... Ja myślałem... Lily,
wiesz, co ja do ciebie czuję... Zależy mi na tobie...
- Przykro mi. Najwyższy czas,
żebyś przestał o mnie myśleć, bo nigdy nie będziemy razem... Pójdę już. Cześć –
zostawiłam go samego.
Wróciłam do dormitorium.
Byłam zła. I to bardzo. Co on sobie myśli? Phi! Ciekawe, co będzie na
imprezie... Już się boję... I czy w ogóle jest sens szykowania tego całego
przyjęcia? Black i Potter skłóceni, Dorcas się do nikogo nie odzywa...
***
Punktualnie o dwudziestej wszystko się zaczęło. Po powitaniu gwiazdy wieczoru
poleciała muzyka. Tak na marginesie to trochę się dziwię, dlaczego robią tę
imprezę, przecież przegraliśmy mecz... Siedziałam na fotelu i popijałam wodę.
Postanowiłam, że tego wieczoru nie wezmę do ust żadnego alkoholu. Spędzę tu
może jakąś godzinę, żeby nie było, że olałam imprezę, a potem spadam do
dormitorium.
Nagle dosiadł się do mnie
Syriusz.
- Co słychać? – zapytał.
- A nic... Mam na razie tego
wszystkiego dosyć...
- Witam w klubie. Ja też.
Rozmawiałem przed chwilą z Jamesem o tej całej sytuacji... I powiedziałem mu o
tym, co do niego czujesz... Wkurzył się równo. I na mnie, i na ciebie... Jaki
on jest głupi!
- No... W tym jest trochę
racji... A co dokładnie mówił?
- Że Dorcas ma rację, że
mówię to, bo chcę mu ciebie odebrać...
- Nie jestem przecież niczyją
własnością!
- Wiem. Tylko on myśli, że go
kochasz, a ja próbuję namieszać ci w głowie.
- Jakie to idiotyczne...
Jezu... A co z Dorcas?
- Za nic nie da się jej
przekonać, że tamto to był zwykły uścisk... Ubzdurała sobie, że ja i ty to coś
więcej niż przyjaźń i nie chce nikogo słuchać.
- I co teraz zrobimy?
- Nie mam pojęcia... Dorcas
powinna mi ufać, wiedzieć, że tylko na niej mi zależy... Albo wiedziała... A
James... To samo... Przecież nie będę podrywał dziewczyny, w której kocha się
mój najlepszy przyjaciel! Aha, i on jeszcze stwierdził, że powiedziałem mu o
tym że go nie kochasz, bo chcę cię mieć na wyłączność...
- Super... Trzeba coś
wymyślić, żeby oni zrozumieli, jak jest naprawdę.
- Tak. Tylko co? Ech... Nie
myślmy o tym teraz... Może zatańczymy? Niech się jeszcze trochę powściekają...
– uśmiechnął się lekko.
- Ok – i poszłam z nim na
parkiet.
Leciała trochę wolna
melodia... Zrobiłam to, co każda normalna dziewczyna zrobiłaby na moim miejscu,
czyli przytuliłam się do chłopaka. Przecież nie będę stała tam sztywno...
Po piosence usiedliśmy na
kanapie. Po chwili zjawiła się nad nami Dorcas.
- Nic między wami niby nie
ma?! A to co przed chwilą było?! Tylko przyjaciele?! Jasne!
- Dorcas... Boże... Jak mamy
ci wytłumaczyć, że nic nas nie łączy? – spytałam.
- Nie wiem, widocznie to nie
jest prawda. Myślałam, Lily, że jesteśmy przyjaciółkami... Ale nie... Odbiłaś
mi chłopaka i nie masz odwagi się do tego przyznać...
- Dorcas, nikogo ci nie
dobiłam! Syriusz jest dla mnie tylko przyjacielem... Ile razy mam ci to
powtarzać?!
Wokół nas zebrało się już
trochę osób, a wśród nich Remus, Ann i James.
