Dwudziesty siódmy marca zbliżał się
wielkimi krokami. James niczego nie podejrzewał. Huncwoci już się o to
postarali. Pewnie planowali coś, co sprawi, że będzie to niezapomniana impreza.
Ja, Dorcas i Ann miałyśmy jedynie zająć się dekoracją Pokoju Wspólnego.
Pozostawał tylko jeden problem. Wciąż nie miałam prezentu dla solenizanta.
Wyjście do Hogsmeade nie było
zaplanowane, a tylko tam można było dostać coś odpowiedniego. Kiedyś Rogacz
wyjawił nam tajemne przejście za posągiem jednookiej wiedźmy, ale dziś plątało
się tam mnóstwo uczniów. Dorcas uważała, że niewątpliwie należy poprosić o
pomoc jednego z Huncwotów. Black jako jedyny był pod ręką, bo James trenował, a
Remus pomagał Peterowi przy pracy domowej.
- Tajne
przejście? A ładnie to tak łamać przepisy? – zapytał żartobliwie, kiedy
powiedziałyśmy mu o naszym problemie.
- Odezwał się
ten, który ich nie łamie. To co, pokażesz nam, jak możemy się tam dostać? Posąg
jednookiej wiedźmy odpada, bo za dużo osób się tam kręci – odparłam.
- Musimy -
dodała Ann.
Syriusz
spojrzał na nas z rozbawieniem i zatrzymał wzrok na Dorcas, która nie brała
dużego udziału w dyskusji. Starała się w ogóle nie zwracać uwagi na całą
sytuację. Dziewczyna popatrzyła na niego ze złością i mruknęła:
- Więc? Powiesz
nam czy nie?
Łapa parsknął
cichym śmiechem, aż w końcu zgodził się nam pomóc.
- Teraz chcecie
iść? – spytał, wstając.
Pokiwałam
głową. Syriusz poprowadził nas przez kilka korytarzy i zatrzymał się dopiero
wtedy, gdy stanęliśmy przy lustrze na czwartym piętrze. Chłopak mruknął cicho
jakieś zaklęcie, które sprawiło, że ukazało się małe przejście, a dalej tajemny
korytarz.
- Proszę
bardzo. Powinniście dojść do Pubu pod Trzema miotłami. Tylko nie zapomnijcie z powrotem
zatrzasnąć lustra! – to powiedziawszy, oddalił się w przeciwnym kierunku.
Wymieniłam z
dziewczynami zaniepokojone spojrzenia. Syriusz by nas nie oszukał, ale mimo to
czułam niewielki strach. W końcu łamałyśmy regulamin…
- Dobra,
idziemy – zdecydowała Ann i weszła do dziury za lustrem.
Zrobiłyśmy to
samo, a po kilkunastu minutach drogi znalazłyśmy się w piwnicy najchętniej
odwiedzanego pubu w Hogsmeade.
Jakiś czas
później szłyśmy już uliczkami wioski czarodziejów. Widok był nieco inny niż
przeważnie. Teraz większość odwiedzających stanowili dorośli, a wcale tak dużo
ich nie było. Można powiedzieć, że Hogsmeade świeciło pustkami.
- To gdzie
najpierw? – spytała Dorcas, rozglądając się dookoła.
- Nie mam
pojęcia… Co James może chcieć dostać? Lily, jak myślisz? – Ann szturchnęła
mnie w ramię.
- Nie wiem -
odparłam nieprzytomnie.
Moją uwagę
przykuł mały sklepik na rogu, na którego szyldzie widniał wielki napis „Nie
wiesz, co kupić dla czarodzieja artysty? Dobrze trafiłeś!”.
Dorcas
spojrzała w tym samym kierunku i parsknęła śmiechem.
- Tam na pewno
nic nie znajdziemy. James – artysta? Dobre… - zaśmiała się.
„Mało
prawdopodobne, a jednak…” pomyślałam. W końcu stwierdziłyśmy, że najlepiej
będzie się udać do sklepu związanego z quidditchem. Wszystkiego było tam pełno.
Przyrządy do odpowiedniej konserwacji miotły, poradniki do gry, ochraniacze,
specjalne, niewidoczne okulary dla graczy, miotły…
- Te okulary
mogą być ciekawe – stwierdziłam.
Wzięłam je do
ręki i odczytałam na głos informacje zawarte na opakowaniu.
- Okulary mają
wiele magicznych właściwości, które pomagają graczom na boisku. Odpychają
krople deszczu, a także poprawiają widoczność. Udoskonalone dodatkowymi
zaklęciami mogą być wykorzystane jako tylnie oczy – w ten sposób na pewno
unikniesz niespodziewanego tłuczka!
- Bajer. Myślą,
że się na to złapiemy? – spytała Dorcas.
- Czekaj, tu
jest ciąg dalszy – zauważyłam drobne literki na samym dole. – Instrukcję
obsługi, a także listę potrzebnych zaklęć kupuje się osobno za jedyne
dwadzieścia sykli!
- Ech, no
dobra… Możemy mu to kupić. Powinien być zadowolony – stwierdziła Meadowes. - A
potem skoczymy po jakąś książkę do Zonka. Może przyda im się w następnym
dowcipie – dodała.
Udałyśmy się
więc w stronę kasy i zapłaciłyśmy za prezent. Potem ruszyłyśmy do sklepu Zonka.
Musiałyśmy bardzo uważać, żeby przez przypadek nie nadepnąć na jakiś przyrząd.
Mogłoby to mieć różne, nieciekawe konsekwencje… Dotarłyśmy do regału z
książkami, a jeden ze sprzedawców podszedł do nas. Wyglądał na jakieś
dwadzieścia lat i przyjaźnie się uśmiechał. Miał średniej długości czarne,
lekko kręcone włosy, które dodawały mu uroku i wspaniale współgrały z brązowymi
oczami.
- A czegóż to
szukają tutaj takie ładne dziewczyny jak wy? – zapytał.
Dorcas
zlustrowała go spojrzeniem. Wiedziałam, co myśli o takich tanich sztuczkach.
Już otwierała usta, żeby odpowiedzieć mu coś zapewne niemiłego, ale ją
wyprzedziłam.
- Potrzebujemy
książki magicznymi dowcipami i zaklęciami, eliksirami… Coś w tym stylu.
- Ach tak. Mam
tu coś, co powinno być odpowiednie… - chłopak odwrócił się i skierował w stronę
lady. Po chwili wyjął dość dużą księgę i pokazał nam ją.
- Dopiero co ją
dostaliśmy. Niedawno wydana. Zawiera mnóstwo zaklęć, które będą przydatne w
magicznych kawałach. Przepisy na dziwne eliksiry też tam są…
- Możemy
zobaczyć? – zapytała Ann.
- Jasne –
sprzedawca podał nam książkę, która do lekkich nie należała.
Otworzyłyśmy ją
na pierwszej lepszej stronie i nagle poczułam na swojej twarzy coś lepkiego i
zimnego. Wzięłam to coś na rękę i zauważyłam, że substancja była koloru zielonkawego.
