W Wigilię Bożego Narodzenia w całymHogwarcie panowała bardzo miła i świąteczna atmosfera. Co prawda, niezbyt dużouczniów pozostało w szkole, jednak to nie przeszkadzało. Nauczyciele stali siębardziej sympatyczni, nawet profesor McGonagall częściej się uśmiechała.
Nazajutrz po przebudzeniudostrzegłam na końcu mojego łóżka mnóstwo różnych paczek i opakować. Na tak,dziś Boże Narodzenie. Na moją twarz wpłynął uśmiech. Perspektywa otrzymaniaprezentów działa tak pewnie na każdego. Szybko poderwałam się z łóżka i wzięłamsię za rozpakowywanie podarków.
Od rodziców i Petunii dostałam dwiebluzki oraz śliczny sweterek. Dorcas wysłała mi kolczyki, które już dawnowidziałam w Hogsmeade, ale nie mogłam ich kupić. Kochana jest… Ann dała mipiękne perfumy. Ciekawe, skąd wiedziała, ze chciałam je mieć. O dziwo, Katierównież mi coś wysłała. Była to dość duża figurka lwa. Zwierzę wyglądało bardzorealistycznie. Do tego Katie dołączyła karteczkę: „Kiedyś dowiesz się, co tenlew oznacza. Wesołych Świąt.” O co tu chodzi? Dziwne… Stwierdziłam, że sprawąlwa zajmę się później, a na razie wzięłam się za kolejne prezenty. Peter dał mipudełko słodyczy, a Remus książkę „100 sprawdzonych sposobów na udaną randkę”.Nieźle… Od Syriusza dostałam komplet czarnej bielizny. Ten to ma pomysły…Zostały dwa prezenty. Jeden z nich był od Hagrida. Dał mi śliczne pudełko, a wnim słodycze. Napisał na karteczce, że robił to pudełko ręcznie. Jak to miło zjego strony…
Odpakowałam ostatnią paczkę. OdJamesa. Ramka z naszym wspólnym zdjęciem i srebrna bransoletka. Piękna. Jeju,ten to wie, co mi dać… Mam nadzieję, że spodoba mu się prezent ode mnie.
Po południu udałam się do WielkiejSali na świąteczny posiłek. W drodze spotkałam Jamesa i Syriusza.
-Dzięki za prezenty, są świetne – uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co, mam nadzieję, że ten ode mnie ci się przyda. A te rękawice doquidditcha są super, dzięki – odparł Black.
-A te perfumy od ciebie… Ekstra! – rzekł James.
-To się cieszę, że wam się podobają. Chodźmy na ucztę.
Nastołach w Wielkiej Sali znajdowało się mnóstwo potraw, o wiele więcej niżzazwyczaj. Starałam się spróbować chociaż części z nich. Nauczyciele żartowaliz uczniami, było naprawdę cudownie.
Wracałam do dormitorium sama, gdyżchłopaki jeszcze zostali w Wielkiej Sali. Chyba chcieli zrobić jakieś zapasy jedzenia, coś o tym wspominali. Niewiem dokładnie, po co im to było, jednak nie dopytywałam się, bo wiedziałam, żei tak mi nie powiedzą. Do końca dnia zostało jeszcze trochę czasu,zastanawiałam się, co będę robić… Ale pewnie coś się znajdzie.
Nagle poczułam dotyk na swoimramieniu.
-Cześć – powiedział Justin.
-O, cześć, nie widziałam cię wcześniej – przyznałam.
-Wiem, szłaś tak szybko…
-Zostałeś tu na święta? – spytałam.
-Tak, musiałem… A ty, jak widzę, również.
-Moi rodzice jechali do rodziny, a ja nie chciałam – wyjaśniłam.
-Rozumiem.. Cały czas spędzasz z Potterem i Blackiem, nie?
Trochęzdziwiło mnie jego pytanie.
-No nie cały… Często, ale nie ciągle… A dlaczego to mówisz?
-No bo kiedy cię widziałem to zawsze byłaś z nimi…
-A… To… Tak wyszło, po prostu.
-Okej. Co słychać poza tym?
Itak zaczęliśmy rozmowę… Dość dobrze sięrozumieliśmy. Justin był zabawny, sympatyczny i nie głupi, tak jak niektórzy.Opowiedział mi trochę o sobie, jednak tematu swojej rodziny unikał. Mówił oszkole, nauce, przyszłości… Ma ciekawe aspiracje.
Siedzieliśmy na kanapie w PokojuWspólnym, w których znajdowało się już trochę osób, jednak nie widziałam, żebyJames i Syriusz już wrócili. Zastanawiałam się, co takiego ich zatrzymało. Mimoto spędzałam czas w miłym towarzystwie Justina.
Po kilkunastu minutach pojawili sięwyżej wspomniani Huncwoci. Śmiali się, a gdy mnie zobaczyli, zamurowało ich, aszczególnie Jamesa. Zostawił Syriusza i szybko do mnie podszedł. ObrzuciłJustina morderczym spojrzeniem i zwrócił się do mnie.
-Możesz na chwilę? – spytał takim dziwnym tonem, jakby nie akceptował sprzeciwu.
Spojrzałamniepewnie na Justina, a potem na Jamesa.
-Zaraz przyjdę – powiedziałam do Justina i odeszłam na drugą stronę pokoju.
Odwróciłamsię jeszcze i zobaczyłam, jak James mówił coś do Justina…
Po chwili Potter zjawił się obokmnie.
