Moje postanowienie o zapomnieniu o Jamesie i rozpoczęciu nowego życia będzie bardzo trudne do zrealizowania. Przekonałam się o tym na ostatnie lekcji dzisiaj, którą była transmutacja. Profesor McGonagall zdenerwowała się na mnie i Dorcas, bo gadałyśmy. Widocznie miała dzisiaj zły humor i postanowiła nas rozsadzić.
- Panna Meadowes pójdzie do pana Blacka a pan Potter do panny Evans – powiedziała nauczycielka.
Spojrzałam na nią z wielką złością.
- Panno Evans, proszę się nie krzywić – upomniała mnie McGonagall.
No i super. Tylko tego jeszcze brakowało. Dlaczego to ja nie mogę iść do Syriusza a Potter do Dorcas? James dosiadł się do mnie z uśmiechem. Prychnęłam i odwróciłam głowę. Byłam wściekła, ze muszę siedzieć z Potterem. Nie dość, że wczoraj McGonagall ukarała mnie szlabanem z Jamesem to teraz muszę z nim siedzieć. Normalnie jakby ona się na mnie uwzięła!
W połowie lekcji, kiedy przepisywaliśmy notatkę z tablicy, przede mną pojawiła się mała karteczka. Oczywiście wiadomo, od kogo była, od Pottera. Super, znowu zaczyna z liścikami… Oto co napisał:
Lily, możemy porozmawiać? Proszę… To dla mnie naprawdę ważne.
Przewróciłam oczami i odpisałam:
A może ja nie chcę?
Wiem, ze jestem dla niego niemiła i okropna, ale nie chcę z nim w ogóle przebywać, chcę po prostu o nim zapomnieć.
Lily… Przecież Ci wszystko wyjaśniłem. Proszę, porozmawiajmy. Po lekcji bądź przed Pokojem Wspólnym.
Nic już na to nie dopisałam. Nie wiem co zrobić…
Po lekcji poszłam przed Pokój Wspólny. Nie wiedziałam, dlaczego to robię, przecież chyba wszystko sobie z Jamesem wyjaśniłam. Po prostu poszłam tam. Rogacz już na mnie czekał.
- Cieszę się, że przyszłaś – powiedział.
- Gadaj szybko, co chcesz, bo się śpieszę – warknęłam.
Wiem, że jestem dla niego niemiła, ale nie chcę, żeby się domyślił co czuję.
- Lily, ja… Przepraszam, chociaż to nie moja wina… Wiem, że mi nie wierzysz, ale ja naprawdę mówię prawdę. Proszę, uwierz mi…
Nie odpowiedziałam. Spojrzałam na niego. Jego oczy były bardzo smutne. Nagle James zrobił coś, czego na pewno bym się nie spodziewała. On po prostu mnie przytulił. Nie protestowałam, było mi dobrze. Znów czułam to wspaniałe ciepło, bijące od niego.
- Lily, jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił… Kocham cię – szepnął mi do ucha.
Nie mogłam mu nie wierzyć. Mówił to tak szczerze…
- Wierzę ci… - powiedziałam.
James spojrzał na mnie z radością.
- Lily, dziękuję… Już nigdy cię nie zranię… - powiedział i spróbował mnie pocałować.
Ja jednak odwróciłam głowę.
- Co jest? – spytał James, zdziwiony moim zachowaniem.
- Nie, nie jestem gotowa… Może kiedyś, ale nie teraz… Przepraszam, muszę już iść – jak najszybciej stamtąd odeszłam i udałam się do Wielkiej Sali, w której właśnie trwał obiad.
Zobaczyłam dziewczyny i natychmiast do nich podeszłam.
- Lily, co się stało? – zapytała Ann, widząc moją minę.
- Rozmawiałam z Jamesem…
- I…?
- I uwierzyłam mu. Mówił tak szczerze…
- No, mówiłam Lily, że on nie kłamie – powiedziała zadowolona Dorcas.
- Jesteście razem, prawda? – zapytała Katie.
Pokręciłam głową.
- Nie… Powiedziałam mu, że na razie nie jestem gotowa… - odparłam, patrząc tępo w stół.
Nic już nie mówiłyśmy. James w ogóle nie przyszedł na obiad. Nawet mnie to trochę cieszyło, nie chciałam się z nim teraz widzieć. Przez cały dzień starałam się unikać Jamesa i nawet mi się udawało.
