James wciąż
trzymał mnie za rękę, kiedy zbliżaliśmy się do wody. Zdałam sobie z tego sprawę
dopiero po chwili. Nagle bardzo dobrze poczułam ciepło bijące od jego dłoni. Serce
zaczęło mi bić szybciej, jakbym biegła na dystans, a przecież szłam bardzo
wolno. Reakcje mojego ciała na jego dotyk z pewnością nie były takie, jak
zwykle.
Przypomniał mi się jego pocałunek.
Cóż, nie spodziewałam się tego, ale nie mogłam powiedzieć, że byłam rozczarowana. Było
całkiem przyjemnie. I wokół panowała taka romantyczna atmosfera, że miałam
ochotę to powtórzyć. Gdy tylko o tym pomyślałam, poczułam, jak moją twarz
oblewa rumieniec. Już dawno zdałam sobie sprawę, że nie traktuję Jamesa jako
przyjaciela. Był kimś o wiele ważniejszym. Pozostawało tylko pytanie, czy
miałam w sobie dość odwagi, aby posunąć się dalej.
- James, ta
woda jest zimna – mruknęłam, odsuwając się od niego na nieznaczną odległość.
- Tak myślisz?
– zapytał z tajemniczym uśmiechem. Pokiwałam głową, na co on tylko zaśmiał się
i ponownie chwycił mnie za rękę, by pociągnąć mnie stanowczo w stronę jeziora.
Cała ta
sytuacja wydała mi się nagle być wyrwana z jakiejś książki o nastolatce, która
napotyka na swojej drodze chłopaka ze snów, a ten oprowadza ją po tym
wyimaginowanym świecie. Szybko jednak pozbyłam się tych skojarzeń, kiedy
zauważyłam zniecierpliwioną minę Jamesa. Chwilę potem na jego twarzy pojawił
się uśmiech, co całkowicie mnie zdekoncentrowało, przez co nie domyśliłam
się, co zamierza zrobić.
Nie zdążyłam
nawet zaprotestować, a James już trzymał mnie na rękach.
- Co ty robisz?
Puść!
- Jasne, ale
poczekaj, aż wejdziemy trochę głębiej, bo chyba nie chcesz spaść na piach, nie?
– zapytał poważnym tonem, po czym żwawo ruszył przed siebie.
- Nie, James,
nie rób tego! Ta woda jest na pewno zimna! Nie odważysz się.
- Chcesz się
założyć? – spytał z diabelskim uśmieszkiem.
-
Niekoniecznie! To nie był zbyt dobry pomysł, żeby się kąpać w tym jeziorze. James,
wychodź stąd… - chłopak sobie jednak nic z moich słów nie robił.
Wzmocnił
uścisk, przez co przez chwilę poczułam się nieco skrępowana, ale szybko mi to
przeszło. On natomiast schylił się tak, że odległość między mną a taflą wody
wynosiła kilkanaście centymetrów. Odruchowo podciągnęłam się wyżej, trzymając
się jego szyi. Ta sytuacja z boku zapewne wyglądała przekomicznie, ale mi wcale
do śmiechu nie było. Nagłe zanurzenie w lodowatej wodzie nie należało do
przyjemnych doświadczeń.
- Zawsze
wiedziałem, że chcesz być jak najbliżej mnie – mruknął z zadowoleniem w głosie.
- Chciałbyś! –
miałam nadzieję, że nie zauważył, jak zadrżał mi głos.
Chłopak zaśmiał
się cicho, po czym powoli wyprostował się. Moje nogi znalazły się w wodzie,
przed którą tak się wzbraniałam.
Okazało się, że
moje obawy były całkowicie niepotrzebne. Temperatura jeziora dorównywała tym z
najcieplejszych mórz świata.
- Jakim cudem
ta woda jest taka ciepła? – zapytałam zdziwiona.
Wprawdzie
dzisiejsza pogoda była idealna. Gorąco, lekki wietrzyk, dzięki któremu powstawały
niewielkie fale. Jednak to na pewno nie wystarczyłoby, żeby woda tak się
ogrzała.
James udał, że
się zastanawia, a jego dłonie w tym czasie powędrowały na moją talię. Ja
natomiast wciąż obejmowałam go za szyję. Nie zmieniłam jednak pozycji; wolałam,
żeby to on się odsunął. Nie zrobił tego jednak.
