Notka z
dedykacją dla Cecile (www.dziwna-historia-czyli-lily-evans.blog.onet.pl),
która miała niedawno urodziny (WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! ;*) oraz dla Ciuchny,
dzięki której wzięłam się za siebie i jakoś napisałam tę notkę ;)
***
Przed osiemnastą ruszyłam do
gabinetu profesor McGonagall, by odpracować swój szlaban. Coś czułam, że będzie
nie tak. Po prostu...
U mojej wychowawczyni czekał juz
Potter. Nauczycielka zaprowadziła nas do jakiegoś obrzydliwego pomieszczenia.
Myślałam, że będziemy musieli tam posprzątać, co byłoby naprawdę wielką karą,
jednak na szczęście okazało się, że musimy poukładać wszystkie papiery
znajdujące się w zakurzonych szafkach. Było ich całkiem sporo...
Bez słowa wzięłam się do roboty.
Chciałam to jak najszybciej skończyć, żebym przypadkiem nie musiała rozmawiać z
Jamesem. Czułam jednak, że jest to nieuniknione. Tylko tych papierzysk było
tysiące...
- Dobrze, że
nie musimy sprzątać tego pomieszczenia – rzekł chłopak.
- Yhym... –
przytaknęłam.
- To od czego
zaczynamy? – zapytał.
- Nie wiem. Trzeba
po prostu to poukładać. Podzielmy to na dwie części.
Tak też
zrobiliśmy. Nic nie mówiąc, układałam kartki alfabetycznie. Okazało się, że to
jakieś informacje o uczniach z Hogwartu.
Czułam jednak wciąż na sobie czyjś
wzrok. Wiedziałam, że Potter się na mnie patrzy. Powoli zaczynało mnie to już
denerwować.
- Może
mógłbyś wreszcie zacząć coś robić, zamiast gapić się na mnie? – spytałam ze złością.
- Przepraszam
– odrzekł szybko chłopak i spuścił wzrok.
Chyba zbyt
chłodno go potraktowałam, ale inaczej by nie poskutkowało.
Przez
najbliższą godzinę porządkowaliśmy papiery w ciszy. Już miałam dość tego
zajęcia. Chciałam już się znaleźć w swoim dormitorium, z daleka od Pottera...
Minęła
następna godzina w milczeniu. Zbliżałam się już do końca mojej pracy. Wreszcie
mogła trochę odetchnąć. Usiadłam na jednym z brudnych krzeseł.
- Skończyłaś
już? – zapytał James.
- Tak... A
ty?
- Już prawie.
Po chwili
chłopak znalazł się obok mnie. Cisza.... Słychać tylko nasze oddechy. Ja nie
miałam zamiaru rozpoczynać rozmowy. Gdyby to ode mnie zależało, mogliśmy tak
siedzieć aż do przyjścia McGonagall.
- Lily? –
zaczął Potter.
Wiedziałam!
Po prostu wiedziałam! On nie usiedzi chwili w ciszy.
- Co?
- Możesz mi
odpowiedzieć na jedno pytanie? Tylko szczerze.
Tylko nie
to.... Ale dobra, nie będę taka okropna.
- O co
chodzi?
- Chcę tylko
wiedzieć... Co we mnie jest nie tak, że mnie wciąż odtrącasz?
Wywróciłam oczami.
Czy on nigdy się nie poddaje?
- James...
Długo będziesz to jeszcze ciągnął? Ja naprawdę nie chcę cię ranić... Ale ty nie
pozostawiasz mi wyboru. Proszę cię, daj już temu spokój. Znajdź sobie
odpowiednią dziewczynę, która cię pokocha. A szukać daleko nie musisz, bo
takich jest mnóstwo w Hogwarcie.
- Lily, ja
nie chcę innej... Kocham tylko ciebie....
- Nie, nie
kochasz mnie. Tobie się tylko wydaje, że mnie kochasz, ale to nie jest miłość…
- Wcale
nie... Pamiętasz, co było na Balu Bożonarodzeniowym w zeszłym roku?
