11 marca 2018

Pękające bariery


Witam was po bardzo długiej przerwie. Nie jestem w stanie wyrazić, jak bardzo jest mi przykro, że tak to się potoczyło. Przez kilka lat nie dawałam znaku życia, spychając tę historię gdzieś na bok, a ona jednak wciąż we mnie żyła i powodowała ogromne poczucie winy. Przepraszam Was bardzo.

Wraz z likwidacją Onetu zrozumiałam, jak ważny był dla mnie ten blog o Lily. Zdecydowałam się więc kontynuować tę opowieść. Wiele się pozmieniało, ale myślę, że co jakiś czas będę w stanie opublikować nową część. Nie przedłużając już, zapraszam was do czytania. ;)

***


            Poranek nadszedł dla Jamesa zbyt szybko. Z trudem otworzył oczy i od razu pożałował, że się obudził. Głowa bolała go potwornie, a suchość w gardle była nie do wytrzymania. Powoli wracały do niego wspomnienia z minionej nocy, które, choć niepełne, sprawiały, że miał jeszcze większą ochotę zakopać się w łóżku i nigdy go nie opuszczać.

Nagle usłyszał głośne trzaśnięcie drzwi – to Syriusz wyszedł z łazienki.

- Mógłbyś być trochę ciszej – warknął James, zakrywając głowę poduszką.

Łapa parsknął śmiechem.

- Jak tam po wczorajszym? – zapytał żywo.

- Nawet mi nie przypominaj. Głowa mi pęka.

- Trzeba było tyle nie pić – mruknął, sięgając po małą buteleczkę stojącą na komodzie. – Trzymaj. – Podał ją Potterowi.

- O rany, zginąłbym bez ciebie. – James wypił zawartość flakonika. Eliksir na kaca od razu zaczął działać, a chłopakowi wróciły siły.

- Pamiętasz cokolwiek? – zapytał Black.

- Pewnie. Coś pamiętam.

- Super. Czyli dzisiaj w końcu pogadasz z Lily.

            Lily. Na dźwięk jej imienia serce Jamesa zabiło szybciej. Uwaga Syriusza sprawiła, że chłopak przypomniał sobie kolejne szczegóły z poprzedniego wieczoru. Impreza, jakieś klejące się do niego dziewczyny, Lily wychodząca z Pokoju Wspólnego. A co potem? Znalazł ją w Wielkiej Sali, gdy płakała. Ona jednak nie wiedziała nic o jego obecności. Przytłoczony faktami, których się domyślał, poszedł do Hogsmeade, by choć na chwilę o nich zapomnieć. 

Teraz wróciły ze zdwojoną siłą.

Płakała. Przez niego. Nie mógł temu zaprzeczyć.

Wcześniej próbowała z nim rozmawiać, a on zwyczajnie ją zlekceważył i udał, że nic go to nie obchodzi. Nadzieja kiełkowała w jego sercu i burzyła mur, który tak uporczywie sobie budował.

Ale może stało się coś innego? Może się przecenia? Przecież dawno temu stwierdził, że nic z tego nie wyjdzie. Pokłócili się jak nigdy wcześniej, a on postanowił odpuścić. Zraniła go, powinien z nią skończyć, ale…

Skończ, upomniał się. Żadnego „ale”.


- Chyba raczej nie – powiedział szybko, siadając.

- W nocy chciałeś do niej lecieć jak oszalały. Czemu teraz nie?

Bo wytrzeźwiałem, pomyślał James z ironią. Westchnął i w skrócie opowiedział przyjacielowi o swoich przemyśleniach, a także o tym, czego był świadkiem wcześniej. Normalnie nie był taki wylewny, ale kiedy zaczął mówić, nie mógł przestać.

Syriusz patrzył na niego z powątpiewaniem przez chwilę, po czym westchnął.

- Ja z wami zwariuję. Jedno warte drugiego!

Potter uniósł brwi ze zdziwieniem.

- Już dawno ci mówiłem, że Evans też przeżywa tę sytuację. Ciągle smutna, bez energii! Sam widzisz, co się działo w nocy!

- A co niby mam zrobić? Znowu za nią biegać?

- Może na początek porozmawiać? Jasne, że ona też nie zachowała się w porządku, ale no stary… Ileż można? Do czego to doszło, żebym ja miał ci mówić, jak sobie z nią radzić… – Syriusz pokręcił głową. – Najlepiej zamknąć was gdzieś razem i nie wypuszczać, dopóki się nie pogodzicie.

- Nawet nie próbuj! Sam to załatwię. – James znowu poczuł ten nieprzyjemny ciężar emocji, które go wypełniały.

Tęsknota za Lily, smutek, strach przed odrzuceniem, a jednocześnie silny upór, aby trzymać się swojego postanowienia. Kompletnie nie wiedział, co zrobić, ani jak się zachować. Kilka miesięcy milczenia sprawiły, że już nie potrafił sobie nawet wyobrazić ich relacji takiej jak kiedyś.

            Rogacz uznał rozmowę za zakończoną i szybko udał się do łazienki, póki była wolna. Syriusz poczekał na niego i pół godziny później ruszyli nieśpiesznym krokiem na śniadanie. Było już prawie południe i sporo osób chodziło po zamku, jedynie Gryfonów praktycznie w ogóle nie widzieli - większość pewnie wciąż odsypiała imprezę. Po wygranym meczu, który później świętowali, profesor McGonagall zasugerowała, że nie będzie ich surowo rozliczać z nieobecności na zajęciach. Gdy chodziło o quidditcha, była nadzwyczaj wyrozumiała.

            Tuż po wejściu do Wielkiej Sali James zwolnił kroku, kiedy w oddali dojrzał znajomą rudowłosą postać.

- Czy to…? – zaczął.

- Tak – potwierdził Syriusz, rozglądając się uważniej. Miał nadzieję, że gdzieś w pobliżu będzie też Dorcas.

Lily stała tyłem do nich, a obok niej znajdował się chłopak, w którym James rozpoznał nowego prefekta Ravenclawu, Johna Rensona. Poczuł irytację, bo oczywiście wciąż reagował alergicznie na każdego osobnika płci męskiej, który poświęcał jej zbyt dużo uwagi. Wiedział, że nie miał do tego żadnego usprawiedliwienia, ale nic nie mógł na to poradzić.

- Ilu ona ma tych chłopaków? Co chwilę inny – warknął, przypominając sobie także o swoich poprzednich rywalach.

- No cóż. Dziwisz się? – Syriusz zamyślił się. – Jest ładna, mądra, atrakcyjna. Pewnie w innej rzeczywistości sam bym do niej kiedyś startował. – Wzruszył ramionami.

Potter zmierzył przyjaciela wściekłym spojrzeniem.

- No co? Zazdrosny? Wszyscy już zauważyli, że dałeś jej spokój, także wiesz… Droga wolna. Lepiej się ogarnij i przestań bawić w męczennika, bo ktoś ci ją odbije, zanim się spostrzeżesz.

- Coś ty, zanim ona się zdecyduje, to każdy straci cierpliwość – odparł ze złością Potter.

Syriusz nie odpowiedział, bo dostrzegł Dorcas siedzącą z Ann przy stole Gryffindoru. Minęli Lily i Krukona i dosiedli się do dziewczyn. Black i Meadowes całkowicie skupili się na sobie, a Jamesowi nie pozostało nic innego jak pogrążenie się w swoich rozmyślaniach.

***

            Pożegnawszy się z Krukonem, skierowałam się w stronę naszego stałego miejsca przy stole Gryffindoru. Usiadłam na miejscu obok Ann, wciąż analizując niedawną rozmowę z prefektem Ravenclawu.

