Poczułamdotyk na swoim policzku. Leżałam w ciepłym łóżku, którego nie miałamnajmniejszej ochoty opuszczać. Od długiego czasu tak dobrze się nie czułam. Niechciałam tego przerywać. Ogarniało mnie uczucie niebiańskiego spokoju ibezpieczeństwa. Nie wiem, co to sprawiło. Może te delikatne smagnięcia po moimpoliczku? Chwila… Jakie smagnięcia?
Szybko otworzyłam oczy. To, cozobaczyłam, sprawiło, że aż odsunęłam się i usiadłam.
-Co ty tu robisz? – spytałam zaskoczona.
-Przepraszam, nie chciałem cię obudzić… - powiedział speszony James.
-Skąd ty się tu wziąłeś?
-No zostałem na noc…
-Co?! – krzyknęłam.
Tojuż przestało mi się podobać.
-Spokojnie, daj mi powiedzieć… Wczoraj pozwoliłaś mi zostać, pamiętasz? Spałemna łóżku Dorcas… A teraz… Tak pięknie wyglądałaś jak spałaś i nie mogłem siępowstrzymać…
Powoliprzypominały mi się wczorajsze wydarzenia. Faktycznie, pozwoliłam mu tu spać.Tylko że wtedy już działały na mnie eliksiry…
-Byłeś tu całą noc? – zapytałam.
-No… Tak.
-Dobra, wszystko już wiem. Czuję się dobrze, możesz iść – powiedziałam szybko.
Niechciałam, żeby dłużej tu siedział.
-Ok, nie ma sprawy. Zobaczymy się później? – zapytał.
-Chyba tak… - odparłam.
Naprawdęchciałam już zostać sama. Po chwili James wyszedł. Zerwałam się z łóżka. Miałamna sobie wczorajsze ubrania. Patrząc w lustro spostrzegłam, że wyglądam, lekkomówiąc, źle. I w takim stanie widziałmnie Potter… Ale co tam, nie powinnam się tym przejmować. Mam nadzieję, że niezachowywałam się głupio w trakcie snu…
Wzięłam prysznic, ubrałam się;ogólnie mówiąc ogarnęłam. Bolała mnie głowa, jednak nie skupiałam się na tym bardzo. Bałam się spotkania z Jamesem i to pochłaniało całą moją uwagę. Ztej wczorajszej zabawy na śniegu wynikło dużo niepotrzebnych problemów. Onspędził noc w moim dormitorium! Jak mogłam na to pozwolić? Nie byłam wtedy dokońca sobą, ale to mnie nie usprawiedliwia…
Wyszłam na śniadanie do WielkiejSali dużo później niż powinnam, gdyż nie miałam ochoty na rozmowę z Rogaczem.Wiedziałam, że jest to nieuniknione, ale dziwnie się czułam myśląc o tymwydarzeniu. Miałam nadzieję, że dziś uda mi się unikać Jamesa.
Cały dzień spędziłam w dormitorium.Wreszcie miałam czas na przeczytanie książki pożyczonej już dawno od Dorcas.Nikt mi nie przeszkadzał, co mnie trochę dziwiło, bo myślałam, że James będziechciał pogadać. Ale nie narzekam….
Dochodziła godzina ósma wieczorem…Miałam już dość czytania i za bardzo nie wiedziałam, co mam robić. Stanęłam miprzed oczami perspektywa spędzenia całego wolnego czasu w taki oto sposób.Chyba bym tego nie zniosła… Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nieodpowiedziałam. Po chwili jednak w moim dormitorium pojawił się Rogacz.
-Mogę wejść? – spytał.
-Już i tak wszedłeś to po co pytasz?
Chłopakuśmiechnął się.
-Cały dzień tu siedziałaś? – zapytał.
-Mhm… - mruknęłam nie patrząc na niego.
-Co się stało? – spytał podchodząc bliżej.