(notka pod
tytułem „Bal Bożonarodzeniowy” – dop. aut. )
Przed oczami
stanęła mi scena z wspomnianego zdarzenia. Nie mogłabym tego zapomnieć. Jednak
to było i minęło. Nie można żyć wspomnieniami.
- Pamiętam –
odparłam.
- Wtedy nie
byłaś do mnie taka... Ja nie wiem Lily.... Co ze mną jest nie tak? Proszę,
powiedz mi to... Co robię źle?
Spojrzałam mu
w oczy. Bił
z nich wielki smutek, żal, rozpacz. Zrobiło mi się przykro. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Byłam wściekła na
siebie. Ja go naprawdę krzywdziłam...
Siedziałam
z pochyloną głową. Dziewczyny miały rację. James cierpiał przeze mnie, a mimo
to się nie poddawał. Zastanawiałam się, dlaczego? Przecież to niemożliwe, żeby
naprawdę mnie kochał...
Co mi w nim przeszkadzało? No coś,
trochę tego było. Nie chciałam z nim być. Nic do niego nie czułam. To wszystko
jest chore! Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia, tylko wciąż czymś się
martwić?
- Lily? –
James przerwał moje rozmyślania.
Podniosłam na
niego swój wzrok.
- Co się
stało? – spytał czule, gdy zobaczył, że bardzo posmutniałam.
- Jestem
idiotką – powiedziałam.
- Nie prawda,
nie jesteś. Dlaczego tak uważasz?
- Doszło do
mnie, że ja cię naprawdę krzywdzę. Nie chcę tego...
- To daj mi
szansę... Obiecuję, że jej nie zmarnuję...
- James...
Nie mogę... Przepraszam... Ja... Nic do ciebie nie czuję... Nie chcę cię
oszukiwać.
- Lily... To
co ci we mnie przeszkadza?
- Tego nie da
się tak powiedzieć... Po prostu... Nie czuję tego czegoś... Nie pytaj mnie już
o to. Najlepiej będzie, jak o mnie zapomnisz.
- Ale ja nie
chcę! Nie potrafię! Cholera, Lily, ja cię kocham! Kiedy ty to wreszcie
zrozumiesz? - James poderwał się z krzesła i patrzył na mnie z góry.
- Co to za
krzyki? – w pomieszczeniu pojawiła się profesor McGonagall.
Podziękowałam
jej w duchu...
-
Skończyliście? – zapytała.
- Tak –
odpowiedziałam szybko.
- Dobrze,
możecie iść – rzekła, patrząc na nas uważnie.
Nie tracąc
ani chwili, wyszłam na korytarz. Skierowałam się do dormitorium. Nie chciałam
rozmawiać z Jamesem.
- Lily,
zaczekaj! – zawołał.
Przyśpieszyłam
kroku.
- Znowu
uciekasz! Poczekaj! – krzyknął.
Wcale nie
uciekałam...
Nagle tuż
przy mnie zjawił się Rogacz. Widać było, że biegł.
- Mogłabyś
poczekać... – mruknął.
- Ciekawe po
co, jak i tak mnie dogoniłeś – odgryzłam się.
- Czego ty
się boisz? Uciekasz wciąż przede mną...
- Niczego się
nie boję. I nie uciekam przed tobą.
- Jasne...
- Słuchaj
James. Ta rozmowa nie ma sensu. Daj mi spokój... – oddaliłam się od chłopaka.
Już za mną
nie biegł...
Wchodząc do
Pokoju Wspólnego zauważyłam kłócącą się parę. Kiedy się zbliżyłam, poznałam
ich. To Syriusz i Dorcas.
- Weź się
zastanów! Najpierw mówisz, że nic was nie łączy, a teraz to! Nie wiedziałam, że
taki jesteś! – krzyczała Dorcas.
- Dor, to nie
tak! Nie krzycz! Chodź stąd, porozmawiamy w innym miejscu – Black wziął ją za
rękę i siłą pociągnął w stronę wyjścia.
Zauważyli
mnie. Dorcas się mu wyrwała.
- A ty Lily
też jesteś fałszywa.... Myślałam, że się przyjaźnimy, a ty...
- Ale o co
chodzi? – spytałam.
- Nie
udawaj... Jest tak, jak myślałam... A ty próbowałaś mi mydlić oczy... –
popatrzyła na nas z odrazą.
