-
Syriuszu… Możesz mi w końcu powiedzieć, do czego nam to wszystko? – zapytałam
po raz kolejny.
Od kilkunastu
minut przyglądałam się, jak jeden z Huncwotów wyrzuca z torby przeróżne
składniki. Robił to tak szybko, że po krótkiej chwili przed nami leżał spory
stosik z kolorowych fiolek i małych woreczków. Parę dni temu wyjawił mi w
końcu, jaki eliksir zamierza ze mną zrobić.
Chwilowa
metamorfomagia – tak to określił.* Był tak zachwycony swoim pomysłem, że nawet
nie próbowałam go od tego odwieść. Wyjaśnił, że eliksir będzie działał przez
godzinę. Osoba, która go wypije, będzie mogła w tym czasie zmieniać swój wygląd
tyle razy, ile będzie chciała. Mogło to być przydatne, jednak miałam
wątpliwości, czy to wystarczy, aby wygrać. Nie liczyłam na to, lecz gdzieś tam w
podświadomości kłębiła się na to nadzieja. Według Syriusza, to coś podobnego do
eliksiru wielosokowego, jednak o wiele lepsze, bo wystarczy sobie wyobrazić
daną cechę wybranej osoby lub zwierzęcia i natychmiastowo się ona pojawia. Gdy
zapytałam, jak na to wpadł, odparł jedynie, że podczas przechadzki po błoniach,
przypomniało mu się, jak czytał o tym, planując kolejny dowcip. Miałam jedno
„ale”. Z metamorfomagią trzeba było się urodzić, nie dało się tego nauczyć.
Dziwiłam się, że jeden eliksir potrafi załatwić całą sprawę. Powiedziałam o tym
Syriuszowi, ale ten rzekł, że magiczny płyn działa na nieco innych zasadach. Nie
jest to takie trudne, jak metamorfomagia, lecz uczucie przemiany do
komfortowych nie należy. Chłopak obiecał, że będzie pierwszym, który go
wypróbuje. To dobrze, bo wcale nie miałam ochoty być królikiem doświadczalnym…
Czytałam kiedyś
o eliksirze wielosokowym i wiedziałam, że należy do tych najtrudniejszych do
przyrządzania. Skoro ten ma być trochę do niego podobny, zastanawiałam się, jak
Syriusz zamierza go zrobić. Przyniósł kilka książek i mnóstwo składników. Ostatnie
kilka dni spędzaliśmy na wertowaniu ich i szukaniu odpowiednich przepisów, bo w
każdej z nich instrukcja była inna. Dodałam do moich obaw kolejny punkt – wszystkie
księgi pochodziły z działu ksiąg zakazanych.
- Już ci
mówiłem, będziemy eksperymentować – odpowiedział znudzonym tonem i ułożył
wszystko, co przyniósł w równym rządku.
Widocznie moje
zachowanie bardzo go irytowało. Co chwilę o coś go pytałam, aż stwierdził, że
marny byłby ze mnie Huncwot, bo nie potrafię zaryzykować.
- Widzisz, że
są tu różne przepisy, więc jakoś to połączymy i może dodamy coś od siebie –
powiedział.
- Tak, ale
codziennie znosimy tu tego coraz więcej – mruknęłam.
- Oj,
marudzisz. Nie przejmuj się, do konkursu wszystko będzie gotowe.
- Ale to na
pewno będzie bezpieczne? W końcu eliksir wielosokowy jest nielegalny, a to
jest do tego podobne, więc nie sądzę, że…
- Lily. –
Syriusz przerwał mi stanowczo. – A czy zdolność metamorfomagii jest zakazana?
To po prostu jest. A to zwykły eliksir. Chyba, że masz lepszy pomysł, to proszę
bardzo, zamieniam się w słuch.
Zamilkłam.
- No widzisz.
Więc już nie protestuj, tylko mi pomóż. Dziś przydałoby się w końcu zacząć to
robić…
Spojrzałam na
niego i pokiwałam głową. Musiałam mu zaufać, bo zostało niewiele czasu, a ja
sama i tak nic nie mogłam wymyślić.
Kwiat, który
kilka dni temu znaleźliśmy w Zakazanym Lesie, nosił nazwę nuvicus mysterious**. W każdej z ksiąg była o nim jakaś wzmianka.
Niewątpliwie to on stanowił podstawę dla eliksiru. Wcześniej trzeba było jego
liście posiekać w drobne kawałki, a potem wrzucić wszystko do gotującej się
wody i pozostawić na dobę. Po tym czasie płyn miał przybrać ciemnoniebieską
barwę. Tak więc uczyniliśmy i teraz musieliśmy tylko czekać. Już po paru
chwilach poczułam ostry zapach roznoszący się po nieużywanym korytarzu. Miejsce
to znowu zaproponował Syriusz, zapewniając mnie, że tym razem nie znajdę tu
żadnych podejrzanych przedmiotów. Nie mylił się - oprócz kurzu, nas i
przedmiotów przez nas przyniesionych, nie było tu niczego.