- Cześć wszystkim – rzuciłam. Obok Dorcas siedział jeszcze Syriusz, zbyt zajęty swoją dziewczyną, aby odpowiedzieć, a za nim James, który mruknął pojedyncze:

- Hej.

I tak nie liczyłam na nic więcej. Wszystko stało się jasne ubiegłego wieczoru i nie zamierzałam już łudzić się, że coś może ulec zmianie. Rogacz dał sobie ze mną spokój i ja też powinnam. Zabawne, że dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Przecież wcześniej było tak samo, a ja wciąż miałam nadzieję. Cóż, zawaliłam sprawę. Miałam swoją szansę i ją zmarnowałam. Ale życie toczyło się dalej i musiałam ruszyć na przód.

Starałam się więc po prostu nie przejmować.

- Czego chciał od ciebie ten Krukon? – zapytała cicho Ann.

Odkładając jedzenie na później, pochyliłam się w jej stronę i szeptem opowiedziałam, jak to przez kilka minut słuchałam o jego pomyśle dotyczącym nowych zabezpieczeń zamku. Odkąd Renson został prefektem, strasznie się popisywał i próbował wszystkich przekonać do swoich racji. Długo dyskutowaliśmy podczas ostatniego spotkania prefektów o nowych sposobach na zapewnienie szkole bezpieczeństwa, ale wciąż nie doszliśmy do porozumienia. To jednak okazało się jedynie pretekstem, gdyż jego prawdziwym celem było umówienie się ze mną.

- Co? Kiedy się widzicie? - zapytała od razu Ann.

- Czemu zakładasz, że się zgodziłam? - odparłam. John był wysokim, dobrze zbudowanym chłopakiem z krótko ściętymi włosami koloru ciemny blond. Miał swój urok, ale na mnie on jednak nie działał.

- A nie? – popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. – Myślałam, że spotkanie z kimś nowym będzie ci na rękę w tej sytuacji. – Wskazała delikatnie głową w kierunku Jamesa Pottera.

Zerknęłam na niego. Wyglądał na zamyślonego.

- Nie, Ann – pokręciłam głową. – Odmówiłam. Nie mam zamiaru pchać się w coś nowego, cały czas tkwiąc w poprzednim bagnie. Postanowienia swoją drogą, ale sama wiesz jak jest.

Co prawda, przez króciutki moment miałam ochotę się zgodzić i pokazać niezależność, zwłaszcza, że w oddali zauważyłam Jamesa. Jednak byłoby to bardzo dziecinne i głupie zachowanie. Nie chciałam wciągać w to kolejnej osoby. Zbyt często tak się działo w przeszłości.

Dość tego, nigdy więcej.

Moje życie uczuciowe zawsze było poplątane, a jednak wciąż krążyło wokół czarnowłosego chłopaka. Dopóki się z tym nie uporam, nie będzie żadnego innego. 


***


            Pokój Wspólny był niemal w całości zapełniony uczniami, także James ucieszył się bardzo, gdy zobaczył czekający na niego wolny fotel przy Huncwotach. Wrócił właśnie z boiska do quidditcha, gdzie spędził wspaniały, listopadowy wieczór.

Prędkość, adrenalina, szum wiatru, widoki z góry – to wszystko sprawiało, że zapominał o obecnych problemach, o tęsknocie za pewną dziewczyną, o przykrych obowiązkach jako ucznia Hogwartu. Dlatego teraz rozsiadł się wygodnie w fotelu z błogim uśmiechem na twarzy i głęboko westchnął.

- Co ty taki zadowolony, co? McGonagall chyba oszalała z tymi esejami, już nie wyrabiam, więc nie wiem z czego się tak cieszysz – mruknął Syriusz, zawzięcie skreślając coś na kartce.

No tak, transmutacja, pomyślał James. Czas wrócić do rzeczywistości.

            Uciekał od niej od czasu imprezy, która odbywała się trzy dni temu. Wnioski, do których doszedł, przerażały go. Niszczyły jego wewnętrzne bariery, które miały go chronić przed kolejnym zranieniem. Dlatego unikał wciąż Lily, bo musiał sobie wszystko poukładać w głowie. Jednego był jednak pewien - tego, że już przegrał bitwę ze swoimi uczuciami.

Podniósł się i rozejrzał dookoła. Jakieś pierwszaki uczące się prostych, podstawowych zaklęć, wielu piszących wypracowania, kilka osób nic nie robiących, na kanapie przy kominku Dorcas i Ann…

I ona.

Zapatrzył się z niedowierzaniem na Lily. Szła w stronę swoich przyjaciółek, szeroko się do nich uśmiechając. Powodem jego zdziwienia był jej wygląd – pani prefekt zrezygnowała z tradycyjnego, szkolnego mundurka. Miała na sobie czarne rajstopy oraz krótką, czarną i błyszczącą spódniczkę. Do tego równie ciemny, bardzo obcisły sweterek.

- Wow – wydusił James i ponownie opadł z rezygnacją na oparcie fotela. Nie mógł jednak powstrzymać się od patrzenia na nią.

Syriusz i Remus powędrowali wzrokiem za spojrzeniem przyjaciela.

- No, no, co to się stało. Ruda odważyła się pokazać swoje kształty - zaśmiał się Black i bezczelnie lustrował dziewczynę wzrokiem.

- Bo ci zaraz przywalę! Przestań się na nią tak gapić – warknął Potter.

- A sam niby co robisz?

- Ale ty chyba masz dziewczynę, nie? Która na dodatek siedzi tuż obok.

Syriusz pokręcił głową, jakby wcale nie chciał zgodzić się z przyjacielem, ale przestał wpatrywać się w Lily. W przeciwieństwie do Jamesa.

            Patrzył na nią i patrzył, a tęsknota znowu wzbierała w jego sercu. Kiedyś jeszcze czasem miał wrażenie, że to uczucie maleje, że już tak bardzo mu jej nie brakuje. To było tylko złudzenie. Zawsze zdarzało się coś, co sprawiało, że wszystko wracało z jeszcze większą siłą. Tak jak teraz.

Lily ubrała się dzisiaj zupełnie jak nie ona, a jednak pociągało go to jeszcze bardziej. Patrzył jak siada tyłem do niego, zakładając nogę na nogę, i osuwa się na oparcie. W tej niby zwyczajnej pozycji było tyle wdzięku, że James nie mógł oderwać od niej wzroku. Nie, żeby w ogóle chciał to zrobić. Lily wyglądała niesamowicie seksownie. Patrzył, jak podczas oddechu, jej piersi falują. Chciał do niej podejść, porwać w ramiona i gorąco pocałować. I pod żadnym pozorem nie wypuszczać z objęć. Pragnął ją dotykać...

Nagle zdał sobie sprawę, że jego myśli odbiegły w bardzo niedobrym kierunku. Żadne z jego marzeń nie miało prawa się spełnić. Nie rozmawiali od miesięcy, ich kontakt urwał się. Łapał ją czasem na przyglądaniu mu się, ale to nic nie oznaczało. Ich przyjaźń rozpadła się po kłótni w zeszłym roku szkolnym, a wszelkie szanse na związek zniknęły. Chciał z nią porozmawiać, przeprosić, wyjaśnić. Ale bał się.

Bał się kolejnego odrzucenia, poniżenia.

Dlatego teraz żal przepełniał mu serce, bo wiedział, że to swoimi działaniami spowodował tę sytuację. Sam ją odepchnął. Może ona cały czas miała rację, bojąc się mu zaufać, skoro przy pierwszej okazji ją zawiódł.

Był sobą bardzo rozczarowany.

***


- Lily, wow, co ty masz na sobie? – Dorcas była wyraźnie zaskoczona moim widokiem.

