Syriusz
przebudził się gwałtownie, tak jak zazwyczaj budzi się ktoś, komu śni się coś
nieprzyjemnego i strasznego. Black nie miał jednak żadnych koszmarów. Sam nie
wiedział, co spowodowało tę nagłą pobudkę. Westchnął głęboko, po czym skierował
wzrok na swoją rękę, która leżała na czymś miękkim i powoli unosiła się i
opadała.
- O cholera –
mruknął pod nosem, kiedy dostrzegł, kto leżał obok niego.
Dorcas.
Co ona tam
robiła? Black poczuł ulgę, kiedy zobaczył, że oboje byli ubrani. Stopniowo
zaczął przypominać sobie, co działo się wcześniej. Ona i Ann wpadły w nocy do
ich dormitorium, obudziły ich, a potem… Syriusz miał lukę w pamięci.
Rozejrzał się po
pokoju. Wszystko wyglądało tak, jak zwykle, z tym wyjątkiem, że łóżko Jamesa było
puste. Widocznie nie wrócił jeszcze ze swojej randki. Black się tym nie
przejmował, w przeciwieństwie do dziewczyn, które w nocy panikowały. Pamiętał,
że postanowiły tutaj zostać… Gdzie więc podziała się Ann? Stwierdził, że mało
go to obchodzi, gdyż ważniejsze jest to, że jego była dziewczyna leżała tuż
obok niego, całkowicie nieświadoma jego obecności. Uśmiechnął się i przysunął
bliżej niej.
Wtulił się w
jej włosy, wdychając ich zapach. Objął ją mocniej w talii. Pomyślał, że będzie
musiał podziękować Jamesowi. Gdyby nie on, Dorcas nie przyszłaby tu w nocy, nie
zasnęłaby na jego łóżku, a w rezultacie nie leżałaby przy nim.
Nie byli razem
już od dość długiego czasu, ale teraz przekonał się, że jego uczucia do niej
nie zmieniły się. Wciąż była dla niego ważna, a musiał sprawiać wrażenie, że
jest tylko i wyłączenie jej przyjacielem. Dlatego tak bardzo cieszył się z tej
chwili.
Dorcas
poruszyła się niespokojnie, a chwilę później otworzyła oczy. W pierwszej chwili
nie wiedziała, gdzie się znajduje, ale zaraz szybko skojarzyła fakty. Zareagowała
impulsywnie, czym zaskoczyła niczego niespodziewającego się Syriusza.
Wyrwała się z
jego objęć i stanęła obok, a on natychmiast zerwał się za nią z łóżka.
- Co to miało
znaczyć, Black? – spytała ze złością.
- Ej, czemu tak
wrogo od razu? Nie chciałem cię obudzić, więc się nie ruszałem. To ty znalazłaś
się pierwsza u mnie w łóżku.
Dorcas na
chwilę zaniemówiła. Nie mogła się z nim kłócić, bo miał rację. Przypomniało jej
się, jak w nocy przyszła wraz z Ann do Huncwotów. Miały nadzieję, że oni coś
poradzą na ich zmartwienia dotyczące Lily, ale oni mieli to najwyraźniej
gdzieś. Pamiętała, że Syriusz szybko zasnął, a ona zaraz po nim. Nie wiedziała
tylko, jak to się stało, że się koło niego położyła, ale to nie miało teraz znaczenia.
Rozejrzała się dookoła i zauważyła, że Ann gdzieś zniknęła.
W jej głowie
panował teraz niezły bałagan. Była w szoku, że do czegoś takiego doszło, ale
gdzieś w środku cieszyła się z tego. Ale nie mogła dać tego po sobie poznać, bo
przecież jej związek z Syriuszem dawno się skończył.
- Sorry –
powiedziała cicho. – Nie chciałam, żeby tak wyszło. Ja chyba przez przypadek
zasnęłam w nocy… I resztę znasz.