- Dobra, ten przepis wydaje się być najlepszy
– mruknął Black i podsunął mi jedną z książek.
– Jest tam prawie wszystko, co w innych, a zawsze można coś dorzucić.
- Okej. – Zgodziłam się niechętnie, co zapewne pokazał mój ton głosu.
- Z takim
nastawieniem to ty daleko nie zajdziesz. Przestań tyle myśleć, to niezdrowo –
mruknął z uśmiechem.
- Brak myślenia
też nie jest zbyt zdrowy – odparowałam, patrząc na niego znacząco.
Zaśmiał się
wesoło.
- Ale ty
naprawdę za dużo myślisz. Żyj chwilą, rób to, na co masz ochotę. Na przykład ta
twoja cała przyjaźń z Jamesem. Widzę, że starasz się przekonać, że to nic
więcej, ale ja wiem, że to tylko maska. Dlaczego nie możesz odpuścić? Przecież
i tak coś do niego czujesz – wzruszył ramionami.
Zmrużyłam oczy
i posłałam mu wściekłe spojrzenie. Ostatnio, kiedy tylko mógł, wspominał o
swoim przyjacielu. Zaczynało mi to działać na nerwy, a teraz jeszcze to!
- Gdzie to
położyć? – zapytałam, wskazując na kilka fiolek z różnymi substancjami,
przypominającymi te, których używa się na mugolskich lekcjach chemii.
Chciałam jak
najszybciej zmienić temat, jednak Syriusz miał inne plany. Widocznie wolał
zamęczyć mnie na śmierć swoimi komentarzami i uwagami odnośnie mojego ewentualnego
związku z Jamesem.
Łapa wywrócił
oczami, po czym zabrał ode mnie probówki i odłożył na podłogę. Spojrzał na mnie
wyczekująco.
- Dlaczego nie
chcesz o tym rozmawiać? – zapytał.
- Bo nie ma o
czym. Mam dosyć tego tematu.
- Ha, czyli
sama przyznajesz, że próbujesz od tego uciec – stwierdził z zadowoleniem.
- Boże,
Syriusz, jaki ty jesteś czasami natrętny. - Teraz to ja zwróciłam oczy ku
niebu.
- Po prostu
zastanawiam się, dlaczego taka jesteś. Udajesz, że on jest ci obojętny, a to
nieprawda.
- Tak? A ty
skąd to niby wiesz?
- To widać.
Wszyscy to wiedzą, oprócz ciebie i niego, bo ten kretyn czeka nie wiem na co,
jakby nie mógł wziąć sprawy w swoje ręce.
Spuściłam
głowę. Cholera jasna, dlaczego Syriusz nie może ustąpić i przestać o tym gadać?
Jest dobrze tak, jak jest, więc po co cokolwiek zmieniać?
- Wiesz, że on
za tobą szaleje. Kurde, dziwie się wam. Serio. Pasujecie do siebie strasznie, a
ty się wciąż upierasz.
- Black! Też
uważam, że pasujecie do siebie z Dorcas, a jakoś ci wciąż nie truję! –
warknęłam.
Miałam ochotę
zdzielić go po głowię tą grubą książkę, którą trzymałam. Powstrzymałam się
jednak.
Przez kilka
sekund wyglądał tak, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie zrobił tego.
Westchnął i zaczął powoli:
- Dobra, już
daję spokój. Ale obiecaj mi jedno…
- O w życiu! –
przerwałam.
- Nie wiesz
jeszcze, o co mi chodzi.
- Trudno.
- Obiecaj mi,
że następnym razem nie będziesz tyle myślała, tylko zrobisz, co będziesz w
danej chwili chciała.
- Jakim
następnym razem? – spytałam zaskoczona.
- Obiecaj.
Wpatrywałam się
w niego z narastającą złością. On nic sobie z tego nie robił, tylko uśmiechał
się szeroko. Wiedziałam, że nie odpuści, jeśli mu nie obiecam, więc z
westchnieniem poddałam się.
- Okej,
obiecuję. – Skrzyżowałam dwa palce za plecami, mając nadzieję, że tego nie
zauważył.
- Pokaż ręce –
polecił.
Wyciągnęłam je
przed siebie z poirytowaniem. Chłopak zaśmiał się do siebie.
- Teraz mi to
obiecaj – poprosił.
- Wrr. Obiecuję
– warknęłam.
Idiota. W tym
momencie przypominał dawnego Syriusza, który bez przerwy mnie denerwował.
- No, pięknie.
To teraz do roboty!
Bez słowa wstał
i zaczął układać wszystko pod ścianą, aby zrobił się prządek. Poszłam więc za jego przykładem. Nie wspominał już o
Jamesie, co sprawiło mi ulgę. Mimo to jego słowa odbijały się echem w mojej
głowie…
***
Mijały kolejne dni, aż w końcu
nastał pierwszy maja. Dzisiaj miało się wszystko rozstrzygnąć. O godzinie
jedenastej wszyscy zbierali się w Wielkiej Sali, aby zobaczyć, kto wygra
konkurs na najlepszy eliksir.