- Daj spokój! Nie musisz się
starać, i tak wiem jak jest – zawołała i odeszła.
Spojrzałam z zakłopotaniem po
wszystkich... Mimo wszystko było mi głupio... Podeszła do mnie Ann.
- Spokojnie, wyjaśnimy jej to
wszystko... Nie martw się...
- Mam nadzieję...
W tym czasie Potter i Black
mierzyli się wzrokiem jakby mieli się zaraz zabić.
- I co? Nic was nie łączy?
Wiesz co, stary? Myślałem, że jesteśmy kumplami a ty mi tu takie rzeczy! Dorcas
ma rację... Jesteście siebie warci... – powiedział i posłał nam wrogie
spojrzenie.
- Nie no... Następny...
James, mnie i Lily nic nie łączy, serio...
- Jasne... Przed chwilą
widziałem...
- To zwykły taniec! A poza
tym Lily nie jest twoją własnością!
- Ale wiedziałeś, co do niej
czuję! A mimo to z nią flirtujesz!
- My normalnie rozmawiamy,
Potter. A Syriusz ma rację, nie jestem twoją własnością! Mam prawo spędzać czas
z kim chcę, a tobie nic do tego - powiedziałam.
- Gratuluję, Black! Udało ci
się ją omamić! – rzekł z pogardą Rogacz.
- Nic mi się nie udało,
Potter. Taka jest prawda.
Rogacz odwrócił się i nagle
zamachnął zaciśniętą pięścią prosto w Syriusza. Ten nie pozostał mu dłużny.
Zaczęli się bić jak mugole...
- Przestańcie natychmiast!
Jeszcze McGonagall przyjdzie i dopiero będzie – krzyknął Remus, ale nic to nie
dało.
Podbiegłam do Syriusza i
zaczęłam go odciągać od Pottera, a Ann zrobiła to samo z Jamesem. Z nosa Blacka
kapała krew i miał guza na czole, a wargi Rogacza były spuchnięte z lekkimi
śladami krwi a na czole widniały świeże rany.
- Świetnie! Mugolska bójka!
Lepiej być nie mogło! – krzyknęła Ann.
Chłopaki wciąż patrzyli
na siebie morderczym wzrokiem.
- Nawet nie próbujcie tego
zaczynać… - ostrzegłam ich.
- Musicie iść do skrzydła
Szpitalnego, żeby opatrzyć te rany – powiedziałam.
- Ja nie pójdę – powiedzieli
równocześnie i znów zmierzyli się wrogim spojrzeniem.
Posłałam Ann proszące
spojrzenie. Zrozumiała od razu, o co mi chodzi.
- Dobra… Ja wam zrobię te
opatrunki – powiedziała.
- A może Lily woli sama
opatrzyć swojego Syriusza? – spytał z ironią James.
- Przestań, Potter –
warknęłam.
Odeszłam od nich. Miałam
dość.
- Nie martw się, wszystko się
ułoży – powiedziała Ann podchodząc do mnie.
- Oby... Ja już nie mogę...
- Będzie dobrze – uśmiechnęła
się.
Wróciłam do dormitorium. Od
razu, nawet się nie przebierając, rzuciłam się na łóżko. Byłam tym wszystkim
wykończona. Nawet nie chciałam o tym myśleć...
***
Zacznę
od tego, że powiedziałam, że notka pojawi się około lipca, a to nie znaczy w
tym dniu. Wróciłam do domu dopiero 12... Ta notka była pisana trochę na szybko,
jest niedopracowana. Nie wiem, co o niej sądzicie... Przepraszam, że nie poinformowałam
o niej wszystkich, ale już nie mam czasu... Dziś znowu wyjeżdżam na obóz,
wracam 3 sierpnia i notka pojawi się parę dni po moim powrocie. Poza tym w
czasie wakacji jakoś nie mogę się skupić na pisaniu... Ech... Może w roku
szkolnym się to zmieni :) Dziękuję za kolejne pojawienie się w Polecanych
;) Pozdro! ;]