- Hej, przecież
nic się nie stało – zaoponował Syriusz z delikatnym uśmiechem.
Dorcas pokiwała
głową. Wydawała się być zamyślona i może… zagubiona? Tak, zupełnie nie
wiedziała, co powinna zrobić, więc uznała, że najlepszym wyjściem będzie
opuszczenie dormitorium Huncwotów.
- Muszę już
iść, cześć – mruknęła i czym prędzej wyszła z pokoju, zostawiając Syriusza z
zaskoczoną miną.
Kiedy już
zamknęła za sobą drzwi, zatrzymała się. „Spałam pół nocy tuż obok niego!”
przemknęło jej przez myśl. Mimo że martwiła się o Lily i była na nią zła,
poczuła też wdzięczność, bo dzięki niej i Jamesowi jej się to udało. I na jej
twarzy zagościł szeroki uśmiech.
***
Wszedłszy do Pokoju Wspólnego, od
razu poczułam, że jestem w domu. Znajome fotele, ściany, kominek. Było jeszcze
wcześnie, więc salon Gryffindoru świecił pustkami. Na szczęście była niedziela
i nie musiałam się przejmować, że nie zdążę się przygotować do lekcji. Mimo snu
w Zakazanym Lesie czułam, że potrzebuję go jeszcze trochę.
James postawił
koszyk przy schodach prowadzących do męskiego dormitorium i podszedł do mnie.
- Jak noga? –
zapytał, przypatrując mi się uważnie.
- Chyba w
porządku – powiedziałam, siadając na fotelu.
Powoli
odwinęłam ręcznik, który miał za zadania zatamować krwotok z rany, którą
zrobiłam sobie podczas drogi powrotnej. I faktycznie, krew już mi nie leciała,
choć i tak czułam ból.
- Nie wiem, czy
nie powinnaś pójść z tym do Skrzydła Szpitalnego. To wygląda na poważne
zranienie.
- James,
przestań. Tam na pewno pytaliby mnie, gdzie to się stało. I co, miałabym
powiedzieć, że w Zakazanym Lesie? Jakoś przeżyję, zagoi się samo – mruknęłam.
Chłopak
westchnął, ale nie zaprzeczył. Wiedział, że tam musiałabym zdradzić prawdę, a
żadne z nas nie chciało mieć kłopotów.
Usiadł przy
mnie i przez chwilę oboje milczeliśmy. Tak naprawdę to nie chciałam wracać do
dormitorium, nie chciałam się z nim rozstawać. I miałam wrażenie, że on także
wolałby tu zostać.
- Muszę już
wracać… Dziewczyny pewnie w nocy nieźle wariowały, że mnie nie ma – to
powiedziawszy, wstałam, a on podążył za mną.
- Dobrze. Ja
też idę do siebie, muszę odespać noc – uśmiechnął się. – Dzięki. Ostatnie godziny były naprawdę
jednymi z najlepszych w moim życiu. Do zobaczenia - przytulił mnie mocno.
Znowu bardzo
trudno było nam się od siebie oderwać. Przebywanie w jego ramionach dawało
niesamowite poczucie bezpieczeństwa, a zarazem było bardzo przyjemne.
- Muszę iść –
niechętnie odsunęłam się od niego, jednak wciąż staliśmy blisko siebie.
Spojrzeliśmy
sobie w oczy. W jego orzechowych tęczówkach widziałam, to samo, co kiedyś,
czyli uwielbienie i tęsknotę.
- To cześć –
uśmiechnęłam się delikatnie i skierowałam się w stronę schodów.
***
James jeszcze długo stał w miejscu,
w którym zostawiła go Lily. Rozmyślał o minionej nocy. Miała ona dla niego
ogromne znaczenie. Wcześniej nawet nie marzył, że spotka go coś takiego. A
wcześniejszy dzień też należał do bardzo udanych. Na jego twarzy wciąż gościł
uśmiech. Gdyby ktoś szukał najszczęśliwszego człowieka na Ziemi, to powinien
udać się wtedy do Hogwartu i pytać o niejakiego Jamesa Pottera, bo radość
aż promieniowała z niego.
