Siedziałam właśnie w Pokoju Wspólnym wraz z przyjaciółkami, które pisały jakieś wypracowania. Ja natomiast patrzyłam bezwiednie w kominek. Myślałam o dzisiejszej wyprawie do tego dziwnego pomieszczenia. Dlaczego pozwoliłam się przytulić Jamesowi? Jeśli teraz on sobie coś ubzdura? Ja to mam pecha.
- Skończyłam! – oświadczyła Dorcas.
- Fajnie... Mi jeszcze trochę zostało… A ty co Lily? Nie robisz tego? – odparła Ann.
- Nie... – powiedziałam, nie za bardzo wiedząc, o co chodzi.
- Lily! Pobudka! Co się dzieje? – spytała Dorcas.
Ocknęłam się.
- Nic... Ale... Tak myślę o tym miejscu... Wiecie... I o tym, co się później zdarzyło...
- Chodzi ci o to przytulenie z Jamesem? Przecież to nic takiego – rzekła Dorcas.
- Niby nic, ale znając Pottera, zaraz sobie coś ubzdura i znów zacznie się popisywać.
- Przesadzasz Lily...
Milczałam.
- Nic się przecież w tym pomieszczeniu nie wydarzyło, prawda? – zapytała Ann.
- Nie, ale...
- Ale co? Lily, nie martw się na zapas. Idę. Umówiłam się z Syriuszem – rzekła Dorcas.
- Miłej zabawy – mruknęłam.
Znów zapatrzyłam się w kominek. Ta rozmowa wcale mi nie pomogła.
- Lily, o co ci tak naprawdę chodzi?
- Ja... Nie wiem... To miejsce... Nie chciałam tam wracać... A Potter... Wiesz...
- Lily, chodzi o to, że tam wróciłaś, czy o to, że byłaś tam z Potterem?
- Chyba... To drugie... Ja się tak dziwnie czuję!
- Dziwnie, czyli?
- No... Nie wiem... Jeśli Potter sobie coś pomyśli?
- Nie pomyśli.
- Skąd wiesz?
- Nie wiem, ale on chyba już dość przeżył takich sytuacji, i wie, co myślisz.
- Akurat...
- Naprawdę przesadzasz. Nie myśli o tym tak bardzo.
- Spróbuję...
- A co z Hogsmeade? Z kim idziesz?
- Nie wiem... Myślałam, że z tobą i Dorcas.
- Eee... Lily... Nie obraź się, ale ja umówiłam się z Remusem. Nie wiem jak Dorcas.
- Dobra, jakoś przeżyję. A jak z Remusem?
Ann niedawno opowiedziała mi i Dorcas o przypadłości swojego chłopaka.
- Wszystko okej. Co z tego, że jest wilkołakiem? I tak go kocham – odparła.
Uśmiechnęłam się. Przynajmniej ona była szczęśliwa. Chciałabym też mieć się do kogo przytulić, komu wyżalić... Czasem brakowało mi tej drugiej połówki. Ale miłość przyjdzie sama. Nikt właściwy widocznie się jeszcze nie pojawił. A może on jest całkiem blisko...
*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*
Sobotni poranek minął na przygotowaniach do wyjścia do Hogsmeade. Założyłam ciemne jeansy i brązową bluzkę, a na to kurtkę z kolorze khaki. Włosy rozpuszczone i lekki makijaż. Chyba wyglądałam dobrze... Nie wiem jeszcze z kim spędzę czas w wiosce czarodziejów. Ann umówiła się z Remusem, a Dorcas z Syriuszem. Gdyby James nie urządził tego głupiego kawału z mazią, pewnie szłabym z nim. Ale nie, jego strata. On zapewne wyrwie jedną z tych barbie z jego funclubu. Żeby wzbudzić we mnie zazdrość. On się chyba nigdy nie zmieni...
Przed szkołą spotkałyśmy się z Huncwotami. Postanowiłam z przyjaciółkami, że na razie pójdziemy wszyscy razem, a dopiero później się rozdzielimy. Prawdopodobnie sama połażę po wiosce... Ale nie będzie tak źle.
Podczas drogi do Hogsmeade Potter w ogóle się nie odzywał. Wydawało się to trochę dziwne. W końcu dotarliśmy do wioski czarodziejów. Na samym początku udaliśmy się do Trzech Mioteł na kremowe piwo. Pół godziny przeminęło na żartach i rozmowach. Mogliśmy się trochę odstresować. Tylko jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Potter prawie cały czas milczał. Nigdy wcześniej tak nie było. Ale co ja się tak przejmuję?
- Dobra, my już spadamy. Zabieram Dorcas na prawdziwą randkę – rzekł Syriusz i razem z moją przyjaciółką odszedł.
- My też już pójdziemy. Do zobaczenia – powiedział Remus i zabrał Ann.
No to świetnie. Zostałam tylko z Peterem i Jamesem.
Siedziałam myśląc zawzięcie. Iść czy zostać? Jeśli iść to gdzie? A jeśli zostać to po co? W końcu wybrałam to pierwsze.
- Ja idę. Cześć – podniosłam się z krzesła.
- Poczekaj chwilę – powiedział Potter.
Zdziwiłam się, ale usiadłam.
- Zobaczymy się później. Muszę coś załatwić – mruknął Peter.
Jeszcze lepiej! Tylko ja i Potter. Skaczę z radości normalnie... Oni się zmówili.
- Umówiłaś się z kimś? – spytał James.
- Nie. A czemu tak cię to interesuje?
- Bo pomyślałem, że może byśmy ten czas spędzili razem...
- Wybij sobie to z głowy – już podnosiłam się z krzesła.
