Dwoje młodych Gryfonów zmierzało
właśnie do Wielkiej Sali. Jeden z nich szedł zamyślony i nie zwracał na nic
uwagi. Jego orzechowe oczy były utkwione w jednym punkcie na ścianie. Syriusz, w
przeciwieństwie do Jamesa, był zadowolony z tego, że Lily wylosowała go jako
partnera do konkursu z eliksirów. Wiedział, że Evans jest bardzo dobra w
przygotowywaniu magicznych napojów, więc miał nadzieję, że na niego nie spadnie
zbyt wiele pracy. Dorzuci jakiś składnik, parę razy zamiesza – i po sprawie.
Resztą zajmie się Lily. Liczył, że nic nie popsuje jego planów.
- Może się
zamienimy? – wydusił w końcu James.
Cały czas
myślał o jednej sprawie. Chciał być w parze z Lily, a nie z Dorcas. I właśnie
to go wciąż męczyło.
- W czym? –
spytał Syriusz.
- Partnerkami
do konkursu – wyjaśnił chłopak.
- Nie pasuje ci
Dorcas? – Black wydawał się być zaskoczony.
- Nie o to
chodzi… Zobacz, jeśli się zamienimy, będzie najlepiej dla nas obydwu. Ja spędzę
więcej czasu z Lily, a ty z Dorcas.
Łapa spojrzał
na niego z niedowierzaniem. Wiedział od razu, że zamiana nie wchodzi w grę. Na
Dorcas nie zależało mu już tak bardzo, a nie chciał jej też kolejny raz ranić.
- Ale z Dorcas
to już koniec. Po co to na nowo rozgrzebywać?
James skrzywił
się lekko. Nie takiej odpowiedzi oczekiwał.
- No weź…
Miałbym szansę zbliżyć się do Lily – marudził.
- Bez tego i
tak masz tę szansę.
- Ale to i tak
by dużo dało.
- Tak czy siak
nie sądzę, żeby można było się zamieniać. Ciekawe, co by dziewczyny na to
powiedziały.
- Ja myślę, że
by się cieszyły – James uśmiechnął się.
- Tak, na pewno
– zironizował Black.
- No to jak
będzie? – ponowił swoje pytanie Rogacz.
- Niech lepiej
zostanie tak jak jest.
Szukający dalej
ciągnął ten temat, mając nadzieję, że przekona przyjaciela. Ten jednak wkrótce
się zdenerwował.
- Daj już
spokój, co? Zamieniać się nie można, takie przepisy.
- Dobra, dobra,
nie wściekaj się tak. A to ciekawe, że nagle obchodzą cię przepisy.
Syriusz nie
odpowiedział. Nie chciał wszczynać kłótni.
- W Hogwarcie
ostatnio zawiało nudą, nie? Trzeba by coś wykombinować – po chwili zmienił
temat.
- Musimy nad
czymś pomyśleć… Bo zaraz zapomną o Huncwotach – poparł go James, który
widocznie przyjął do wiadomości, że Black się z nim nie zamieni.
Niedługo
później dotarli do Wielkiej Sali. Całą drogą zastanawiali się nad dowcipem,
który mogliby wykonać, aż w końcu mieli opracowany wstępny plan. Atmosfera
zdecydowanie się oczyściła.
***
Wieczorem zeszłam z dziewczynami do
Pokoju Wspólnego. Kanapa przy kominku była zajęta, więc usiadłyśmy na krzesłach
pod oknem. Ann zaczęła pisać jakieś zaległe wypracowanie, które ja i Dorcas
miałyśmy już gotowe.
- Lily, nie
wolałabyś być w parze z Jamesem? – zapytała nagle Dorcas.
Spojrzałam na
nią uważnie. Włosy miała rozpuszczone, a na twarzy makijaż podkreślający oczy.
Ubrana w szkolny mundurek wyglądała jak zawsze. Ton jej głosu jednak
nienaturalnie drżał.
- Z Jamesem?
Eee… Czy to ważne?
- Odpowiedz.
- Obojętnie…
Syriusz ma fajne pomysły, więc może nam wyjść ciekawy eliksir.
- Wiesz, że nie
chodzi mi o eliksir – uśmiechnęła się lekko.
- Wiem - także
się uśmiechnęłam. - Ale szczerze mówiąc sama nie wiem. Jest dobrze tak, jak
jest. A ty?
- Tak samo jak
ty – pokazała mi język - nie chcę sobie znowu robić niepotrzebnych nadziei. A
James też jest pomysłowy.
- No widzisz.
Więc dobrze wylosowałyśmy.
- Ciekawe
tylko, czy chłopaki są zadowoleni – Dorcas chwyciła czasopismo leżące niedaleko
i spojrzała na spis treści.
Do salonu
Gryfonów weszły właśnie wyżej wspomniane osoby. Chłopaki rozmawiali o czymś
zawzięcie i chyba nawet nas nie zauważyli. Usiedli niedaleko i dalej rozmawiali
przyciszonym tonem. Zakradłam się do nich ostrożnie i spytałam znienacka:
- Co knujecie?