- A co, źle jest? Uznałam, że nie można ciągle przestrzegać schematów. Jest wieczór, po zajęciach… Można się ubrać w coś innego. – Wzruszyłam ramionami.

- No nie, jest świetnie! Racja, racja, tylko… Wow, wyglądasz naprawdę dobrze. Tak drapieżnie – uśmiechnęła się Ann, na co również się zaśmiałam.

- I tak ma być!

Dorcas pokręciła głową. Gdy popatrzyła gdzieś w dal, uśmiechnęła się podstępnie.

- Lily, obiecaj mi, że teraz się nie odwrócisz ani nie wykonasz żadnego gwałtownego ruchu – powiedziała poważnym tonem.

- Dobra, obiecuję. Co jest?

- Odkąd przyszłaś, James bez przerwy się na ciebie gapi. Naprawdę, nawet teraz. Nie, nie odwracaj się! Siedź tak dalej i ładnie wyglądaj, a chłopak nam na zawał zejdzie - zaśmiała się.

Ann podążyła za jej spojrzeniem.

- Faktycznie! Rany, chyba musiał przeżyć szok.

- No co wy mówicie! Przecież on nie zwraca na mnie uwagi kompletnie. – Znowu zrobiło mi się smutno. – Traktuje mnie jak powietrze. Mam wrażenie, że wręcz celowo unika. Zwłaszcza po tej imprezie. Wtedy, kiedy go przeprosiłam, odprawił mnie jakbym była wredną smarkulą. Ma mnie gdzieś…

- Teraz na to nie wygląda. Zapatrzył się na ciebie strasznie! O, przestał… - mruknęła Dorcas.

- Zwiesił głowę, zdaje się, że posmutniał – wtrąciła Ann.

- Jaja sobie robicie chyba. Dajcie spokój, ja biorę się za książkę! – warknęłam i zamaszystym ruchem otworzyłam podręcznik do transmutacji na stronie z zakładką.

Nie chciałam przyjąć do wiadomości nawet najmniejszej sugestii, że James mógłby być mną wciąż zainteresowany. W końcu postanowiłam przestać się nad sobą użalać. Starałam skupiać się na nauce, na miłych chwilach z przyjaciółmi.

Oczywiście, że za nim tęskniłam. Tego uczucia nie dało się ot tak wymazać. Momenty z nim były cudowne i wiedziałam, że już nigdy nie będzie tak samo. Ale musiałam podjąć jakąś decyzję i się jej trzymać, bo inaczej tkwiłabym w miejscu, wciąż się zastanawiając nad różnymi opcjami. A to bolało. Chciałam mu wiele powiedzieć, wyjaśnić, lecz bałam się kolejnego ośmieszenia. Po tym, jak James zlekceważył mnie po przeprosinach, czułam, że odpuszczenie to jedyny, słuszny wybór.

Dziewczyny wymieniły tylko spojrzenia. Kilka minut minęło w ciszy, którą przerwało trzaśnięcie książki o stół.

- Nigdy się tego nie nauczę! – mruknęła Dorcas, patrząc wrogo na podręcznik do zaklęć. – Próbowałam na lekcji, teraz czytam w kółko o tym… I nic. Lily, ty jesteś mistrzynią w zaklęciach – spojrzała na mnie z nadzieją.

Roześmiałam się.

- Daleko mi do prawdziwych mistrzów. Ale o jaki czar chodzi?

- Magiczny Transport Wiadomości – wyjaśniła. – Mogę, co najwyżej, podpalić kartkę, a nie przesłać ją komuś.

- A, dobra, już wiem. No dobra, spróbujmy – powiedziałam, wyrywając kartkę z notatnika. O wiele przyjemniej było zająć się nauką zaklęć niż transmutacji, która sprawiała mi większe problemy niżbym chciała.

- Super, może i ja to w końcu załapię – wtrąciła Ann.

- Delinuntius* - powiedziałam. Papier delikatnie zafalował. Wzięłam go do ręki i wyszeptałam: - Dorcas Meadowes.

List zniknął. Uśmiechnęłam się tryumfalnie, bo właśnie po raz pierwszy skorzystałam z nowego czaru, który poznałam, gdy tak nałogowo czytałam podręczniki do Owutemów.

- Mówiłam, że mistrzyni?! – zawołała Dorcas, kiedy pusta strona zmaterializowała się na wysokości jej dłoni.

- Byłoby trudniej, gdybyś nie siedziała tak blisko. No nic, spróbuj sama.

Cierpliwie tłumaczyłam dziewczynom, co powinny zrobić, aby skutecznie rzucić zaklęcie. Po kilkunastu próbach obie załapały, o co chodziło.

- Lily, bez ciebie oblałabym wszystkie Owutemy – powiedziała Dorcas z wdzięcznością w głosie.

- Sumy pewnie też – wtrąciła Ann, na co Dorcas odpowiedziała, wyczarowując podmuch wiatru, który porwał porozrzucane skrawki papieru w stronę blondynki. Wybuchnęłam śmiechem na ten widok.

W pewnej chwili przypałętała się do nas moja kotka – Dott.

- Chyba zapomniałam zamknąć drzwi – mruknęłam, spoglądając na swojego zwierzaka.

Dott miała niesamowity dar – wyrażała swój nastrój poprzez zabarwienie plamek na futrze. Im były one ciemniejsze, tym lepiej kotka się czuła. Teraz były czerwone. Nauczyłam się już, że to oznacza niemałą irytację. Dott jednak nie prychała ani nie syczała, tylko wskoczyła mi na brzuch i, obracając się kilkukrotnie dookoła, ulokowała się na nim.

- Uważaj, bo zaraz będziesz cała podrapana – powiedziała Ann.

Kilka minut później sprawdziła się przepowiednia blondynki. Dott zerwała się nagłym ruchem, przez co jej pazurki przebiły się przez mój sweter i mocno mnie drasnęły.

Podążyłam wzrokiem za kotką i przez chwilę nie mogłam uwierzyć, w to co widziałam. Dott wskoczyła na kolana Jamesa, sprawiając wrażenie, ze planowała to od dawna. Ułożyła się wygodnie na nim, a jej plamki nadal mieniły się czerwienią. Chłopak był wyraźnie zaskoczony i niepewnie zerknął w moją stronę.

Nasze spojrzenia zetknęły się, a ja miałam wrażenie, jakby czas się zatrzymał. 


***


            James patrzył na swoją ukochaną i jego kruche już bariery, które sobie ustanowił, pękały. Kochał ją tak bardzo, że ledwo powstrzymywał się, żeby do niej nie podejść. Nie miał już nawet nadziei, że uda mu się o niej zapomnieć. Nie było sensu walczyć ze sobą. Tylko jak naprawić tę relację?

Teraz przez tego kota pojawiła się okazja do rozmowy. Rogacz próbował szybko się uspokoić. W tej krótkiej chwili wyzwoliło się w nim zbyt wiele emocji, które mogły go źle pokierować.

Skupił swoją uwagę na Dott. Przyjrzał się jej czerwonym plamkom na sierści, które oznaczały irytację. Jednak kot leżał spokojnie i James nie wiedział, o co może jej chodzić. Niepewnie pogładził ją za uchem, na co kotka się rozmruczała, a chłopakowi dało to szansę na skupienie myśli. 

***


          Spojrzałam z przerażeniem na swoje przyjaciółki, szukając u nich pomocy. One jednak starały się pohamować śmiech.

- I co ja mam teraz zrobić? – zapytałam, obracając się przez ramię. James właśnie głaskał mojego kota.

- Wredna bestia – mruknęłam pod nosem, myśląc o Dott.

- Nie wiem, Lily. Idź do niego i ją zabierz – wydukała Dorcas, już prawie spokojna.