- Nie chcę
was znać – dodała z wściekłością i wyszła.
Przestraszyłam
się. Co tu się stało?
- Syriusz... O co tu chodzi? – zapytałam.
Wszyscy
Gryfoni znajdujący się w Pokoju Wspólnym przysłuchiwali się naszej rozmowie z
zaciekawieniem.
- Chodź stąd.
Musimy porozmawiać – powiedział.
Wychodząc z
salonu Gryffindoru, znaleźliśmy się naprzeciw James. Bez słowa wszyscy
stanęliśmy. Potter patrzył na nas podejrzliwie.
- Chodź, Lily
– Black po chwili złapał mnie za rękę i pociągnął dalej.
Zatrzymaliśmy
się w najbliższej klasie. Przeszłam od razu do rzeczy.
- Co się
stało? Co ty jej powiedziałeś?
-
Spokojnie...
- Nie, nie
będę spokojna! Moja przyjaciółka nie chce mnie znać! Chcę wiedzieć, co się
stało! – wydarłam się na chłopaka.
- Już, już...
Tylko ciszej, proszę – odparł.
Popatrzyłam
na niego ze złością.
- No więc...
– westchnął, jednak po chwili kontynuował.
- Rozmawiałaś
wcześniej z Dorcas, prawda? Wiesz więc, że wyjaśniłem jej wszystko i w ogóle...
- Właśnie. To
co się stało?
- I....
Cholera, nie wiem jak na to zareagujesz!
- No mów
wreszcie!
- Ech... No i
potem o tym wszystkim myślałem... I... Lily... Pamiętasz, jak pytałem, czy my
będziemy ze sobą tak na niby?
- No... Co
dalej?
- To ja
mówiłem poważnie.
- Co? –
zdziwiłam się.
- No
właśnie... Ty mi się naprawdę podobasz...
Boże... Czy
to jakiś sen?
Chłopak mówił
dalej.
- Ty
stwierdziłaś, ze nic z tego nie będzie, itede, więc pomyślałem, że dam sobie
spokój i dalej będę z Dorcas. Jednak później tak o tym myślałem... I to jest
bez sensu! Nie chcę robić niczego wbrew sobie! No i... Powiedziałem o wszystkim
Dorcas. Wściekła się równo. Pokłóciliśmy się... Resztę już znasz.
Patrzyłam na
niego ze zdziwieniem. Byłam tym wszystkim zszokowana.
- Jesteś na
mnie zła? – spytał chłopak.
- Zła? Nie...
Raczej zszokowana...
- To co teraz
będzie?
- Nie wiem.
Dorcas mnie chyba zabije. Ja jej powiedziałam, że nic nas nie łączy. A potem ty
co innego. Nie dziwię się jej, że nie chce nas znać. Muszę jej to wszystko
wyjaśnić – powiedziałam.
- Wątpię, że
to coś da, ale jak chcesz... Ale... Ty mnie chyba dobrze nie zrozumiałaś...
-Czyli?
- No bo... Ty
mi się naprawdę podobasz...
Nim zdążyłam
cokolwiek odpowiedzieć, chłopak pocałował mnie. Miał cudne usta. W tej
czynności był całkiem niezły. Ale stop, przecież ja nie mogę...
- Przestań –
oderwałam się od Blacka.
- O co
chodzi?
- Wiesz
dobrze, że nie możemy...
- Niby
dlaczego nie?
- Dorcas...
- Zerwałem z
nią.
- Ale ona
będzie na mnie strasznie zła, jeśli się o tym dowie...
- James też
będzie wściekły na mnie. Za to, że mu ciebie odebrałem. Ale ty nawet nie byłaś
z nim... Więc... Z nim jakoś sobie poradzimy... A Dorcas... No cóż, zrozumie w
końcu.
Patrzyłam na
niego ze zdziwieniem w oczach. Czy on mówił poważnie?
- Lily... Ty
mi się naprawdę podobasz... Zawsze zastanawiałem się, dlaczego James za tobą
szaleje. A teraz sam to zrozumiałem.
- Syriusz...
A co z Dorcas?
