Następnego
ranka obudziłam się bardzo wcześnie. Chciałam jeszcze zasnąć, ale niestety nie
udało mi się. Wspomnienie wczorajszej kłótni z Potterem nie dawało mi spokoju.
Muszę przestać o nim myśleć.
Powoli
zwlokłam się z łóżka. Chcąc mieć dużo czasu uszykowanie się szybko weszłam do
łazienki. Napuściłam wody do wanny i pogrążyłam się w długiej, wspaniałej
kąpieli. Po jakiś 30 minutach wyszłam z wanny. Owinęłam się szczelnie
ręcznikiem i zdałam sobie sprawę, że nie wzięłam ze sobą szat. Wyszłam więc po
nie. Dziewczyny wciąż spały. Wzięłam ubrania i wróciłam do łazienki. Tam
ubrałam się, na mokre włosy rzuciłam Zaklęcie Suszące, uczesałam je i wyszłam.
Dochodziła siódma. Już najwyższy czas budzić dziewczyny... Zaczęłam więc to
robić. Najpierw zaczęłam budzić Katie bo ona wstaje niemal natychmiast.
- Katie, wstawaj –
powiedziałam.
Dziewczyna usiadła na łóżku,
przetarła oczy i zapytała:
- Która godzina?
- Pięć po siódmej –
odpowiedziałam.
Ziewnęła.
- OK., idę do łazienki a ty
je obudź – powiedziała wskazując na Ann i Dorcas. Zaczęłam więc budzić tą
drugą.
- Dorcas, wstawaj!
- Zaraz…
- W tej chwili!
- Chwila…
Ale odpowiedź, nie ma co...
Dam jej jeszcze 10 minut a jak nie wstanie dobrowolnie to zwalę ją siłą.
Skierowałam się w stronę łóżka Ann.
- Ann wstawaj szybko! – teraz
przyjęłam inną taktykę.
- Jeszcze chwilka…
- Remus przyszedł!
- Co?! Jak ja wyglądam? –
wstała z łóżka jak oparzona.
To był niezawodny sposób na
wygonienie z łóżka Ann i Dorcas.
- Gdzie on jest? – spytała
Ann.
- Sądzę, że w swoim
dormitorium – odpowiedziałam chichocąc.
Ann wpatrywała się we mnie z
lekką złością.
- No co?! To jedyny sposób,
żebyś szybko wstała!
Ann prychnęła jak rozjuszona
kotka.
- Oj, nie bądź już zła –
poprosiłam.
- Nie jestem. Wolę już taki
sposób budzenia niż oblanie lodowatą wodą – i uśmiechnęła się.
Powróciłam do budzenia Dorcas.
Musiałam użyć innej metody. Po prostu zdarłam z niej kołdrę. Teraz dopiero
wstała. Po jakiś dwudziestu minutach z łazienki wyszła Katie i wpadła tam
Dorcas a po niej Ann. W drodze do Wielkiej Sali zaczęłam:
- Eee… dziewczyny, musimy
dzisiaj znowu odwołać próbę.
- A to dlaczego? – zapytała
Dorcas
- Mam szlaban.
- Nie wierzę. Ty i szlaban?
- To uwierz. Mam SZLABAN.
- A co zrobiłaś? – spytała
Katie.
- Ee, nic takiego…
- Jasne, nic takiego. I za to
„nic takiego” masz szlaban?
Nic nie odpowiedziałam.
- Dobra, nie chcesz
powiedzieć to nie mów – powiedziała Ann.
- Dzięki.
Doszłyśmy do Wielkiej Sali.
Na moje nieszczęście Huncwoci już tam byli, James także.
- Cześć chłopcy – powitała
ich Katie.
- Cześć.
Spojrzałam ukradkiem na
Jamesa. Na jego policzku nadal widniał lekki ślad mojej dłoni. Do końca
śniadania nie odzywaliśmy się. Potem poszliśmy na lekcje.
Na historii magii James
przysyłał mi liściki. Oto pierwszy z nich:
Lily,
przepraszam. Rozmawiałem z Syriuszem i on nic nie wie o jednorożcach.
Niepotrzebnie się pokłóciliśmy. Wybaczysz mi? Proszę. J.P.
Odpisałam:
Nie.
L.E.
I kolejne liściki:
Liluś…
No proszę… Przecież wiem, że nikomu się zdradziłaś naszego sekretu. Nie chcę,
żeby nasza przyjaźń tak się skończyła. Proszę, wybacz mi.
J.P
Nie!
Odwal się, Potter! I nie jestem Liluś!
L.E.
Lily,
proszę… Zrozumiałem swój błąd. Wybacz mi.
J.P.
Nie!
Jeśli myślisz, że zwykłe „przepraszam” sprawi, że o wszystkim zapomnę to się
mylisz! I nie pisz już!
L.E.
James posłuchał mnie i nie
dostałam już żadnych karteczek. Po lekcjach poszliśmy na obiad a potem do
Pokoju Wspólnego. Ponieważ nie chciałam być w jednym pomieszczeniu z Jamesem,
poszłam sama do dormitorium. Na odrabianiu zadań domowych na jutro zleciało mi
całe popołudnie. Przed szósta Dorcas przyszła do naszej sypialni i zapytała:
- Idziesz na kolację?
- Tak… - odpowiedziałam i
poszłam.
Po posiłku wszystkie
poszłyśmy do dormitorium drugoklasistek, aby powiedzieć im o odwołanej próbie.
Zdziwiły się trochę. Potem wróciłyśmy do naszego dormitorium i pogadałyśmy o
różnych babskich sprawach. Przed dziewiętnastą wyszłam z pokoju i skierowałam
się w stronę gabinetu profesor McGonagall na szlaban…
***
Notka mi się za bardzo nie podoba. Następna chyba w sobotę. Pozdrawiam. :* :* :*