Pewna dziewczyna szła jednym z korytarzy Beauxbatons. Właściwie nie wiedziała dokąd zmierza. Wszystko było dla niej tu dziwne. Nie miała pojęcia, po co w ogóle tu przyjechała. Przecież mogła chodzić do Hogwartu, mimo, że mieszkała we Francji. Więc czemu jej rodzice tak nalegali? W Hogwarcie miała przyjaciół, a tutaj nie mogła z nikim znaleźć wspólnego języka. Źle czuła się w tym miejscu, a największym jej problemem była samotność.
- Przepraszam, chyba coś ci upadło - Katie usłyszała głos za sobą.
Odwróciła się, a jej oczom ukazał się przystojny chłopak. Miał długie blond włosy związane z tyłu i ciemne oczy. Szeroko się uśmiechał i sprawiał wrażenie miłej osoby.
- A tak, dzięki - odparła Katie biorąc od niego zgubę.
- Jestem Andrew. A ty?
- Katie - uśmiechnęła się.
- To ty jesteś tą nową dziewczyną z Hogwartu? - spytał.
- Tak...
- Ja też pochodzę z Anglii. Jednak tuż przed szkołą przeprowadziliśmy się do Francji...
- Aha... Ja musiałam wszystko tam zostawić... Przyjaciół... Szkołę...
- Rozumiem... Pewnie ci ciężko...
- Nawet nie wiesz jak bardzo...
- Nie przejmuj się... Na pewno z czasem będzie lepiej...
- Mam nadzieję - posłała mu uśmiech.
- Chyba już pójdę - powiedziała.
- A masz może czas w sobotę?
- Może mam... A co?
- Może byśmy się spotkali? Pokazałbym ci szkołę i okolice...
- No dobrze... To do soboty. Pa! - Katie po raz kolejny się uśmiechnęła.
Wróciła do swojej sypialni, którą dzieliła jeszcze z czterema Francuzkami. Cieszyła się, że poznała tego chłopaka. Wydawał się naprawdę miły. To może być początek czegoś nowego...
*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*
Ann siedziała na parapecie jednego z okien sowiarni. Kochała to miejsce. Zawsze przychodziła tutaj, kiedy chciała pobyć sama i w spokoju wszystko przemyśleć. Właśnie teraz była taka chwila. Nikomu nie powiedziała o pewnym zdarzeniu. Nie chciała... Jeszcze nie... Wolała sama załatwić tę sprawę.
Po tej całej aferze z Huncwotami, kiedy Peter podsłuchiwał dziewczyny, Lily krzyknęła, że Huncwoci są animagami. Ann postanowiła to wyjaśnić z Remusem. Myślała, że on też... Nie... Remus powiedział jej prawdę. Straszną prawdę... Dowiedziała się, że jej chłopak jest wilkołakiem. A jego przyjaciele stali się animagami, żeby pomagać mu podczas przemiany. Dla Ann był to wielki szok. "Wilkołak? Jak to?" pytała z niedowierzaniem. Remus opowiedział jej jak to się stało. Dziewczyna nie wiedziała, co o tym myśleć. Z jednej strony bardzo go kochała i chciała z nim być, a z drugiej bała się. Nie miała pojęcia, jak groźny jest Remus po przemianie. Ale przecież w czasie pełni przebywa we Wrzeszczącej Chacie z resztą Huncwotów. Gdyby był niebezpieczny dla innych uczniów Dumbledore nie pozwoliłby mu uczyć się w Hogwarcie. A w inne dni, kiedy pełni nie ma... Wszystko jest dobrze. Remus to opiekuńczy, miły, elegancki i inteligentny chłopak. Ann świetnie się przy nim czuła. Nie wiedziała wcześniej o jego niefortunnej przypadłości i żyło im się wspaniale. Dlaczego więc miałoby się to zmienić? Bo raz na miesiąc jej chłopak przeżywa straszne męki? Nie, na pewno nie. Ann wiedziała, że nie może zostawić Remusa. Nie może i nie chce. Zbyt bardzo go kocha, żeby zerwać z nim z tak błahego powodu. Kiedy Remus jej o tym wszystkim powiedział, wyszła bez słowa. Dziewczyna poczuła wyrzuty sumienia. Teraz on mógł myśleć, że Ann go znienawidzi. Musi szybko iść do niego i z nim porozmawiać. Chłopak musi wiedzieć, że jej bardzo na nim zależy, mimo jego przypadłości. Nie ma ona dla niej żadnego znaczenia.
Ann szybko zeskoczyła z parapetu i szybkim krokiem skierowała się do dormitorium chłopaków z szóstego roku z Gryffindoru. Była zadowolona ze swojej decyzji.