- Kałamarnica
wydziela specyficzną substancję. Nie do końca wiem, co to jest, ale myślę, że
to jakaś magiczna ochrona. I ona ogrzewa tę wodę. Zimą, co prawda, ona zamarza,
co mnie trochę nadal dziwi, ale to musi mieć jakiś związek z czarami. Dużo osób
się kąpie w jeziorze, a mało kto zastanawia się nad tym, dlaczego nie jest mu
zimno – uśmiechnął się delikatnie.
- Dlaczego o
tym nie wiedziałam?
- Hmm… Może
dlatego, że tym nie piszą w „Historii Hogwartu” – mruknął.
Otworzyłam na
chwilę usta, nie widząc, co odpowiedzieć, ale wkrótce potem stwierdziłam, że
nie ma sensu wdawać się z nim w przekomarzanki. Zdjęłam dłonie z jego szyi, po
czym odsunęłam się od niego.
Skoro woda była
taka ciepła i przyjemna, to dlaczego by z niej nie skorzystać?
Ruszyłam przed
siebie, powoli się zanurzając.
- A dokąd to? –
zawołał za mną James.
- Popływać!
Chwilę potem
chłopak znalazł się przy mnie, niby przypadkiem ochlapując mnie wodą. Nie
pozostałam mu dłużna i już po kilku minutach byłam cała mokra. Na tym się
jednak nie skończyło. Rogacz przyciągnął mnie do siebie, po czym
bezceremonialnie skierował wodę na moją twarz.
- James! –
krzyknęłam głośno z oburzeniem.
- Tak? –
zapytał niewinnym głosem.
- To miłe nie
było – udałam, że się obrażam, krzyżując ręce na piersiach.
Potter położył
dłonie na moich ramionach i przybliżył się do mnie.
- Lubię jak się
denerwujesz – szepnął.
- Zauważyłam
to, wiesz? – odwróciłam się do niego i szybko, żeby nie skojarzył, co zamierzam
zrobić, uderzyłam o wodę, która poleciała wprost na jego twarz.
Spędziliśmy w
jeziorze jeszcze dużo czasu. Wygłupialiśmy się jak dzieci, co było bardzo
zabawne. Kiedy przypadkiem James ocierał się o mnie, czułam przyjemne ciepło i
przechodziły mnie małe dreszcze. Nic więc dziwnego w tym , że kiedy nagle jego
dłonie owinęły się wokół mojego brzucha, serce zaczęło mi bić o wiele mocniej
niż zwykle.
- Mam jeszcze
jedną małą niespodziankę na dziś – mruknął tajemniczym tonem.
- Jaką? – on
mnie co chwilę zaskakiwał. Ciekawe, co wymyślił tym razem.
- Chodź, to ci
pokażę – puścił mnie, jednak zaraz potem złapał mnie za rękę i delikatnie
pociągnął, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
Nie
protestowałam, kiedy prowadził mnie w stronę największej skały wystającej ponad
powierzchnię wody. Ufałam mu i wiedziałam, że za chwilę pokaże mi coś naprawdę
wspaniałego.
Wciąż się
dziwiłam, jak to się stało, że zabrnęliśmy tak daleko. Nie chodziło mi
oczywiście o odległość, jaką pokonaliśmy przez tę kilka minut. Miałam na myśli
nas, nasze wzajemne relacje. Tyle razy mu mówiłam, że nigdy nie zgodzę się na
randkę, a tu proszę – znajdowałam się z nim poza terenem Hogwartu, co dozwolone
nie było, a w dodatku sprawiało mi to niemałą przyjemność.
Szliśmy wzdłuż tej skały, nic nie
mówiąc. James trzymał mnie mocno za rękę. Wyglądał na głęboko zamyślonego. Raz
spojrzał na mnie i obdarzył mnie ślicznym uśmiechem. Coraz bardziej ciekawiła
mnie jego niespodzianka. Gdzie on ją ukrył? Jak na razie widziałam tylko wodę i kamienie.
- Jesteśmy
prawie na miejscu – oznajmił, zatrzymując się niespodziewanie.
- Eee… James, ale
tu nic nie ma – mruknęłam.
- Wiem, dlatego
powiedziałem „prawie” – uśmiechnął się. – Teraz… Trochę sobie ponurkujemy –
powiedział.
Spojrzałam na
niego sceptycznie, nie do końca rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Przepłyniesz
ze dwa metry pod wodą? – zapytał.