- Ups, nie
spodziewałem się tego – powiedział pracownik sklepu, po czym wyjął szybko jakąś
chusteczkę i zaczął wycierać mi twarz.
- Poradzę sobie
- dziwnie się poczułam, więc wyrwałam mu chusteczkę i usunęłam z siebie ten
dziwny żel.
- Trzeba rzucić
odpowiednie zaklęcia na tę księgę, bo oprócz przepisów, jest wiele rzeczy także
zademonstrowanych – rzekł chłopak.
- Jamesowi na
pewno się spodoba – mruknęła Ann, lekko się śmiejąc.
- Tak, z
pewnością.
- Dobra,
bierzemy to – stwierdziła Dorcas.
Zapłaciłyśmy za
książkę i czym prędzej wyszłyśmy z tego sklepu.
- Nigdy więcej
tam już nie przyjdę – mruknęłam. To zdecydowanie najniebezpieczniejszy sklep w
całej wiosce…
- Chodźmy
jeszcze do Miodowego Królestwa po jakieś słodycze. A potem do sklepu Gladraga obejrzeć ciuchy… - zaproponowała Ann.
-
Wy idźcie, a ja zaraz dojdę, dobra? Niedługo będę – powiedziałam i zanim
zdążyły wyrazić sprzeciw, już mnie nie było.
Udałam
się do małego sklepiku, który zwrócił moją uwagę już na samym początku. To, co
kupiłyśmy wspólnie Jamesowi, było dosyć ciekawe i na pewno by mu się spodobało.
Chciałam jednak dać mu coś od siebie, a w tym sklepie powinnam znaleźć coś
odpowiedniego.
Wszedłszy do środka, poczułam
uderzający zapach farb malarskich. Zauważyłam też sztalugi, pędzle, a po
drugiej stronie stały mikrofony i instrumenty muzyczne. Przeszłam się po
sklepie, aż w końcu natrafiłam na interesującą rzecz. „Mały zestaw dla
rysownika” – tak głosił napis na opakowaniu. W środku znajdowało się
kilkanaście ołówków, kartki, gumki do mazania i tym podobne. Wyczytałam, że
zawiera także poradnik z zaklęciami i technikami rysowania. To będzie idealny
prezent dla niego. Zapłaciłam i czym prędzej pognałam do sklepu z ubraniami.
-
Gdzie ty byłaś? – spytała od razy Dorcas.
-
A tu i tam… I co, znalazłyście coś ciekawego? – natychmiast zmieniłam temat.
***
Dwudziestego siódmego marca
przygotowania do imprezy ruszyły pełną parą. James oczywiście nie mógł się o
niczym dowiedzieć. Zachowywaliśmy się tak, jakby to był zwykły dzień. Po
lekcjach Remus poszedł do biblioteki, mówiąc, że musi się pouczyć, choć prawda
była taka, że szukał kilku zaklęć na dziś. Syriusz poszedł z Jamesem na boisko,
aby polatać na miotle i potrenować. Peter miał się zająć jedzeniem, jednak
Black stwierdził, że mu w tym pomorze, bo Pettigrew może wcześniej wszystko
zjeść. Zapewne musiał załatwić także napoje wysokoprocentowe… Ja, Dorcas i Ann
zajęłyśmy się dekoracją Pokoju Wspólnego. Oczywiste było to, że Potter nie mógł
wejść do Pokoju Wspólnego wcześniej niż dwudziesta pierwsza, kiedy zaczynała
się impreza, bo popsułby cały plan. Remus miał się nim zająć do tego czasu.
Syriusz natomiast miał zamiar jeszcze powiadomić mieszkańców Ravenclawu i
Hufflepuffu o urodzinach jednego z Huncwotów. James kończył siedemnaście lat,
stawał się pełnoletni.
Około osiemnastej zeszłyśmy do
Pokoju Wspólnego. Zgodnie stwierdziłyśmy, że na środku musi być dużo miejsca,
więc za pomocą kilku zaklęć przesunęłyśmy stoły i krzesła pod ściany. Jedynie
kanapa przed kominkiem została na swoim miejscu. Kilku młodszych chłopaków
zaproponowało, że nadmuchają balony. Czekając, aż skończą, zajęłyśmy się
głównym napisem. „Wszystkiego najlepszego, James” zawisło pod sufitem i mieniło
się przeróżnymi odcieniami czerwieni na złotym tle. Później przywiesiłyśmy też
balony i serpentyny. Cała praca zajęła niecałą godzinę, a bez magii poszłoby
zapewne o wiele dłużej. Jak to dobrze być czarownicą…
W końcu nadeszła wyczekiwana
godzina. W Pokoju Wspólnym zebrało się mnóstwo osób, ponad połowy nie znałam. W
oczy rzucały się ubrane na różowo fanki Jamesa. Może myślały, że akurat dziś da
im szansę? Zgasiliśmy światło i cierpliwie czekaliśmy na solenizanta.
-
Remus, naprawdę nie wiem, o co chodzi z tym czarem - usłyszeliśmy. Dziura pod
portretem Grubej Damy otworzyła się i do salonu Gryfonów weszła dwójka
Huncwotów. Jedynym źródłem światła w pomieszczeniu był mieniący się napis.
-
O co tu chodzi? – zapytał zdezorientowany James.
W
tym momencie Syriusz rzucił zaklęcie, którym zapalił światło. Rogacz wyglądał
na zszokowanego.
-
Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam… - zaczęliśmy śpiewać. Na koniec
wybuchły głośne brawa, a niektóre dziewczyny zaczęły piszczeć.
-
Ja… Nie wiem, co powiedzieć – wydukał James.
-
To nic, stary! Wszystkiego najlepszego! – zawołał Syriusz, podchodząc do niego,
i poklepał go po plecach.
-
No, a teraz prezenty! – dodał Łapa, a po chwili James został otoczony przez
tłum rozochoconych fanek.
Rogacz
jakoś doszedł do siebie po tym małym szoku, a kilka minut później był w swoim
żywiole – w centrum uwagi. Uznałam, że nie będę się do niego przepychać, swój
prezent wręczę mu później. Trochę to trwało, zanim to „później” nadeszło. Jego
fanki nie dawały się odepchnąć i każda z nich liczyła na coś więcej niż zwykłe
„dzięki”. Kiedy tłum się przerzedził, podeszłam do niego wraz z dziewczynami i
wspólnie wręczyłyśmy mu prezent. Ucieszył się, kiedy zobaczył, co dostał.
-
Ekstra! Zawsze chciałem mieć takie okulary – powiedział.
Dorcas
i Ann chwile z nim rozmawiały, a potem odeszły w głąb pokoju.
-
Poczekaj chwilę, mam jeszcze coś dla ciebie – mruknęłam i wróciłam się po
zestaw dla rysownika.
-
Proszę. Mam nadzieję, że ci się spodoba… - zaczęłam, ale mi przerwał.