Jego marzenia dotyczące Lily powoli
zaczynały się spełniać i miał nadzieję, że już niedługo będzie mógł śmiało mówić
o niej jako o swojej dziewczynie. Zastanowił się, czy może już nie mógłby jej
tak nazwać. Po chwili jednak stwierdził, że jeszcze nie, najpierw musi to od
niej wprost usłyszeć, bo przecież ona sama miała jakieś wątpliwości. Postanowił, że da jej
jeszcze trochę czasu, ale niezbyt dużo, bo sam czasami miał już dość, że wszystko
tak długo się ciągnęło.
Nie wiedział, co ona czuła w chwili obecnej
ani czy dla niej ta noc także miała tak duże znaczenie. Liczył, że tak było,
jednak w jego sercu ziarno niepewności zostało już zasiane.
W końcu ruszył się z miejsca,
stwierdzając, że nie może martwić się na zapas. Był już blisko i teraz wszystko
zależało od Lily. On już nic nie poradzi.
Wszedł do dormitorium z szerokim
uśmiechem na twarzy i rozejrzał się dookoła. Zobaczył puste łóżko Łapy oraz
zapalone światło w łazience, co oznaczało, że Black właśnie tak się znajduje.
James trochę się zdziwił, bo Syriusz słynął z długiego spania, a było przecież
dosyć wcześnie. Potter rzucił się na swoje łóżko, nie zdejmując nawet butów i
znowu pogrążył się w rozmyślaniach.
- O, no proszę,
kto tu się raczył zjawić – mruknął zjadliwie Syriusz, kiedy wyszedł z łazienki
i zauważył swojego przyjaciela.
James został
zmuszony do powrotu do rzeczywistości.
- Ale w sumie
dobrze, że tak zniknęliście. Dorcas i Ann strasznie panikowały i przyszły tu w
nocy, wiesz? – Łapa po prostu musiał go od razu poinformować o niedawnym
wydarzeniu.
- Rozumiem, że
nie cieszy cię tak to, że w środku nocy cię obudziły. O co chodzi? – Rogacz od
razu załapał, że stało się coś ważnego.
- Tak jakoś
wyszło, że Dorcas zasnęła na moim łóżku. Także wiesz, dzięki za to że zabrałeś
gdzieś Lily i że ona się martwiła, bo jakby nie to… - Syriuszowi trudno było
się zwierzać, ale James doskonale zrozumiał, co miał na myśli.
- Drobiazg –
Rogacz zaśmiał się krótko, ciesząc się, że i on, i Syriusz mieli powód do
szczęścia.
- A poza tym…
To gdzie ty byłeś całą noc?
- W Zakazanym
Lesie. Pamiętasz to miejsce, do którego kiedyś trafiliśmy? Nie można z niego
było się wydostać przed wschodem Słońca.
- Wow, ty to
masz szczęście. Lily pewnie umierała ze strachu, nie?
- E tam, nie
było tak źle.
- I co, można
już was nazwać parą? – zapytał Syriusz, szukając czegoś w szafie.
- Czy ja wiem…
- James znowu się zamyślił.
- A ja
myślałem, że teraz już ci się udało. No trudno, ale nie zwlekaj za bardzo – Black,
znalazłszy już koszulę, ponownie zniknął w łazience, pozwalając Jamesowi na
ponowne zanurzenie się we wspomnieniach.
***
Dorcas i Ann siedziały na podłodze,
oparte o łóżko tej pierwszej, kiedy weszłam do dormitorium. Gdy usłyszały
trzask zamykanych drzwi, od razu przerwały rozmowę.
- No nareszcie!
Czy ty masz pojęcie, jak my się martwiłyśmy? Gdzie ty byłaś? – zawołała Ann na
mój widok.