Huncwoci aż
podskoczyli.
- Lily, ale nas
wystraszyłaś! – powiedział Syriusz, patrząc na mnie niepewnie.
- Widocznie
macie coś na sumieniu. O czym rozmawiacie? – zapytałam ponownie.
Chłopaki
wymienili zaniepokojone spojrzenia. Chyba naprawdę knują coś nieodpowiedniego…
- O niczym,
takie tam – odparł James, uśmiechając się.
- Pewnie, i ja
mam w to wierzyć? Mam tylko nadzieję, że nie zrobicie czegoś głupiego.
- My? Lily, my
przecież grzeczni jesteśmy…
- Tak, tak,
jasne… Syriusz, jutro o piętnastej w bibliotece, dobra?
- W bibliotece?
A po co?
- Zapomniałeś o
konkursie? Trzeba zacząć się przygotowywać… Musimy jeszcze znaleźć odpowiednie
miejsce w Hogwarcie, ale mam nadzieję, że tym zajmiesz się ty – powiedziałam.
Chłopak
wyraźnie był zaskoczony. Przez chwile wpatrywał się we mnie, aż w końcu wykrztusił:
- Właściwie to
miejsce już mam – uśmiechnął się tajemniczo.
- Tak? To
świetnie. Gdzie to jest?
- Chodź, pokażę
ci.
- Nie za późno?
– cisza nocna się zbliżała, a ja nie miałam ochoty na konfrontację z woźnym lub
nauczycielem.
- Nie -
mruknął i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
- Dokończymy
potem! – krzyknął przez ramię do Jamesa, po czym oboje wyszliśmy z Pokoju
Wspólnego.
Miałam pewne
obawy co do tej małej wprawy. Syriusz poprowadził mnie przez kilka skrótów, a
postacie z portretów łypały na nas groźnie. Po kilku minutach stanęliśmy w
jakimś korytarzu, na którego końcu znajdowały się duże, mosiężne drzwi.
Wszystko oświetlone było pochodniami. Black wyprzedził mnie i pewnie otworzył wejście
do tajemniczego miejsca.
W środku znajdowało się kilkanaście
ławek stojących w rzędach, do każdej z nich był przymocowany mały kociołek.
Było też biurko, za nim tablica, półka z mnóstwem ksiąg i wielki kocioł, który
kiedyś był używany przez dawne czarownice.
- To stara
klasa do eliksirów – wyjaśnił Syriusz - znaleźliśmy ją niedawno. Pomyślałem, że
to miejsce będzie odpowiednie. Tylko musimy przynieść swoje kociołki, bo te
tutaj - wskazał na leżące na ławkach przyrządy - są za małe.
- Dlaczego ta
klasa jest tak ukryta? – zapytałam, bo w końcu aby tu dojść, musieliśmy przejść
przez kilka tajnych korytarzy i skrótów.
- Nie wiem…
Uczono tutaj na samym początku istnienia Hogwartu. W każdym bądź razie tutaj
możemy bawić się w alchemików – uśmiechnął się.
- A co jeśli
reszta Huncwotów też wybierze to miejsce?
- Załatwię to
jakoś.
Wyjęłam różdżkę
i jednym zaklęciem oczyściłam całą klasę. Od razu zrobiło się milej i
przyjemniej.
- Może już
wracajmy… Przyjdziemy tu jutro, trzeba przejrzeć te książki – wskazałam na
półkę obok dawnego biurka.
- Musimy? Nie
za bardzo lubię grzebać w księgach – powiedział Syriusz z niezadowoleniem.
- Musimy. Sama
nie zamierzam tego wszystkiego przeszukiwać.
- A mogłem się
z nim zamienić… - mruknął cicho, ale i tak go usłyszałam.
- Z kim?
- A nie, nic…
- No mów –
miałam dziwne przeczucie, że znam odpowiedź na to pytanie, ale wolałam
poczekać.
- James mi
marudził, żebym się z nim zamienił – wyznał po chwili.
Wiedziałam, że
to o niego chodziło.
- O, ale to
akurat nie nowość. Jak widzę, nie zamieniłeś się.
- No, nie.
Zresztą i tak raczej nie można. A co, wolałabyś być z nim? – zapytał pokazując
swoje białe ząbki w uśmiechu.
- Wiesz,
szczerze mówiąc jest mi to obojętne – odparłam.
Chłopak
przypatrywał mi się przez chwilę uważnie, po czym stwierdził:
- Pasujecie do
siebie.
Posłałam mu
mordercze spojrzenie, a on tylko się zaśmiał.
Kilka minut
później byliśmy już w Pokoju Wspólnym, a tam rozeszliśmy się do swoich
dormitoriów. Szykował się ciekawy eksperyment z eliksirami…
***
Następne dni mijały na nauce,
zadaniach domowych, a także na wstępnych przygotowaniach do konkursu.