-
Jeśli od ciebie, to na pewno tak – uśmiechnął się delikatnie.
-
Ale otwórz, kiedy będziesz sam.
-
Dlaczego?
-
Sam zobaczysz.
-
No dobrze. Dziękuję – po tych słowach przytulił mnie niepewnie.
Szybko
oderwałam się od niego i powiedziałam:
-
Czeka cię jeszcze jedna niespodzianka. Chodź – pociągnęłam go dalej do Pokoju
Wspólnego.
Syriusz
mi zdradził, że planują coś ekstra dla Jamesa. Niczego więcej się nie
dowiedziałam, ale czułam, że to naprawdę będzie wspaniałe.
-
No, proszę państwa, proszę o uwagę! Teraz jeszcze coś od Huncwotów – powiadomił
wszystkich Syriusz i dał znak Remusowi.
Lunatyk
jednym zaklęciem otworzył wszystkie okna, a Syriusz mruknął cicho jakieś
zaklęcie, którego nie słyszałam. Po kilku sekundach przez okna wleciały lwy ze
sztucznych ogni, które wpadłszy do pokoju, zaczęły zmieniać swoją postać, aż w
końcu połączyły się, tworząc głowę naszego szukającego. Chwilę potem rozpłynęły
się i wleciały kolejne fajerwerki, które tym razem zachowały się całkiem
normalnie. Nagle nastała totalna cisza, a część osób zaczęła bić brawa. Syriusz
i Remus jednak rzucili razem kolejne zaklęcie, które sprawiło, że do Pokoju
Wspólnego wleciała duża sowa, także ze sztucznych ogni. Trzymała w nóżkach
jakąś wielką paczkę, którą zrzuciła wprost w ręce Jamesa. Potem wyfrunęła
spowrotem, a przez okno, które zaraz zamknął Lupin, dało się zauważyć piękne fajerwerki.
Rogacz
szybko odwinął papier i naszym oczom ukazała się nowa, błyszcząca miotła.
-
To Zmiatacz nr 11!* Skąd wiedzieliście? To najlepsza miotła na rynku… -
zachwycał się James, oglądając ją dokładnie.
Cieszył
się jak nigdy. Chłopaki wiedzieli, co mu kupić… I jeszcze sposób, w jaki mu to
dali! Mają pomysły…
-
Rozumiem, że ci się podoba – rzekł Remus
z uśmiechem.
-
I to jak! Dzięki! – Rogacz podszedł do Huncwotów i uściskał po przyjacielsku
każdego z nich.
-
A teraz czas na tort - powiedziałam i zaklęciem skierowałam ciasto na środek.
Rogacz
z uśmiechem stanął przy nim, zamknął oczy, myśląc pewnie o życzeniu i zdmuchnął
wszystkie siedemnaście świeczek za pierwszym razem. Pokój Wspólny zabrzmiał od
braw i gwizdów, a Black stanął na stole i krzyknął:
-
Zaczynamy zabawę!
Muzyka
popłynęła „znikąd”, a uczniowie udali się na środek pokoju i zaczęli
podrygiwać w rytm muzyki.
Następne
dwie godziny upłynęły na zabawie, podczas której każdy świętował do upadłego.
***
James siedział na jednym z krzeseł i
powoli sączył piwo kremowe. Przyglądał się uczniom, którzy we wspaniałych
nastrojach świętowali jego urodziny. Było to niewątpliwie miłe uczucie, jednak
przez chwilę miał wrażenie, że na to nie zasługuje. Bo co takiego robi? Gra w
quidditcha, jest jednym z Huncwotów – z tego głównie był znany. Nie można
zapomnieć także o jego dawnych utarczkach z Lily Evans – o tym mówiono przecież
w całym Hogwarcie. A ta impreza została zaplanowana i przygotowana przez jego
przyjaciół. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy pomyślał, jakie ma szczęście, że
ich poznał. Spojrzał na nowiutką miotłę – Zmiatacza numer 11, którą od nich
dostał. Idealnie trafiony prezent. Ciekawiła go wciąż paczka średniej wielkości
owinięta czerwonym papierem w złote znicze. Podarunek od Lily. Nie mógł jej
jednak teraz otworzyć, bo znajdowało się tu zbyt wiele osób, a dziewczyna
wyraźnie mówiła, żeby otworzył ją, gdy będzie sam. Westchnął i podążył wzrokiem
po bawiących się, aby odnaleźć swą ukochaną w tym tłumie. W końcu mu się to
udało. Stała na drugim końcu pokoju i rozmawiała z pewnym chłopakiem. Rogacz
przyjrzał mu się uważnie. Był to Krukon, którego jeszcze nie miał okazji
poznać. Evans nie wyglądała jednak na zadowoloną z towarzystwa; przeciwnie,
miała znudzony wyraz twarzy. Potter dopił kremowe piwo i szybkim krokiem ruszył
do wyżej wspomnianej pary. Skoro to jego urodziny, to dlaczego akurat teraz miałby
nie zatańczyć z Lily?
***
Od kilkunastu minut stałam przy
ścianie i słuchałam jakże pasjonującej opowieści o niedawnej lekcji
transmutacji u Kruponów. Lewis, bo tak miał na imię mój rozmówca, przyczepił
się i myślał, że jestem zadowolona z jego towarzystwa. Był ode mnie rok
młodszy, o czym zdążył mnie powiadomić na samym początku. Miał delikatne rysy
twarzy, ciemne, krótkie włosy, a jego niebieskie oczy tryskały radością. Jego
usta były dość małe, a twarz dziwnie wydłużona. Nie wiedziałam, dlaczego
jeszcze go słuchałam. Po prostu mnie zanudzał. Spojrzałam kątem oka na Dorcas,
która wyrywała wszystkich chłopaków po kolei. Musiała się dobrze bawić. Lewis na
chwilę zamilkł, a później zapytał:
- Nie nudzi cię
to?
- Nie, no
skądże! Mów dalej – odparłam odruchowo, a po chwili wyklinałam się w myślach za
te słowa. Po co tak skłamałam?
Dalej go już
nie słuchałam, tylko obmyślałam sposób na uwolnienie się stąd. Krukon co chwilę
uśmiechał się szeroko. W pewnej chwili na horyzoncie pojawiła się znajoma
czarna czupryna, której właściciel stanął przy nas.
- Hej, kolego,
nie obrazisz się, jak porwę ci Lily? – zapytał wesoło.
Zdziwiłam się i
to bardzo. Skąd u Jamesa takie przyjazne zachowanie? Mimo wszystko dobrze, że
się tu zjawił.
- Nie, nie,
spoko… - mruknął niepewnie Lewis, wyglądając na przestraszonego.
- Zatańczymy? –
Rogacz zwrócił się do mnie.
- Jasne –
odparłam z uśmiechem.
Oddaliliśmy się
w stronę tańczących. Muzyka zrobiła się wolniejsza, tak jakby to zostało
zaplanowane. Udało mi się zobaczyć, jak Potter macha do Remusa, który zajmował
się dźwiękiem. Cały on… Chłopak objął mnie delikatnie w pasie, a ja przytuliłam
się do niego.