-Chodźmy do dormitorium – powiedział.
-Po co? – spytałam zaskoczona.
-Chodź – powtórzył i pociągnął mnie za rękę.
Wyrwałamsię mu, lecz poszłam za nim. Rogacz poprowadził do mojego dormitorium.
-O co ci chodzi? – spytałam ze złością.
-O co? Raczej o co tobie chodzi?! Rozmawiasz z jakimś obcym chłopakiem! Kto wie,co mu chodzi po głowie? Nic o nim nie wiesz!
Przezchwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Potem jednak roześmiałam się mu wtwarz.
- No bez przesady! Poznałam go już wcześniej.
-To nic nie zmienia. On nie jest dla ciebie.
Onie, ja mu nie pozwolę sobą rządzić.
-Przestań! Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć! Nie masz prawa wtrącać się wmoje życie. Będę robić, co chcę i z kim chcę!
-Świetnie! Tylko żeby potem nie było, że cię nie ostrzegałem!
-Nie musisz się o mnie martwić!
-Super!
-Też się cieszę!
Jameswyszedł wściekły trzaskając drzwiami.
Coon sobie wyobraża? Czy według niego nie mogę rozmawiać z innymi chłopakami?Czego on w ogóle chce? Niech się najpierw zastanowi nad sobą, a potem udzielainnym rad.
Zeszłampowrotem do Pokoju Wspólnego. Niestety, Justina już nie było. PrawdopodobnieJames mu coś nagadał. Czemu on się wtrąca? Nic nie wie o Justinie, a od razu goocenia.
Wróciłam do siebie. Byłam zła naJamesa. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Na dodatek w Wigilię… Ja naprawdęmyślałam, że James się zmieni, że mogę się z nim zaprzyjaźnić. A tu taka scenazazdrości. Justina ledwo znam, a to było zwykła rozmowa. A Potter takie fochyodstawia. Chciałabym, żeby dziewczyny już przyjechały, wszystko wróciłoby donormy. Święta z Jamesem i Syriuszem nie były do końca chyba dobrym pomysłem.Ale już niedługo…
Po kilkunastu minutach usłyszałampukanie do drzwi. Ciekawe, kto to… Wszedł Syriusz.
-Nie przeszkadzam? – spytał.
-Nie…
-To dobrze. Chciałbym się tylko czegoś dowiedzieć.
-Mów.
-Pokłóciłaś się z Jamesem?
Przezchwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
-Czemu o to pytasz?
-Bo wrócił od ciebie nieźle wkurzony, a jak spytałem, co się stało, tenodburknął coś tylko…
-A… Tak, pokłóciliśmy się.
-O co?
-Zrobił mi awanturę o to, że gadałam ztakim jednym chłopakiem. Odpyskowałam mu, a ten się obraził.
-Tylko o to?
-Tak, a co?
-Ech… Nic, tylko…
-Tylko co?
-On jest o ciebie strasznie zazdrosny, dlatego tak zrobił.
-Zazdrosny? Myślałam, że zrozumiał, że możemy być tylko przyjaciółmi.
-Zrozumiał, ale mimo to wciąż ma nadzieje… Nie wiń go za to, zależy mu na tobie.Wiesz, jak on się czuje, kiedy widzi cię z innym chłopakiem? Tak straszniechciałby być na jego miejscu…
-Przecież może ze mną rozmawiać.
-Ale on chciałby być cały czas z tobą… Zrozum go trochę.
-Nie wiedziałam, że on tak to postrzega. Ale ja naprawdę nie chcę niczego więcejniż przyjaźń…
-Dla Jamesa to i tak dużo, jednak… Wiesz… Pogadam z nim o tym.
-Okej…
-Nie martw się, będzie dobrze. A co to w ogóle za chłopak?
-Justin, poznałam go niedawno, dziś mieliśmy okazję trochę porozmawiać, a Jamessię wtrącił…
-Ty z tym Justinem coś ten teges?
Uśmiechnęłamsię.
-Nie, no co ty? Zwykły kolega.
-Tak tylko pytam.
-Okej…
-Idziesz do naszego dormitorium?
-Nie… Chyba nie… Dziś nie chciałabym się widzieć z Jamesem.
-Dobra, jak chcesz. To może pójdziemy gdzieś? Na błonia?
-Hmmm… W zasadzie to czemu nie? Czekaj, tylko się ubiorę.
Spędziłamz Syriuszem ponad godzinę na dworze. Wygłupialiśmy się, żartowaliśmy. Byłocałkiem fajnie. Szkoda, że Jamesa nie było z nami, ale mam nadzieję, żepowtórzymy to z nim, jak nam obojgu przejdzie już złość na siebie. Trzebadobrze wykorzystać ostatnie dni tego roku…
***
Uff…Udało mi się dodać notkę. Miała być dwa tygodnie temu… Ale popsuł mi siękomputer. I przez ten cały czas mi się psuje. Tę notkę w sumie przepisywałam 4razy aż w końcu się udało… Przepraszam, że tak późno… Następna być może zatydzień, albo za dwa. W tygodniu nie mam czasu na pisanie, a weekendy zawalonemam zadaniami z fizy. A teraz jeszcze wyszedł 7 tom Harry’ego Pottera i nicmnie od niego nie oderwie. ;p Ciekawe jak to będzie w liceum… Ech… No cóż. Tylechciałam powiedzieć. Pozdro!