Pokiwałam
głową, zdając sobie sprawę, że on wcale nie żartował.
- To dobrze.
Tutaj, musimy przepłynąć pod tą skałą. A potem… Sama zobaczysz. No, chodź –
puścił moją dłoń i błyskawicznie zanurkował.
Stałam tak
przez kilka sekund i nie wiedziałam, co zrobić. Powinnam pójść w jego ślady,
ale zanim to do mnie dotarło, chłopak wynurzył się tuż przy mnie.
- Nie myślałaś
chyba, że cię tak zostawię, co? – spytał.
Mokre włosy
śmiesznie przylegały mu do głowy. Byłam przyzwyczajona do rozczochranej
czupryny.
- Nie, zastanawiałam
się tylko, dokąd ty chcesz mnie zaprowadzić – odparłam.
- Do pewnego
miejsca, które chyba ci się spodoba. Płyń za mną, okej?
- Dobrze –
zgodziłam się.
Chłopak
ponownie zanurzył się w wodzie, a ja, niewiele myśląc, bo jeszcze mogłabym
zmienić zdanie, zanurkowałam za nim.
Przepłynięcie
dwóch metrów pod wodą nie było dla mnie żadną trudnością. Kiedy się
wynurzyłam, przeżyłam szok. Wiedziałam, że należy się spodziewać czegoś
niezwykłego, ale nie wiedziałam, że może to być aż tak cudowne.
Moim oczom
ukazała się mała jaskinia. Właściwie była to wysepka na tej części jeziora,
którą skały otaczały z każdej strony. Rozglądnęłam się dookoła – nie było
żadnego innego wyjścia.
Jaskinia przypominała
dużą oszlifowaną muszlę, bo cała się błyszczała. Mieniła się na wszystkie
kolory tęczy, w zależności od tego, pod jakim kątem się na nią spojrzało. Podpłynęłam
bliżej i zauważyłam, że składała się z małych przeźroczystych kamieni. W środku
ujrzałam mnóstwo róż powplatanych w niewielkie przerwy między kryształkami.
- Niesamowite…
- powiedziałam.
James usiadł na
brzegu i wyciągnął dłoń, a by pomóc mi wyjść. Już po chwili siedzieliśmy w
środku na ogniście czerwonym kocu, a zapach róż unosił się w powietrzu, dodając
uroku temu magicznego miejscu.
Rogacz patrzył
na mnie z wyczekiwaniem widocznym w oczach, ale na jego twarzy wciąż gościł
uśmiech. Czekał, aż coś powiem.
- Tu jest…
pięknie. Jak znalazłeś to miejsce?
- A tu już moja
mała tajemnica – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Westchnęłam,
choć wiedziałam, że i tak się nie dowiem. Spojrzałam w górę. Dokładnie nad nami
znajdowało się Słońce, którego promienie przedostające się przez kryształki
sprawiały, że ogarniał mnie zachwyt.
James przysunął
się bliżej mnie, a jego dłoń objęła mnie w pasie. Przeszedł mnie dreszcz, ale i
tym razem nie protestowałam. Znowu zastanowiłam się, jak to się stało, że
siedzimy tu teraz razem przytuleni, ale nie wymyśliłam żadnej odpowiedzi.
- Cudowne
miejsce, naprawdę. Takie… Pełne magii – powiedziałam.
- Dlatego cię
tu zabrałem. Chciałem, żeby dziś wszystko było idealne – rzekł.
- I tak jest –
odparłam, a on przytulił mnie mocniej.
Oparłam głowę
na jego ramieniu, co zaskoczyło mnie samą. Jamesa najwyraźniej to
usatysfakcjonowało, gdyż zamruczał słodko.
- Więc dopiąłem
swego – stwierdził z dumą.
- To znaczy?
- Umówiłaś się
ze mną. A w dodatku z własnej woli i wydaje mi się, że tobie się tu podoba.
Zaśmiałam się.
- To prawda. Aż
sama się dziwię.
Nagle drgnął i
obrócił się w moją stronę. Spojrzał mi prosto w oczy i rzekł głębokim głosem:
- Jestem
ciekaw, czy miałabyś coś przeciwko, gdybym coś zrobił.
- Hmm… -
udałam, że się zastanawiam. – Zależy co.