- Dzięki za
wybawienie – mruknęłam cicho.
- Aż tak źle z
nim? – spytał z rozbawieniem.
- Gorzej –
uśmiechnęłam się i mocniej w niego wtuliłam.
James używał
wspaniałych perfum – to trzeba było przyznać. Jego zapach powalał każdą
dziewczynę. Tańcząc z nim, miałam wrażenie, że nic innego się nie liczy, że
tylko my jesteśmy na tym świecie. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie odpłynąć w
inną rzeczywistość. Chłopak objął mnie mocniej. Nie zauważyłam nawet, kiedy
popłynęła szybsza muzyka. James jednak nie miał zamiaru usiąść i przyznam, że
ja też nie. Złapał mnie za ręce i przez
następne kilkanaście minut bawiliśmy się razem doskonale. On świetnie tańczył.
Ciekawie, gdzie się tego nauczył…
- Może
usiądziemy? – zapytałam zdyszana, kiedy ucichły ostatnie takty piosenki.
- Pewnie, skoro
chcesz.
Skierowaliśmy
się w stronę kanapy przy kominku, która, o dziwo, nie była zajęta. James
sięgnął po dwa kremowe piwa, a jedno z nich podał mi.
- I jak ci się
podoba impreza? – zapytałam.
- Jest
świetnie. Naprawdę. Myślałem, że zapomnieliście…Wiesz, siedemnaste urodziny…
- O to chodziło
– uśmiechnęłam się, biorąc łyk z butelki.
- A tobie jak
się podoba?
- Mi? Ja jestem
tu tylko przecież gościem.
- Nie tylko,
uwierz – powiedział poważnym tonem.
Uznałam, że
lepiej zmienić temat. James widocznie pomyślał o tym samym, bo już po chwili
mówił o swojej nowej miotle. Mimo, że quidditcha nie pasjonował mnie tak
bardzo, jego opowieść nie nudziła mnie, tak jak to było w przypadku Lewisa. Po
chwili odpoczynku ponownie wróciliśmy na parkiet, a Rogacz nawet na chwilę nie
wypuszczał mnie ze swoich objęć.
***
Impreza rozkręciła się na dobre.
Wielu uczniów poszło już do dormitorii, choć parkiet nadal był pełny. Ann stała
pod ścianą i przyglądała się tańczącym osobom. Dobrze się bawiła, jednak trochę
ją to już nudziło. Postanowiła, że niedługo wróci do siebie.
- Może
zatańczymy? – usłyszała.
Był to Remus.
Patrzył na nią uważnie, a ona rozejrzała się dookoła, bo nie była pewna, czy to
o nią chodzi.
- Tak, ciebie
pytałem – chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- No dobrze… -
Ann niepewnie oderwała się od ściany i podała rękę Remusowi.
Akurat leciał
wolny kawałek. Lunatyk objął ją w pasie, a ona, wciąż spięta, złapała go za szyję.
Nie wiedziała co myśleć. W ogóle nie spodziewała się tego tańca.
- Nie stresuj
się tak… - Remus wyszeptał jej do ucha, czując, że dziewczyna jest prawie
sztywna.
- Tęskniłem za
tobą – wyznał po chwili, patrząc jej w oczy.
- Jak to? –
zapytała zdezorientowana.
- Cały czas o
tobie myślałem. Nawet nie wiesz, jaka jesteś dla mnie ważna… Te ostatnie
wydarzenia sporo zmieniły…
- Remus,
przepraszam cię za to…
- Cii… -
przyłożył jej palec od ust. – Nie mówmy teraz o tym. Później porozmawiamy…
Ann pokiwała
głową i trochę się rozluźniła. Remus objął ją mocniej, a dziewczyna znowu
poczuła się bezpieczna i kochana.
Kiedy muzyka
ucichła, oderwali się od siebie. Lunatyk złożył na jej ustach delikatny
pocałunek, a potem pociągnął ją w stronę stolika i podał jej szklankę soku, a
drugą wziął dla siebie. Stuknęli się nimi, a chłopak szepnął:
- Za nowy
początek.
Syriusz czuł się znakomicie.
Impreza, dziewczyny, zabawa… Wszystko to, co uwielbiał. Każda z jego fanek była
chętna do tańca. Mógł je podrywać do woli. Nastrój poprawiał także wypity
alkohol. Zerkał jednak wciąż na pewną czarnowłosą Gryfonkę z jego roku,
starając się, żeby ona także na niego patrzyła. Dorcas jednak nie zwracała na
niego uwagi. Od pewnego czasu bawiła się z rok starszym Puchonem. Czuła się
przy nim doskonale i była pewna, że on nie jest taki, jak inni. Miała nadzieję,
że ta znajomość potrwa nieco dłużej…
A Peter siedział przy stole i
kończył jedzenie kolejnego kawałka ciasta. Prosił kilka dziewczyn do tańca, ale
każda mu odmawiała. Stwierdził, że nie ma co się wysilać i po prostu dał sobie
z tym spokój.
***
Uczniów ubywało coraz bardziej, a
niektórzy bawili się, będąc pod wpływem alkoholu. Około godziny pierwszej
udałam się z dziewczynami do dormitorium. Ann była bardzo szczęśliwa, a kiedy
zapytałyśmy ja o to, odpowiedziała tylko, że idzie spać. Musiało się wydarzyć
coś ciekawego…
Wkrótce potem wróciłam sama do
Pokoju Wspólnego. Dochodziła druga nad ranem. Musiałam uważać, aby przez
przypadek na kogoś nie nadepnąć. Uczniowie leżeli w różnych pozycjach.
Niektórzy spali, a inni wydawali z siebie jakieś niezrozumiałe jęki. Co ten
alkohol robi z ludźmi… Zobaczyłam niedaleko w kącie pewną parę, która namiętnie
się całowała. Westchnęłam i pokręciłam głową. Ciekawe, czy jutro, kiedy
wytrzeźwieją, również będą tak sobą zauroczeni. Jednak taka ilość napojów
wysokoprocentowych nie jest w stanie poskromić dwóch Huncwotów. Syriusz i James
tańczyli na stole i śpiewali jakąś niedorzeczną piosenkę. Uśmiechali się
głupkowato i często potykali. Mieli butelkę z szampanem, którą co chwilę się
wymieniali. Byli pijani beż żadnych wątpliwości. Aż się dziwiłam, że mają siły…
- I tak to się
właśnie kończy… - usłyszałam głos przyjaciółki.
Dorcas stała za
mną i także patrzyła na chłopaków z powątpiewaniem.
- A ty nie miałaś
iść spać? – zapytałam.
- Tak, ale
chciałam tu jeszcze na chwilę zajrzeć. Widzę, że po imprezie…
- O,
dziewczyny, chodźcie do nas! – Syriusz nas zauważył i pomachał.
Potter zaraz
poszedł za jego przykładem i również nas zawołał, potykając się przy tym.
