Chwyciłam podręczną torbę i po raz ostatni spojrzałam na
swój pokój. Tak, nareszcie opuszczałam to miejsce. Po dwóch miesiącach wakacji
wracałam do prawdziwego domu, który znajdował się w Hogwarcie. Nie starałam się nawet ukrywać radości, która
pojawiała się na samą myśl o tym, że już dzisiaj wieczorem będę siedziała w Wielkiej
Sali na powitalnej uczcie i patrzyła na ceremonię przydziału wraz z
przyjaciółmi. I nawet nie próbowałam się okłamywać, że pojawiła się nadzieja. W
ciągu ostatnich dni dużo myślałam i liczyłam, że po powrocie do szkoły nadejdą
zmiany w sferze uczuć.
Z uśmiechem na twarzy zamknęłam
drzwi i zeszłam na dół, gdzie czekali rodzice. Siostra nie zaszczyciła nas
nawet swoją obecnością, ale nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Mój kufer
został już zapakowany do bagażnika, więc uznałam, że lepiej nie przeciągać i
ruszyć w drogę na dworzec King’s Cross. Złapałam więc koszyk z moją kotką,
która miauknęła krótko, zaskoczona tą nagłą zmianą wysokości. Pożegnałam się z
mamą, która zostawała w domu, po czym wsiadłam do samochodu.
-
Chyba dojedziemy szybciej, Lily. Zobacz, nie ma w ogóle korków! – oznajmił
tata, gdy jechaliśmy już przedmieściami Londynu.
Uśmiechnęłam
się. Oznaczało to, że będę miała więcej czasu na peronie 9 i ¾. Już nie mogłam
się doczekać, kiedy zobaczę przyjaciół. Moje myśli zatrzymały się dłużej na
twarzy chłopaka z rozwichrzonymi czarnymi włosami i orzechowymi oczami.
James.
Już niedługo.
Zdawałam
sobie sprawę z wielu błędów, jakie popełniłam. Wiedziałam, że w dużej mierze
zawiniłam i go skrzywdziłam. Wszystko to dotarło do mnie w czasie wakacji.
Można powiedzieć, że w mojej głowie toczyła się potężna burza uczuć. Aż w
końcu, ostatecznie, postanowiłam zaufać sercu i liczyć na odrobinę szczęścia.
Może akurat James miał podobne przemyślenia?