- Spokojnie,
przecież nic mi się nie stało. Zaraz wam wszystko opowiem – usiadłam
naprzeciwko nich.
- Obyś miała
dobry powód do niedawania znaków życia, bo jak nie… Chociaż w sumie Dorcas jest
ci za to wdzięczna – powiedziała Ann z lekkim uśmiechem.
- Jak to? O co
chodzi? – zapytałam zdziwiona.
- Oj, potem ci
powiem. Ale teraz ty opowiadaj – poleciła Meadowes.
Nie mając
innego wyjścia, streściłam im ostatnie kilkanaście godzin. Zajęło mi to dużo czasu,
bo dziewczyny co chwilę wtrącały jakieś swoje pytania. Kiedy skończyłam, były
pod wrażeniem.
- Powiem tylko
jedno: wow – mruknęła Ann, kręcąc głową.
- No, James
przeszedł samego siebie. Ale ty masz szczęście, Lily…
- Tak, chyba
teraz to widzę. Było naprawdę cudownie. I wiecie co? Jakoś w tym lesie nie
bałam się tak bardzo, bo wiedziałam, że on jest tam ze mną.
- No właśnie…
Co do tego lasu. Nie wydaje ci się to podejrzane? Miejsce, z którego można
wyjść tylko po wschodzie Słońca? – zapytała Ann.
- Wiem, dlatego
spytałam go o to, ale on powiedział, że przecież nie kłamie. I ja mu wierzę.
- No dobra, ale
ja bym jeszcze na twoim miejscu poszukała czegoś o tym w bibliotece, bo mi się
to wydaje mało prawdopodobne.
- Musiałabym
wejść do Działu Ksiąg Zakazanych, a wiesz, że to prawie niemożliwe – mruknęłam.
Uwaga Ann znowu
zasiała we mnie wątpliwość. I teraz zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno
James mnie nie oszukał.
- Prawie robi
dużą różnicę – uśmiechnęła się Dorcas.
- Dobra, dość o
mnie i o Jamesie. Teraz mów, dlaczego ty taka zadowolona jesteś.
Meadowes od
razu przeszła do dokładnego opowiadania o minionej nocy. Z trudem mogłam
uwierzyć, że przez naszą nieobecność doszło do czegoś takiego, ale cieszyłam
się ze radości Dorcas.
- Więc i tobie
się dziś poszczęściło. Ej, to to, planujecie się znowu zejść?
- No co ty,
Lily, to nierealne. Nie będziemy już razem, ale trudno o nim całkowicie
zapomnieć.
- A ja uważam,
że moglibyście spróbować.
- To samo jej
powiedziałam – wtrąciła Ann. – Ale ona wie swoje.
- Dajcie
spokój… On nie chce, to się na silę pchać nie będę. Doceniam moment i na tym
koniec.
Wywróciłam
oczami.
- A ty, Lily,
jeszcze niedawno zachowywałaś się całkiem podobnie w stosunku do Jamesa –
zauważyła Ann.
- Matko, to jak
wy ze mną wytrzymywałyście? – zaśmiałam się.
- Ha ha ha,
bardzo śmieszne – mruknęła Dorcas.
- Zresztą, nie
wychodźmy za bardzo w przyszłość, bo nie wiemy jak to się wszystko potoczy,
więc wiele się może jeszcze zmienić – powiedziałam.
Trzy tygodnie minęły w mgnieniu oka.
Zbliżały się egzaminy, a co za tym idzie, trzeba było wziąć się
za powtórki. Jak zawsze, chciałam wypaść jak najlepiej, więc przesiadywać z
książkami zaczęłam dużo wcześniej niż inni.
Między
mną i Jamesem niewiele uległo zmianie. Myślałam, że po naszej randce chłopak
będzie się starał jeszcze bardziej, ale on spokojnie czekał. Dał mi czas. Byłam
mu wdzięczna za to, bo nie chciałam poganiania, ani niepewności. Rzadko
spędzaliśmy czas sam na sam. Ja się uczyłam, on trenował przed ostatnim w tym
sezonie meczem quidditcha. Czasem w weekendy siedzieliśmy całą paczką w Pokoju
Wspólnym, ale na chwilę prywatności nie było co liczyć.