*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*
Nazajutrz obudziłam się pierwsza. Spojrzałam w bok i ujrzałam obok mnie, leżącą na poduszce, śliczną, czerwoną różę z małą karteczką. Natychmiast poderwałam się z łóżka. Kwiat pięknie pachniał. Na karteczce, dołączonej do niego, było napisane:
Pamiętaj, że będę na Ciebie czekał i zawsze będę Cię kochać.
Na zawsze Twój J. P.
Uśmiechnęłam się. To miłe. Ale nie wiem czy za jakiś czas będę mogła z nim być. Teraz na pewno nie, a potem… Nie wiem. Kocham go, ale nie chcę być znowu zraniona…
Wstałam i włożyłam kwiat do wazonu z wodą. Kiedy podnosiłam różę zauważyłam, że pod nią leży jeszcze jedna karteczka.
Pięknie wyglądasz, kiedy śpisz.
Czyli on tu być w nocy i się na mnie gapił! No super… Włożyłam obie karteczki do mojego pamiętnika. Potem pobudziłam dziewczyny, uszykowałyśmy się i udałyśmy do Wielkiej Sali na śniadanie. Powiedziałam im o prezencie od Jamesa i były tym zachwycone. Ich zdaniem powinnam dać jeszcze jedną szansę Jamesowi, ale ja nie jestem na to gotowa.
W Wielkiej Sali usiadłyśmy z dala od Huncwotów. Szybko zjadłyśmy śniadanie i skierowałyśmy się w stronę sali od zaklęć. W połowie drogi przypomniałam sobie, ze nie wzięłam mojego wypracowania na zaklęcia. Pobiegłam więc do mojego dormitorium. Tak się śpieszyłam, że nie zauważyłam osoby, na którą wpadłam.
- Oj, przepraszam! Bardzo się śpieszę i… - urwałam, widząc osobę, na którą wpadłam.
- Nic się nie stało – odparł chłopak z uśmiechem.
Miał blond włosy i zielone oczy. Był bardzo przystojny.
- Jestem Alex Marloy – powiedział i wyciągnął do mnie rękę.
- Lily Evans – rzekłam z uśmiechem i również podałam mu rękę.
Nagle coś zauważyłam. Na jego szacie widniało godło Slytherinu.
- Jesteś na piątym roku, prawda? – zapytał.
Pokiwałam głową.
- Ja na szóstym. Wiele o tobie słyszałem. W końcu kto by nie słyszał o kłótniach Lily Evans i Jamesa Pottera.
Uśmiechnęłam się. Alex był bardzo miły. W ogóle nie przypominał innych Ślizgonów. Rozmawiałam z nim zaledwie parę minut a już go polubiłam.
- Ojeju, zapomniałam, że mam zaklęcia! Musze już iść! Pa! – powiedziałam.
- Szkoda… Pa… A, Lily? Masz może czas jutro?
- No chyba mam…
- To świetnie. Przejdziemy się po błoniach? Moglibyśmy się lepiej poznać…
- Hmmm… Czemu nie?
Alex uśmiechnął się i powiedział:
- Może być o siedemnastej?
- Tak. To do zobaczenia! – zawołałam i pobiegłam do dormitorium po wypracowanie, a następnie do sali zaklęć, na które byłam już spóźniona.
***
Mam nadzieję, że notka się Wam spodoba. Planowałam ją inaczej, a w trakcie jej pisania zmieniłam zdanie, i wygląda tak jak wygląda. :) A teraz pewna sprawa, która bardzo mnie wkurzyła. Mianowicie po raz pierwszy, odkąd piszę tego bloga, znalazłam plagiat mojej historii! Będę okropna i podam adres bloga, który to zrobił. www.pamietnik-rudowlosej-lily-evans.blog.onet.pl (nawet adres zaczyna się podobnie…) Dziewczyna przepisywała moją historię dodając lub zmieniając niektóre wyrazy i czasem dodając coś od siebie. W połowie załatwiłam tę sprawę z autorką, która zawiesiła bloga. Inaczej się z nią umawiałam, dlatego muszę jeszcze tę sprawę załatwić do końca. To pierwszy plagiat mojego bloga, więc nie napisałam od razu do Onetu, ale jeśli spotkam jeszcze jednego bloga, który kopiuje moje notki to nie będę się wahać ani chwili. Mam prośbę do wszystkich moich czytelników. Jeśli spotkacie jakiegoś bloga, który kopiuje moje notki, powiadomcie mnie o tym. To dla mnie naprawdę ważne. Pozdrawiam!