Wymieniłam z
Dorcas znaczące spojrzenia i powiedziałam:
- Musimy ich
stąd zabrać.
Dziewczyna
pokiwała głową, po czym podeszłyśmy do dwójki Huncwotów. Chłopaki wyciągnęli
ręce, aby nam pomóc w wejściu na stół. Czy oni myśleli, że my przyszłyśmy się
bawić?
- Schodźcie
stąd – mruknęłam.
- Lily, trzeba
się bawić! Impreza jest! – zawołał Syriusz i wziął duży łyk z butelki.
- Wy już się
wystarczająco nabawiliście. No dalej – poleciła Dorcas.
Kilka minut
minęło, zanim udało nam się nakłoni chłopaków
do zejścia na dół. Nie obyło się bez protestów, marudzenia i prób
nakłonienia nas do świętowania.
- Powinniście
iść spać… - stwierdziłam, kiedy omal oboje się nie wywrócili.
Złapałam Jamesa
i pociągnęłam go w stronę dormitorium. Dorcas zrobiła to samo z Syriuszem. Droga
po schodach okazała się dużym wyzwaniem. W połowie Rogaczowi zachciało się
tańczyć i musiałam mu wybić to z głowy. W końcu dotarliśmy na miejsce, a tam
chłopak od razu wskoczył do łóżka, przykrył się kołdrą po sam noc, po czym
spojrzał na mnie niewinnym wzrokiem i powiedział:
- Nic nie
zrobiłem, nie patrz na mnie tak wrogo…
Wyglądał jak
małe, słodkie dziecko, które nie chce dostać jakiejś kary. Roześmiałam się na
ten widok.
- Oj, James…
Idź już spać, pijany jesteś.
- Nie jestem.
- Nie?
- No, może
trochę… - uśmiechnął się szeroko.
Spojrzałam na
Dorcas, która właśnie starał się ujarzmić Syriusza. Ja miałam zdecydowanie
łatwiej.
- Liluś,
śliczna jesteś, wiesz? – zaczął James
A już myślałam,
że się uspokoił…
- James, proszę
cię… Śpij.
On w ogóle nie
zwrócił uwagi na moje słowa i kontynuował:
- Ja cię tak
kocham, a ty wciąż mnie odrzucasz… - powiedział, patrząc na mnie uważnie, na co
ja natychmiast spuściłam wzrok.
Mimo tego, że
był pijany, mówił szczerze – to się czuło. Miał poważny wyraz twarzy, nie
uśmiechał się głupio. Byłam jednak pewna, że gdyby nie alkohol, nie mówiłby
teraz o tym. Nawet nie doszłoby do takiej sytuacji!
- James… -
zaczęłam, lecz on mi przerwał.
- Ja wiem, że
ty nie czujesz tego samego, ale ja i tak cię kocham. Nie zmienisz tego. I wiem
co mówię – zastrzegł.
Nie wiedziałam,
co odpowiedzieć. Słyszałam to już kilka razy, ale wtedy było inaczej. Teraz
zabrzmiało to tak prawdziwie, że poczułam się jak ostatnia idiotka.
Na jego twarz
po chwili wrócił uśmieszek, a on sam powiedział:
- Chyba pójdę
spać…
Uznałam, że
zmiana tematu będzie najlepszym rozwiązaniem.
- Tak, dobry
pomysł. To cześć – czym prędzej udałam się do własnego dormitorium, nie
czekając nawet na Dorcas.
James przed
chwilą dziwnie się zachował. Zwykle drążył temat do końca, a tym razem
zwyczajnie odpuścił.
Wkrótce później
wróciła także Dorcas. Nie wyglądała na zachwyconą. Mocno zamknęła drzwi, szybko
oddychała.
- Coś się
stało? – zapytałam ostrożnie.
- Tak! Zgadnij,
co ten pijak zrobił! – zawołała.
- Ciszej, bo
obudzisz Ann. Mów…
- On… Znaczy…
Chciałam, żeby poszedł spać. Widziałaś, jaki był pijany. Ale on wolał się
jeszcze bawić! Jak miałam zamiar wyjść, on mnie zatrzymał. I… I…
- I…?
- I pocałował!
Nawet nie wiesz, jak od niego cuchnęło alkoholem! Okropność.
- Eee… A ty co?
- Dostał w
twarz ode mnie. I wyszłam.
Wytrzeszczyłam
oczy ze zdumienia. Czy to ta sama Dorcas, która nie tak dawno rozpaczała po
rozstaniu z Blackiem?
- Nie patrz tak
na mnie, należało mu się.
- Dorcas…
Zdziwiłaś mnie, wiesz? Przecież wy…
- Tak, tak… Ale
już ci mówiłam, że nie zamierzam tracić czas na zamartwianie się. Zresztą
poznałam na tej imprezie fajnego chłopaka – uśmiechnęła się lekko. - Później ci
o nim opowiem, bo teraz trochę zmęczona jestem. Aż się dziwię, że się nie
upiłam, wiesz? A jak z Jamesem poszło?
- Dobrze… Choć
czuję się teraz dziwnie, źle.
- Dlaczego?
- Kolejne
wyznanie miłości z jego strony. A ja już po prostu nie wiem, co czuję! Nam by
się nie udało, wiem to. Ne ma sensu się pakować i angażować w coś, co nie
przetrwa.
- I dlatego cały
czas próbujesz się oszukiwać?
- Nie… Nie wiem
tylko, co czuję – powtórzyłam.
- Ech, jak
chcesz. A teraz idę spać. Dobranoc…
Poszłam za jej
przykładem i także się położyłam, nie przebierając się nawet w piżamę. Myślałam
jeszcze o solenizancie, ale wkrótce potem zmorzył mnie sen.
***
Stanęłam przed drzwiami do dormitorium
Huncwotów. Zapukałam, ale nikt nie odpowiedział, co zresztą mnie nie zdziwiło.
Na pewno jeszcze spali. Weszłam więc od środka. Łóżko Remusa było puste, a
zapalone światło w łazience świadczyło o jego obecności w tym miejscu.
Pozostali wciąż znajdowali się w krainie snów. Przez przypadek potrąciłam
krzesło, a po pokoju rozniósł się głośny zgrzyt.
- Ciszej tam! –
rozległ się zaspany głos Syriusza.
Akurat z
łazienki wyszedł Remus, który chyba zdziwił się moją obecnością.
- A ty tutaj? –
zapytał.
- Przyszłam,
żeby zobaczyć, jak się macie…
- No, jak
widzisz. Mały kac męczy… Wziąłem ostatni łyk eliksiru, dla nich nic nie zostało
– wskazał na Syriusza i Jamesa.
Wyjęłam z
kieszeni mały flakonik, który nie wiadomo jakim cudem znalazł się przy mojej
szafce.
- Byłam w
Wielkiej Sali. Nie było żadnego nauczyciela, jedynie Dumbledore. I dziwnie
patrzył na nasz stół, który też świecił pustkami. Wiesz coś o tym?