Wciąż
miałam wątpliwości, czy on mnie nie oszukał. Chciałam mu ufać, ale odkąd Ann
zasugerowała, że on mógł kłamać, nie było dnia, podczas którego bym o tym nie
myślała. Zaczęłam nawet szukać informacji o tym miejscu w bibliotece, ale każda
z książek wspominała jedynie, że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony, o
czym każdy i tak wiedział. Musiałam skorzystać z Działu Ksiąg Zakazanych, ale
nie miałam zielonego pojęcia, jak się tam dostać.
Przez
ta jedną sprawę trochę oddaliłam się od Jamesa. Czasami byłam wściekła, że nie
potrafię mu całkowicie uwierzyć. I wtedy dochodziły kolejne wątpliwości,
dotyczące związku z nim. Zaufanie to podstawa, bez tego bycie razem jest
praktycznie niemożliwe. Wiedziałam też, że przez moją głupotę mogę stracić coś
ważnego.
Pewnego
wieczoru siedziałam do późna w Pokoju Wspólnym. Oprócz mnie przebywało tam
tylko kilkanaście osób, większość już poszła spać. Ja jednak czytałam książkę o
eliksirach, którą niedawno wyniosłam w biblioteki.
- A ty co, nie
idziesz spać jeszcze? Wiesz, że dochodzi północ? – usłyszałam nad sobą.
Podniosłam głowę
i zobaczyłam Jamesa uśmiechającego się delikatnie.
- Nie, jeszcze
nie. Chciałam trochę tego poczytać – wskazałam na książkę. – A ty?
- A ja
liczyłem, że uda mi się spotkać ciebie teraz, więc zszedłem tutaj – usiadł obok
mnie na sofie.
- A coś się
stało?
- Nie, a czy
musi się coś stać, żeby mieć powód do rozmowy? Ostatnio jakoś w ogóle nie mogę
na ciebie trafić.
- To przez te
egzaminy. Wiesz, że mi na tym zależy…
- I tak
będziesz najlepsza, jak zawsze. Ja tam w tym roku chyba nawet książek nie
otworzę, bo i po co?
- Oj, zawsze
mógłbyś coś powtórzyć.
- E tam, szkoda
czasu. Wolałbym go spędzić na przykład z tobą, wiesz? – niespodziewanie owinął
swoją rękę wokół mojej talii. Znowu ogarnęło mnie to miłe uczucie, za których
chyba zaczynałam tęsknić.
- Lily,
wszystko w porządku? Ostatnio miałem wrażenie, że mnie unikasz – powiedział
zaniepokojonym tonem.
- James,
musiało ci się wydawać. Ja się po prostu teraz dużo uczę, nie unikam cię –
spojrzałam na niego w chwili, kiedy on zrobił to samo.
- Tęskniłem za
tobą strasznie – wymruczał i mocno mnie przytulił.
Ja także go objęłam.
I zdałam sobie sprawę z mojej beznadziejności. Jak mogłam być taka głupia i
mieć jakieś wątpliwości, co do tego, czy on na pewno mnie nie oszukał?
Brakowało mi go i to bardzo.
***
I tyle na dziś.
;p Miałam teraz sporo czasu, więc nawet zaczęłam pisać już kolejną notkę, zrobiłam
też plany następnych… Także teraz pisanie powinno mi zajmować mniej czasu. :)
Kolejną notkę planuję dodać 17 stycznia, mam nadzieję, że mi się to uda. A od 1
lutego mam ferie, więc wtedy znowu trochę nadrobię z tym pisaniem. :)
Udanego
Sylwestra Wam życzę! :) I szczęśliwego Nowego Roku. :D