- Co?!

- Tak! Będziesz miała idealny pretekst do rozmowy! – dodała Ann.

- Chyba zwariowałyście! Nie chcę z nim gadać!

Myśli szalały w mojej głowie. Z jednej strony wiedziałam, że dziewczyny mają rację, ale z drugiej obezwładniał mnie strach. Chciałam tylko, żeby Dott znalazła się już za drzwiami dormitorium.

- No dawaj, wyglądasz cudnie, nie masz się czego obawiać. – Szeroki uśmiech na twarzy Dorcas wcale na to nie wskazywał.

- Lily, głęboki oddech. – Opanowanie Ann było faktycznie niezwykle przydatne. – Jak nie ty, to zapewne on ci ją odniesie, tak więc nie unikniesz tej konfrontacji. Tak przynajmniej masz nad nią kontrolę.

Popatrzyłam na nią uważnie.

- Masz rację. Dobra, idę, zanim się rozmyślę. – Podniosłam się, działając pod wpływem impulsu. Zdawałam sobie sprawę z tego, że do końca nie wiem, co powiedzieć.

Ruszyłam w kierunku Huncwotów z mętlikiem w głowie. Ostatecznie postanowiłam, że pod żadnym pozorem nie dam po sobie poznać, jak bardzo byłam spięta.

- Hej, wybaczcie, że przeszkadzam, chciałam tylko zabrać swojego kota, przez przypadek mi uciekła… - Nie dane mi było dokończyć, bo przerwał mi Black.

- O, Lily, coś ty, nie przeszkadzasz, chodź tutaj! - Przesunął się, pociągając mnie na wolne miejsce obok niego.

Poczułam wywrócenie w żołądku, nie planowałam czegoś takiego.

- Co się tak wystroiłaś? Z kim się umówiłaś? – Black uniósł brwi i uśmiechał się zadziornie.

- Nie twoja sprawa, kolego. – Postanowiłam być równie przekorna.

- Znamy go? Z Gryffindoru? No dawaj! – Black ciągnął temat.

Wywróciłam oczami.

- Chciałbyś wiedzieć.

- Oczywiście! No więc? Może z Ravenclaw?

Patrzyłam na niego bez słowa.

- Hufflepuff? - Nie poddawał się. - No nie, chyba nie ze Slytherinu, Lily, błagam! - Zrobił przerażoną minę.

- Dobrze, że w Hogwarcie nie ma więcej domów - mruknęłam. - Może skończymy tę wyliczankę i zabiorę Dott, co?

- A w życiu, zbyt dobrze się bawię! Liczę, że w końcu zdradzisz mi ten sekret.

- Nic ci nie powiem, bo nie ma czego.

Syriusz dalej patrzył na mnie wyczekująco. Pragnęłam stamtąd jak najszybciej zniknąć. Obecność Rogacza mnie dekoncentrowała, nie chciałam poruszać żadnych tematów przy nim. Jednak wiedziałam, że Łapa nie odpuści.

- Syriuszu, dla twojej informacji, z nikim się nie umówiłam. Nie rozumiem skąd te pytania – powiedziałam twardo. Przez chwilę czułam satysfakcję z tego, że James to również usłyszał.

Z jego twarzy powoli schodził uśmiech.

- Z nikim? – zapytał.

Pokiwałam głową, jednocześnie zastanawiając się, dlaczego tak go interesowało.

- A teraz, jak już wyjaśniliśmy sobie moje plany, nie chciałabym wam dłużej przeszkadzać. – Zerknęłam na Jamesa, który przypatrywał się nam uważnie.

- Dobra, to jak jesteś wolna, nie możemy pozwolić, żeby takie piękno marnowało się przy zadaniach domowych! - Black poderwał się. - Ogłaszam przerwę! Piwo kremowe, może trochę Ognistej! Zaraz przyniosę! - Pognał do swojej sypialni, po drodze zaczepiając Dorcas i Ann.

- Nie, czekaj! – zawołam za nim, ale on nie zwracał na to najmniejszej uwagi.

- On nie żartuje – zaśmiał się James. – Lepiej ją zabierz na górę i wracaj szybko na imprezę – powiedział miękko, podnosząc Dott z kolan.

Kiedy podawał mi kota, przez moment nasze dłonie zetknęły się i przeszedł przeze mnie przyjemny, ciepły prąd. Nie wiedziałam, czy Potter też to poczuł.

- Chyba nie mam innego wyjścia. Dzięki – uśmiechnęłam się lekko, patrząc mu niepewnie w oczy.

Chłopak odwzajemniał uśmiech. Przez moment wydawało mi się, że dostrzegłam w jego tęczówkach wesoły błysk, za którym tak długo tęskniłam. Czym prędzej wstałam i ruszyłam do dormitorium, aby odnieść swe niesforne stworzenie.

Po drodze uzmysłowiłam sobie, iż właśnie, po raz pierwszy od bardzo dawna, Rogacz przyjaźnie się do mnie odezwał. 


***


- A właściwie czemu taki śmietnik tutaj macie? – zapytał Syriusz, kiedy już za pomocą różdżki ulokował na stoliku kilkanaście butelek kremowego piwa i kilka mniejszych z Ognistą Whisky.

To nie skończy się dobrze, pomyślałam, patrząc na cały dostępny alkohol. Przecież był środek tygodnia, jutro rano normalnie odbywały się lekcje. Ale jak Łapa sobie coś postanowi, to nie da się go od tego odwieść.

Odniosłam już Dott do dormitorium, kilka razy sprawdzając, czy na pewno nie ma jak wyjść. Usiadłam przy Dorcas, obok niej był oczywiście Syriusz, a za nim, w rogu kanapy wcisnął się jeszcze Peter. James zajął jeden z wolnych foteli, a na drugim ulokowała się Ann z Remusem, siadając mu na kolanach.

- Chłoszczyć – Ann jednym ruchem różdżki posprzątała nasz bałagan.

- Lily nam pomagała z zaklęciem Delinuntius – wyjaśniła Dorcas, biorąc od swojego chłopaka butelkę z kremowym piwem.

- A co to robi? Albo nie, nie chcę wiedzieć!

- Magiczny Transport Wiadomości – odparł Remus. – Wymagany na Owutemach, warto, żebyś się tym zainteresował – dodał.

- No nie, dajcie spokój, mamy przerwę! – Black popatrzył na nas z niedowierzaniem.

- Jutro są lekcje, Syriuszu. Sam mógłbyś się pouczyć – mruknęłam.

- Ty to w ogóle do nauki nie pasujesz w tym stroju, więc się nie odzywaj – odparł Black w moją stronę.

Prychnęłam. Jego uwaga jednak sprawiła, że poczułam się odrobinę niepewnie.

- A co ty się tak jej ubiorem interesujesz, co? – zapytała Dorcas z udawaną złością. Na szczęście Syriusz skupił już całą uwagę na niej, całując ją mocno.

Ostatnio coraz częściej się zapominali w towarzystwie i kompletnie nie przejmowali, że inni ludzie są tuż obok.

Pokręciłam głową, ale ostatecznie też poczęstowałam się kremowym piwem. Jedno nie zaszkodzi. Cieszyło mnie to, że nasza grupa ma szansę spędzić czas, tak jak kiedyś. Po kłótni z Potterem przez długi czas nie siadaliśmy już razem.

Jednak po chwili do mnie dotarło, że to nie do końca dobry pomysł. Dwie pary, jeden chłopak, z którym nie miałam nigdy o czym rozmawiać i drugi, którego kochałam. Cudowne ułożenie, nie ma co.

Chwyciłam szybko mój podręcznik do transmutacji, żeby mieć do czego uciec, gdyby sytuacja stała się niekomfortowa. 