- To –
powiedział i przybliżył swoje usta do moich, składając na nich delikatny
pocałunek. Zaraz potem odsunął się i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Chyba nie
miałabym nic przeciwko – wymamrotałam, lekko zamroczona, bo nadal myślałam o
wydarzeniu sprzed kilku sekund.
Zaraz potem
znowu poczułam jego miękkie wargi i całkowicie zatraciłam się w pocałunku. Było
tak, jak lubiłam najbardziej. Delikatnie, acz stanowczo. Jamesowi jednak wciąż
było mało, bo całował coraz namiętniej i zachłanniej. Objął mnie mocno dłońmi,
a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Poddałam
się jego ustom i obojgu nam sprawiało to ogromną przyjemność. Jego ręce przesuwały się po mojej talii i plecach i coraz trudniej było mi wyobrazić sobie, że kiedykolwiek mamy się od siebie oderwać.
Kiedy po dłuższej chwili się od
siebie odsunęliśmy, serce waliło mi jak oszalałe. Oparłam głowę na jego ramieniu, a on przytulił mnie z całych
sił.
- Cudownie... - wyszeptał.
Nie wiem, ile
dokładnie, ale spędziliśmy w tej magicznej jaskini bardzo dużo czasu. Chłopak wciąż
mnie obejmował, a ja czułam przyjemne ciepło bijące od niego. I wtedy miałam
już pewność, że moje uczucie do niego wciąż rosło i nawet nie próbowałam
zaprzeczać.
W końcu James oznajmił, że
powinniśmy wracać na plażę. Wolałam zostać tutaj, ale przekonał mnie tym, że
mamy jeszcze sporo jedzenia, a ja zaczynałam być głodna. Tym razem zanurkowałam
pierwsza pod skałą. Chciałam zapamiętać dokładnie miejsce, w którym się
wynurzyłam, żeby wiedzieć, jak tu trafić – tak na wszelki wypadek.
Usiadłszy na
kocu, James sięgnął po ręcznik i troskliwie mnie nim owinął. Potem podał mi
jedną kanapkę, a sam wziął sobie drugą. Po raz kolejny stwierdziłam, że skrzaty
przygotowują naprawdę pyszne jedzenie. O pocałunku nie rozmawialiśmy. W mojej
podświadomości wciąż pozostawało wspomnienie o nim, przez co byłam lekko
rozkojarzona.
Słońce chyliło
się już ku zachodowi. Nawet nie przypuszczałam, że tak szybko minie mi czas z
Jamesem.
- Która
godzina? – spytałam.
Chłopak sięgnął
po zegarek i odparł:
- Prawie ósma.
Powinniśmy już wracać, jeśli chcesz zdążyć przed zmrokiem – odparł. – Kurcze!
Nie wziąłem różdżki! Wiedziałem, że o czymś zapomniałem – mruknął.
- Nie martw
się, ja swojej też nie mam – uśmiechnęłam się i zerknęłam na tarczę Dziennej
Gwiazdy. Zapragnęłam zostać tutaj dłużej, gdyż przypuszczałam, że zachód Słońca
będzie przepiękny i niezwykły, jak wszystko dzisiaj.
- Tak… Ale
chciałem ci coś jeszcze pokazać, a do tego potrzebna mi różdżka – westchnął.
- Następnym
razem – odpowiedziałam, a dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z moich słów.
Czy ja właśnie zgodziłam się na kolejną… randkę?
James chyba też
to tak zrozumiał, bo na jego twarz wpłynął charakterystyczny uśmiech, który tak
mi się podobał.
- Dobrze,
następnym razem.
Poszłam się
przebrać w moje ubrania, bo zaczynało robić się chłodno. Tym razem nie bałam
się, że James będzie podglądać, jak ostatnio. Chyba byłam w jakimś transie, bo
normalnie nie miałam takiego dobrego humoru.
- Możemy zostać
tu jeszcze trochę? Zaraz zachód Słońca… - wyjąkałam, siadając przy Jamesie.
On także był
już ubrany. Wszystko już spakował, zostawił tylko koc, jakby przeczuwał, że
zapytam o coś takiego.
- Oczywiście, jeśli chcesz. Nawet nie wiesz,
jak się cieszę z dzisiejszego dnia – przysunął się bliżej mnie i, tak jak w
jaskini, objął mnie.