Przeglądnęłam z Syriuszem mnóstwo ksiąg, ale tak naprawdę jeszcze nie
wybraliśmy odpowiedniego eliksiru. Zbliżały się również urodziny Jamesa.
Huncwoci obiecali wymyślić coś, aby na drugi dzień lekcje się nie odbyły. Nikt
i tak nie byłby w stanie na nie iść.
- Zajęta
jesteś? – usłyszałam nad sobą.
Siedziałam
przed kominkiem i wpatrywałam się w wirujące płomienie. Zaczął się weekend,
więc miałam trochę wolnego czasu.
- Nie –
odparłam, na co James uśmiechnął się.
- To dobrze. W
takim razie porywam cię na spacer – wyjął zza placów mój płaszcz i podał mi go.
- A jeśli ja
nie chcę? – spytałam zadziornie.
- Nie masz
wyjścia, to jest porwanie.
- Ech, skoro
tak… – udałam zmartwienie, po czym nałożyłam na siebie płaszczyk.
Wyszliśmy na
błonia, cały czas rozmawiając. James opowiadał o zbliżającym się meczu
quidditcha i nowych taktykach zespołu. Był tak przejęty, że aż oczy mu błyszczały.
Widać, jak bardzo kochał tę grę. Dawno nie mieliśmy okazji, żeby tak normalnie
porozmawiać.
Dotarliśmy do
brzegu jeziora, z którego co chwilę wynurzały się macki kałamarnicy.
Słońce świeciło
prosto w twarz, ale nie przeszkadzało mi to. Nagle poczułam, jak czyjeś dłonie
oplatają mnie w pasie.
- Co ty robisz?
– zachowanie Jamesa trochę mnie zaskoczyło.
- Przytulam cię
– odparł spokojnie.
- Puść –
powiedziałam i czym prędzej mu się wyrwałam.
- O co ci
chodzi? – chłopak był zdenerwowany.
- Przestań, co
ludzie sobie pomyślą – kilka dziewczyn stojących niedaleko patrzyło na nas
uważnie.
- Niech myślą,
co chcą. Czym ty się przejmujesz?
- James, daj
spokój. Masz przecież dziewczynę.
- Ja? A kogo? –
wyraźnie był zdziwiony.
- A Natalie?
Chłopak
roześmiał się, przez co trochę się zawstydziłam. Może niepotrzebnie o tym
wspomniałam…
- My nie
jesteśmy razem. Skąd ci to przyszło do głowy? – zapytał.
- Myślałam, że…
A, nieważne.
- Ona jest
tylko dobrą koleżanką. A może ty jesteś zazdrosna? – w jego oczach pojawiły się
wesołe błyski, za to na moje policzki wstąpiły czerwone plamy.
- Nie jestem –
mruknęłam i szybko odwróciłam się, by nie zauważył moich rumieńców.
- Skoro tę
sprawę już wyjaśniliśmy, rozumiem, że mogę cię przytulić… - powiedział i
ponownie mnie objął.
Delikatnie
wysunęłam się z jego ramion i odparłam słodkim tonem:
- Jednak nie
możesz.
Ruszyłam powoli
przed siebie, a Rogacz zaraz mnie dogonił.
- Oj, Lily, nie
bądź taka…
- Jaka? –
postanowiłam się z nim podroczyć.
- Taka
niedostępna. Ja się tak łatwo nie poddam i ty o tym wiesz.
Nie
odpowiedziałam. Wiedziałam o tym i już sama nie miałam pojęcia, czy chcę, żeby
tak było, czy też nie.
- Wracajmy już…
- poprosiłam, a chłopak tylko kiwnął głową.
W drodze
powrotnej Potter rozmawiał ze mną tak, jakby poprzednia sytuacja nie miała
miejsca. Wciąż jednak myślałam o tym zdarzeniu i zastanawiałam się nad
przyszłością. Czy Rogaczowi uda się zawrócić mi w głowie?
Przed Pokojem
Wspólnym James niespodziewanie przybliżył się i pocałował mnie w policzek.
Trwało to ułamek sekundy, a mimo to po ciele przebiegły mi dreszcze.
- Do
zobaczenia! – zawołał chłopak i oddalił się w przeciwną stronę, zostawiając
mnie z bijącym sercem.
***
Notka miała być
wczoraj, wiem. Niestety, Internet mi się rozłączył i dopiero teraz udało mi się
połączyć. Złośliwość rzeczy martwych… Notka taka średnia według mnie. Może uda
mi się dodać jeszcze jedną w tym roku. ;) Wzięłam się też za tworzenie nowego
szablonu… :)
Z okazji Świąt
życzę Wam oczywiście wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, nawet tych
najskrytszych i szczęścia w miłości. :) Oby każda z Was znalazła swojego idealnego
Huncwota. ;p Wesołych Świat! ;)