Chłopak
uśmiechnął się delikatnie. Niewątpliwie była to sprawka Huncwotów.
- A jak
myślisz? Genialny plan Syriusza nie zawiódł.
- Co on
wymyślił?
- Numer stary
jak świat – przestawił zegarki. Ale na wszelki wypadek podaliśmy im wodę z
Zonka. Doskonały środek nasenny. Wieczorem powinni się obudzić… A do
Dumbledore’a nie dało się wejść, mimo że ominęliśmy gargulca. Nie wiem,
dlaczego.
- Pewnie rzucił
zaklęcia chronione przed Huncwotami – zażartowałam.
- Spokojnie,
jeszcze wymyślimy, jak tam wejść.
- Ciekawie, jak
zareagują, kiedy się dowiedzą, co się stało… - Black i Potter niedawno mieli
sporo kłopoty, a jeśli teraz wyda się, że to sprawka Łapy?
- E tam,
przynajmniej mamy jeden dzień wolny.
- Moglibyście
się przymknąć? – Syriusz podniósł się z łóżka i spojrzał na nas ze złością.
- Właśnie.
Zaraz mi łeb rozerwie – dodał James, który także się obudził. Przetarł oczy i
zwlókł się na podłogę - Cześć, Lily – mruknął i wstał, łapiąc się za głowę –
Gdzie jest ten eliksir na kaca? – Skierował się w stronę szafki przy oknie.
Przewracał wszystko, co się tam znajdowało, a kiedy nic nie znalazł, stwierdził
ze smutkiem:
- Nie ma.
Wziął więc wodę
leżącą niedaleko i wypił do dna. Trzymając wciąż butelkę przy ustach, odwrócił
się i natychmiast zakrztusił. Szybko mu przeszło, a on sam spojrzał na mnie
zaskoczony. Widocznie dopiero teraz zdał sobie sprawę, że tutaj jestem.
- Co ty tu
robisz?
- Stoję -
odparłam spokojnie.
- To może
usiądź, wygodniej będzie…
Delikatnie się
uśmiechnęłam, a Remus parsknął śmiechem. James czasem gadał bez sensu.
Dobiegło mnie
głośne przekleństwo. Syriusz z wściekłością podniósł się z łóżka i zaczął
przeszukiwać tę samą szafkę, co wcześniej James.
Przyglądałam
się mu przez chwilę, aż w końcu wyciągnęła z kieszeni flakonik z odpowiednim
eliksirem.
- Tego szukasz?
– pokazałam Syriuszowi buteleczkę.
- Tak! Życie mi
ratujesz!
Rzuciłam mu
magiczny płyn, a chłopak od razu z niego skorzystał. Efekt był prawie
natychmiastowy.
- Od razu
lepiej. Dzięki - z powrotem odrzucił mi flakonik.
- To dobrze. W
takim razie wracam do siebie – to powiedziawszy, skierowałam się w stronę
wyjścia.
- Hej, a ja? –
zawołał za mną James.
- Nie trzeba
było tyle pić – odparłam, lekko się uśmiechając.
- No ej, Lily…
Zaśmiałam się
i, nie zwracając na niego uwagi, otworzyłam drzwi. Potem niespodziewanie się
odwróciłam i rzuciłam mu buteleczkę. Chłopak ze swoim refleksem szukającego złapał
ją od razu.
- Dzięki –
powiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Trzymajcie
się! – odwzajemniłam uśmiech i przekroczyłam próg twierdzy Czwórki Wspaniałych.
* Zmiatacz nr
11 – miotłę tę dostał Ron w 5 tomie. Uznałam, że w czasach Huncwotów mogła być
już wyprodukowana, tylko trudno dostępna. ;)
***
11 stron Worda!
Rekord. ;p Chciałam wynagrodzić tę długą nieobecność. Taki długie notki nie
będą się zbyt często pojawiać. ;p Przepraszam za jakiekolwiek błędy, poprawię
je jutro. Następna notka za tydzień. ;)
O.oo chyba pierwsza hehe.! Super, extra notka.!! Ale mam malutką prośbę czy mogło by być trochę więcej wątków między lily i potterem (wiesz o co mi chodzi;P)Pozdrawiam ^^ .!
OdpowiedzUsuńsuper notka...jak zawsze!!!dobrze ze taki dłuugi:)
OdpowiedzUsuńEjj xD jestem druuuga xD ale to nic ;P wiesz... chyba przez Ciebie jutro kape z polaka dostane... zamiast czytac Żeromskiego, to ja Twoje opko czytam xD ale ono jest uzależniające ;PNosz, kurde, kiedy ta Lilka bedzie z Jamesem? Kiedy Łapa pogodzi się z Dorcią?Dobrze, że Ann pogodziła się z Remusem...Pisz kolejną... nie mogę się już doczekaćPozdrawiam i całuję ; **
OdpowiedzUsuńaaa!! Dawno nie czytałam nic równie interesującego. Tylko kieeeeeedyyy będzie jakaś grubsza akcja między Rudą a Rogaczem, nooo??;( ale i tak mi się podoba:D
OdpowiedzUsuńA myślałam, że będę pierwsza;p Kocham twoje opo!! a dzisiejsza notka naprawde b. dobra;)
OdpowiedzUsuńświetne;D super impreza i świetne pomysły;)
OdpowiedzUsuńFajnie to wymyslilas i super ze taki dlugi ten rozdzial, niemoge sie doczekac jak James rozpakuje prezent. a na kiedy planujesz urodziny Lili? ostatnio czytalam twoje pierwsze notki z tego bloga i widac jak duzo zmienilas styl pisania i idzie ci coraz lepij tak trzymaj.
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle zarąbista! Z tą miotłą trochę ryzykujesz, bo ktoś może się przyczepić, że od akcji na tym blogu do 5 tomu HP jest różnica ponad 15 lat. I czemu wcale nie dziwi mnie widok Huncwotów tańczących na stole na koniec imprezy xD i oczywiście zachowanie Syriusza z tym pocałunkiem też. Jestem ciekawa kim jest ten nowy znajomy Dorcas. Mam nadzieję, że wyjaśni się to w nowej notce. Pozdrawiam ChewPS. Zapraszam na mojego bloga o Lily Evans www.lily-i-reszta.blog.onet.pl Notka napisana podczas twojej długiej nieobecności na tym blogu, a że miałam ochotę na coś z Lily to sama napisałam notkę. Wiem, że nie jest nawet w połowie tak dobra jak twoje, ale liczę na szczerą opinię.
OdpowiedzUsuńŚwietne! I żeby następny rozdział też był taki długi!paradoksalne
OdpowiedzUsuńŚwietna !.Może Lilka powoli zrozumie że ten Łoś Ją kocha xd ..:D . Czzekam na następną :D:D..xd
OdpowiedzUsuńsuuuuuuuuuuuuupeeeeeer notka!!!!!!!!!Tylko mogłabyś w następnej notce napisać jak zaaragował James kiedy zobaczył prezent????