***


            James sączył powoli piwo. Reszta zaczynała już być wstawiona, ale on nie miał ochoty na powtórkę sprzed paru dni. Jak zauważył, Lily również nie brała aktywnego udziału w dyskusji.

To niewiarygodne, jak trudno było im przebywać w swoim towarzystwie. Kiedyś Lily z łatwością potrafiła go zbesztać, warknąć na niego. On również bez większego wysiłku ją zaczepiał i czerpał z tego przyjemność. A teraz oboje siedzieli cicho przez większość czasu. Zdawał sobie sprawę, jak bardzo oddalili się od siebie.

Teraz miał wrażenie, że atmosfera staje się coraz bardziej napięta. „Co się z nami stało?” przemknęło mu przez myśl. Jak to możliwe, że na to pozwolił? Cztery miesiące minęły, odkąd ostatni raz rozmawiali. Nie wiedział, naprawdę nie wiedział, jak on przetrwał ten czas. Udawał, że nic go nie obchodzi, że ona nie ma żadnego znaczenia. Wmawiał sobie, że wkrótce o niej zapomni, jak dalej będzie ją ignorował. Miał ochotę przyłożyć sobie w twarz za to głupie zachowanie. Najgorsze, że po wydarzeniach z imprezowej nocy po meczu quidditcha był przekonany, że Evans też nie pozostawała obojętna wobec niego. Czuł się jak kompletny idiota.

- Rogacz! – Z zadumy wyrwał go donośny głos Łapy.

- Hmm? – Powiódł wzrokiem po przyjaciołach.

Lily spoglądała na niego uważnie. Syriusz miał głupkowaty uśmiech przyklejony do twarzy.

- Chyba odpłynąłeś trochę. Mówiłem właśnie, jaką to miałem pobudkę ostatnio o czwartej nad ranem! – Jego kpiący ton zirytował Jamesa.

- Ładnie to tak imprezować samemu w Hogsmeade? – zaśmiała się Dorcas.

- Zdarza się – mruknął ponuro Potter.

Co Syriusz zdążył już powiedzieć, podczas gdy on był pogrążony we własnych myślach? Poczuł rosnący niepokój.

- Bardzo ciekawą rozmowę mieliśmy. Założę się, że mogłaby co niektórych zainteresować – kontynuował.

James posłał mu zabójcze wręcz spojrzenie.

- No mów wreszcie, co znowu wymyśliliście! A nie nas podpuszczasz. – Dorcas szturchnęła swojego chłopaka.

- Nic takiego nie wymyśliliśmy, to już dawno było znane… Oj, ale nie wiem, czy to mnie wypada o tym mówić. – Syriusz zaśmiał się.

- Black. - Twardy ton Jamesa nie pozostawiał żadnych wątpliwości, kończyła mu się cierpliwość. – Zamknij się.

- Co, ruszyłem drażliwy temat?

Dorcas wymieniła z Ann zdziwione spojrzenia, Lily natomiast siedziała bez ruchu.

- Syriusz, daj spokój. – Remus pokręcił głową. Wiedział, że jeśli teraz nie zainterweniuje, może dojść do bardzo niekomfortowych sytuacji. Wolał wszystkim tego oszczędzić.

Black i Potter mierzyli się spojrzeniami przez dłuższą chwilę.

- Dobra, już nic nie mówię. – Black skapitulował.

Do Rogacza dotarło nagle, że dzisiaj ani trochę nie nadaje się do tego towarzystwa. Dał sobie moment na dopicie piwa.

- Muszę coś załatwić – powiedział i szybko wstał, nie czekając na odpowiedź.

Potrzebował chwili dla siebie z dala od wszystkich. Ruszył w stronę schodów do dormitorium, aby tam w spokoju ochłonąć i zebrać siły do działania. Bo to, że nie mógł już tak bezczynnie siedzieć, było dla niego oczywiste. 

***

            Do momentu, w którym Syriusz rzucił tę uwagę o Hogsmeade, wszystko było w najlepszym porządku. Zaniepokoiło mnie ona i sprawiła, że ponownie zaczęłam rozmyślać o chłopaku, o którym powinnam starać się zapomnieć. On sam odszedł od nas, a ja miałam dziwne, nieodparte przeczucie, że po części to moja wina.

- Co oni odwalają? – mruknęła ze złością Ann, kiedy snop iskier przeleciał jej nad głową. Ich źródłem była grupka młodszych Gryfonów, w których rozpoznałam tegorocznych pierwszaków. Z rogu pokoju, gdzie stali, co chwilę wylatywały różne światełka.

- Zaraz zrobię z tym porządek. – Zostawiłam swoje do połowy dopite kremowe piwo i natychmiast ruszyłam w ich stronę.

Na szczęście mój autorytet prefekta na nich podziałał i po krótkim upomnieniu, od razu zaczęli przepraszać. Uśmiechnęłam się, przypominając sobie jednocześnie Huncwotów sprzed kilku lat – zaczynali bardzo podobnie.

            Odeszłam w kierunku okna, tuż obok schodów do dormitoriów. Pogoda nadal się nie poprawiła. Wiatr wył za oknami, sprawiając, że gałęzie drzew w Zakazanym Lesie uginały się przy każdym podmuchu. W dodatku znowu padał deszcz. Patrzyłam na ten ponury krajobraz i zastanawiałam się, kiedy to się skończy.

- Ciebie też przegonił Syriusz? – Usłyszałam za sobą.

Odwróciłam się. Na widok Jamesa poczułam nieprzyjemny przewrót w okolicach brzucha.

- Nie. – Pokręciłam głową. – Musiałam trochę uspokoić pierwszaków, bo tworzyli jakieś dziwne rzeczy.

- No jasne. – Rogacz uśmiechnął się. – Pani prefekt w swoim żywiole.

Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc co odpowiedzieć. Znalazłam się nagle w sytuacji, której kompletnie się nie spodziewałam.

- Interesujący wieczór, co? – zagadnął.

- Tak… Wychodzisz, żeby się pouczyć, a Black robi z tego imprezę – odparłam, zerkając na niego.

- Czego właściwie się uczyłaś?

- Transmutacji. Muszę doczytać o czarze Lapihumum**, bo jakoś wciąż mi się nie udaje go rzucić. – Przypomniała mi się wczorajsza lekcja, kiedy jedna z nielicznych poniosłam klęskę w stworzeniu golema w kształcie człowieka z niewielkiego kamienia.

- Bo źle robisz ruch ręką. Dwa obroty w górę, potem szybko w dół i znów do góry. Ty już na koniec nie unosisz różdżki – powiedział od razu.

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Czyżby on obserwował mnie uważniej, niż myślałam? Jego rada była oczywiście pomocna, ale nie o to tu chodziło.

- Miałem ci powiedzieć na ostatniej lekcji, ale nie mogłem, bo…

- Bo nie rozmawiamy – wtrąciłam bez zastanowienia.

James zmieszał się, spuścił głowę. Po co ja to powiedziałam?

- Tak, to prawda – odparł innym, poważniejszym tonem, podnosząc na mnie swój wzrok. Widok jego oczu, z których biło tyle ciepła, speszył mnie tak bardzo, że sama odwróciłam spojrzenie.

Przez chwilę panowała niezręczna cisza.

- Wiesz co… - zaczął Rogacz.

Nie zdążyłam nawet zapytać, co. Nagle w Pokoju Wspólnym rozległ się głośny krzyk. Brzmiało to przerażająco, rozdzierająco, jakby zwiastowało coś złego.