-Nic, trochę źle się czuję – była w tym odrobina prawdy.
-Rozumiem… A jak z twoim zdrowiem?
-Jest już lepiej…
Chłopakusiadł na moim łóżku i niepewnie na mnie spojrzał.
-Co jest? Widzę, że coś cię martwi – rzekł.
-Nic takiego…
-Oj Lily, mnie nie oszukasz.
-Naprawdę nic…
-Skoro tak mówisz… - odparł po chwili.
-Poczekaj, zaraz przyjdę – powiedział szybko i wybiegł z pokoju.
Niezdziwiłam się zbytnio, jego było stać na takie coś. Po kilkunastu minutachwrócił z dwoma kubkami w dłoniach.
-Proszę – powiedział podając mi jeden z nich.
-Co to jest?
-Gorąca czekolada – uśmiechnął się.
Spojrzałamdo środka kubka… Faktycznie, było tam coś przypominające czekoladę.
-Skąd to masz? – spytałam podejrzliwie.
-Z kuchni.
-Aha…
Wzięłamłyk z kubka… Ogarnęło mnie wspaniałe uczucie ciepła rozchodzące się po całymciele.
-Dzięki…
-Nie ma za co. A teraz powiesz mi co cię gryzie?
Milczałam.
-Lily!
-No bo… Ta noc…
-Co z nią?
-No ty tu byłeś cały czas…
-I…?
-To nie wystarcza?
Jameszaczął się śmiać…
-Czym ty się przejmujesz? – zapytał.
-Nie śmiej się ze mnie! To takie… Dziwne dla mnie.
-Nie martw się, przecież nic się nie stało… A tak miałem pewność, że z tobą niczłego się nie dzieje…
- Dzięki że tak się troszczysz…
-O ciebie zawsze…
Uśmiechnęłamsię.
Jamessię bardzo zmienił, już dawno to zauważyłam. Stał się bardziej dojrzały, opiekuńczy,troskliwy…. Nie robił głupich kawałów… Bardzo go takiego lubiłam… Cieszyłamsię, że mam takiego przyjaciela.
Chłopakprzybliżył się do mnie i delikatnie przytulił.
-Pamiętaj, że możesz od mnie zawsze przyjść, gdybyś miała jakiś problem… Okażdej porze dnia i nocy… - szepnął mi do ucha.
-Wiem… Dziękuję… - bardziej się w niego wtuliłam.
Byłomi tak dobrze… Jego obecność dziwnie na mnie działała.
Potterjednak jest całkiem fajny.
-Lily?
-Tak?
Spojrzeliśmysobie w oczy… Tego, co poczułam, nie da się opisać. Cudowne uczucie…
Jamesprzybliżał się powoli do mnie… Chyba chciał…
-James! – do dormitorium wpadł Syriusz z krzykiem.
Odskoczyłamod Jamesa jak oparzona. Czekoladę na szczęście wcześniej odłożyłam na półkę.
-Ups… Chyba przeszkadzam… - powiedział Syriusz.
-Nie, no co ty? – odparłam szybko.
-Szukałem tego głupka – wskazał naPottera – i pomyślałem, że siedzi u ciebie…
Chłopakizaczęli rozmowę minami… Śmiesznie to wyglądało. Z tego, co zauważyłam, Jamesnie był zadowolony wizytą swojego kumpla.
-Ekhem – odchrząknęłam.
Wszyscyzaczęliśmy się śmiać.
***
Nocóż, notka jest, jaka jest. Na nic lepszego chyba mnie nie stać… Pisałam jąkilka dni… I tyle z tego wyszło… Ech… Ale miała być w tym roku i jest :) Obiecuję, że w przyszłym postaram się,żeby notki pojawiały się częściej. ;) Chciałabym Wam wszystkim życzyć udanegoroku 2008, aby był o wiele lepszy niż mijający 2007 oraz spełnienia wszystkichmarzeń!