OdpowiedzUsuńNotka super ,tylko kiedy napiszesz coś o dott?(wiesz tej kotce)
OdpowiedzUsuńTak!!!to jest to:):):)Idealna notka,az smutno kończyć czytac:pFajnie,ze opisujesz tez uczucia innych przyjacioł Lily,w koncu oni też są ważni w tym blogu.A te pijaństwo chłopaków??Śmiałam się jak głupia:):)Pzdr i życzę weny:P
OdpowiedzUsuńŚlicznie :) Super ,że taka długa =)Jej słów mi po prostu brakuje ,co się rzadko zdarza . Impreza , kac , prezent Cudo .A to wyznanie James'a :) Czekam na next-a [demi -stories] (to mój nowy blog jakbyś chciała wejść )
OdpowiedzUsuńŚlicznie :) Super ,że taka długa =)Jej słów mi po prostu brakuje ,co się rzadko zdarza . Impreza , kac , prezent Cudo .A to wyznanie James'a :) Czekam na next-a [demi -stories] (to mój nowy blog jakbyś chciała wejść ):***
OdpowiedzUsuńWięcej takich proszę;D Notka świetna jak zwykle już czekam na następnę;*
OdpowiedzUsuńhey, notka bardzo dobra, wręcz świetna :) I do tego ta długość.... xD Czekam na następną. Pozdrawiam i życzę miłego pisania :)
OdpowiedzUsuńnic dodać nic ując od reszty komentarzy:)No może to że takie długie notki powinny być zawsze np. co tydzień:P
OdpowiedzUsuńŚwietna notka :)) Cudnaaaa!!!!!Jacy oni sa fajni.... romantyczni... i zakochany James...Ja też chcę być Lily Evans! Albo znaleźć mojego Jamesa....Fajnie piszesz. Czekamy na więcej!
OdpowiedzUsuń11 stron w wordzie, o boze rekord swiata, ja jeszcze nigdy jednej notki na 5 nie napisałam a ty taki rozmach =) duzo o moim kochanym syriuszu, a i jamse maial fajne urodziny =)
OdpowiedzUsuńhmm no wiec notka naprawde super ;) zazwyczaj jak są takie długie to mnie w pewnych momentach troche nudzą a tą przeczytałąm cała z zaciekawieniem ;)) ciesze sie że przyszla notka już za tydzień nie lubie dlugich odstępów... ;] a co do treści to juz nie moge sie doczekać kiedy miedzy lili a jamesem bedą pikantniejsze momenty :D
OdpowiedzUsuńextra. A te wyznanie Jamesa. Jeszcze tylko by się mogli Syriusz i Dorcas zejśc, ale trochę później, bo zaraz się wszyscy zakochają.
OdpowiedzUsuńświetna imprezka xD James i Lilka pokojowo nastawieni, Ann i Remus też, czego nie można powiedzieć o Syriuszu i Dorcas... ;P I bardzo podobał mi się pomysł w jaki Syriusz załatwił psorów ;D czekam na nexta. ;]
OdpowiedzUsuńMi się bardzo podoba^^ w szczególności momenty z Lily i Jamesem;)
OdpowiedzUsuńNie no - fajna impreza! Też chcę taką! ^^ Tylko mi lepiej miotły nie dawajcie, bo się zabiję xDTak szczerze, to też byłam w szoku, że taką dłuuuuugą notkę napisałaś! Normalnie gratulacje! ;)I czekam na dalszy przebieg zdarzeń!
OdpowiedzUsuńsuper nocia. uwielbiam twojego bloga
OdpowiedzUsuńChciałabym mieć kiedyś dokładnie takie same urodziny jakie miał James ;) A Lily może wreszcie zrozumie, że jest w nim zakochana.. Pozdrawiam i czekam na next notkę! ;*
OdpowiedzUsuńJak zawsze dobra notka, ale ciągle brakuje mi uczuć.. romantycznych scen pomiędzy naszymi niedoszłymi kochankami... mniemam, że już niedługo to się zmiei. Kolejny rozdział za tydzień? Nie wierzę, ale i tak trzymam Cię za słowo!
OdpowiedzUsuńWreszcie długa notka....doczekałam sie....a teraz znowu tydzien;/??echhhhhh.....cóż jesli nie mozesz to trudnoo...
OdpowiedzUsuńCo dostał Potter? 11 stron Worda ? No nie wierzę. Rekord ! Gratuluje xdddpotter-lily-i-jamesmilosc-potterazlota-krytykaoceny-legilimensserdecznie zapraszam, pozdrawiam i czekam na nowy rozdział. xddd
OdpowiedzUsuńCOOL!!! Fajnie, że Ann i Lunatyk znów są razem. Czekam z niecierpliwością na kolejną.
OdpowiedzUsuńajć śliczniutki xD czekam na nastepny i mam nadzieje ze nastepny bedzie niedlugo xD całuje:*:*
OdpowiedzUsuńAch, notkę przeczytam i skomentuję w najbliższym wolnym czasie. Podejrzewam, że skomentuję troszkę póxniej niż przeczytam, bo pewnie, jak zwykle, ktoś mi w czymś przeszkodzi. Teraz tylko mam chwilkę, żeby odpisać na komentarze, bo muszę się pouczyć do konkursu z polskiego xD wiesz, jest o co walcvzyć- jak będę laureatką, to nie piszę egzaminu gimnazjalnego z części humanistycznej xDPozdrawiam Cię serdecznie ;)lilye-jamesp.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie jak zwykle! Mam nadzieję, że choć nie wiem co nie opuścisz tego bloga. Naprawdę byłoby szkoda. Trzymaj tak dalej!
OdpowiedzUsuńWiesz, że twoja notka poprawiła mi trochę humor? :) Takie to wszystko wesołe i pogodne ;D Aż się samemu chcę iść na taką impreze. No i pijany James, który wyznaje miłość Lily. Ahh. Kiedy ona wreszcie zrozumie, że go kocha? Normalnie żal mi Pottera. On się tak stara, a tu co? Ona go tak brutalnie odrzuca. Nieładnie, Lily, nieładnie.No nic, czekam na kolejną notkę. I przy okazji informuję, że u mnie nowy rozdział :) Zapraszam serdecznie i pozdrawiam ;**[lilyanne-evans-i-potter]
OdpowiedzUsuńOJ. Tak niedługo dodałaś tę notkę a tyle juz komentarzy. Niedawno skończyłam czytać całego Twojego bloga. Jeśt świetny. Masz talent. Mam nadzieję, że wyrobie i już od teraz będę komentować Ci każdą notkę!!!!Pozdrawiam i Weny życzę.