*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*
Dorcas wyszła z Pokoju Wspólnego mocno trzaskając portretem Grubej Damy. Była wściekła. Dzisiejszy wieczór chciała spędzić z Syriuszem, a on oświadczył, że ma inne plany. Tak po prostu!
- Dorcas, czekaj! - usłyszała za sobą.
- Czego? - warknęła, patrząc na swojego chłopaka.
- To nie tak jak myślisz... - zaczął.
- Skąd wiesz, co myślę?! Masz inne plany! W porządku! Nie zabronię ci przecież! - krzyknęła dziewczyna i odwróciła się.
Syriusz szybkim ruchem przyciągnął ją do siebie i pocałował.
- Przestań. Miałem inne plany, to fakt. A wiesz jakie? Chciałam cię zabrać do Pokoju Życzeń. A ty nawet nie dałaś mi dojść do słowa - rzekł, patrząc na nią z wyrzutem.
Dorcas spuściła głowę. Było jej głupio.
- I co, uparciuchu? - spytał już nieco czulej.
- Przepraszam - rzekła dziewczyna i wtuliła się w chłopaka.
- Już dobrze... To co? Chcesz iść ze mną do Pokoju Życzeń? - zapytał Syriusz.
- Jasne!
Chłopak objął Dorcas i oboje skierowali się w stronę Pokoju Życzeń.
W końcu znaleźli się w tym magicznym miejscu. Ściany były czerwone, a po środku stał stół ze świecą i dwa krzesła. Pod ścianą była komoda, dużo poduszek i kwiaty.
- Jak tu pięknie... - wyszeptała Dorcas.
Syriusz tylko się uśmiechnął.
Usiedli przy stoliku i zjedli romantyczną kolację, rozmawiając o różnych rzeczach. Dorcas czuła się wspaniale. Bardzo kochała tego chłopaka. Nie wyobrażała sobie jak by było bez niego. Miała nadzieję, że jemu także na niej zależy.
- Dorcas... - zaczął niepewnie.
- Tak?
- Ja... Muszę ci coś powiedzieć....
- Co? Mów.
- Bo ja...
- Tak?
Black wziął głęboki oddech i powiedział, patrząc jej w oczy:
- Ja cię kocham.
Dorcas nie wiedziała, co odpowiedzieć. Zaskoczył ją. Owszem, wcześniej mówił już, że ją kocha, ale wydawało się, że nie było to szczere. A teraz zabrzmiało tak prawdziwie...
- Ja ciebie też...
Syriusz uśmiechnął się i namiętnie ją pocałował. Dorcas czuła się najszczęśliwszą osobą na świecie.
*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*
Siedziałam w bibliotece przy oknie. Miałam świetny widok na boisko do qiudditcha. Drużyna Gryffindoru właśnie odbywała trening. W oczy rzuciła mi się trochę zamazana postać szukającego. Leciał szybko, a jego twarz wyrażała duże skupienie. Wiele myślałam o tym wczorajszym wydarzeniu. Potter, jeśli chce, potrafi być miły i odpowiedzialny. Jednak przeważnie zachowuję się jak dzieciak. Gdyby choć trochę się zmienił... I dorósł. Może mogłabym dać mu szansę? A co jeżeli będzie tak samo jak po Balu Bożonarodzeniowym? Wprawdzie to nie była jego wina, ale i tak cierpiałam. Albo jeśli coś mu się odwidzi i znów zacznie robić z siebie idiotę? Ale każdy zasługuje na drugą szansę... On również. Chyba zgodzę się na to wyjście z nim do Hogsmeade... Nie mam nic do stracenia... Jednak jeśli Potter coś przeskrobie, straci tę szansę. Wszystko zależy od niego.
Uśmiechnęłam się widząc jak James łapie znicza. Tak, dam mu ostatnią szansę. Jeśli ją zmarnuje, nie będę sobie nim więcej zawracać głowy.
***
Udało mi się dodać notkę! :D Sami widzicie, że jest ona trochę inna niż wszystkie. Chciałam pokazać też jak wygląda życie przyjaciółek Lily. :) A teraz inne sprawy... Mam popsuty komputer. Tę notkę przepisywałam w kafejce (ale to wyglądać musiało...). Następna chyba za tydzień, pewnie znów będę ją w kafejce pisać. Ech... No cóż... Mam nadzieję, że już niedługo będę mieć sprawny komputer w domu. Przepraszam, że nie poinformowałam wszystkich o notce, ale nie pamiętam wszystkich adresów... :P Poza tym przepraszam za wszystkie błędy, które mogły się pojawić w tej notce. W domu w Wordzie zawsze piszę a tu go nie ma :( A mój blog znów znalazł się w Polecanych :D Dziękuję Wam! :) To tyle. Pozdrawiam wszystkich! :*