- Czekaj – chłopak złapał mnie za rękę.
Usiadłam zrezygnowana.
- Lily, skoro i tak nie mamy żadnych partnerów na dziś, to możemy pobyć razem... Ale nie musi to być randka, tylko zwykłe, przyjacielskie spotkanie. No proszę...
Zależy mu na tym widocznie. Więc pewnie jest jakiś podstęp. A jeśli nie? Może powinnam zaryzykować?
- Czemu ci tak na tym zależy? – zapytałam.
- Po prostu nie chcę samotnie się kręcić po Hogsmeade. Ty pewnie też nie. Więc jak?
- No dobrze, ale pamiętaj, to żadna randka.
- Jasne. To gdzie idziemy?
- Może połazimy po sklepach? – zaproponowałam.
Wyszliśmy z pubu i skierowaliśmy się w stronę Miodowego Królestwa. Było tam mnóstwo uczniów z Hogwartu. Niektórzy byli zaskoczeni widokiem mnie i Jamesa Pottera. Sama w to jeszcze nie wierzyłam. Dlaczego ja się na to zgodziłam? „Bo nie chciałaś być sama i wiedziałaś, że będziesz się z nim dobrze bawiła” odpowiedział jakiś głosik w mojej głowie, który... Miał rację. Koniec marudzenia, chcę się dobrze bawić.
Przyznam, że James bardzo mnie zaskoczył. Nie tylko zachowywał się dojrzale, ale także traktował to tak, jak miało być, czyli jak przyjacielskie wyjście. Nie jestem jednak pewna, czy to zmiana na dłuższy czas. Znając Pottera, kiedy wrócimy, znów zacznie męczyć Snape’a.
Po jakiś dwóch godzinach spacerowania po wiosce w towarzystwie Pottera byłam wykończona. Zwiedziliśmy chyba wszystkie sklepy, nawet te najmniejsze, z rzeczami, które nigdy się do niczego nie przydadzą. Usiadłam na ławce, a James tuż koło mnie.
- Lily... Mam jeszcze niespodziankę dla ciebie – zaczął Rogacza.
Zaniepokoiłam się trochę. Niespodzianka? Brzmi podejrzanie...
- Jaką? – spytałam.
- Chodź, pokażę ci.
Czyli on to wszystko zaplanował... Ale co tam, pójdę, może to coś naprawdę fajnego. Ruszyłam za chłopakiem, nie wiedząc, w co się pakuję.
Wyszliśmy za Hogsmeade. Nie wiem, gdzie się znajdowaliśmy, ale jakoś się nie bałam...
- Daleko jeszcze? - zapytałam.
- Parę minut drogi – odparł.
Wkrótce potem James mnie zatrzymał i powiedział:
- To tu.
Weszliśmy pomiędzy drzewa a moim oczom ukazał się piękny widok. Małe jeziorko, w którym pływały dwa łabędzie, a obok niego ławeczka. Ponadto wokół rosło mnóstwo ślicznych, kolorowych kwiatów. Małe ptaszki latały i ćwierkały wesoło. Był to bardzo dziwny krajobraz, ponieważ mieliśmy jesień, a wyglądało tak, jakby wszystko budziło się do życia.
- Skąd znasz to miejsce? – spytałam.
- Tajemnica. Podoba ci się?
- Tak... Jest pięknie...
Usiadłam na ławce koło jeziora. Wspaniałe miejsce, bez dwóch zdań. Tylko dlaczego James mnie tu zabrał?
- A wiesz, że to miało być zwykłe, przyjacielskie wyjście? – spytałam.
- Wiem... I tak jest. A to tylko takie małe urozmaicenie – uśmiechnął się szeroko.
Chłopak usiadł koło mnie. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy, śmialiśmy się... Czemu on nie może być taki zawsze?
Przebywaliśmy w tym bajkowym miejscu około dwie godziny. Było bardzo miło... Rogacz zachowywał się tak… Normalnie. Ale nie dajmy się zwieść pozorom. To tylko chwilowa zmiana.
- Już chyba czas wracać… Niedługo będzie zbiórka... – powiedziałam.
- Dobrze...
Kiedy wstawaliśmy lekko się zachwiałam. James mnie przytrzymał, żebym nie upadła. Nasze twarze niespodziewanie zbliżyły się do siebie. Chłopak wykorzystał sytuację i pocałował mnie... A ja oddałam pocałunek. Nie wiem, co mnie do tego podkusiło. Natychmiast to przerwałam.
- Wracamy – oświadczyłam sucho.
- Lily...
- Nic nie mów – mruknęłam.
Wkurzyłam się. I to bardzo. Mogłam przewidzieć, że tak będzie. Po co ja się na to zgodziłam? Znów niepotrzebnie mu zaufałam... Potter to Potter i nigdy się nie zmieni. Na drugi raz będę bardziej ostrożna.
Szłam szybko, nie zwracając uwagi na Rogacza. Starał się coś tłumaczyć, ale wkrótce dał sobie spokój. Po kilkunastu minutach drogi znalazłam się w szkole i natychmiast ruszyłam do dormitorium. Miałam kompletnie dość.
***
Mam nadzieję, że notka się spodoba. Wiem, miała być w niedzielę, ale po prostu nie wyrobiłam. :( Przepraszam. I pewna wiadomość do Anonimu. Wyobraź sobie, że ja mam również inne zajęcia niż pisanie notek... I teraz do wszystkich: Nie poganiajcie mnie jeśli chodzi o notki. Wtedy się naprawdę wkurzam i tracę chęci do pisania. Ci, którzy mają blogi, pewnie mnie rozumieją. To tyle. ;) Pozdro!