Na drugi dzień wyszłam ze Skrzydła Szpitalnego. Wszystko było już za mną dobrze, pani Pomfrey mnie wyleczyła. Dała mi tylko zwolnienie z lekcji na jutro, z czego bardzo się ucieszyłam.
Zaraz po powrocie do dormitorium poszłam poszukać Jamesa. Chciałam z nim porozmawiać i go przeprosić. W Pokoju Wspólnym go nie było, więc udałam się do jego dormitorium. Zapukałam, usłyszałam „Proszę” i niepewnie weszłam. Na podłodze siedział Peter i obżerał się jakimiś ciastkami a James leżał na łóżku i coś czytał.
- Eee… Cześć. James? Możemy porozmawiać? – spytałam.
Podniósł się i spojrzał na mnie.
- Peter, zostaw nas – polecił.
Po chwili Glizdogona już nie było. Wziął ze sobą ciasteczka i zapewne poszedł do Pokoju Wspólnego, by je tam zjeść.
- O co chodzi? – zapytał James wstając.
- Ja… Chciałam z tobą porozmawiać…
- To już wiem. Ale o czym?
- O tym co się niedawno wydarzyło. Ja… Przepraszam… naprawdę, James. Przemyślałam to i wiem, że okropnie się zachowałam – rzekłam.
Chłopak przez chwilę milczał, ale potem powiedział:
- Lily, fajnie, że zrozumiałaś. Ale następnym razem będzie to samo…
- Nie, James, naprawdę… Przepraszam… - podeszłam do niego i się przytuliłam.
Chyba zaskoczyłam chłopaka tym zachowaniem.
- Chyba powinnaś już iść – rzekł i lekko odsunął mnie od siebie.
Spojrzałam na niego niedowierzająco a w jego oczach było widać taką… obojętność.
Nic już nie powiedziałam tylko po prostu wyszłam.
Było mi strasznie przykro. Ale rozumiem też Jamesa… Ma prawo być na mnie zły…
Szłam gdzie mnie nogi poniosą. Po chwili znalazłam się w sowiarni. Usiadłam na parapecie jednego z okien i wpatrzyłam się w dal. Doszło do mi to, że prawdopodobnie straciłam przyjaciela. Byłam strasznie głupia, że go wtedy nie posłuchałam i teraz on ma mi to za złe. W oczach zaszkliły mi się łzy. „Nie będę płakać, przecież to głupie!” skarciłam się w myślach.
Siedziałam tak dość długo póki nie usłyszałam dźwięku otwieranych drzwi. Odwróciłam się szybko i moim oczom ukazał się Alex.
- Lily, dobrze, że jesteś. Musimy porozmawiać – powiedział.
Przestraszyłam się. W ogóle mu już nie ufałam, nie po tym co mi zrobił.
- Nie! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Zostaw mnie w spokoju! – krzyknęłam i jak najszybciej chciałam stamtąd wyjść, ale Alex złapał mnie za ramiona i powiedział:
- Lily, proszę… Chcę ci wszystko wyjaśnić…
- Zostaw mnie! – zawołałam i wyrwałam się mu.
Pobiegłam do Pokoju Życzeń. Nie wiem co mnie tam skierowało , być może nadzieja, że nikt mnie tam nie znajdzie. Chodząc wzdłuż ściany myślałam właśnie o takim miejscu.
Kiedy weszłam do pokoju moim oczom ukazała się czerwona kanapa, obok stolik, na którym leżała szklanka wody. W drzwiach znajdował się klucz, który natychmiast przekręciłam. Było jeszcze trochę kwiatów i półek z książkami.
Usiadłam na kanapie i zaczęłam rozmyślać. Jedno wiedziałam: zachowałam się strasznie głupio. Ja po prostu muszę się pogodzić z Jamesem… Po jakimś czasie zrobiłam się senna. Położyłam się i po chwili zasnęłam.
Obudziłam się po dwóch godzinach. Przetarłam oczy i szybko wstałam. Chyba już za długo tu siedziałam… Napiłam się wody i skierowałam się do wyjścia. Przekręciłam klucz i wyszłam.
Udałam się do Pokoju Wspólnego. Nie było nikogo z moich znajomych, więc myślałam, że w dormitorium znajdę dziewczyny. Kiedy wchodziłam po schodach, ktoś mnie zawołał. Był to James.
- Lily, możesz na chwilkę?
Pokiwałam głową i zeszłam do niego.
- Chcę cię przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie. Nie wiem, co mi odbiło. Przecież widzę, że zrozumiałaś swój błąd.
- Nie musisz mnie za nic przepraszać. To ja się głupio zachowałam.…
- Nie mówmy już o tym, Lily. Przyjaciele? – spytał i uśmiechnął się.
- Przyjaciele – odparłam z uśmiechem i przytuliłam się do niego.
On również mnie objął. Cieszyłam się, że tak to się skończyło. Teraz już wszystko będzie dobrze…
***
Ta notka też nie jest najlepsza. Wciąż nie mam weny na pisanie. Ech… Pozdro ;)