Nigdy wcześniej
nie widziałam piękniejszego zachodu Słońca. Co prawda, na horyzoncie widniały
drzewa, lecz barw, które pojawiały się na niebie, nie sposób było zapomnieć.
Intensywna czerwień, różne odcienie pomarańczy, gdzieniegdzie żółty. Cudowny
widok. A obok mnie chłopak, który dziś zaskoczył mnie wiele razy, a ja czułam
się przy nim wspaniale.
Siedzieliśmy
jeszcze bardzo długo, aż zmierzch przerodził się w noc, a na niebie pojawiło
się mnóstwo gwiazd. Z niechęcią stwierdziłam, że najwyższa pora już wracać.
Zanim trafimy do zamku minie i tak jeszcze sporo czasu.
Kiedy
wstaliśmy, James przytulił mnie mocno i wyszeptał prosto do ucha:
- Dziękuję. To
najlepszy dzień w moim życiu – a jego usta po razu kolejny odnalazły moje i
złączyliśmy się w krótkim pocałunku.
- To ja ci
dziękuję – powiedziałam, gdy się oderwaliśmy.
Chłopak
uśmiechnął się delikatnie i spojrzał mi w oczy. Jego tęczówki błyszczały
wesoło. Przestraszyłam się nagle. Czy on teraz spodziewał się, że… będziemy
razem? Nie… Na to to ja jeszcze gotowa nie byłam.
- James… Nie
spodziewaj się ode mnie… Zbyt wiele. Dzisiaj było cudownie, muszę to sobie poukładać. Chyba potrzebuję trochę czasu – powiedziałam.
Musiałam go
uprzedzić. Nie mogłam mu niczego obiecywać, kiedy sama do końca nie wiedziałam,
czego chcę.
- Dobrze –
przez chwilę chyba był rozczarowany, ale zaraz potem się uśmiechnął. – Czekam
już dość długo, mogę poczekać jeszcze trochę – pochylił się i pocałował mnie w
czoło. - Wracajmy już – rzekł i schylił się po rzeczy, które tutaj zabrał.
Droga powrotna
nie była już taka ciekawa, jak wtedy, kiedy tu szliśmy. Ciemno, cicho,
mrocznie. Na duchu podtrzymywała mnie myśl, że James dobrze zna te tereny.
Gdybym była tu sama, z pewnością bym panikowała. On szedł raźnym krokiem i
wyglądał na zadowolonego. Poczułam ulgę widząc, że nie zraniłam go moimi
słowami. Nie był mi obojętny, ale naprawdę potrzebowałam czasu.
Nagle niespodziewanie zatrzymał się.
Zrobiłam to samo, nie wiedząc, co się stało. Spojrzałam na niego uważnie. On
wpatrywał się w ciemną przestrzeń przed nami, jakby czegoś szukając. Wciągnął
głośno powietrze.
- Cholera –
szepnął cicho, jednak zdołałam to usłyszeć.
W jego głosie
czaiła się nutka strachu. Wiedziałam, że to nie koniec naszych przygód na
dzisiaj…
***
Ech. Jest
notka. Możecie mi wierzyć lub nie, ale ten rozdział pisałam ponad dwa tygodnie.
Dopadł mnie wakacyjny leń… Aktualnie pochłaniam „Kroniki Wampirów” pani Anne
Rice i nie mogłam się wciąż zebrać, żeby to napisać. Jakoś się udało i ciekawi
mnie, co myślicie o tej notce. :)
Komentarze
pewnych osób, którym bardzo przeszkadza to, że nie dodaję często notek,
strasznie mnie irytują. Nikt nie każe wam tu zaglądać. Coś przeszkadza –
czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu. Proste. Ja mam swoje życie, a blog nie
jest na pierwszym miejscu moich priorytetów.
Dobra. :)
Kolejna notka, mam nadzieję, jeszcze w sierpniu. Wyjeżdżam we wtorek i wrócę
pod koniec wakacji, wtedy może, powtarzam: może, coś dodam. Postaram się. To,
co będzie w następnej notce, planuję już od półtora roku, więc muszę to tylko
dobrze opisać. :)
Mam małą
prośbę… Czy jest ktoś chętny, aby pomóc mi przy nowym szablonie? Sama
próbowałam, ale nie znam się na programach graficznych i praktycznie nic mi nie
wychodzi. Zgłoszenia na maila, GG albo w komentarzach. ;)
To tyle…
Przepraszam, że tak długo czekaliście.