OdpowiedzUsuńP.S.Mi wyszło 14 i troszkę stron Worda. (sprawdzałam)xD
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz jak zawsze suuper notka i tym razem długa;)nie moge sie doczekać następnej ^^ pozdrawiam;*
OdpowiedzUsuńo mój Bożee!! Jesteś po prostu świetna! Twój styl pisania jest tak w ciągający, że nie sposób się oderwać;) naprawdę bardzo podoba mi się Twój blog i z niecierpliwością czekam na kolejną notkę:D
OdpowiedzUsuńświetna notka ;) naprawdę masz talent dziewczyno^^oczywiście czekam "niecierpliwie" na następną!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za pozytywną opinię. :) Pisałam czcionką Comic Sans nr 10 ;p I wtedy wychodzi 11 stron. ;]
OdpowiedzUsuńŚwietny blog i ciekawe opowiadanie..:) Zapraszam Cię na mojego bloga, z opkiem o Jonasach..:)www.you-hurt-me.blog.onet.plPozdr..;**
OdpowiedzUsuńU mnie nowa notka, zapraszam serdecznie :) Przeprsazm. Wiem, ze jestem zła, okropna i w ogóle, ale postaram się jak najszybciej Twoją notkę przeczytac ;)Pozdrawiam.www.lilye-jamesp.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńCud ponad cuda! Zapraszam na nowy rozdział na [place-for-my-head]Liczę na rzetelną opinię ;)
OdpowiedzUsuńdodałam Cię do linków na moim bloguwww.lily-james-niezwykla-milosc.blog.onet.plJak byś mogła tam wpaść... Ale to mój nowy blog i jest tam na razie jedna notke.
OdpowiedzUsuńAle ekstra nocia, normalnie najlepsza, a jeszcze lepsze jest to, że ja też mam urodziny 27 marca !!! pozdro :*
OdpowiedzUsuńSuper! Dziś krótko będzie, ale chora jestem i normalnie umieram. Fajnie, że nowa notka będzie za tydzień ;D Ach.... ale James miał fajne urodziny... :D a lily... kurde, weź się Lily przekonaj do Jamesa i bądź i żyjcie sobie razem długo i szczęśliwie, a nie, cały czas go odrzucasz. Kurde, gadam bez sensu...Pozdrawiam Cię serdecznie i z całdego serca nie życzę Ci choroby.lilye-jamesp
OdpowiedzUsuńOżesz kurczaki. Powiem szczerze jak na spowiedzi: trafiłam tu przez linki Pisarki z niecnym zamiarem przeczytania treści i zareklamowania się pod rozwlekłym komentarzem. Ale jak tak to sobie przeczytałam, to dotarło do mje, że ktoś Twojego formatu i tak nie zwróci uwagi na kogoś jak ja.C.D.N
OdpowiedzUsuńC.D.To było najcudowniejsze, co dziś przeczytałam. A trochę tego było. Masz talent, skubaniutka. Choć, z moim instynktem byłego oceniającego, i tak znalazłam parę uchybień ;DC.D.N.
OdpowiedzUsuńC.D."[...]Proszę bardzo. Powinniście dojść do Pubu pod Trzema miotłami.[...] - tak Syriusz zwrócił się do Dorcas, Ann i Lily.C.D.N.
OdpowiedzUsuńC.D.Przepraszam, czy któraś ma męskie alterego, albo może jest transwestytą, a Syri nie może się pogodzić ze zmianą płci?xD Ale, jeśli dalej iść tym tropem, to albo Remus, albo Łapa, albo Jimmy jest pedałem... xD C.D.N.
OdpowiedzUsuń"[...]Muzyka popłynęła „z nikąd”, a uczniowie udali się na środek pokoju i zaczęli podrygiwać w rytm muzyki.[...] – pierwsze primo, powtórzenie. Drugie secundo – znikąd pisze się razem.
OdpowiedzUsuń"[...]wyklinałam się[...]" – przeklinałam się, bo słowo "wyklęty" czy zwrot "być wyklętym" odnosi się już prędzej do Blacka - w końcu jego rodzina wyklęła.
OdpowiedzUsuń"[...]Kilka minut minęło, zanim udało nam się nakłoni chłopaków do zejścia na dół. Nie obyło się bez protestów, marudzenia i prób nakłonienia nas do świętowania.[...]" - powtórzenie.
OdpowiedzUsuń"[...]Powinniście iść spać… - stwierdziłam, kiedy omal oboje się nie wywrócili.[...]" - szyk zdania przestawiony. Oboje omal powinno być, reszta ok ;)
OdpowiedzUsuń"[...]Pewnie rzucił zaklęcia chronione przed Huncwotami – zażartowałam.[...]" -zaklęcie ochronne przeciw Huncwotom,bo na chwilę obecną to brzmi, jakby miał chronić jedno zaklęcie drugim zaklęciem, tak żeby tego pierwszego nie złamali Huncwoci.
OdpowiedzUsuńI to by było na tyle. Ale naprawdę, naprawdę, naprawdę mi się podobało!I w sumie co mi szkodzi, zaryzykują ;D Jeśli masz ochotę, wpadnij do mnie: http://karawanaprzeznaczenia.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za bałagan, ale nie chciał się wkleić w jednym kawałku
OdpowiedzUsuńa ja dawnooo nie komentowalam ^^ swietna notke ;) dluga i w ogole fajna =D a to Remus sie ladnie zachowal ^^ caly moj Remek xD tez chce miotle na urodziny =p no nic, ja lece spac =p buziaki kochana ;*;* Ceci
OdpowiedzUsuńPIękna notka!! :)Zaje**rwabiś**e dobrze piszesz, aah, talent :)Piękna :)Wpadnę za tydzień, na pewno, tzn 18 xDCzekam :):*PS: Pięknie piszesz!
OdpowiedzUsuńPIękna notka!! :)Zaje**rwa**ście dobrze piszesz, aah, talent :)Piękna :)Wpadnę za tydzień, na pewno, tzn 18 xDCzekam :):*PS: Pięknie piszesz!
OdpowiedzUsuńOchoch... Ale się rozpisałaś !!! 11 stron Worda, to chyba rekord. Zapraszam do mnie www.syriusz-sophie.blog.onet.pl Oxen
OdpowiedzUsuńSuuuper blog pozdrawiam i zapraszam do mnie :))agathka-diary.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńBez owijania w bawełne. Notka taka sobie. Liczyłam na coś więcej. Wiedź na http://huncwot-and-prefekt.blog.onet.pl/ . Sorki za spam, ale trzeba jakoś zaistnieć.
OdpowiedzUsuńI gdzie ta notka????Tydzień juz minął ;)czekam^^
OdpowiedzUsuńYeYeYe ale czad:D lubię takie długie rozdziały. W ogóle to fajnie, nie ma się co czepiać, podobał mi się motyw z sową przynoszącą miotłę, natychmiastowym skojażeniem był nimbus 2000 też przyniesiony przez sowę:D pzdr i jednak jeśli możesz to uprzedzaj na gadu o notkach:*:*
OdpowiedzUsuń70 komentarzyk należy do mnie;))Nadszedł poniedziałkowy wieczór, a po notce ani śladu:(Niecierpliwie czeeeekam:**www.wielka-milosc-lily-i-jamesa.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńco jak co ale urodziny to miał niezłe ;p
OdpowiedzUsuń