Dzisiaj dwudziesty czwarty grudzień. Nareszcie święta! Obudziłam się około ósmej. Obok mojego łóżka leżało dużo prezentów.
- Dziewczyny, wstawać! Prezenty! – krzyknęłam.
Wszystkie zaczęłyśmy odpakowywać swoje prezenty. Od Dorcas dostałam kosmetyki i słodycze, od Ann jedną parę jeansów, a od Katie książkę o jednorożcach. Syriusz, Remus i Peter dali mi łączony prezent w postaci akcesorii do włosów i mnóstwa słodyczy z Miodowego Królestwa. Hagrid wysłał mi krajankę domowej roboty, której lepiej nie próbować z uwagi na bezpieczeństwo moich zębów. Teraz przyszedł czas na prezent od Jamesa. Dostałam od niego dużego pluszowego jelonka z napisem „I love you”. Kochany jest… (James, nie jelonek). Postawiłam go na stoliczku obok mojego łóżka (jelonka, nie Jamesa). W paczce były jeszcze słodycze (on chce żebym była gruba?).
Uszykowałyśmy się i zeszłyśmy do Pokoju Wspólnego. Stały tam trzy ozdobione choinki. Huncwoci siedzieli przy kominku i o czymś rozmawiali.
- Hej dziewczyny! Dzięki za prezenty! – powiedział Syriusz.
- Cześć Lily – James osobno przywitał się ze mną.
- Cześć, dzięki za prezent. Jest naprawdę fajny – odpowiedziałam.
Wszyscy złożyliśmy sobie świąteczne życzenia, podziękowaliśmy za prezenty i poszliśmy do Wielkiej Sali. W Hogwarcie zostało bardzo dużo osób na święta więc sala była prawie pełna. Dyrektor życzył wszystkim wesołych świąt. Na stole leżało mnóstwo świątecznych potraw. W Wielkiej Sali było kilkanaście ozdobionych choinek, w ogóle cały zamek był pięknie ozdobiony na święta. Szkoda tylko, że śnieg jeszcze nie spadł.
Cały dzień spędziłam z przyjaciółmi na rozmowach i zabawie. Była naprawdę miła i świąteczna atmosfera.
*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*
Dzisiaj jest Bal Bożonarodzeniowy. Szykowałam się właśnie z dziewczynami na bal. Rozpoczyna się on o dwudziestej czyli mamy jeszcze cztery godziny. Powinnyśmy zdążyć. No chyba, że coś się zdarzy, ale to raczej mało prawdopodobne.
- Eee… Dziewczyny… Ja chyba nie pójdę… - zaczęła Dorcas.
- Co? Niby dlaczego? – spytała Ann.
- Ja nie wiem… Syriusz chyba nie chce ze mną iść… Więc po co mam mu się napraszać?
Przerwałam malowanie paznokci w stylu francuskim i powiedziałam:
- Dorcas, ile razy mam ci to powtarzać? Gdyby Syriusz nie chciał iść z tobą na bal to powiedziałby „nie”, ale powiedział „tak” więc raczej chce iść z tobą.
- No nie wiem… On to mówił jakoś tak niechętnie…
- O czym gadacie? – spytała Katie, która dopiero wyszła z łazienki.
Miała na sobie swoją beżową sukienkę.
- Wow! Wyglądasz super! – zawołałam.
- No w miarę, ale jeszcze te włosy… - odparła.
Jej włosy były w wielkim nieładzie. Ale ułoży je i będzie ok.
- O czym gadałyście? – Katie ponowiła swoje pytanie.
- Próbowałyśmy przekonać Dorcas, żeby szła na bal – odpowiedziała Ann.
- A co się stało? – zapytała Katie.
- Dorcas myśli, że Syriusz wcale nie chce z nią iść i że będzie się mu napraszała – wyjaśniłam.
Katie przewróciła oczami. Dorcas się tym oburzyła i zawołała:
- No ale co jeśli tak będzie? Wyjdę na idiotkę!
Katie westchnęła i powiedziała:
- Wiesz, może opowiedz jak to było.
- No… Poszłam do jego dormitorium. Był sam. Chwile pogadaliśmy i spytałam czy pójdzie ze mną na bal. Miał jakąś niezbyt szczęśliwą minę po tym jak to usłyszał ale powiedział „Yhy… dobra”. Potem pożegnaliśmy się zwykłym „cześć” i wróciłam tutaj – rzekła Dorcas.
Przez krótką chwilę wszystkie milczałyśmy. Wreszcie odezwała się Katie.
- No i czym ty się przejmujesz? Zgodził się i to jest najważniejsze. A teraz lepiej się szykujmy bo nie zdążymy.
- Dobra, to ja idę do łazienki – powiedziałam.
W łazience nalałam wody do wanny i wykąpałam się. Następnie na mokre włosy rzuciłam Zaklęcie Suszące i ubrałam moją zieloną sukienkę po czym wyszłam z łazienki.
- No to teraz ja idę – powiedziała Dorcas.
- Przekonałyście ją jakoś? – spytałam kiedy Dorcas zniknęła w łazience.