Rozejrzałam się. Krzyczała dziewczyna, siedząca przy biurku w rogu pokoju, gdzie przed chwilą uspokajałam grupkę pierwszaków. Nie trwało to długo, bo gdy zamilkła, opadła bezwładnie na oparcie krzesła. W pomieszczeniu zapadła grobowa cisza.

- Wybacz, muszę… - zaczęłam, przypominając sobie o swoich obowiązkach prefekta, ale James mi przerwał.

- Jasne, rozumiem, leć.

Musiałam czym prędzej sprawdzić, co się stało. Poczułam ulgę, bo miałam powód do zniknięcia. Remus, jako drugi prefekt***, już zmierzał w kierunku dziewczyny.

- Co się stało? – zapytałam, podchodząc.

Znajomi dziewczyny zaczęli mówić na raz, przez co niczego nie dało się zrozumieć.

- Jeszcze raz, pojedynczo – mruknął Remus, a ja przepchnęłam się do Gryfonki. Nie reagowała, była nieprzytomna. Na szczęście oddychała.

- Hannah była taka jak zwykle – powiedziała czarnowłosa dziewczynka.

- Aż nagle zaczęła krzyczeć – wtrąciła jej koleżanka.

- Przyniosła te czekoladki, może to przez to? – mały chłopak wskazał na otwarte opakowanie na biurku. – Jednej brakuje – zauważył.

- Trzeba ją zabrać do Skrzydła Szpitalnego – powiedziałam.

- Masz rację, zaraz ją wezmę. – Remus przyglądał się właśnie opakowaniu słodyczy, które wskazał młody Gryfon.

- Nie, nie, ja pójdę! Daj mi te czekoladki – rzuciłam szybko. – I tak mniej wypiłam, więc bardziej się do tego nadaję – dodałam, widząc jego chęć do protestu.

Wyczarowałam niewidzialne nosze, a kolejnym zaklęciem uniosłam pudełko z słodkościami, tak aby lewitowało obok. Wolałam go nie dotykać.

Czym prędzej wyszłam z Pokoju Wspólnego i ruszyłam przez szkolne korytarze ze świadomością, że i tak już zbyt dużo czasu zmarnowaliśmy. Czekoladki, nagły krzyk, a potem omdlenie? To nie wydawało się być jedynie zbiegiem okoliczności.

- Pani Pomfrey! – zawołałam, wchodząc do Skrzydła Szpitalnego. Na szczęście pielęgniarka znajdowała się w głównej sali i od razu podbiegła, gdy mnie usłyszała.

- Co jej się stało? Szybko, połóż ją tutaj! – wskazała na łóżko, a ja zrobiłam to, o co prosiła.

- Zaczęła nagle krzyczeć w Pokoju Wspólnym, a potem zemdlała i nie ma z nią kontaktu. Jej znajomi wysnuli teorię, że to może przez te czekoladki – powiedziałam, a kobieta oderwała wzrok od młodszej Gryfonki.

- Proszę je zostawić na tamtej szafce. – Wskazała ją kiwnięciem głowy. – Panno Evans, dobrze, że pani ją tu przyniosła, ja się nią teraz zajmę. Proszę wracać do siebie, ja mam dużo do zrobienia! - Pielęgniarka zwróciła się w stronę Hannah i wyjęła swoją różdżkę.

Widząc jej skupienie na rzucaniu zaklęć, nie widziałam tam już miejsca dla siebie. Powolnym krokiem skierowałam się w drogę powrotną, jako że teraz już nie miałam powodu do pośpiechu.

            W Pokoju Wspólnym od razu dostrzegłam moich przyjaciół nieco bardziej rozproszonych niż wcześniej. Dorcas i Syriusz stali nieopodal kanapy i z daleka było widać, że są zdenerwowani. Dziewczyna mówiła coś szybko do Łapy, gestykulując mocno. Cokolwiek się wydarzyło, byłam przekonana, że to tylko chwilowa kłótnia – w końcu oni za długo nie umieli żyć razem w spokoju. James zerknął na mnie przelotnie, co przypomniało mi o naszej niedokończonej rozmowie. Nie byłam pewna, czy w ogóle powinna nastąpić jakaś kontynuacja.

- I jak? – Remus podszedł do mnie.

Opowiedziałam mu w skrócie, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilkunastu minut.

- Jeśli to faktycznie urok, to pewnie dyrektor będzie chciał z nami porozmawiać – zauważył.

Pokiwałam głową.

- Przekonamy się jutro.

- Nie mam ochoty z tobą gadać! - Donośny głos Dorcas rozległ się w pomieszczeniu.

Meadowes zostawiła Blacka stojącego bezradnie z rozłożonymi rękoma i pobiegła do naszego pokoju. Syriusz wydawał się być sfrustrowany. Westchnęłam, zastanawiając się, ile znowu zajmie im pogodzenie.

- Pójdę do siebie, chyba trzeba rozwiązać ten mały kryzys – mruknęłam. W oddali zobaczyłam Ann, która chyba pomyślała podobnie i również opuszczała towarzystwo.

            Wchodząc po schodach prowadzących do dormitorium, moją uwagę przykuła formująca się przede mną materia. Wyglądało to identycznie jak przy wcześniejszej nauce Magicznego Transportu Wiadomości z dziewczynami. Przystanęłam i, faktycznie, przede mną pojawiła się zgięta kartka. Zaciekawiona złapałam ją i rozwinęłam.

Pięknie dziś wyglądasz.



Wstrzymałam oddech. Ten charakter pisma zawsze bym rozpoznała, w końcu przez te kilka lat Hogwartu dostałam setki listów od jego właściciela.

Zapomniałam już, jak byłam ubrana przez wszystkie wydarzenia. Obróciłam się i odnalazłam go wzrokiem. Czarnowłosy chłopak wpatrywał się we mnie z pewnym napięciem w oczach.

Liścik z tym miłym komplementem od niego rozbudził we mnie ukrywaną nadzieję. To było tak bardzo w stylu dawnego Jamesa, sprzed naszej kłótni, że miałam ochotę skakać z radości.

- Lily, idziesz czy nie? – krzyknęła Dorcas. – Bo ci kot zaraz znowu zwieje! – Dostrzegłam przez moment, że przyjaciółka przytrzymywała mi drzwi.

Oprzytomniałam. Nie byłam jednak w stanie zignorować ulgi i ekscytacji.

Uśmiechnęłam się do niego, a on odpowiedział tym samym. Przez ten moment poczułam się, tak jak dawniej, jakby nasza znajomość wcale się nie popsuła.

Nie wszystko jeszcze stracone, pomyślałam. Odwróciłam się i ruszyłam do dormitorium, ściskając mocno list w dłoni.