Cóż, ostatnie tygodnie były naprawdę
napięte. Nie dość, że zbliżały się egzaminy końcoworoczne, to po lekcjach do
późna siedziałam z Syriuszem nad eliksirem. Zrobiliśmy kilka porcji, tak na wszelki
wypadek. Jedną robiliśmy zgodnie z przepisem, do drugiej dorzuciliśmy swoje
składniki, a w kolejnej pomieszaliśmy jeszcze więcej rzeczy. Byłam pewna, że i
tak skorzystamy z pierwszego napoju, Ale Black uparł się, aby jeszcze
poeksperymentować. Mi już przestało na tym zależeć. Całe te przygotowania
zaczynały mnie nudzić. Wolałam chyba poznawać eliksiry z książek, a nie sama je
wymyślać.
Wydawało mi się, że Syriusz nagadał
coś Jamesowi. Rogacz spędzał ze mną więcej czasu, a mi, o dziwo, to nie
przeszkadzało. Dobrze czułam się w jego towarzystwie, a w dodatku przy nim
zawsze poprawiał mi się humor. Niedawno obudziłam się rano w Pokoju Wspólnym
przykryta kocem. Nie pamiętałam, jak to się stało, że zasnęłam. Widocznie za
dużo się uczyłam… Dopiero Dorcas wyznała mi, że to właśnie Potter znalazł
mnie przykrył. Było to niewątpliwie miłe
z jego strony.
Łamiąc obietnicę daną Syriuszowi,
myślałam coraz więcej. Praktycznie każdego wieczora zastanawiałam się nad
związkiem z Jamesem i codziennie miałam mniej argumentów przeciw. Kiedy
złapałam się na tym, że wyobrażam sobie, jak by to mogło być, od razu
stwierdziłam, że nawet nie powinnam o tym rozmyślać. Ale i tak te krępujące
myśli powracały, szczególne w nocy, podczas snów. Niecałe trzy tygodnie wniosły
tak wiele, że sama byłam zaskoczona tymi zmianami. Nie potrafiłam sobie
powiedzieć, co do niego czułam, jednak docierało do mnie powoli, że to już nie
tylko przyjaźń.
Teraz wiedziałam, że należało się
skupić na eliksirze. Wcześnie rano pobiegłam z Syriuszem do ukrytego korytarza.
Napoje były gotowe. Z jednego buchała gęsta para, tak jak opisali to w
zakazanym podręczniku. W drugim ciągle
coś bulgotało, a nad kolejnym unosiła się delikatna, jasnozielona mgiełka.
- To co,
próbujemy? – zapytał wesoło Black, biorąc fiolkę do ręki.
- Czekaj!
Zapomniałeś? Jeszcze łodyga tego kwiatu. Wszędzie pisali, żeby dodać ją na sam
koniec.
- Racja. – Schylił się po mały kawałek łodyżki.
Wrzucił ją do
pierwszego eliksiru, a ja zrobiłam to samo z następnymi. Każdy z nich zasyczał
i spienił się, po czym wszystko ustało.
- No i już. A
teraz, na zdrowie! – powiedział i wlał sobie do ust pierwszy napój.
***
* pomysł na
eliksir należy do Huńcwoka ;) Dzięki :)
** nuvicus mysterious
- nazwa kwiatu.
Nuvicus wymyśliłam sama, natomiast mysterious
oznacza po angielsku tajemniczy.
I to by było na
tyle. Notka taka jakaś… Szczerze mówiąc, nie jestem nią zachwycona. Sporo
opisów, a wiem, że nie każdy to lubi. Ewentualne błędy poprawię jutro. ;) Teraz
chcę pokończyć stare wątki, żeby zacząć nowe. Tak na oko, za jakieś dwa
rozdziały, zacznie się dziać wreszcie coś ciekawego – tak myślę. ;) Już po
testach, więc mogę się skupić bardziej na blogu. Niepotrzebnie tak się
stresowałam, nie było czym. Poszło mi bardzo dobrze. :) Jeszcze trzeba poczekać
na wyniki… ;p
A, jeszcze coś.
Zdecydowałam, że od tego będę informować tylko na GG lub na pocztę. Na
zostawianie komentarzy na kilkudziesięciu blogach nie mam już czasu, ani chęci.
Czasem mam wrażenie, że niektórym zależy tylko na tych komentarzach, a nie na
nowej notce. Tak więc proszę, żeby te osoby, które chcą być dalej informowane,
podały mi swój adres bloga i numer GG (lub pocztę) w komentarzu lub
gdziekolwiek. Mam nadzieję, że zrozumiecie. ;)
Nowa notka
pewnie za tydzień. Pozdrawiam!