- Tak… Ale Syriusz jakoś dziwnie się zachowuje… - odparła Ann.
- To prawda… Spędzają ze sobą coraz mniej czasu… - dodałam.
- Ale chyba z nią nie zerwie, nie? – spytała Katie.
- Mam nadzieję, że nie… - powiedziała Ann.
- A ty Katie z kim idziesz? – spytała po paru minutach.
Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie. O co jej chodzi?
- Eee… No… Z Mikiem… - odparła.
Zdziwiłam się lekko.
- Z Mikiem? No powiem szczerze, że się nie spodziewałam.
- Lily, nie miałam z kim iść a on mnie zaprosił i…
- Spoko, nie tłumacz się. Przecież mnie i Mike’a nic nie łączy. Nawet ta „przyjaźń” się nie sprawdza…
Była to prawda. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz rozmawialiśmy.
- Już myślałam, że będziesz zła czy coś – rzekła Katie.
- Niby o co? A teraz może mi ktoś pomóc z tymi włosami?
Nie mogłam sobie z nimi poradzić. Zupełnie nie wiedziałam jaką mam zrobić fryzurę.
- Oj chodź. Uczeszę cię. Łazienka i tak jest zajęta – powiedziała Ann i zajęła się moimi włosami.
Przyznam, że Ann jest w tym mistrzynią. Zawsze robi świetne fryzury. Katie w tym czasie znalazła swoje buty. Były to białe sandały na niewysokim obcasie. Świetnie pasowały do jej stroju. Dorcas siedziała w łazience około czterdziestu minut. Ann zdążyła w tym czasie zrobić mi fryzurę. Miałam na głowie ślicznego koka a po bokach zwisało mi kilka pasemek włosów.
- Dziewczyny mamy jeszcze dwie godziny! Nie zdążymy! – zawołała Dorcas.
- O Boże! Idę szybko do łazienki! – powiedziała Ann.
Został mi jeszcze makijaż do zrobienia, ale najpierw znalazłam buty. Sandały na specjalne okazje. Dorcas miała na sobie swoją białą sukienkę. Teraz chyba wyglądała w niej jeszcze lepiej niż w sklepie.
- Uczesze mnie ktoś? Ja mam do fryzur dwie lewe ręce – powiedziała.
- Poczekaj na Ann. Ona zna się na tym najlepiej – odparłam.
- Mnie chyba też będzie musiała uczesać. Nic mi nie wychodzi – rzekła Katie.
- No to poczekamy… O nie! Dziewczyny ja nie mam butów! – zawołała Dorcas.
- Jak to?
- No nie mam żadnych na specjalne okazje a w Hogsmeade zapomniałam kupić.
Nagle usłyszałyśmy cichy stukot. To moja sowa pukała do naszego okna. Miała przywiązany list i dość dużą paczkę. Szybko wpuściłam ją do środka, odwiązałam list i paczkę, dałam jej krakersa i sowa powrotem wyleciała. Był to list od rodziców. Pisali, że trochę im smutno, że nie przyjadę do domu na święta ( musieli chyba ten list wysłać dwa dni temu bo przecież święta się już zaczęły), ale skoro chcę być na balu to oczywiście rozumieją. Pisali jeszcze, że w paczce jest prezent od nich na święta i że powinien on mi się przydać na balu. Otworzyłam paczkę i ujrzałam… buty. Ale ja przecież już je mam więc…
- Dorcas? A mogą być takie? – pokazałam przyjaciółce mój prezent.
- Pewnie! Skąd je masz?
- Dostałam od rodziców, mogę ci je pożyczyć.
- Jeju, super! Dzięki Lily! Żeby tylko pasowały…
Dorcas przymierzyła je. Na szczęście były dobre.
Akurat z łazienki wyszła Ann w swojej niebieskiej sukience. Była już uczesana. Zwyczajnie rozpuściła włosy i podkręciła końcówki, co w jej przypadku piękne wyglądało.
- Ann.. Uczeszesz nas? – poprosiła Dorcas.
- Ech… Dobra…
Ann zajęła się czesaniem dziewczyn a ja zrobiłam sobie lekki makijaż pasujący do mojej sukienki. Po kilkunastu minutach Katie miała na głowie mnóstwo kręconych włosów. Ann wpięła tam jeszcze kilka spinek i wszystko dało świetny efekt. Włosy Dorcas były rozpuszczone, ale wyglądało to całkiem inaczej niż codziennie. Dziewczyny również zrobiły sobie makijaż pasujący do ich stroju.
Za pięć ósma zeszłyśmy do Pokoju Wspólnego gdzie czekali już na nas chłopaki.
***
Mam nadzieję, że notka się Wam spodoba. Chciałam podziękować wszystkim, którzy choć raz skomentowali tego bloga. Dzięki Wam ilość komentarzy przekroczyła 1000 :D Tysiącznego komenta dała autorka bloga http://przygody-lily-evans.blog.onet.pl (zapraszam) Wielkie pozdro dla niej! :) Mam nadzieje, że komentarzy będzie jeszcze więcej. ;) Pozdrawiam! :*