***



* Delinuntius - moja inwencja z angielskiego deliver (dostarczać) i łacińskiego nuntius (wiadomość)

** Lapihumum - to powstało z łacińskiego lapis (kamień) i zniekształconego angielskiego human (człowiek)

*** W moim opowiadaniu ani James, ani Lily nie są Prefektami Naczelnymi, tak jak to napisała pani Rowling, bo najzwyczajniej w świecie zbyt późno dotarła do mnie ta informacja (jako że w polskim tłumaczeniu książek nie ma tej wzmianki, a ja nie śledziłam informacji w internecie) i nie miałam już jak tego wprowadzić. Damy radę i bez tego faktu. ;>

Po tych wszystkich latach chciałam stworzyć rozdział przejściowy, stanowiący wprowadzenie do dalszej akcji. Mam nadzieję, że Was nie rozczarowałam. Będę wdzięczna za każdą opinię! :) Trudno mi przewidzieć, kiedy pojawi się kolejna notka, to zależy od postępu mojej aktualnie pisanej pracy magisterskiej. W wolnej chwili postaram się coś tutaj stworzyć. ;)

Pozdrawiam!
Ewelina :)

50 komentarzy:

  1. Jest!!! Nareszcie. Od czasu do czasu zaglądałam na bloga bo wiedziałam, że w końcu kiedyś to powrócisz :D Opłacało się czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, ale niespodzianka :) Nawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam ten rozdział. Obiecuję skomentować bardziej merytorycznie jak będę przed komputerem.
    Ania z pamietnik-lily-e

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś doczekamy Twojego powrotu. Szczarze mówiąc zaglądałam tutaj co jakiś czas, żeby poczytać od nowa i za każdym razem zakochiwałam się jeszcze raz w świecie, który stworzyłaś. Mam nadzieję, że nie karzesz nam długo czekać na kolejny wpis. Nie wiem skąd nauczylas się tak pisać, ale może powinnas zostac pisarka a nie farmaceutką... czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama też się ostatnio zastanawiam, czy nie pomyliłam przypadkiem zawodu... ;> Przez te kilka lat nic nie pisałam, dlatego bardzo się cieszę, że jednak coś z tego wyszło. :)

      Super, że tu zaglądacie, naprawdę bardzo mi miło, gdy widzę te komentarze. Nie potrafię na razie przewidzieć kiedy kolejny wpis, ale powoli już nad nim pracuję. ;)

      Usuń
  4. Jupi! Nareszcie wróciłaś <3

    OdpowiedzUsuń
  5. To się nazywa powrót! Nie mogłam się oderwać, a pora już wyraźnie by to sugerowała. Bardzo podoba mi się taka notka przejściowa.
    Tęskniłam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekać tyle lat i na tydzien przed urodzinami taki prezent ! W końcu !!
    Nawet nie wyobrażasz sobie ile ja szukałam równie dobrego bloga na miejsce twojego! Żeby jakoś załatać tę dziurę! Wychodziło to różnie... ale w końcu mogę zaprzestać poszukiwań! Witaj znowu! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, czekam na twój nowy post, przeczytałam całego bloga i jestem nim bardzo zainteresowana. Dopiero zaczynam swoją przygodę z pisaniem więc zapraszam do mnie ;)
    https://evans-potter-hogwart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. O Merlinie! Nie wierzę!
    Zobaczyłam link do Ciebie, gdzieś na innym blogu i sobie myślę: skądś kojarzę ten adres, weszłam i faktycznie, byłam Twoją długoletnią czytelniczką na onecie. Potem ta dłuuga przerwa, no i onet usunął blogi.
    Cieszę się, że wróciłaś i nie mogę doczekać się streszczenia, bo szczerze przyznam, że już sporo zapomniałam i na dniach postaram się trochę poczytać "losowych" notek, żeby złapać kontekst (mam nadzieję, że zrozumiesz, jednak 181 notek to dużo :D)
    Jejku... Ile już lat minęło.
    Jestem ciekawa, czy mnie pamiętasz :p bo też pisałam, ale zmieniałam kilka razy adres i nick, aż w końcu też na blogspocie wylądowałam i do tej pory jestem :D

    Szybko postaram się przypomnieć całą historię i mam nadzieję, że wrócisz już na stałe!

    Pozdrawiam!
    SBlackLady

    http://kociol-pelen-amortencji.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezusie! Tyle czekałam! Rozdział jest cudowny, poprawił się Twój styl pisania. Jestem w pełni zadowolona z całokształtu. Tak się tęskniło za Tobą kochana! Nie mam pojęcia dlaczego nie mogę dodać mojego nicku, więc wpisze go na końcu komentarza.
    James jest.. Cudowny. Tak się cieszę, że w końcu wszystko idzie w dobrą stronę. I ten liścik.. Tak romantycznie. <3 Nie mogę doczekać się dalszej części. Powodzenia z pracą magisterską!
    Pozdrawiam, KcHP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, ale to bardzo mi miło! <3 Cieszę się, rozdział się podoba, starałam się, żeby był dopracowany. :)

      Powoli pracuję nad kolejną częścią, chcę żeby była jak najlepsza. Niestety przez pracę mgr w pełni nie mogę się skupić na notce, dlatego jeszcze troszkę trzeba będzie poczekać na nowość.
      Gwarantuję, że będzie warto! ;D

      (Żeby dodać sam nick trzeba wybrać opcję nazwa/adres url i, jeśli nie ma się własnej strony czy bloga, to wpisać tylko nazwę. Powinno działać. ;> )

      Usuń
  10. Ech, przepraszam Cię bardzo za mega opóźnienie z komentarzem. Notkę przeczytałam dawno temu, miałam skomentować jak dorwę się do klawiatury... teraz zerknęłam w komentarze czy może nie napisałaś, kiedy następna i uświadomiłam sobie, że w końcu nie dodałam swojego właściwego komentarza. Czasem przestaję ogarniać rzeczywistość.

    Co do notki, to bardzo mi się podobała. Widać, że Twój styl rozwinął się przez te lata. Ładnie opisujesz emocje bohaterów, widać też różnice w ich charakterach, no i między kim a kim aż "iskrzy", chociaż sami zainteresowani zdają się nie być co do tego przekonani.

    Na początku mamy Jamesa i tę jego męską dumę. Z jednej strony wszystko wskazuje na to, że powinien porozmawiać z Lily, ba, kilka godzin wcześniej sam doszedł do takich wniosków, ale rano nagle wraca do tego uporu, w którym tkwił wcześniej. Nie dziwię się, że Syriusz ma dość, z boku widać, że jedno ciągnie do drugiego, ale nikt nie chce wykonać tego pierwszego kroku. Dobrze, że przynajmniej Lily nie chce na złość Jamesowi zaczynać czegoś nowego tylko po to, aby mu pokazać. Widać, że wydoroślała.

    Koty chyba wiedzą o swoich właścicielach więcej, niż sami właściciele są w stanie przyznać ;) Urocze, że Dott wylądowała akurat na kolanach Jamesa. I zachowanie Syriusza, kiedy Lily poszła odebrać kota również urocze. Chyba tymi swoimi żartami dał sygnał do przełamania patowej sytuacji. Powinno to dobrze zrobić całej grupie. Zawsze to problem, kiedy przyjaciele się skłócą, a reszta musi wybierać z kim spędzać czas. I James w końcu się wygadał, że jednak zwraca uwagę na Lily. Pierwszacy czasem potrafią się do czegoś przydać.

    Liścik Jamesa chwytający za serce, chociaż to tylko trzy słowa. Wydaje mi się, że to coś między nimi ruszyło. Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój akcji i pozdrawiam!

    Ania z pamietnik-lily-e

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana Ewelino!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Jak idzie pisanie? Praca magisterska napisana? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam na kolejny rozdzial bardzo interesuja mnie dalsze losy rogacza i lily bardzo tesknilam mam nadzieje ze juz niedlugo pojawi sie kolejna notka nie moge sie doczekac i pozdrawiam bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojej, weszłam na tego bloga z sentymentu, przypadkiem,a tu taka miła niespodzianka! Twoje opowiadanie bardzo trafiło do mojego serduszka, a nawet po długiej przerwie w czytaniu wciąż chętnie się w nie wgłębiam. Dziękuję ci bardzo za ten rozdział i jestem pod wrażeniem naprawdę!