- Ona... Jest
fajna... Ale to nie to samo, co było kiedyś. Zależy na tobie. Dajmy sobie
szansę…
Byłam w
wielkim szoku. To wszystko dzieje się zbyt szybko.
- Nie wiem.
Chcę to przemyśleć. Daj mi trochę czasu.
- Dobra...
- Pójdę
już...Cześć...
- Do
zobaczenia – Black pocałował mnie w policzek.
Szybko
usunęłam się stamtąd. Wróciłam do dormitorium. Siedziała tam Ann, Opowiedziałam
jej wszystko dokładnie. Musiałam się komuś wygadać.
- Cholera. I
co teraz zrobisz? – spytała.
- Nie mam
pojęcia...
- Gdy się
zgodzisz, Dorcas będzie naprawdę zła... A tobie się w ogóle Syriusz podoba?
- No fajny
jest. Ale nigdy nie myślałam o nim jak o moim chłopaku.
- A James?
- Co James?
- No... Jeśli
się zgodzisz na propozycję Syriusza, rozwalisz ich przyjaźń. Wątpię, że ucieszy
się, że jesteś z jego najlepszym kumplem.
W tym
momencie pojawiła się Dorcas. Chyba słyszała ostatnie zdania naszej rozmowy...
Była, delikatnie mówiąc, wściekła.
- A więc
jesteś z nim! Wiedziałam, że coś jest między wami! A ty mnie cały czas
okłamywałaś! James ci nie wystarcza? Musisz mi odbierać chłopaka? – krzyczała.
- Dorcas, to
nie tak jak myślisz...
- Jasne,
nigdy tak nie jest! Bo ja jestem głupia i nie mam uczuć!
- Przestań!
- Bo co?
Wiesz co? Jesteś strasznie fałszywa! Mam cię dość! – zawołała.
Obrzuciła
mnie tylko wściekłym spojrzeniem i wyszła z pokoju.
- Przemyśl to
jeszcze, Lily – powiedziała Ann i również mnie zostawiła.
Położyłam się
na łóżku. Już kompletnie nie wiedziałam, co o tym myśleć. Syriusz bardzo mnie
zaskoczył. Nie wiedziałam, że on... Ale czy nie kłami? Dorcas mnie
nienawidzi... Ale przecież to nie moja wina... A poza tym jest jeszcze Potter,
którego dziś po raz kolejny zraniłam i zapewne zrobię to znowu, kiedy zgodzę
się być z Syriuszem. Ale Rogacz wie, że nie powinien sobie robić żadnych
nadziei. Jednak to może rozbić przyjaźń Blacka i Pottera. Oni się przecież jak
bracia... Podobnie może być ze mną i Dorcas. On mi tego nie wybaczy. Myśli, że
jestem z Syriuszem... Ciekawe, czy gdyby wiedziała, że to nie prawda, miałaby
do mnie żal... Black przecież z nią zerwał z własnej nieprzymuszonej woli. To
wszystko takie dziwne... Nie wiem, co zrobię... Mam tylko nadzieję, że podejmę
właściwą decyzję.
***
Wiem, wiem,
miałam pisać częściej... Czasu mam strasznie dużo. I nie o to tu chodzi. Ja
jestem strasznie leniwa. Wiem o tym. I jakoś nie mogę się w sobie zebrać, żeby
coś napisać. Dlatego tak długo musieliście czekać na notkę. Przyznaję się do
winy. ;P
Zdaję sobie
sprawę z tego, że wyszedł siódmy tom Harry’ego Pottera. Wiem, że jest w nim
wiele wątków z Lily i Jamesem. Tylko stwierdziłam, że przeczytam tę książkę,
kiedy wyjdzie w Polsce. Mogłabym teraz, ale po prostu nie chcę. Więc proszę,
nie piszcie mi w komentarzach, że w książce było inaczej... ;]
A, i jeszcze
odpowiedź na pewien komentarz. Nigdy, przenigdy, nie zawieszę tego bloga, nic
wam o tym nie mówiąc. Nie wyobrażam sobie w ogóle, że mogłabym to zrobić. Będę
pisać tak długo, jak będę mogła. ;) To chyba wszystko. Pozdrawiam!