    OdpowiedzUsuń
  15. ej lala... zaraz listopad! poprosimy o rozdział ;]
    buzziaki
    Kalinka

    OdpowiedzUsuń
  16. Już prawie grudzień. Gdzie się podziewasz? Mam nadzieję, że tym razem nie znikniesz na tyle czasu. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę się zadziało w życiu i nie miałam jak spokojnie przysiąść do pisania. Ale już sytuacja ogarnięta, nowy rozdział powoli powstaje ;)

      Usuń
  17. Woah. Dziś mam wieczór wspomnień - pamiętam jak z zapartym tchem czekałam na każdy rozdział. Wracałam z podstawówki i siadałam przed komputerem, nawet nie czekając na obiad, głodna jedynie kolejnej dawki opowiadania. Dziękuję za ten piękny czas. To jest naprawdę nie do opisania. Ukształtowałaś po części mnie jako pisarza i jestem za to niezmiernie wdzięczna. Cokolwiek się dzieje w Twoim życiu, chyba dopiero po śmierci zrozumiesz, jaki wielki wpływ mogłaś mieć na innych ludzi czymś tak błahym jak blog na internecie <3 Dużo szczęścia w życiu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mi się miło robi, gdy czytam takie komentarze. Dziękuję bardzo!
      Sama po czasie widzę, jaki wpływ miały wszelkie blogowe opowiadania na mnie i na innych. ;> Piękne wspomnienia.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  18. Niktmnieznacniemusi31.01.2019, 22:16

    Ewelina wraaaacaaaaj do nas :-D normalnie wczoraj mi sie snilo, ze jest juz nowy rozdział, wbijam i ... nie ma :-( mam nadzieję, że nastepnym razem jak Cię odwiedzę będę miała powody do radości :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Dziewczyno, my tu ciągle jesteśmy :) nawet jeśli jestem już starsze i poważniejsza chcę poznać koniec twojej opowieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam o was i o tej historii cały czas - po prostu inne sprawy mnie ostatnio pochłaniają i trudno się zebrać do pisania. Ale bardzo dobrze wiedzieć, że wciąż tu jesteście! To dobra motywacja, żeby się w końcu do tego zabrać :D

      Usuń
  20. Zaczynałam to czytać jako gimnazjalistka, teraz jestem logistykiem, mężatką, a za kilka dni urodzi się moje pierwsze dziecko. Siedzę w domu i przypomniał mi się blog mojej Potterowskiej młodości, weszłam i ujrzałam, że po 5 latach (niejeden raz w ciągu tej przerwy sprawdzałam!) pojawił się wpis. Pochłonęłam. Znów czekam na więcej, jak kiedyś.
    Pozdrawiam serdecznie, może doczekam kiedyś końca opowieści... ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeju, pamiętam jak mały szczyl zachłannie czytałam wszystkie opowiadania Lily i Jamesa, w tym Twoje. Później przyszedł czas na dorastanie, inne książki, zajęcia, zainteresowania...

    I pewnego dnia postanowiłam ponownie oglądnąć Harry'ego Pottera i cała magia powróciła! Połknęłam wszystkie książki w dwa tygodnie, odżyła miłość do Lily i Jamesa i zaczęłam na powrót szukać starych opowiadań. Niestety większość albo przepadła wraz z blogami na onecie, albo to już nie ten klimat,

    Ale znalazłam Twoje, przeczytałam ostatni rozdział... i zaczynam czytać od początku, chociaż praca i dorosłe życie z pewnością mi to trochę utrudnia. Jeżeli wrócisz, na pewno tu będę czekać!


    OdpowiedzUsuń
  22. No dobra, wciąż tu jestem ;) 2020 może się uda

    OdpowiedzUsuń
  23. W trakcie pandemi odwiedzam i czekam...

    OdpowiedzUsuń
  24. Pandemia to idealny czas na pisanie żeby się odstresować 😏

    OdpowiedzUsuń
  25. Raz na parę lat tu wpadam, i aż sama się dziwię ze historia która czytałam wieki temu wciąż że mną jest �� czekam na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  26. Niktmnieznacniemusi27.06.2020, 22:07

    Dobra! Stara wracaj! Zdążyłam wyjść za mąż i urodzić dziecko wiec ty pewnie zdążyłaś napisać rozdział :-D
    Pozdrawiam Niktmnieznacniemusi z Lilianną ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zdążyłam dorosnąć, skończyć studia, wyjść za mąż i dorobić się mieszkania i kota i też czekam! Raz na kilka lat mi zaświta i wpadam! Serduszko mi mocno bije jak czytam o nich z Twojej ręki. Proszę nie zapomnij o blogu. Tutaj naprawdę są wierni fani❤️

      Usuń
  27. Mam to samo jak Wy! Dorosłam z tą historią w tle i zaczytywałam się w niej! Uwielbiam, co jakiś czas tu zaglądam i czekam. Pozdrawiam! :)))))))

    OdpowiedzUsuń
  28. Heloł, my tu dalej jesteśmy 😁

    OdpowiedzUsuń
  29. Wciąż czekamy! ❤

    OdpowiedzUsuń
  30. Niktmnieznacniemusi6.06.2021, 20:17

    minęły już dwa lata. przypominamy o sobie.

    Lili ma rok a ja czytam jej Harry'ego! Przeprowadziłam się, schudłam 10 kilo. stara wracaj! ��

    OdpowiedzUsuń
  31. Niktmnieznacniemusi6.06.2021, 20:17

    stara 3 lata! ��

    OdpowiedzUsuń
  32. Najdłuższa przerwa to 7 lat, także jeszcze tylko 4 xd

    OdpowiedzUsuń
  33. Odpowiedzi
    1. Cześć :) nie wiem czy mnie pamiętasz.... ale ja za to bardzo dobrze pamiętam początki Twojego bloga :) pamiętam kiedy spędzaliśmy wiele czasu ma onetowskim czacie o tematyce HP. Pokój był nazwany jak jedna z wiosek niedlako Hogwartu :) dłuuuugo szukalem zeby znaleźć tego bloga... pamiętam jak mnie informowalas o nowych notkach :) jesteś jeszcze tu ? Myślę że już się domyślasz kim jestem :)

      Usuń
  34. Niktmnieznacniemusi30.05.2022, 18:26

    Ciągle czekam 🙈

    OdpowiedzUsuń
  35. 2023! Przypominamy o sobie :D

    OdpowiedzUsuń
  36. Dalej tu jestesmy :))

    OdpowiedzUsuń
  37. Czytalam to jako 13 letnia gówniara, a teraz jestem juz dorosla kobieta. Szalenstwo, ze wciaz pamietam! To testament twojego talentu pisarskiego <3 Dziekuje za te godziny szczescia i radosci, i wracania ze szkoly biegiem, zeby czytac dalej.

    OdpowiedzUsuń
  38. Tak, nadal tu jesteśmy!
    Mam do Twojego bloga szczególny sentyment! Jako chyba jedyny z moich perełek, od których zaczynałam moją przygodę z fandomem w ogóle, przetrwał do teraz. I jestem więcej niż szczęśliwa, że tak się stało! Tyle sentymentu! I to cudowne, że można tu wracać, że nie zamknęłaś, ani nie usunęłaś go (broń Merlinie). Jesteś dla mnie kanonem ff potterowskich w polskiej blogosferze! To od Was, dziewczyny, pierwsze blogerki potterowskie, wszystko się zaczęło! Paralela z Huncwotami, prawda?
    Nie wiem, czy dokończysz historię, czy nie, ale wiedz, że Twój blog był bardzo ważny dla wielu z nas!
    Życzę Ci wszystkiego dobrego!
    Martwiała

    [smocza-opowiesc.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwwww… weszłam tutaj kilka dni temu i akurat ktoś napisał komentarz ;) Mega wkręciłam się w to opowiadanie i również czekam na dalszy ciąg. Mam nadzieję, że z autorką wszystko w porządku i fakt, że napisałyśmy w tym samym momencie sprawi, że w magiczny sposób doda kolejną notkę 😊

      Usuń
    2. W końcu magia to potęga, prawda? ;)

      Usuń